Rozdział szesnasty. Jak grom.

Zaplotłam we włosy słońce od rana.

Miałam przejść z tobą przez Rybną Bramę.

Chciałam wykrzyczeć ci, że już wiem, ale milczałam jak cień...

Piotr Rubik ,,Nie wstydź się mówić, że kochasz"

https://youtu.be/6kdctNVxn1E


— Och, jak dobrze cię widzieć! — Hala chwyciła Alicję w ramionach. — Pierwszy raz nie widziałam cię tak długo w czasie świąt. Dorosłe życie jest straszne.

Alicja pokiwała głową i usiadła na kanapie. Cieszyła się, że ma teraz więcej swobody niż wtedy, gdy była panną, ale tęskniła za czasami, gdy spędzała większość czasu z przyjaciółką i śmiały się z wydarzeń na pensji. Brakowało jej rozmów i żartów w pokoju Hali z wieżyczką i czasem czuła się dziwnie w jej nowym mieszkaniu na ulicy Floriańskiej.

— Teraz będę musiała być już bardzo poważna i dojrzała — dodała Halina i usiadła na fotelu naprzeciwko niej. — W sierpniu będę miała dziecko! Wyobrażasz sobie, jak ktoś woła na mnie ,,mamo"?

— Och, Hala! — Alicja dopiero po chwili zrozumiała, co się stało. — To cudownie, gratulacje! Na pewno teraz wasza rodzina stanie się silniejsza.

Hala uśmiechnęła się z satysfakcją. Jej przyjaciółka po raz kolejny dostrzegła, że nie jest już zazdrosna o Grzegorza i nieufna wobec ich małżeństwa. Teraz miała szczerą nadzieję, że wszystko im się ułoży i będą szczęśliwi razem z maleństwem.

— Już spisałam listę imion — pochwaliła się dumna ,,pani Laudańska". — Dla dziewczynki chciałabym Elżbieta albo Dorota, a dla chłopca pewnie będzie Grzegorz, Zygmunt albo Fryderyk. To takie zabawne. — Nagle złapała ręce Alicji. — Posłuchaj, musisz szybko iść w moje ślady. Nasze dzieci będą mogły w przyszłości się pobrać.

— Ale wtedy zanim chłopiec się wzbogaci, dziewczynka zostanie starą panną — zauważyła Alicja i zarumieniła się. Nie bała się już rodzicielstwa tak jak kiedyś, ale ten temat ją krępował. Na szczęście, jej własna rodzina nie próbowała go z nią podejmować. Ona sama uważała, że to sprawa wyłącznie między żoną a mężem.

— To może będą najlepszymi przyjaciółmi. Nie kryguj się tak, przecież wiem, że staracie się bardzo ochoczo.

Alicja puściła to mimo uszu, a Hala kontynuowała swój monolog:

— Ale nie zgadniesz, kto jeszcze powiększy grono Polaków. Dominik!

— Dominik? — powtórzyła Alicja.

— Tak! Wyobraź sobie, że okazało się, że od dawna żyje na tej swojej wsi z jakąś chłopką, która przychodziła mu sprzątać. Moja mama prawie się zapłakała, że jej siostrzeniec tak nie dba o dobre imię i zasady, a on jej odparł, że nie wierzy w przesądy społeczne. Ale obiecał, że do końca miesiąca załatwi formalności i się ożeni z tą Ewką. Ona nawet nie umie się porządnie wysłowić, ale to nie powód, żeby ją porzucić.

— Och — potrafiła tylko wydusić Alicja. Nauczyła się już, że świat nie jest tak czysty i niewinny, jak jej się wydawało i że nie chodzą po nim tylko rozpustnicy i święci. Nawet jej własny mąż przyznał się, że po przyjeździe na studia spotykał się z kobietami, żeby wynagrodzić sobie surowe wychowanie w domu. Może i Dominik popełnił grzech, ale przynajmniej nie porzucił dziewczyny na pastwę losu jak Janusz Felę.

— Moja mama ma straszne wyrzuty sumienia, że chciała cię z nim wyswatać, a on romansował z inną. Ale przynajmniej nie będziesz musiała wyjeżdżać na jakąś zapadłą wieś, a pan Bogacki cię kocha. I nie ma tak dziwnych przekonań jak Dominik, który tylko opowiada, jacy chłopi są doskonali i że to prawdziwy naród.

— Już mówiłam, że Dominik do mnie nie pasuje — zgodziła się Alicja. — Tak samo jak o tym, że A... pan Bogacki wcale mnie nie kocha. Ożenił się ze mną z rozsądku.

