7
Laufey zażyczył sobie, abym spędziła z nim cały weekend. Przecież ja już wykorzystałam swoje dwie noce wolności w tym miesiącu, a więc teraz nadeszła moja kolej na spełnienie umowy.
Gdy tylko pojawiłam się na Jotunheimie, mąż od razu zaczął mi opowiadać, co wydarzyło się wczoraj, gdy mnie nie było. Okazało się, że ktoś umożliwił olbrzymom popsucie koronacji Thora. Nie zapowiadało się ciekawie.
Loki - Asgard
Wielka ceremonia - koronacja Thora. Od tygodni cały Asgard przygotowywał się do tego wydarzenia. Na placu królewskim zebrał się cały lud i wrzeszczał, już nawet sam nie wiedziałem co i po co.
Teraz stałem między Friggą, a Sif, i czekaliśmy, aż mój brat łaskawie do nas dołączy. Idąc po czerwonym dywanie popisywał się niemiłosiernie. Zaczepiając zbaraniałych na jego punkcie mieszkańców krainy bogów.
- Daruj... - Sif przewróciła oczami z uśmiechem, gdy ten pajac podrzucał swoim młotkiem i zachęcał ludzi do skandowania jego imienia.
Odyn przyglądał mu się uważnie, siedząc na złotym tronie. Zresztą nie tylko tron był złoty, lecz cały Asgard. Taki kraj - złota. Naprzeciwko nas stali Volstagg, Fandral i Hogun, również przyglądając się poczynaniom swego przyjaciela.
Uśmiechnięty Thor wreszcie uklęknął przed Wszechojcem, wcześniej puszczając oczko do matki, która pokręciła głową z uśmiechem. Po chwili zapanowała cisza i odezwał się Odyn.
- Thorze Odynsonie. Mój następco. Mój pierworodny synu. - wymieniał, a mi się rzygać chciało, słysząc tę bezpodstawną dumę w jego głosie. - Od dawna nosisz potężny młot Mjolnir, wykuty w sercu Wygasającej Gwiazdy. Posiada niezrównaną moc, zarówno jako narzędzie niszczenia, jak i tworzenia. To godny atrybut króla. - zrobił przerwę. - Stałem na straży Asgardu i mieszkańców Dziewięciu Królestw od zarania dziejów...
I dalej coś tam paplał, ale ja skupiłem się, aby umożliwić dostęp Lodowym Olbrzymom, które tylko czekały na okazję. Plan czas zacząć.
- Czy przyrzekasz strzec Dziewięciu Królestw? - spytał Odyn, wciąż klęczącego Thora.
- Przyrzekam. - odpowiedział pewny siebie blondwłosy młotek.
- Przyrzekasz bronić pokoju?
- Przyrzekam.
- Przyrzekasz odrzucić wszelkie własne pragnienia i żyć tylko dla dobra królestwa? - ale biadolenie...
- Przyrzekam! - wykrzyknął Thor.
- Tak więc ja, Odyn Wszechojciec, ogłaszam cię... - i zaciął się.
Plan zadziałał. Thor zdziwił się, a Odyn wyglądał jakby zobaczył ducha. Nie było szans, aby ktokolwiek usłyszał, że coś jest nie tak. Jedynie Wszechojciec posiadał jakiś dziwny dar, jakby był połączony z tą planetą.
- Olbrzymy... - wyszeptał i stuknął swoją łaską w złote podłoże.
Ja, Thor i Odyn zbiegliśmy do podziemia, gdzie strzeżone były cenne przedmioty z innych królestw. Rozglądaliśmy się zdziwieni, zastając parę ciał niebieskich olbrzymów i dwóch asgardzkich strażników.
- Jotunowie za to zapłacą. - powiedział Thor.
- Zapłacili już życiem. - odpowiedział mu ojciec. - Niszczyciel sprawdził się, a szkatuła jest bezpieczna i nic się nie stało.
- Nie stało?! Wdarli się do zbrojowni. Gdyby skradli choć jedną relikwię...
- Ale nie skradli. - przerwał mu spokojny Odyn.
- Jestem ciekaw dlaczego?!
- Zawarłem rozejm z królem Jotunów. Nawet byliśmy na jego ślubie.
- Właśnie go zerwał!
- Wie, jak cię podejść. - Odyn wreszcie odwrócił się twarzą do nas. - Co byś zrobił? - spytał blondyna.
- Wkroczył do Jotunheimu, jak niegdyś ty i dał im nauczkę, by nigdy nie odważyli się tu wejść.
- Myślisz tylko jak wojownik. - zauważył wreszcie ojciec.
- Bo to wojna!
- Jedynie misja skazana na porażkę.
- Spójrz, jak daleko zaszli!
- Lepiej się zabezpieczymy.
