6

Obudziłam się rano totalnie nie pamiętając, co się wydarzyło wczoraj i dlaczego jestem naga w swoim łóżku. Głowa okropnie mnie bolała i było mi niedobrze.

Zarzuciłam na siebie dużą, zieloną bluzę, która ledwo zakrywała mój tyłek i chwiejnym krokiem doszłam do mojej prywatnej łazienki.

Wrzasnelam przestraszona, gdy tylko otworzyłam drzwi i w błyskawicznym tempie zatrzasnęłam je spowrotem. Nie spodziewałam się, że zastanę nagiego Lokiego pod prysznicem w mojej łazience.

- Co ty tu robisz?! - krzyknęłam przez drzwi, przecierając twarz dłońmi.

- Nie pamiętasz wczorajszej nocy? - zaśmiał się głos zza drzwi łazienki. Mężczyzna brał prysznic, dlatego było go bardzo słabo słychać.

- Nie... - wyszeptałam, złapałam się za głowę i podeszłam do łóżka, na którym usiadłam.

Wydarzenia z wczorajszej nocy przypomniały mi się błyskawicznie, gdy tylko połączyłam fakty, dlaczego jestem naga i Loki tu jest. Przypomniał mi się wczorajszy dzień i mój ślub z Laufeyem.

- O mój słodki Boże... - wyszeptałam przestraszona i zasłoniłam swoje usta dłonią.

- Co tu się dzieje do cholery?! Ducha zobaczyłaś?! - ktoś nagle wparował do mojego pokoju, śmiejąc się głośno.

- Leoś! Pukaj! Mogłam być naga! - udzielił mi się dobry nastrój brata i również się zaśmiałam, zapominając o czym myślałam chwilę wcześniej.

Boże, czułam się jakbym miała jakieś rozdwojenie jaźni i prowadziła trzy życia na raz.

- A nie jesteś? - przeskanował mnie wzrokiem od stóp do głowy i śmiał się dalej.

- Chciałam wziąć prysznic! - broniłam się i ze śmiechem rzuciłam w niego poduszką.

- Bombardujesz brata poduszkami?! No wiesz co?! Tego się po tobie nie spodziewałem młoda! - ze śmiechem podniósł z podłogi poduszkę, która trafiła go w twarz i podszedł z nią do mnie. - Dlaczego krzyczałaś i nie jesteś w łazience?

- Yyy... Przestraszyłam się pająka. - wymyśliłam na szybko.

- Serio?! - brat znowu dostał ataku śmiechu. Usiadł obok mnie na łóżku i objął ramieniem, przyciągając do siebie. - A więc, jak duży był ten pająk? - spytał udając poważnego. Widziałam, jak powstrzymywał się przed śmiechem.

- Baaardzo duży. I cały czarny! - powiedziałam poważna.

- I gdzie on teraz jest? - spytał z uśmiechem.

- Wyrzuciłam go przez okno... - powiedziałam, wskazując uchylone okno.

Zawsze takie było. Od mojej pierwszej wizyty na Jotunheimie lubiłam zimno, co wszystkich dziwiło. Gdy było za ciepło, dusiłam się.

- Wzięłaś pająka do ręki i wyrzuciłaś przez okno?! Przecież ty się boisz pająków! - tym razem nie dał rady nie wybuchnąć śmiechem.

- Bleee! Nigdy nie wezmę żadnego robala do ręki! - wykrzywiłam się zniesmaczona. - Najpierw zmiażdżyłam go pantoflem i jak się do niego przykleił, to wyrzuciłam przez okno. - powiedziałam dumna.

- Wyrzuciłaś swój but z pająkiem? - rozśmieszyłam go jeszcze bardziej, na co strzeliłam sobie facepalma.

- Wyrzuciłam pająka! Mój pantofel jest tutaj! - podstawiłam mu nogę pod nos, co nie było dobrym ruchem, bo mógł zobaczyć moją nagą, dolną część ciała.

- Kusisz siostrzyczko... - powiedział cwaniacko, łapiąc moją nogę, którą mu pokazywałam.

- Leo! - wykrzyknęłam, ale byłam już na kolanach brata.

- No co? Przecież się tylko wygłupiamy. - zaśmiał się. - A tak w ogóle, to dlaczego jesteś w domu? Nie powinnaś być w szkole?

- Co? A która godzina i jaki dziś dzień?

- Poniedziałek i jest już grubo po jedenastej.

- A ciebie dlaczego nie ma w szkole? - przyjrzałam się bratu.

- Pierwszy zapytałem.

- Źle się czułam. - znalazłam wymówkę.

- A teraz lepiej?

- Tak. Umiesz poprawić humor. - pocałowałam braciszka w policzek.