— Och, mam już dosyć tych twoich mądrości — skrzywiła się Hala. — W sprawie mojej i Grzegorza miałaś rację, ale co do siebie jesteś ślepa. Nie mam ochoty już tego słuchać, dopóki się nie nauczysz życia. Opowiem ci jeszcze coś. Ciocia Marta była u swojej córki we Lwowie i wiesz, czego dowiedziała się o Januszu?

— Nie wiem, czy chcę wiedzieć. — Alicja czerwieniła się coraz bardziej.

— Żyje tam z jakąś pięćdziesięcioletnią wdową i ona wozi się z nim po całym mieście, żeby widać było, kogo uwiodła. — Roześmiała się Halina. — A na ciebie opowiadał, że pan Bogacki jest stary. Co za hipokryta. Mam nadzieję, że całe miasto z niego kpi.

— Przynamniej ta pani nie będzie już miała dzieci — odparła Alicja. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie myśli o Januszu ze smutkiem. Czasem zastanawiała się, co byłoby, gdyby za niego wyszła i za każdym razem robiło jej się słabo. Wciąż też żałowała, że nie udało się go przekonać do poślubienia Felicji. Przynajmniej wtedy ta biedna dziewczyna nie musiałaby pracować w domu publicznym.

— Myślę, że ona wcale o niego nie dba i bardzo dobrze. On zasłużył, żeby ktoś się nim zabawił tak, jak on tobą i tamtą służącą. Kobiety też mają coś do powiedzenia.

Alicja nie odpowiadała. Nie chciała krytykować tej damy. W końcu skoro mężczyzna mógł brać sobie młodszą kobietę, druga strona też nie powinna być za to wyśmiewana.

— Moja ciocia jest bardzo tym zgorszona i powtarza, że w tym wieku ta kobieta powinna odmawiać różaniec za zmarłego męża. Stwierdziła, że dobrze, że uciekłaś od Janusza, ale ,,nie jest pewna, czy to cię uratowało". Nie mam pojęcia, o co jej chodzi. Ona jest bardzo pruderyjna, ale przecież nie zagląda ci do alkowy.

— Ale mój mąż też jest ode mnie starszy — odpowiedziała wymijająco Alicja. Nie opowiedziała Hali o swoim pierwszym pocałunku z Adamem i nie chciała tego robić. Wolała zachowywać takie rzeczy tylko między nimi. Inaczej czułaby, że ktoś jej coś ukradł.

Uśmiechnęła się, gdy przekroczyła granice swojego mieszkania przy Placu Wszystkich Świętych. Cieszyła się, że czuje się tu teraz jak w swoim domu, nie tylko jak u Adama. Czasem tęskniła za panieństwem i mieszkaniem z rodzicami, ale teraz jej życie wyglądało inaczej i polubiła je.

Jej mąż siedział przy stoliku w salonie i oglądał jakieś wykresy. Nie chciała mu przeszkadzać, więc usiadła po drugiej stronie kanapy. Uświadomiła sobie, że przy nim czuje się chyba nawet swobodniej niż z Halą. Zastanawiała się, jak do tego doszło, skoro kiedyś tak się go bała.

— Co u twojej przyjaciółki? — zapytał Adam. — Pewnie znowu buzia się jej nie zamyka.

Alicja uznała, że na razie nie opowie mu o stanie Hali. Ona sama powinna decydować, z kim chce o tym rozmawiać. Nie chciała też wspominać o Januszu. Zauważyła, że Bogacki mimo wszystkich zapewnień, że szanuje jej przeszłość, zawsze stawał się milczący i zasmucony, gdy powracał ten temat. Rozumiała to. Świadomość, że pół miasta plotkowało o poprzednich zaręczynach jego żony, musiała naruszać dumę. Przecież to samo ona czuła wobec Feli.

— Podobno pani Marta rozpowiada, jak to mnie zepsułeś — powiedziała lekko. — Bardzo ją zmartwiliśmy.

— Tak? — Adam uniósł brew. — Cóż... Nie zachowaliśmy się zbyt odpowiednio. Ale skoro jest ciotką pani Haliny, widziała zapewne już śmielsze rzeczy.

— Najwidoczniej nie. — Alicja mimowolnie się zaśmiała. — Dzień po tym przyjęciu przyszła do mojej mamy i opowiedziała jej o wszystkim. Chyba spodziewała się, że zaraz ja będę porzuconą ciężarną. — Wtedy ten temat nielitościwie by ją skrępował, ale teraz czuła rozbawienie. — Ale mama nie przejęła się tym.

— Dobrze, że przynajmniej pani Beata jest otwarta i wyrozumiała — stwierdził Adam. Odłożył swoje notatki i przygarnął ją do siebie. — Pewnie dlatego, że najlepiej wie, jaki dostałem skarb. — Pochylił się i pocałował włosy żony.

