14
- Wracamy do Asgardu, Loki. - oznajmił Thor, wchodząc do więzienia z wszystkimi Avengersami, Nickiem Furym i agentką Hill.
Wstałam z Lokiego i stanęłam obok niego, gdy Pirat otworzył celę, a Thor z Kapitanem Ameryką weszli do niej i założyli Lokiemu kajdanki.
- To chyba nie potrzebne. - wskazałam na kaganiec.
- Na wszelki wypadek. - Kapitan założył go Lokiemu na twarz, a Kłamca o dziwo się nie szarpał.
- Idziemy, Loki. - Thor pociągnął brata. W wolnej ręce trzymał niebieski sześcian.
- To tesseract. - powiedział mi w głowie ukochany.
- Idę z wami. - oznajmiłam.
- Co? - zdziwili się wszyscy.
- Idę z wami do Asgardu. - powtórzyłam. - Chcę być przy Lokim.
- Nie wiem, czy...
- Dawno nie byłam w kosmosie. Najwyższy czas to zmienić. - przerwałam Bannerowi.
- Zawsze jesteś mile widziana w Asgardzie. - powiedział Thor, na co Loki szarpnął się zły. - Spokojnie. Już idziemy.
Wszyscy wyjechaliśmy windą na dach wieży Starka. tym razem nie było tutaj samolotu, a jedynie ogromna pusta przestrzeń, z której zdecydowanie można by było podziwiać Nowy Jork.
- Lillianno? - Thor wyciągnął w moją stronę rękę, przekładając tesseract do drugiej tak, że trzymał go wspólnie z Lokim.
Podeszłam do Thora i złapałam jego dłoń, a drugą położyłam na ramieniu Kłamcy, uspokajając go troszkę. Nie rozumiałam, skąd się brała jego chorobliwa zazdrość, skoro chwilę wcześniej siedzieliśmy wspólnie w jego celi. Naprawdę myślał, że rzucę się na jego brata?
- Haimdallu otwórz Bifrost! - wykrzyczał Thor do nieba i po chwili zniknęliśmy w tęczowym świetle.
Zacisnęłam mocniej dłoń na ramieniu Lokiego i zamknęłam oczy, gdy kolorowe światła rozbłysły wokół nas. Na szczęście po krótkiej chwili wylądowaliśmy w złotej kopule, a Thor złapał mnie, zanim upadłam.
- Dziękuję. - powiedziałam, mimo piorunującego spojrzenia Kłamcy i wyprostowałam się, by podejść do mojego bożka.
- Witaj Thorze. - odezwał się czarnoskóry mężczyzna, który stał na środku kopuły z ogromnym mieczem. - Loki. Królowo Lillianno. - skinął do nas głową, a ja uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Witaj Heimdallu. Zmierzamy do Odyna. - odpowiedział Thor.
- Już na was czeka w pałacu. Konie gotowe. - strażnik mostu wskazał głową wyjście z kopuły.
- Dziękujemy. - Thor pociągnął za sobą Lokiego, a ja podążyłam za nimi.
Na tęczowym moście czekał na nas strażnik z przyczepą więzienną zaprzężoną w dwa brązowe konie i jeszcze jeden biały rumak. Thor wraz z strażnikiem wsadzili Lokiego do przyczepy, a Thor podszedł do białego wierzchowca i spojrzał na mnie wyczekująco. Nie mogłam znieść tego, jak traktowali Lokiego, ale miałam nadzieję, że uda mi się go uwolnić.
- Ja... nigdy nie jeździłam konno i boję się tego. - przyznałam szczerze.
- Pojadę z tobą. Przy mnie nic ci nie grozi. - uśmiechnął się Thor i wyciągnął w moją stronę rękę.
- No dobrze. - przyjęłam dłoń.
Gromowładny pomógł mi wsiąść na konia, a sam usiadł za mną. Razem ze strażnikiem równo ruszyliśmy w stronę pałacu i po paru minutach staliśmy na złotym placu. Przez całą drogę czułam na sobie wściekłe spojrzenie Laufeysona. Wiedziałam, że nie ułatwiałam mu tego trudnego pobytu, ale nic nie mogłam na to poradzić. Spacer tym długim mostem do asgardzkiego pałacu wydawał się niemiłosiernie długi, a na koniach zajął nam zaledwie kilkanaście minut. Na placu przed pałacem do Lokiego podeszło więcej strażników, a Thor pomógł mi zsiąść z konia.
- Dziękuję. - powiedziałam do blondyna.
- Chodźmy. Odyn czeka. - uśmiechnął się lekko i ruszył przed siebie.
Szłam u jego boku, co chwila spoglądając na prowadzonego za nami Lokiego. Przez cały czas czułam na sobie jego ciężkie spojrzenie.
Asgard był piękny. Cały ze złota, radosny, ciepły, jasny. Nie to, co Jotunheim. A ja całkowicie nie pasowałam do tego miejsca. Byłam ubrana jak zwykły człowiek, zbyt blada, jak na asgardczyków. Tylko brązowe włosy pasowały do tutejszego klimatu.