- Mi się poprostu nie chciało. Rodzice i tak mają nas w dupie, więc można powagarować. - uśmiechnął się dumnie.

- Racja...

- Lillianno... - w tym momencie z łazienki wyszedł Loki.

Miał na sobie tylko ręcznik owinięty, tak aby zasłaniał dolną część jego ciała.
Widać było, że mężczyzna jest wysportowany. Nie miał takich mięśni, jak Laufey. Klatka piersiowa i ramiona Lokiego były wyrzeźbione, tak samo jak nogi, które wystawały spod ręcznika. Był idealny!
Do tego te piękne zielone oczy i czarne włosy, które teraz były mokre i rozczochrane na głowie Trickstera. Wyglądał uroczo, ale przede wszystkim męsko. Biła od niego taka wyższość i duma.

Zarumieniłam się, przyłapując się na podziwianiu boga.

Mój brat nic nie powiedział, tylko wybuchnął śmiechem. Cały się trząsł, więc zeszłam z jego kolan i stanęłam naprzeciwko niego, pociągając bluzę w dół tak, aby zasłaniała mój tyłek.

- Źle... się... czułaś... - wydusił śmiejąc się. - Widać... dla... czego... - nie mógł przestać się śmiać. - Fakty... cznie... wielki... pająk...

Loki podszedł do mnie od tyłu i objął w tali, zaborczo przyciągając do siebie. Nie pamiętam, kiedy przeszliśmy na taki etap znajomości, ale to było przyjemne uczucie.

- Kto to, Lillianno? - wyszeptał mi na ucho.

- Ten debil to mój brat. - powiedziałam głośno, podkreślając słowo "debil". Patrzyłam na Leona z załamaniem.

- No nieźle! Moja siostrzyczka dorosła! - wykrzyczał radosny i rzucił mi się na szyję. - Chociaż nie myślałem, że cię na tym przyłapię.

- Jaki news! Normalnie pochwal się tym światu, bo ty pewnie jeszcze nigdy się z nikim nie przespałeś. - odparłam z ironią, na co brat odsunął się ode mnie już opanowany.

- Jestem Leonard. - wyciągnął rękę w stronę obejmującego mnie mężczyzny.

- Loki. - odparł bóg i uścisnął rękę Leona.

- Dobra. Zostawię was samych. - powiedział Leo, gdy skończył przyglądać się Lokiemu.

- Nie mów rodzicom. - odezwałam się, gdy otworzył drzwi.

- Po co miałbym mówić? Czy ich to kiedykolwiek obchodziło? - i wyszedł.

- Naprawdę musiałeś wyjść z tej cholernej łazienki?! Nie mogłeś poczekać aż Leon sobie pójdzie? - wykrzyczałam na Lokiego.

- Za długo musiałbym czekać. - wzruszył ramionami.

- Czy my zrobiliśmy to, co myślę, że zrobiliśmy? - spytałam spokojniej, zawstydzona patrząc na łóżko.

- Tak. - odpowiedział uśmiechnięty. - Przyznam, że długo musiałem czekać, żebyś w końcu rzuciła się w moje ramiona.

Teraz już całkowicie zgłupiałam.

- Co?!

- Widzisz ten tatuaż? - złapał mój lewy nadgarstek. - Wiesz co znaczą te słowa? TYLKO MOJA. Ten hełm jest mój. Tatuaż ja ci zrobiłem. Jesteś moja.

- To tylko głupi tatuaż! Laufey również twierdzi, że jestem tylko jego. To jakiś obłęd! - wyszarpałam mu rękę i chodziłam nerwowo po pokoju.

- Każdy myśli inaczej. A ja jestem Bogiem Kłamstw. - wzruszył ramionami, a ja dalej krążyłam po pokoju.

- Laufey... nie może się o tym dowiedzieć... Zabije nas... Skończymy martwi... Ja nie chcę umierać... Nie może się dowiedzieć... - mówiłam nerwowo.

- Nie dowie się. - Loki złapał moją twarz w dłonie, zatrzymując mnie w ten sposób.

- Skąd wiesz?

- Ja mu nic nie powiem. Ty też tego nie zrobisz, więc od kogo miałby się dowiedzieć?

- Leon...

- Nie znają się i nie poznają. Laufey nigdy się nie dowie.

- Obiecujesz?

- Tak. - pocałował mnie w usta, a gdy się od siebie oderwaliśmy, ubrany był już w swój asgardzki strój. - Muszę wracać. Powiem Laufeyowi, że chciałaś wrócić na Ziemię, więc spełniłem twój rozkaz.

- Dobrze. - zgodziłam się, a Lokiego już przede mną nie było.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top