Alicja przytuliła się do niego mocno. Po tym, jak bardzo zwątpiła w siebie w ciągu ostatnich miesięcy, miło było słyszeć, że dla kogoś jest skarbem. Ale nie mogła oprzeć się jednej myśli.

— Kiedy pierwszy raz mi się oświadczałeś, powiedziałeś, że nie znasz się na zalotach i adoracji. A teraz mówisz mi takie ładne rzeczy. Kłamałeś!

Adam odwrócił od niej wzrok, jakby go zawstydziła. To było coś nowego. Zazwyczaj był tym mądrzejszym i dojrzalszym, który wiedział, co powiedzieć, a ona nie umiała się zachować.

— Nie kłamałem. Nie znam się na tym — odpowiedział w końcu. — Nie umiem mówić kobietom komplementów, których oczekują. Po prostu mówię prawdę.

— Rozumiem. — Skinęła głową Alicja. — Wtedy mnie prawie nie znałeś...

— Nie tylko o to chodzi. Nie wiedziałem, co mogę do ciebie mówić, żeby cię nie urazić ani abyś nie czuła się osaczona. Teraz już wiem, że nie uważasz mnie za kogoś, kto próbował zmusić cię do małżeństwa... więc czuję się pewniej. Też bywam tchórzem.

— Wcale nie! — zawołała Alicja. — Jesteś mądry i silny, za bardzo dla mnie. Nawet dobrze wiedzieć, że też masz słabości i się niepokoisz. Lubię cię za to jeszcze mocniej.

Adam westchnął. Nie wiedziała, co wzbudziło taką reakcję, ale po chwili pogłaskał ją po włosach i zapewnił:

— Cieszę się, kochanie, ale nie umniejszaj sobie. To ja nie jestem ciebie godzien.

Alicja nie odpowiadała. Zastanawiała się, czy nie powiedzieć, że go rozumie, bo ona miała podobne odczucia w sprawie dziecka. Bała się tych wzmianek i sugestii, gdy nie wiedziała, dlaczego chce ją poślubić i nie była pewna, kogo w niej widzi. Teraz wiedziała, że zawsze będzie o nią dbał i ją szanował. Nie zostanie jedną z tych kobiet, którym mężowie zostawili dzieci jako cały świat. Hala miała trochę racji. Może nawet całkiem miło byłoby być matką. W końcu czerpała dużo przyjemności z przebywania z maluchami w ochronce, a mali chłopcy Ostrowskich byli zabawni. Wiedziała, że wychowywanie nowego człowieka to nie tylko śmiechy i czułości, ale chyba dojrzała na tyle, by podołać i innym rzeczom.

,,Nie, nie powiem mu tego" postanowiła. ,,Nie chcę, żeby myślał o mnie jako o drugiej Konstancji, która oczekiwała tylko jednego. To dla niego zbyt bolesne. Hala miała rację. Jesteśmy ze sobą tak często i chętnie, że jeśli coś ma się wydarzyć, to się wydarzy. Niech się dzieje wola Nieba".

Czas mijał bardzo szybko. Alicja coraz częściej z trudem przypominała sobie, że niedawno była panną, mieszkała z rodzicami i bała się zamążpójścia. Teraz w końcu osiągnęła cel, który przyświecał jej małżeństwu z Adamem. Przestała być głupią, zepsutą przez emancypantki dziewczyną, która odrzuciła narzeczonego z powodu czegoś, co robili wszyscy mężczyźni. Chyba nawet coraz mniej ludzi myślało o niej jako nieszczęśnicy, która poślubiła ,,starego człowieka". Była teraz mężatką, panią Bogacką, i inni patrzyli na nią, jakby taki stan trwał od lat.

— Bardzo się cieszę, ciociu, że wyszłaś za stryjka — mówiła jej Żaneta, gdy pewnego wieczoru odprowadzała ją na pensję. Zgodnie ze swoim planem zaprosili ją na obiad, po czym Alicja zaoferowała się, że odprowadzi dziewczynę. — Bałam się, że do końca życia zostanie samotny, a przecież na to nie zasłużył.

— Ja też się cieszę — zapewniła Alicja. Wolała sobie nie wyobrażać, co byłoby z nią w innym wypadku.

— Czy panienka sprawowała się dobrze? — zapytała opiekunka pensji, gdy przekroczyły próg zakładu. — Nie chciałybyśmy, żeby przyniosła wstyd pani, swojej rodzinie i naszej szkole.

— Tak. Jest bardzo grzeczna i kulturalna — potwierdziła Alicja. Zdawała sobie sprawę, że tych cech najbardziej wymaga się od uczennicy i to takie słowa sprawią, że Żaneta urośnie w oczach nauczycielek.

— To dobrze. Dziękujemy pani za łaskawość i gościnę dla panienki Ostrowskiej. To na pewno będzie miało na nią dobry wpływ. — Przełożona spojrzała na Żanetę. — A ty, dziecko, idź umyj ręce. Zaraz kolacja.