Zatrzymaliśmy się przed ogromnymi, złotymi drzwiami, które po chwili otwarli strażnicy. Weszliśmy do środka złotej sali.
- Ojcze. Matko. - ukłonił się przed władcami Thor. Ja również lekko przed nimi dygnęłam.
- Żona Laufeya? - odezwał się Odyn.
- Była żona. Laufey nie żyje. - zauważyłam, prostując się dumnie i patrząc w oko Odynowi.
- Zabił go mój syn, gdyż on chciał mnie zabić. - przypomniał Wszechojciec.
- Laufey był potworem.
- Skoro to wiedziałaś, to dlaczego za niego wyszłaś? - spytał z zainteresowaniem.
- Nie miałam wyboru.
- Każdy ma wybór.
- Musiałam zyskać jego zaufanie. - odparłam obojętnie, chcąc ukryć przed nim swój prawdziwy powód. Nie musiał go znać.
- Po co?
- Byłam z nim w ciąży. - przypomniałam. - Ceniłam swoje życie.
- Nie zabiłby cię skoro nosiłaś w sobie jego dziecko. - zauważył starzec.
- Chciałam go zabić. - wyznałam w końcu. - Musiałam wymyślić plan, aby Jotunowie nie posądzili mnie o morderstwo ich króla. Nie oskarżyliby o to swojej królowej i zrozpaczonej żony zmarłego.
- Nie spodziewaliśmy się ciebie tutaj, pani. - zmieniła temat Frigga.
- Chciałabym, aby nasze kraje znów zawarły pokój. - powiedziałam, patrząc na króla i królową, wdzięczna za zmianę tematu.
- Jotunheim przestał istnieć. Nie ma tam ludu, a planeta została zniszczona. - zauważył Odyn. - Z kim Asgard ma zawrzeć pokój?
- Planetę da się odbudować z małą pomocą, a następcy Lodowych Olbrzymów przetrwali. - odpowiedziałam. - Na Ziemi opiekuję się setką dzieci Jotunów, które ocalały. Tyle wystarczy do odbudowania kraju. - zauważyłam.
- Chcesz zjednoczyć nasze kraje, Lillianno? - wtrąciła Frigga.
- Tak.
- Jak? - spytał Thor.
- Poprzez małżeństwo.
- Kogo? - dopytywał gromowładny.
Popatrzyłam na Lokiego, który patrzył na mnie ze zdziwieniem, zafascynowaniem i zadowoleniem. Jego zielone oczy dodały mi pewności i odwagi, by wypowiedzieć następne słowa:
- Moje i Lokiego.
W sali zapanowała cisza. Thor otworzył buzię ze zdziwienia, a Odyn patrzył na mnie z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Jedynie Frigga uśmiechnęła się szeroko.
- Wspaniały pomysł! - krzyknęła ucieszona.
- Loki musi ponieść karę za zaatakowanie Midgardu. - przypomniał Odyn.
- Poniesie ją żeniąc się ze mną.
- I zostając królem Jotunheimu?
- To będzie nagroda. - patrzyłam na Odyna z dumnie uniesioną głową.
- Na którą nie zasługuje! - uniósł się Wszechojciec.
- Każdy uważa inaczej. - wzruszyłam ramionami.
- Nie zgadzam się. - odmówił stanowczo starzec.
- Dążysz do wojny Odynie? - spytałam obojętnie.
- Nie masz wojowników. Twój kraj nie istnieje. Jesteś słaba i...
- Zostań w Asgardzie, pani. - przerwała mężowi Frigga, karcąc go wzrokiem. - Damy ci odpowiedź jutro, dobrze?
- Dobrze. - zgodziłam się.
- Sif pokażę ci komnatę. - uśmiechnęła się królowa. W jej oczach widziałam nadzieję i wdzięczność. Wiedziałam, że kocha swojego syna, nawet jeśli nie był jej własnym.
Czarnowłosa przyjaciółka Thora zaprowadziła mnie do komnaty. Droga przez liczne złote korytarze była tak poplątana, ze sama nie trafiłabym w miejsce, z którego przyszłyśmy.
- Co zrobią z Lokim? - spytałam wojowniczki.
- Wsadzą do celi, tak jak powinno być za zdradę. - odpowiedziała. - Odpocznij pani. Służka przyniesie ci kolację. - i odeszła.
Komnata była bardzo jasna. Przeważał tu kolor niebieski - różne jego odcienie. Meble wykonane były z ciemnego drzewa. Obok ciemnych drzwi wejściowych było jeszcze dwoje innych drzwi. Pierwsze prowadziły do ogromnej garderoby w odcieniach żółtego, a drugie do szarej łazienki.
Zmęczona wydarzeniami ostatnich dni położyłam się na łóżku i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziło mnie dopiero pukanie do komnaty.
- Proszę! - krzyknęłam, wstając z łóżka.
- Co powiesz na spacer po ogrodach? - do komnaty wszedł Thor.
- Z przyjemnością. Świeże powietrze dobrze mi zrobi. - uśmiechnęłam się.
