15. ||Annabeth||
Chociaż już Piper mi powiedziała całą prawdę którą skrywała Taylor, to nadal było bardzo wielkim szokiem. Przecież to było... nierealne! Dlaczego Luke miałby się mścić i jeszcze mieszać w to moją kuzynkę?
Czułam, że do tego jest domieszane coś więcej. I możliwe, że sama brunetka nie zdawała sobie z tego sprawy, ale coś mi nie pasowało.
- Musimy go powstrzymać. - powiedziałam pustym głosem, po dość długiej ciszy podczas której każda z nas była myślami gdzieś indziej.
- I to jak najszybciej - zgodziła się szybko zielonooka. - Ann, jeszcze raz przepraszam.
Uśmiechnęłam się pokrzepiająco, pokazując jej tym samym że wszystko jest już w porządku. To nie była jej wina, a przynajmniej nie w całości.
- Trzeba wszystkich powiadomić. Nie wiemy, na kiedy Luke ma zamiar wystawić ostateczny termin twojej umowy.
Percy nawet nie miał pojęcia, w jakie tarapaty wpadł. I nawet nie chciałam myśleć o tym, co się stanie jeżeli nie powstrzymamy odpowiednio wcześniej Luke'a.
- Muszę natychmiast iść do obozu i poinformować Chejrona o tym, co się dzieje. - powiedziałam zdecydowanym głosem. Nadal nie przyswajałam do siebie tej myśli. Luke był kiedyś moim przyjacielem. Przecież pogodził się z nami pod koniec ubiegłego lata! Co się z nim stało? Nie miałam pojęcia, ale jednego byłam pewna. Muszę się tego dowiedzieć.
- Proszę, nie - głos mojej kuzynki zaczął drżeć - Nie chcę, aby się ode mnie odsunęli. Żeby wiedzieli, co strasznego zrobiłam.
Wiedziałam jak to jest, jeżeli nie chcesz aby ktoś się dowiedział o czymś co skrywasz. Dlatego podeszłam do brunetki i położyłam rękę na jej ramieniu.
- Każdy popełnia błędy. Jesteśmy tylko ludźmi, a dodatkowo z Olimpijczykami na karku. Jednak grunt to uczyć się postępować inaczej i wyznawać prawdę. Na serio, wykazałaś się odwagą kiedy opowiedziałaś mi całą historię. Z innymi będzie mniej problemu, bo oni mogą sobie myśleć co chcą. Ważne, że ja znam prawdę. I to wystarczy.
Dziewczyna podniosła na mnie wzrok, a po kilku sekundach ciszy wreszcie kiwnęła głową.
- Ale zrób to tak, żeby nie przestawić obozowiczów przeciwko mi. Proszę.
Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z pokoju. Westchnęłam ciężko, uświadamiając sobie jaką lawinę kłopotów spowodowała Taylor. Naciągnęłam kaptur mojej granatowej bluzy na głowę; wiał wiatr i było zaledwie 15 stopni.
Czas wziąć się w garść i stawić czoła wyzwaniom, które tylko czekały żeby nas zgładzić. Ale to przecież jest życie półbogów, czyż nie?
***
- Czyli to ona za tym wszystkim stoi?! - Clarisse, grupowa domku Aresa, walnęła pięścią w stół z takim impetem, że wszyscy obozowicze podskoczyli na krzesłach.
- Nie, to nie ona tylko Luke. - powtórzyłam, powoli tracąc resztki cierpliwości. - Taylor dała się tylko omamić.
- TYLKO?! - przez wrzask córki boga wojny aż się wzdrygnęłam. - ONA SPISKOWAŁA PRZECIWKO NAM! A TY JESZCZE JEJ BRONISZ?!
No więc ten. On jakieś dobrej godziny siedziałam przy stole do ping-ponga w Wielkim Domu, służącym w tej chwili jako stół do narad, i próbowałam uspokoić obozowiczów. Kiedy przyjechałam taksówką na Long Island, Chejron akurat miał trening łucznictwa. Ale ja nie mogłam czekać, dlatego opowiedziałam mu o tej sytuacji przy jednej drugiej obozowiczów. Cóż, jak widać Clarisse zareagowała trochę zbyt... wybuchowo. Tak na prawdę, to tylko Chejron i kilku nielicznych herosów - w tym Percy - przyjęło to ze stoickim spokojem.
- Tak tylko wtrącę, że Silena kiedyś też spiskowała przeciw nam. I to z Kronosem. A Luke w porównaniu do Kronosa to totalne zero. - powiedział Connor. - Więc ty mi tu nie wyjeżdżaj ze spiskowaniem.
Gdyby wzrok mógł zabijać, z syna Hermesa zostałaby tylko garstka popiołu. Widziałam, że córka Aresa zaraz wpadnie w taką wściekłość, że nikt jej nie uspokoi.
- NIE MASZ PRAWA WSPOMINAĆ SILENY! ONA BYŁA BOHATERKĄ! I ZROBIŁA TO Z BEZSILNOŚCI, PRZEZ TO ŻE CHARLES ZGINĄŁ!
- Może przestańmy się o to kłócić i zabierzmy się za plan? Bo ten, jakbyście nie dosłyszeli to właśnie się dowiedziałem że kuzynka mojej dziewczyny, zakochana we mnie, planuje jak mnie najszybciej zabić i dostarczyć typkowi przez którego prawie Manhattan został rozsadzony. To tylko taki mały, nic nie znaczący fakt.
Na wypowiedź mojego chłopaka prawie wybuchłam śmiechem. Prawie.
- Percy dobrze mówi. Clarisse, przestańmy się już kłócić. To nie ma sensu. - wreszcie interweniować zaczął Chejron.
Naburmuszona ciemnowłosa, chociaż nadal wściekła, siedziała już cicho.
- Wspaniale. Teraz możemy coś wreszcie ustalić. Annabeth, przekaż swojej kuzynce że jeśli będzie miała sen o tym kiedy Luke wyda ostateczny termin, niech nam to powie. Musimy być przygotowani. I powiedz jej, żeby zapytała Luke'a po co to robi. Musimy znać podstawy jego zachowania. Na razie to tyle. I jutro przyjdźcie także do obozu, spotkamy się o tej co dzisiaj.
I tymi słowami dał nam do zrozumienia, że mamy wyjść. Wyszłam więc z Percy'm z Wielkiego Domu, a potem udałam się z nim do kawiarni. I po raz pierwszy od wielu dni, poczułam że na prawdę wszystko może być już tylko lepiej.
Jasne. Chciałoby się.
***
Jest rozdział! Oczywiście nie punktualnie, ale jest. Mam nadzieję że się podoba, no i że dotrwacie do końca książki, a mało już zostało.
Potem mam w planach pokończyć resztę swoich książek, i zabierać się za kolejne. Tak więc możecie mi już pisać propozycje, jaką książkę byście chcieli. Uwielbiam czytać wasze komentarze ❤️
Do zobaczenia w następnym rozdziale kochani!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top