Alicja pożegnała się i wyszła, myśląc, że jeszcze niedawno jej by tak pilnowano, a teraz uchodziła za dojrzałą kobietę mogącą pilnować dobrego prowadzenia się panienek. Cieszyła się, że wcale nie dla każdego jest dziewczynką, ale żal jej było Żanety, tak zależnej od innych, tylko dlatego, że nie wyszła jeszcze za mąż i nie urodziła się chłopcem. Miała nadzieję, że w przyszłości dziewczynie uda się zdobyć jak najwięcej niezależności.

,,I niech trafi na tak dobrego męża, jakim jest Adam dla mnie" pomyślała nagle. ,,Żeby jej nikt nie stłamsił".

Przed pensją czekała na nią Basia. Nawet jeśli mężatka miała więcej swobody, Alicja wolała nie chodzić po mieście sama, gdy już zaszło słońce.

— Proszę pani... — Pokojówka nieśmiało dotknęła jej ramienia. — Może przejdziemy na drugą stronę ulicy?

— Dlaczego? — zdziwiła się Alicja. — Tak będzie nam łatwiej dotrzeć do domu.

Basia nie odpowiedziała, tylko wymruczała coś pod nosem. Alicja uniosła głowę i zobaczyła, że naprzeciwko idzie pani Karłowska. Miała na sobie czarny, niemodny płaszcz i brązowy, podniszczony czepek. Alicja odruchowo pomyślała, że musi jej być źle bez ładnych, przykuwających wzrok rzeczy, ale zaraz przypomniała sobie, że właśnie dlatego ta kobieta chciała ją wydać za Janusza i pozwalała mu sypiać ze służącą. Zrobiło jej się zimno.

— Dzień dobry, proszę pani — powiedziała, gdy się mijały. Starała się brzmieć spokojnie i dystyngowane. Tak, by pani Karłowska wiedziała, że ona jest damą, umie się zachować i nie szuka już zemsty.

— Dzień dobry — odpowiedziała sucho Karłowska. Patrzyła na nią z wyrzutem i niechęcią. Nie powiedziała nic i o nic jej nie oskarżyła. Alicja wiedziała, że już o niej nie plotkuje. Nawet jeśli romans z Felicją nie skompromitował Janusza, to jako utrzymanek bogatej damy zatracił nieco honoru i trudno byłoby teraz jego rodzinie oskarżać ją o interesowne małżeństwo. Mimo to ciotka Janusza na pewno obwiniała Alicję o tę sytuację i życzyła jej jak najgorzej. Zapewne myślała o niej jako niezdolnej do bezinteresownej miłości.

,,To prawie jej dziecko... Dlatego tak idealizuje Janusza" przekonywała siebie, ale i tak czuła się słabo i niekomfortowo. Znowu była naiwną dziewczyną, która przeżywała to, że ktoś jej nie lubi i nie popiera jej działań. Myślała, że się z tego wyleczyła, ale wystarczyło pogardliwe spojrzenie, by w swoich oczach stała się malutka i nic niewarta.

Tak bardzo chciała już znaleźć się w domu, zobaczyć swojego męża, który ją cenił i szanował, przytulić się do niego. Cieszyła się, że jest jego żoną i wiedziała, że dobrze wybrała, nawet jeśli niektórzy źle ją oceniali. Zakręciło jej się w głowie na myśl, że mogłaby jednak wyjść za Janusza, stać się zależna od niego i jego rodziny, dla której była tylko posagiem. Adam może i jej nie kochał, ale nie poślubił jej dla pieniędzy. Miał dość własnych.

W nocy śniło jej się, że wyszła za Janusza. Byli razem na spotkaniu towarzyskim. On uśmiechał się do ludzi i pozował na zakochanego męża, ale ona już wiedziała, że ją zdradza, że przez niego Fela musiała zostać prostytutką. Inne kobiety jej zazdrościły, ale ona już się przekonała, że słodkie słówka i kwiaty nie zastąpią szacunku.

Przy oknie stał pan Bogacki. Uśmiechnął się do niej lekko, ale zaraz odwrócił głowę i wrócił do rozmowy z kimś innym. Wypatrywała jego wzroku, ale on już nie próbował nawet na nią zerkać. Rozumiała to, w końcu był honorowym człowiekiem i nie zalecałby się do cudzej żony. Ona go odrzuciła, a on to uszanował, bo miał dla niej względy, nawet jeśli jej nie kochał.

— Mam nadzieję, dziecko, że jesteś szczęśliwa — szepnęła do niej matka. — W końcu poszłaś za głosem serca.