- Może się przebierzesz? No wiesz, żeby się nie wyróżniać. - powiedział Thor, patrząc na mój strój.
- Dobry pomysł.
- Służąca przyniosła ci suknie razem z kolacją, ale widzę, że nic nie zjadłaś. - wskazał głową stolik obok łóżka.
- Spałam.
- Nie pomyślałem. Poczekam na ciebie na korytarzu. - blondyn wyszedł z komnaty.
Popatrzyłam na kolację. Powinnam zjeść, w walce z rakiem trzeba być silnym. Jednak nie byłam głodna, więc tylko wypiłam już chłodny napój, smakiem przypominający herbatę. Wzięłam błękitną suknię i poszłam do łazienki. Przebrałam się, rozczesałam włosy i gotowa wyszłam na korytarz, gdzie czekał na mnie Thor. Na mój widok uśmiechnął się i podał mi ramię, które przyjęłam.
- W celi Starka były kamery - zaczął Thor, prowadząc mnie korytarzami pałacu. - Słyszeliśmy twoją rozmowę z Lokim, ale ja nie wiele zrozumiałem, a reszta to prawie wcale. Jak znalazłaś się na Jotunheimie? - spytał zaciekawiony.
- Loki mnie tam porwał. Zawarłam umowę z Laufeyem tylko, że ja zrozumiałam ją inaczej niż on chciał. Spędzałam każdą noc w Lodowej krainie, potem zaszłam w ciążę. Zostałam żoną Laufeya i królową Jotunheimu. - wytłumaczyłam.
- Mówiłaś, że byłaś w ciąży. - przypomniał zawstydzony. - Co z dzieckiem?
- To nic strasznego, że cię to ciekawi. Nie musisz się mnie obawiać. - uśmiechnęłam się do niego pocieszająco. - Moja przeszłość nie jest tajemnicą. Po waszej wizycie straciłam dziecko. Laufey się wściekł i obiecał zemstę na Asgardzie.
- Z pomocą Lokiego.
- Który uwolnił mnie od tego potwora.
- Dlaczego za niego wyszłaś? - spytał gromowładny.
- Mówiłam to Odynowi, chciałam zabić Laufeya, a żeby to zrobić musiałam zyskać zaufanie jego i ludu.
- Miałaś dobry plan. - pochwalił blondyn.
Na reszcie dotarliśmy do ogrodów. Były śliczne. Mnóstwo kolorowych kwiatów i krzewów, a na środku ogromna fontanna. Widać było, że ktoś kto się nimi zajmował, poświęcił temu miejscu swoje serce.
- Ślicznie tutaj. - pochwaliłam.
- Tak. Asgard jest piękny, a ogrody Friggi zwłaszcza.
Przechadzaliśmy się po ogrodach parę godzin, aż strażnik nie poinformował nas, że jest środek nocy. Z Thorem dogadywałam się bardzo dobrze, mimo że był całkowicie inny niż jego brat. Dużo się śmialiśmy i wcale nie chciałam wracać do pustej komnaty w pałacu, ale przecież to co dobre nie mogło trwać wiecznie. Thor odprowadził mnie pod komnatę.
- Gdzie jest Loki, Thorze? - spytałam, nie mogąc się powstrzymać.
- W jednej z cel Asgardzkiego więzienia. - odpowiedział po chwili wahania książę.
- Czy mogłabym pójść do niego?
- Odyn...
- Nie obchodzi mnie, co powie Odyn. Proszę Thorze. Wezmę winę na siebie, jeśli twój ojciec będzie miał ci to za złe. - przerwałam mu z prośbą w oczach.
Thor patrzył na mnie smutno. Niemal widziałam, jaką wojnę toczyły jego myśli.
- Dobrze. - zgodził się po chwili.
Chwycił mnie w tali, przyciągając do siebie. Lecieliśmy za pomocą Mjollnira i parę sekund później wylądowaliśmy w jakimś ciemnym miejscu. Żołnierze, których mijaliśmy kłaniali się Thorowi i nie zatrzymywali nas.
- Przyprowadziłem ci narzeczoną bracie. - blondyn przywitał Lokiego z uśmiechem, ale ten nie odpowiedział, jedynie wstając z wąskiej pryczy.
- Dziękuję Thorze. - pocałowałam blondyna w policzek.
- Dla ciebie wszystko, wasza wysokość. - ukłonił się przede mną ze śmiechem. - Jak długo chcesz tutaj zostać Lillianno?
- Całą noc.
- Dobrze, więc przyjdę rano. - Thor wpuścił mnie do celi i wyszedł z więzienia.
Rzuciłam się w objęcia Lokiego, łącząc nasze usta w pocałunku.
- Jak udało ci się go przekonać? - spytał, odsuwając się ode mnie lekko.
- Mam swoje sposoby. - wzruszyłam ramionami, uśmiechając się kokieteryjnie.
Mój bożek przewrócił oczami na moją marną odpowiedź i znów mnie pocałował, całą noc przekonując, że resztę życia chcę spędzić właśnie z nim.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top