- Jako król Asgardu...
- Nie jesteś nim! - krzyknął Odyn, co zdziwiło Thora. - Jeszcze nie.
A ja stałem tylko z boku, słuchałem i obserwowałem kłótnie ojca i brata. Nie było nic piękniejszego od wściekłości wymalowanej na twarzy blondyna. Wiedziałem, że postąpi najgłupiej jak tylko się da.
Odyn opuścił zbrojownię, a my wyszliśmy chwilę po nim. Podpuszczałem Thora, jednak nie wyszło tak jak chciałem, bo mój kochany braciszek postanowił sprzeciwić się ojcu i wyruszyć do Jotunheimu. Heimdall pouczył nas i przypomniał, że jeśli nasz powrót będzie zagrożeniem dla Asgardu, to tutaj nie wrócimy. Dodatkowo dał nam pewną radę, a mianowicie, jak zniszczyć świat...
- Wyzwolona moc Bifrostu zniszczyłaby cały Jotunheim, łącznie z wami.
Zapowiadało się ciekawie.
Lillianna
Z zaciekawieniem słuchałam Laufeya, siedząc mu na kolanach. Od kilku dni prawie że nie widziałam Lokiego. Wiedziełam, że mnie unikał. Czułam to.
Mimo to dzisiaj czułam się nadzwyczaj dobrze. Być może zaczęłam się przyzwyczajać? Lubiłam te piękne stroje i mroczną aurę, która panowała w Jotunheimie. Do tego miałam na sobie piękną, czarną suknię. Była delikatnie podobna do mojego ślubnego stroju. Miała serduszkiem dekolt, a cienkie ramiączka luźno opadały mi na ramiona. Opinała mnie w talii, by niżej swobodnie się rozpływać. Sięgała aż do ziemi i była nieco mniej rozkloszowana niż inne suknie.
Drgnęłam, gdy ziemia zadrgała. Przez okno zauważyliśmy, jak kolorowy promień spada z nieba.
- Co to? - przestraszona spytałam Laufeya.
- Mamy gości... - powiedział niezadowolony i posadził mnie na tronie królowej, a sam gdzieś poszedł. Wrócił, dopiero gdy goście przybyli na dziedziniec. - Przebyliście długą drogę, aby umrzeć. - powiedział głosem mrożącym krew w żyłach.
- Jestem Thor Odinson. - odezwał się jeden z gości. Wszyscy inni zaniepokojeni rozglądali się dookoła.
- Wiem, kim jesteś.
- Jak dostaliście się do Asgardu?
Laufey popatrzył na mnie z uśmiechem. Nie wiem, czy chciał mi dodać tym otuchy, czy udowodnić, że nie było miejsca, gdzie nie byliby w stanie dostać się jego żołnierze.
- Dom Odyna jest pełen zdrajców. - wejście do zamku wreszcie otworzyło się, więc widziałam Thora i Lokiego, a także trzech innych mężczyzn oraz kobietę.
- Nie szkaluj imienia mego ojca!
- Twój ojciec to morderca i złodziej! - zły Laufey wstał z tronu.
Był dwa razy większy od asgardzczyków, tak samo jak ode mnie. Widziałam strach na twarzach przybyłych, na co mimowolnie się uśmiechnęłam. Tylko Loki stał obojętny.
- Przybyliście tu by zawrzeć pokój? - spytałam gości, stając obok męża.
- Marzysz o bitwie, jak chłopiec, który chce uchodzić za mężczyznę. - powiedział tym lodowatym głosem Laufey.
Przybyłych okrążyli lodowi żołnierze. Więc zapewne po to Laufey zniknął chwilę wcześniej.
- Ten chłopiec ma dość twych obelg. - odpowiedział Thor.
Strażnicy stworzyli sobie lodowe bronie, gotowi by zaatakować w każdej chwili. Teraz czekali jedynie na znak swego króla.
- Thor, stój. Zastanów się - Loki podszedł do brata i mówił mu na ucho. - Mają przewagę.
- Zamilcz bracie.
- Nie wiesz, co możesz rozpętać. - ostrzegł chłodno Laufey. - Ja tak. - powiedział smutno, więc złapałam go za rękę. - Odejdźcie, póki jeszcze możecie. - Laufey podszedł do braci, a ja zostałam przy tronie.
- Przystajemy na twą propozycję. - powiedział "przestraszony" Loki, co zdziwiło jego brata.
Jak on dobrze umiał grać. Nikt nie mógłby przypuszczać, że od kilku ładnych miesięcy przebywał na naszym dworze. Zdrajcę mieli bliżej niż sami śmieli sądzić.
Thor był zły. Widziałam to jeszcze lepiej, gdy spojrzał mi w oczy. Skinęłam mu głową, więc w końcu posłuchał brata.