Alicja nie odpowiadała. Nie była ani trochę szczęśliwa, ale gdyby to powiedziała, złamałaby mamie serce. Tyle kobiet cierpiało w milczeniu, ona też mogła.

Gdy się obudziła, nie mogła złapać oddechu. Bolała ją głowa i ciało, jakby przed chwilą wykonywała jakąś ciężką pracę, a nie spała. Wyciągnęła rękę i zaczęła dotykać męża po twarzy, ramieniu i klatce piersiowej, żeby się upewnić, że on jest obok, że są małżeństwem, a wszystko inne to głupie koszmary.

— Jestem żoną Adama — powtarzała szeptem. — Adama, nie Janusza. Aż do śmierci. Tak, tak.

Bardzo nie chciała budzić swojego małżonka, ale jej się nie udało, bo Adam po kilku minutach takiego zaklinania otworzył swoje zielone oczy i zapytał:

— Alicjo, stało się coś?

— Nie, nic, nic, śpij — poprosiła. — Miałam zły sen, ale już mi lepiej. Tylko mnie przytul, dobrze? — Nie czekając na reakcję, wtuliła się w niego.

— Chcesz o tym porozmawiać? — Adam ścisnął jej plecy.

— To nic ważnego, nie kłopocz się o mnie. Po prostu mi się śniło, że wyszłam za Janusza...

W ciemności usłyszała głębokie westchnienie męża. Była zbyt zmęczona i poruszona, by zastanowić się, co ono oznaczało. Schowała głowę na jego piersi i cieszyła się jego ciepłem i bliskością.

— Nie myśl już o nim, on nie był ciebie wart. — Adam pogłaskał ją po głowie. — A teraz zaśnij. Dobranoc. — Pocałował jej włosy i przytknął głowę do poduszki.

Alicja nie odpowiedziała już. Wcale nie była pewna, czy Janusz nie był jej wart, w końcu to ona zgrzeszyła głupotą i naiwnością. Z kolei Bogacki był dla niej za dobry, nie zasłużyła na niego, ale nie wyobrażała już sobie, że mogłaby się z nim nie związać. Miała wrażenie, że nie umiałaby wtedy żyć, wszystko stałoby się puste i beznadziejne. Nie znalazłaby już nikogo, z kim byłaby tak szczęśliwa. Nikt nie umiałby jej dotykać w taki sposób, nie mówiłby do niej tak ładnie ,,kochanie", nie patrzyłby na nią tak, że zaczynała wierzyć, że jest jednak trochę mądra i godna poważania.

,,Nie wiem, czy jestem dość dobrą żoną, ale nie mogłabym bez niego żyć" powtarzała sobie. ,,Pękłoby mi serce. Tak bardzo... Chyba to nazywa się miłość".

Poczuła mocniejsze uderzenie w piersi. Przez kilka miesięcy uciekała przed tą myślą, powtarzała sobie, że połączył ich tylko rozsądek i wspólne cele. Ale sama już zauważyła, że nie traktuje go jak narzuconego małżonka, że cieszy się każdą chwilą z nim, że z nikim nie rozmawia się jej tak dobrze, że zrobiłaby wszystko, aby dać mu szczęście, że kiedy on ją dotyka i całuje, wszystko w niej płonie. Jeśli to nie jest miłość, co nią jest?

,,Boże, tak" powiedziała sobie w duchu. ,,Ja naprawdę go kocham" pomyślała, zanim znów porwał ją sen.

Następnegodnia była jak nieobecna. Próbowała imać się różnych zajęć, takich jak czytanieksiążek czy nadzorowanie kuchni, ale ciągle myślała o Adamie. Jak zawszeanalizowała swoje uczucia i poddawała wszystko w wątpliwość. Czy naprawdę gokochała? W końcu kilka miesięcy temu była prawie pewna miłości do Janusza, ateraz ze strachem myślała, że mogłaby za niego wyjść. Może znowu się pomyliła.

,,Nie, ja chyba nigdy nie byłam pewna Janusza" uznała. ,,Wmawiałam to sobie, bo bałam się wieku Adama i wiedziałam, że przy nim będę traktowana jako dorosła. Wydawało mi się, że z Januszem będę się mniej bać. Ale wyszłam za Adama i chociaż wiem, że opowiadają, że jestem dla niego za młoda, że wyszłam za niego dla pieniędzy, to nie oddałabym tego, co mamy. Wiem, że nie umiałabym być bez niego tak szczęśliwa, nawet jeśli miałabym rodziców i przyjaciół, nawet jeśli i tak miałabym ochronkę. Kocham go naprawdę".

