6. ||Annabeth||

Chciało mi się płakać. Przed kilkoma minutami dowiedziałam się że moja ukochana kuzynka spotyka się z moim ukochanym chłopakiem. To ona mi go zabrała, a nie Rachel. 

Nie umiem bez niego żyć.

Przypomniało mi się, kiedy Hera zabrała mi Percy'ego. Trochę podobna sytuacja. Tylko że o wiele gorsza. 

Nie wiedziałam co sobie myśleć. Świadomość, że będę ich widziała kiedy się dotykają, przytulają całują sprawiała że miałam łzy w oczach. Co ja mówię, już dawno je miałam. 

Byłam na siebie wściekła. Bo powinnam się domyśleć, że ktoś, dla kogo Taylor się wystroiła był Percy'm. Od kiedy zobaczyła go na zdjęciu jej oczy zabłysły. Głupia ja wmawiałam sobie, że to przez to że jest synem jednego z Wielkiej Trójki. 

Wpadłam rozgoryczona do domu. Miałam cichą nadzieję, że Percy pobiegnie za mną i wyjaśni, że to tylko nieporozumienie i że tylko mnie kocha.

Nic takiego się nie stało.

Usiadłam na swoim łóżku. Dałam upust emocjom i łzy zaczęły delikatnie skapywać po moich policzkach. Tyle osób które kochałam... Wybrałam szybko numer do Piper.

- Cześć kochana - usłyszałam kojący głos. Jednak mimo to nie uspokoiłam się i opowiedziałam jej drżącym głosem wszystko. Napięcie rosło w każdą sekundą.

- Nie martw się, od początku nie lubiłam Taylor. Chcesz się spotkać? - zapytała troskliwie, na co chętnie przystałam. Musiałam się oderwać. 

- Za pół godziny? - zapytałam niepewnie. Jeszcze niedługo popadnę w depresję, mówię wam.

- Oczywiście. A temu kretynowi to muszę porządne kazanie sprawić. - warknęła do słuchawki chcąc poprawić mi humor. Ale zamiast tego posmutniałam jeszcze bardziej wyobrażając sobie co teraz oni mogą robić. Niedobrze mi.

Pospiesznie się pożegnałam, a kilka minut później weszła Taylor. Chciało mi się tak ją wyzwać, dać jej taki ochrzan... Ale nie mogłam. Jeszcze wczoraj śmiałam się razem z nią, a w tym czasie ona dobrze wiedziała że złamie mi serce spotykając się z - wtedy jeszcze - moim chłopakiem. 

Na szczęście przyszła sama, bo nie wiem jakich przekleństw bym użyła gdyby przyszła tu z Percy'm. Źle by się to skończyło, uwierzcie.

- Ann.... - zaczęła, ale jej przerwałam. Użyłam całej swojej samokontroli żeby nie wybuchnąć i nie zalać kuzynki gradem przekleństw.

- Nie. Odzywaj. Się. Do. Mnie. - wycedziłam akcentując dobitnie każde słowo. Chyba dotarło do niej, że będzie miała delikatnie mówiąc problem jeżeli mnie nie posłucha.

- Przepraszam - rzuciła szybko. Odwróciłam się powoli w jej stronę. Jeżeli nigdy nie zobaczyła wściekłej córki Ateny, to za chwilę ją zobaczy.