- Uciekaj księżniczko. - sprowokował go Laufey.
- Niech to... - westchnął Loki.
Thor zaśmiał się pod nosem, po czym niespodziewanie uderzył młotem Laufeya, który wylądował na przeciwnej ścianie.
- Następny! - wykrzyknął Thor i tak zaczęła się walka.
Podbiegłam do męża i pomogłam mu wstać. W końcu byłam przykładną żoną i królową.
- Nic mi nie jest. - zapewnił mnie.
- Ale...
- Chodź, popatrzymy. Będzie ciekawe widowisko. - chwycił mnie za rękę i pociągnął na tron, gdzie usiedliśmy, przyglądając się walce odbywającej się przed nami.
- Chociaż się postarajcie. - prowokował Thor.
Asgardzczycy walczyli bardzo dobrze, ale mimo to bałam się o Lokiego. Nie mogłam jednak dać po sobie tego znać.
Laufey wysłał do boju kolejnych żołnierzy, tym razem silniejszych. Loki walczył u boku brata. W końcu nikt z jego rodziny nie wiedział, że był zdrajcą.
- To rozumiem! - usłyszałam Thora, gdy walczył z wielkim olbrzymem.
Laufey uśmiechnął się pod nosem, ale ja nie potrafiłam podzielać jego entuzjazmu. Przestraszyłam się, gdy Loki stanął na skraju przepaści, a w jego stronę biegł lodowy żołnierz. Na szczęście to była tylko iluzja Trickstera.
- Nie dajcie się dotknąć! - wykrzyczał Volstagg, gdy oparzył go dotyk olbrzyma.
Jednak Loki to zrobił. Pozwolił się dotknąć. Widziałam jego zdziwienie, gdy jego skóra zmieniła kolor na niebieski. Na szczęście oprócz mnie nikt tego nie zauważył. A ja nie potrafiłam oderwać od niego wzroku.
- Thorze! - krzyknęła kobieta, gdy jeden z asgardzkich wojowników został przebity lodowym soplem.
- Musimy iść! - krzyknął Loki.
- Więc idźcie! - odkrzyknął gromowładny, walcząc z potworami.
Laufey podziwiał swoje dzieło i gdy tylko Thor powalił z dziesięciu lodowych wojowników, swym młotem, władca obudził wielkie stworzenie. Przypominało ono ogromnego tygrysa z wielkimi kłami, jak u mamuta. Nigdy wcześniej nie widziałam podobnej bestii.
- W nogi! - krzyknął jeden z asów. - Thor!
Bestia goniła uciekinierów, a Thor dalej walczył z lodowymi żołnierzami. Nawet przywołał piorun, którym wywołał trzęsienie i rozstąpienie się ziemi. Bestia spadła w przepaść, ale chwilę później wyskoczyła przed wojownikami z Asgardu.
- Heimdallu! Otwórz most! - wykrzyczał ktoś.
Thor uratował przyjaciół, przelatując z młotem przez paszczę besti. W błyskawicznym tempie cała armia lodowych olbrzymów otoczyła wrogów. Laufey chciał, abym została w zamku, jednak byłam uparta. Musiał mnie zabrać ze sobą.
Radość Laufeya i strach asgardczyków, a także zaatakowanie ich przez armię, przerwało światło z nieba. Po chwili zobaczyliśmy Odyna na koniu.
- Ojcze! Wykończymy ich razem! - wykrzyknął uradowany Thor.
- Cisza! - upomniał go wściekły Odyn, w tym samym czasie, w którym ja powiedziałam - Głupiec! - co spotkało się z morderczym wzrokiem Thora.
Laufey zostawił mnie niedaleko asgardczyków, a sam dosłownie wyrósł przed Odynem.
- Wszechojcze... - powiedział z chytrym uśmiechem. - Starzejesz się.
- Laufey. Przerwij to. - powiedział Odyn.
- Twój chłopiec to rozpętał.
- Słusznie. - zgodził się Odyn. - I potraktuj jego czyn, jako czyn chłopca. Zapobiegnijmy dalszemu rozlewowi krwi.
- Za późno na układy Wszechojcze. - odparł Laufey. - Dostanie, czego chciał. Wojnę i śmierć. - przybliżył się do boga.
- Niech tak będzie. - przystał Odyn.
Laufey zrobił sztylet z lodu i chciał nim zaatakować Odyna, lecz ten odepnął go z niesamowitą siłą na głaz.
Następna ogromna fala energi rozeszła się, gdy zamknął się tęczowy most, zabierając asgardczyków do domu. Siła była tak potężna, że przewróciłam się i uderzyłam głową o jakąś lodową skałę.
Ostatnie, co widziałam to wściekła twarz Laufeya. Potem była już tylko ciemność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top