Spodziewała się, że miłość będzie wyglądać inaczej. Że będzie czuła drżenie, ,,motyle" w brzuchu na myśl o wybranku, że będzie chciała opowiadać o tym całemu światu, a on będzie jej dawał kwiaty i będą wpatrywać się w gwiazdy. Wiedziała, że nie czuła do Adama takiego szału emocji jak Hala do Grzegorza, która raz na niego krzyczała, a potem go całowała. Ani czegoś takiego jak Dominik do tej Ewki, dla której złamał zasady, w których go wychowano, i przekroczył granice społeczne. Jej uczucie było spokojne i stateczne. Ale przyjemnie było pomyśleć, że to, że jej miłość wygląda inaczej, niż sobie wyobrażała, nie znaczy, że w ogóle jej dla niej nie ma.

Pytanie brzmiało, czy Adam to odwzajemniał. Kiedy obudzili się rano, prawie nie chciał z nią rozmawiać, tylko pocałował ją w czoło i poszedł do fabryki. Czy go czymś zdenerwowała? Może ma dość, że musi uspokajać ją w nocy, jak małe dziecko. Pragnęłaby mu powiedzieć, że po prostu tak go kocha, że przeraża ją sama myśl o życiu z kimś innym, ale chyba nie przeżyłaby, gdyby odpowiedział: ,,Alicjo, bardzo cię lubię, ale nie kocham cię. To już nie dla mnie".

Spojrzała na zdjęcie zmarłej Konstancji. Adam stwierdził, że ich miłość nie przetrwała próby czasu i była bardziej zauroczeniem, ale trwał przy niej i znosił dla niej wiele bólu. To ona poruszyła jego serce. Może teraz jest zamknięte dla innych kobiet. A poza tym, co ona sama uczyniła, by ją pokochał? Odrzucała go z głupich powodów, przez co pół miasta powtarzało, że jest za stary na małżeństwo i że ma za skandaliczną opinię. Teraz starała mu się to wynagrodzić, ale nie można zmienić przeszłości.

— Proszę pani, pani Laudańska przyszła. — Do pokoju weszła Basia.

,,Hala! Może ona mi pomoże. Zna się na mężczyznach lepiej" pomyślała Alicja. Pewnie lepiej byłoby porozmawiać z Klementyną, ale jej córeczka złapała ospę. I ona znała Adama od lat, co jeśli powiedział jej, że nie potrafi pokochać swojej żony?

— Byłam w Sukiennicach i pomyślałam, że cię odwiedzę — powitała ją bezceremonialnie Halina. — Przeglądałam materiały. Strasznie chciałabym już mieć sukieneczki dla dziecka, ale przecież nie mam pojęcia, czy będzie chłopiec, czy dziewczynka.

— Masz jeszcze dużo czasu — odparła Alicja. — Usiądź. Ja też chciałabym ci coś powiedzieć.

— Też spodziewasz się dziecka? Od razu mówię, że to ja mam być matką chrzestną.

— Nie, Hala! — Alicja wolałaby teraz nie brać odpowiedzialności jeszcze za kogoś. — Dobrze, że nie ma tu Adama, bo nie powinien tego usłyszeć.

— Ach, tak, jemu byś chyba powiedziała najpierw. Trudno, moje dziecko będzie mieć więcej uwagi.

— Zakochałam się w nim — wyznała Alicja. Chyba przejście do sedna było jedynym sposobem na uciszenie przyjaciółki.

Hala przyjrzała się jej uważnie i przewróciła oczami.

— Powiedz mi coś, czego jeszcze nie wiem.

— Przecież... — zaczęła Alicja, ale uciszyła się — Dobrze, może miałaś rację. Musiałam go pokochać już jakiś czas temu. Ale dopiero teraz to zrozumiałam. I nie wiem, czy nie przegapiłam mojej szansy, aby i on mógł to odwzajemnić.

— Widzę, że nigdy nie przestaniesz mówić od rzeczy. — Hala uniosła oczy do góry z ubolewaniem. — On już od dawna cię kocha. Świata za tobą nie widzi. Przecież mówiłaś mi, że ciągle mówi na ciebie ,,kochanie", nie odstępuje cię na krok, powtarza, jaka jesteś wspaniała. I nie wypuściłby cię z łożnicy, gdyby mógł. Chyba nie uważasz go za jakiegoś rozpustnika, któremu tylko jedno w głowie.

— Nie, nie uważam — zapewniła Alicja. — Ale jest dorosłym mężczyzną, a ja jego żoną, więc to nic dziwnego... Chyba. A z innymi rzeczami chce być dla mnie zwyczajnie miły.

— Nie wiedziałam, że aby być dla kogoś miłym, trzeba mu opowiadać, ile daje ci radości w życiu — zadrwiła Hala. — Po prostu idź do niego i powiedz mu, co czujesz. Na pewno się ucieszy, że w końcu cię zdobył.

