Rozdział drugi. W teatrze.


Księżyc może całą noc się snuć

Niech do maja czeka na mnie jego łódź

Guzik z tego musi być

I choć mogłam oddać się, niestety

Musiałam zimną być, mieć serce złe

Cóż, kiedy powiedziałam: ,,Nie"

Bertolt Brecht ,,Mała piosenka Polly"


Alicja wyglądała przez okno powozu. Wiosna powoli kwitła, więc niebo było jeszcze dość jasne i mogła dostrzegać zarysy kamienic, budzące się do życia liście drzew czy rosnące przy drodze kwiaty. Mimo że widywała to wszystko codziennie od urodzenia, dziś zachowywała się, jakby były to najbardziej fascynujące rzeczy na świecie.

— Odezwiesz się, dziecko, czy masz zamiar udawać niemowę przez resztę wieczoru? — zapytała ją zaczepnie matka.

— Nie mam nic do powiedzenia — odparła chłodno Alicja. — Wolę się nie odzywać, niż pozwalać, aby ze mnie kpiono.

— Och, dziecko, przestań z tymi kpinami. — Pani Beata zmarszczyła czoło. — Pan Bogacki wcale z ciebie nie drwił. Wyraził swoje zdanie, żeby prowadzić konwersację, a ty jesteś tak niepewna siebie, że uznajesz takie słowa za śmianie się z ciebie. Musisz w końcu dorosnąć.

,,Skoro jestem taka niedojrzała, czemu chcesz mnie wydać za starego człowieka?" pomyślała buntowniczo Alicja, ale musiała przyznać, że matka ma trochę racji.

— Może masz rację, zbyt srogo się o tym wyraziłam — westchnęła. — Ale naprawdę nie uważam, aby ten ślub był dobrym pomysłem. Sama mówisz, że jestem dzieckiem. Wątpię, żebym potrafiła żyć z o tyle starszym mężczyzną.

— Teraz też wyolbrzymiasz, dziecko — oceniła pani Beata. — Pan Adam wcale nie jest ,,o tyle starszy", ma zaledwie trzydzieści sześć lat. Kiedy troszkę dojrzejesz, wszystko się ułagodzi. To trochę jak... — zaczęła szukać w głowie odpowiednich porównań — ... z Jadwigą i Jagiełłą! — powiedziała w końcu, dumna z własnej wiedzy.

Alicja już nie próbowała z tym dyskutować. Oceniła, że ojcu zależy głównie na wydaniu jej za mąż za kogoś z majątkiem i pozycją, kogoś, kogo zna i będzie umiał sprawdzić, ale matka chyba szczerze wierzyła, że ten ślub to klucz do szczęścia jej córki. Musiała być bardzo delikatna, aby ją uświadomić, że wcale tak nie jest.

Powóz zaparkował przed teatrem. Alicja i pani Beata wysiadły. Matka spojrzała na córkę z zadowoleniem i skomentowała:

— Jesteś taka piękna. Masz takie błyszczące oczy i takie śliczne grube brwi.

— Wolałabym mieć delikatne brwi, ale dziękuję, mamo — odpowiedziała Alicja. Dobrze wiedziała, że teraz żaden komplement, by jej nie ucieszył.

Na co dzień lubiła stroje i biżuterię, ale dziś w ogóle jej to nie interesowało i pokornie zgodziła się, żeby założyć niebieską, zdobioną obszyciami w żółte wzory suknię z delikatnym kołnierzem i szeroką spódnicą. Zresztą nie uważała, by mężczyźni zwracali uwagę na kobiece ubrania, szczególnie jeśli żenią się tylko po to, by mieć potomka, bo poprzednia żona nie zdołała go urodzić. Biedna kobieta.

Przy wejściu spotkały pana Bogackiego. Na szczęście, nie miały czasu nawet z nim rozmawiać, bo zaraz miało zacząć się przedstawienie i musiały zająć swoje miejsca w loży. Ojciec w ogóle nie lubił teatru i nie chciał jeździć z nimi, ale na szczęście w loży mogły spokojnie siedzieć bez obaw, że ktoś uzna je za nieprzyzwoite.