- Mam w nosie twoje przepraszam. Ty nic nie rozumiesz. - wzięłam wdech próbując się uspokoić. - Percy był dla mnie wszystkim. NIKT mnie nie rozumiał. Wszyscy widzieli we mnie tylko córkę Ateny, która nie boi się niczego. Za to on... Od razu wiedziałam, że będę do niego miała słabość. On nigdy mnie nie zawiódł. Patrzył na mnie inaczej, jak na zwykłą bezbronną dziewczynę. Zabrałaś mi go. Zabrałaś mi jedynego człowieka, którego kiedykolwiek szczerze kochałam. Bo co? Bo jesteś córką Afrodyty? - prychnęłam. Jak mogłam się tak do niej pomylić. - To, że twoja mama to bogini miłości, nie znaczy że możesz mieć każdego na zawołanie. Nigdy... - poczułam, jak moje oczy stają się wilgotne. Przymknęłam je. - Nigdy nie poznałaś żadnego chłopaka, do którego czułaś to, co ja do Percy'ego. Nie umiem dobrać słów żeby ci przekazać, jak mi na nim zależy. Nikt się o mnie tak nie troszczy. Nikt mnie nie potrafi zrozumieć, przed nikim się nie otwieram. Do czasu kiedy poznałam jego. Nie rozumiesz, jak to jest mieć złamane serce. I to jeszcze w dodatku przez kogoś z rodziny. Nie mogę uwierzyć, że mogłam myśleć że jesteś inna niż wszystkie dzieci Afrodyty. Piper jest jedyna w swoim rodzaju. 

- Ja.... nie wiedziałam... - szepnęła. 

- Możesz go mieć - poderwała głowę do góry - Jeżeli on kocha ciebie i jest z tobą szczęśliwy, proszę bardzo. Niczego bardziej nie pragnę niż tego, żeby widzieć jego uśmiech. Ale spróbuj go zranić, skrzywdzić czy zasmucić. Tego ci nigdy nie wybaczę. Wtedy pokażę ci do czego jestem zdolna. - w moim oku pojawił się morderczy błysk. Tak, tego nie mogłabym jej wybaczyć. 

- Nic mi nie zrobisz? Zabrałam ci chłopaka - powiedziała nieśmiało. 

- Nic ci nie zrobię. Nie wiesz ile kosztuje mnie to wysiłku. Ale jeżeli bym ci zadała ból, to Percy też by cierpiał. A tego nie chcę najbardziej na świecie. Nie mogłabym mu spojrzeć w oczy, wiedząc że zadałam mu ból. 

Brunetka milczała, za to ja przykryłam się kołdrą. 

- Dobranoc - szepnęłam wiedząc że usłyszy. Jednak ona nadal milczała.

 ***

 Poranek. Kiedyś moja ulubiona pora dnia, a teraz znienawidzona.

Ulubiona, bo miałam dużo czasu i mogłam się spotykać z Percy'm.

Znienawidzona, bo miałam dużo czasu i nie miałam co ze sobą zrobić. Widziałam jak Taylor już z samego rana wyszła. Ona myślała że jeszcze śpię, ale cóż. Jestem świetnym aktorem. 

Nie chciałam nawet myśleć, że idzie na spotkanie z Percy'm. Myślałam, że spędzi z nim trochę czasu, więc wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy przyszła po pół godzinie. Oczywiście musiałam ja otworzyć, bo nikogo innego nie było w domu. Nawet nie sprawdziłam kto to, i to był błąd poważny jak się potem okazało. Kiedy zobaczyłam moją kuzynkę uwieszoną ramienia szatyna to chciałam zacząć płakać. 

- Annabeth - powiedziała przesłodzonym głosem brunetka - Powinniście się pogodzić. To moja wina, ale sobie wczoraj wszystko wyjaśniłyśmy i chyba jest okej.

Spojrzałam na nią jak na wariatkę, a potem znów na Percy'ego. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu, aż w końcu się przemogłam.

- Przyjaciele? - zapytałam wystawiając rękę. Popatrzył na mnie, chyba ze smutkiem. Teraz go nie rozumiałam.

- Przyjaciele. - odpowiedział ściskając moją rękę.

 ***

 Hejka! Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za friendzone Percabeth 😂 

Nowy rozdział wkrótce się pojawi. Mam masę lekcji. Wczoraj miałam to wstawić, ale nie zdążyłam dopisać końcówki. 

Dasz mi gwiazdkę? Bardzo to motywuje do pracy. Komentarze też. I nadal nie umiem zrobić okładki, więc zostaje ta, ale chętnie zobaczę jeżeli ktoś będzie chciał zrobić.

Nominujesz mnie?🥺 

 968 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top