— A co, jeśli nie? Co, jeśli rzeczywiście myślał o mnie w ten sposób, ale przez moje zachowanie zmienił zdanie i teraz widzi we mnie tylko miłą dziewczynę, którą poślubił z rozsądku? — dopytywała Alicja. — Jak ja miałabym to znieść i dalej z nim żyć? To on jest mężczyzną i powinien powiedzieć mi to pierwszy, a nigdy nie próbował.

— Mężczyźni tacy są. Oni nie umieją mówić o miłości, chyba że są Mickiewiczem albo innym Krasińskim — skomentowała Hala z miną doświadczonej mężatki. — Kobiety muszą ich trochę naprowadzać.

— Ja tak nie umiem. Nie zniosłabym odrzucenia — upierała się Alicja. — Jedyne, co mogę zrobić, to sprawić, by łatwiej było mnie pokochać.

Przez kilka następnych godzin przechodziła istne katusze. Bolała ją głowa i brzuch, czuła się słabo na samo wyobrażenie spotkania z mężem. Jak zdoła przed nim ukryć swoją odkrytą miłość albo ten przejmujący smutek? Gdyby powiedział, że też ją kocha, byłaby najszczęśliwsza na świecie, ale jego dzisiejsze chłodne zachowanie mogło świadczyć całkiem o czymś innym.

Chyba się myliła, gdy myślała, że gwałtowna miłość nie jest dla niej, ale wcale jej to nie ucieszyło. Teraz doświadczała podobnych rzeczy, co bohaterki tych wszystkich powieści, które cierpiały i płakały niepewne uczuć swoich wybranków. I miała wrażenie, że zaraz z tego powodu umrze.

— Dzień dobry, Alicjo — powiedział Adam spokojnie, gdy wszedł do pokoju. Nie pocałował jej ani nic z tych rzeczy.

— Dzień dobry — odpowiedziała, starając się zachować spokój. — Miałeś dobry dzień?

— Tak. Najpewniej uda nam się załatwić wszystkie zlecenia przed Wielkanocą.

— To dobrze. Lubię, kiedy jesteś w domu.

Adam tylko skinął głową i poszedł w stronę sypialni, zapewne, żeby się przebrać. Nie chciała mu mówić, że go kocha, ale nie mogła znieść tego, że nie okazuje jej w ogóle czułości i zainteresowania. Musiała się dowiedzieć, co się stało. Może wtedy pozna sposób, jak go w sobie rozkochać.

— Jesteś na mnie zły? Zrobiłam coś nieodpowiedniego? To przez to, że w nocy zachowałam się jak dziecko?

Adam odwrócił się i spojrzał na nią ze zniecierpliwieniem.

— Nie uważam cię za dziecko, przestań tak o sobie myśleć! To zwyczajna rzecz mieć straszne sny czy coś mocniej przeżywać... Ale trochę mnie boli, że tak dużo myślisz o Januszu. To nie służy ani tobie, ani mnie.

— Ależ... — Alicja zadrżała. Czy to znaczyło, że jej mąż jest trochę zazdrosny o Janusza? W takim razie może na jakiś sposób ją kocha. — Wiem, że o nim myślę. Ale bardzo zawiódł moje zaufanie do ludzi. Nie myślę o nim... z miłością. — To słowo brzmiało teraz dla niej zupełnie inaczej. — Po prostu czasem zastanawiam się, co by było, gdybym nie poznała jego prawdziwej natury i jak nieszczęśliwa bym była...

Spojrzała na Adama błagalnie. W swoich oczach była głupią dziewczyną, która prosi mężczyznę, by ją pokochał, ale miała nadzieję, że on tego tak nie odbierze.

— Rozumiem, kochanie. Wiem, że masz skłonności do myślenia i szukania dodatkowych znaczeń... Ale musisz o tym zapomnieć. Janusz zniknął z twojego życia. — Podszedł do żony i położył jej ręce na ramionach. — Ja chyba nie jestem takim fatalnym mężem, prawda?

— Nie, nie! — zawołała Alicja. — Jesteś najlepszy na świecie!

Wiedziała, że było to desperackie, ale przecież wcześniej mówiła do niego podobne rzeczy i nie uznał tego za wyznanie miłości, więc może teraz się nie skompromitowała. Ale jak właściwie miała przekonać Adama do siebie i jednocześnie nie pokazać mu, co naprawdę myśli?

— To mnie cieszy. — Teraz w końcu pochylił się nad nią i ją pocałował. Przytuliła się mocno. Tak bardzo chciałaby wierzyć, że czułość, jaką Adam ma dla niej, jest dowodem, a przynajmniej zapowiedzią miłości. — Idę teraz się przebrać, a potem zjemy razem obiad, dobrze?

— Mamo, mogę cię o coś zapytać? — Alicja zwróciła się do pani Beaty, gdy następnym razem przyszła do niej na herbatę.

— Oczywiście, dziecko. Wiesz, że zawsze służę ci radą.

— Nie wiem, czy to kwestia rady... Mówiłaś mi kiedyś, że gdy wychodziłaś za ojca, prawie go nie znałaś, ale potem naprawdę go pokochałaś. Mogę cię zapytać, ile czasu wam to zabrało?

— Och, dziecko, dlaczego pytasz? — Matka otworzyła szeroko oczy. — Coś się stało między tobą a panem Bogackim?

Alicja upiła łyk herbaty, żeby móc zastanowić się nad odpowiedzią. Wiedziała, że mama ją kochała i chciała dla niej jak najlepiej. Gdyby przyznała jej, że zakochała się w swoim mężu, na pewno by jej nie wyśmiała i starałaby się pomóc. Ale matka była też o wiele bardziej rezolutna i śmiała niż ona. Obawiała się, że stałaby się drugą Halą i przy każdej okazji zaczęłaby ją namawiać do wyznania Adamowi prawdy. A Alicja już postanowiła, że to on musi pierwszy ujawnić swoje uczucia.

— Nie, nic złego — zapewniła. — Ale rozumiesz... Każdy chce być dzieckiem miłości.

— To prawda — zgodziła się pani Beata. — Na początku trochę bałam się twojego ojca, bo już wtedy potrafił być surowy i zimny. Byłam młodziutka i bardzo chciałam się zakochać, ale uznałam, że nie mam na to szans, bo dla niego jestem głupią trzpiotką. Ale z czasem zaczął okazywać mi dużo zainteresowania i uprzejmości. Wtedy zrozumiałam, że pod wierzchnią powłoką jest ciepłym i oddanym człowiekiem. Gdy się urodziłaś, bardzo to nas zbliżyło.

— I wtedy wiedziałaś, że go kochasz? — spytała Alicja. Ta myśl nie była najprzyjemniejsza. Nawet chciałaby zostać matką, ale nie jako warunek zdobycia serca Adama.

— Och, nie. Byłam zbyt zajęta opieką nad tobą, by myśleć o tym, co czuję. Chyba powiedzieliśmy to sobie kilka lat później, gdy dowiedzieliśmy się, że na pewno nie będziemy mieć więcej dzieci. Miałaś już jakieś cztery, pięć lat.

— To dobrze, że się odnaleźliście — wydusiła Alicja, chociaż znowu zrobiło jej się niedobrze. Zgodnie z wypowiedzią matki czekało ją jakieś sześć czy siedem lat niepewności i wypatrywania, czy Adam ją pokocha, gdy ona po tygodniu znajdowała się na granicy wytrzymania.

,,Za mocno wszystko biorę do siebie" przekonywała się. ,,Inne kobiety na pewno tak mocno nie rozważają takich rzeczy, ja też muszę się tego nauczyć. Wtedy wszystko będzie dobrze. Mam przecież rodzinę, Halę, mam ochronkę i mogę w ten sposób zrobić wiele dobrego i zająć swój czas. To dałoby mi szczęścia nawet bez Adama".

Przez to wszystko trochę rozbolała ją głowa, więc po przyjściu do domu położyła się na kanapie i przytuliła do poduszki. Przynajmniej dzięki temu zapomniała o własnych rozterkach uczuciowych. Po chwili zasnęła.

Cześć, witajcie w kolejnym rozdziale :) Mam nadzieję, że Was ucieszył, chociaż domyślam się, że pewnie macie ochotę zabić Alicję XD

To miał być ostatni rozdział, ale jak widzicie, nie jesteśmy w żadnym punkcie wyjścia, więc prawdopodobnie jest przedostatni, ale ta historia bardzo się rozrosła, więc kto wie, może będzie ich jeszcze więcej ;) Natomiast zbliżamy się do końca. Jak zwykle, będę chciała pod koniec wstawić krótkie posłowie. Pisałam tę historię z bardzo określonym motywem przewodnim, ale w takich sytuacjach zawsze jest ryzyko innej interpretacji i nie wiem, czy przekazałam wszystko tak, jak chciałam. Dlatego chciałam zapytać, czy mielibyście ochotę na taką końcową pogadankę, co mnie zainspirowało i co chciałam pokazać, czy uważacie to za zbyt duże ingerowanie w czytelnika? Moglibyście też zadać mi pytania.

Tym razem nie mam żadnych ciekawostek pod ręką, ale czekam na Wasze opinie.

Rozdział z dedykacją dla @ksiezycowadziewczyna - dziękuję Ci za obecność <3

Chciałam się też pochwalić, że ,,Wybór Panny" zdobył drugie miejsce w konkursie Gwiazdy wśród szamba w kategorii ,,historyczne" :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top