Gdy pierwszy akt się skończył, a Alicja nadal pozostawała pod wpływem przedstawionych obrazów, do ich loży wszedł pan Adam. Po rozradowanym spojrzeniu matki, dziewczyna łatwo domyśliła się, kto go zaprosił.

— Wiem, że chciałby pan porozmawiać z moją kochaną córką, więc pozwolę się oddalić na chwilę — powiedziała wesoło pani Beata i udała się na stronę, co w jej przypadku oznaczało, że usiadła na tylnych siedzeniach loży, wyjęła małe lusterko i udawała, że poprawia sobie włosy.

Alicja patrzyła na swoją matkę i myślała, że nikt by nie uwierzył w takie wykręty. Pani Beata była idealnie piękna i zadbana. Miała delikatne rysy, jasną cerę bez ani jednej skazy, gęste czarne włosy i ogromne błękitne oczy okalane długimi rzęsami.

— Panienko... Panienka też się zgadza na tę rozmowę? — Głos pana Adama wyrwał ją z zamyślenia.

— Tak, oczywiście — odpowiedziała i energicznie pokiwała głową. — Podoba się panu opera?

— Wystarczająco. Ta magia i czary przypominają mi czasy dzieciństwa. Moja matka kochała romantyków i praktykowała czytanie mi do snu ballad Mickiewicza. Uważała, że po co człowiek ma czytać o tym, co jest za oknem. Teraz wielu młodych twórców się na nim wzoruje. Byłaby szczęśliwa.

— Prawda? Przecież najciekawsze i najpiękniejsze jest to, co w ludzkiej wyobraźni! — ucieszyła się Alicja. Nawet mimo chłodu, który przenikał ją na myśl, że gdy pan Adam czytał z matką Mickiewicza, jej ojciec pewnie chodził do szkoły miejskiej.

— Jest panna ogromnie inteligentna i składam hołd panny erudycji, ale nie o tym chciałem pomówić, a przerwa pewnie niedługo się skończy — przerwał jej rozmówca. — Pan Kostecki zapewne powiedział pannie... o moich zamiarach — dodał z ociąganiem, jakby był prawie tak zmieszany, jak ona.

Alicja uciekła wzrokiem w stronę matki. Gdy ta złapała jej spojrzenie, uśmiechnęła się triumfująco, jakby spotkała ją najlepsza rzecz na świecie. Chyba nie da się jej przekonać, że ten ślub to mało udany pomysł.

— Tak, ojciec mi powiedział — wydukała w stronę pana Bogackiego.

— Pewnie była panna zawiedziona, że nie oświadczyłem się osobiście, ale może jeszcze przyjdzie na to czas. Nie jestem mistrzem w zalotach i adoracji, wolę wiedzieć od początku, o co chodzi i na czym stoję.

,,Oczywiście, ode mnie oczekuje się tylko urodzenia największej ilości dzieci, chociaż sama jestem jeszcze dzieckiem" pomyślała z bólem Alicja. Odwróciła wzrok w stronę sceny, żeby pan Adam i matka nie zauważyli, że zaczerwieniła się na myśl, że ma dzielić łoże i potem nosić potomstwo kogoś, kogo widziała drugi raz na oczy.

— Wiem, jak wygląda małżeństwo — zapewniła chłodno. — Po prostu ojciec... zaskoczył mnie. Nic wcześniej w jego zachowaniu nie sugerowało, że pragnie wydać mnie za mąż.

— Cóż, trudno mi powiedzieć, jak pan Kostecki zachowuje się w otoczeniu domowym — mówił pan Adam, a ona wciąż nie potrafiła na niego spojrzeć. Słuchała jego niskiego głosu, ale bała się spojrzeć mu w oczy. — Ale rozumiem, jak się panna czuje. Zapewniam, że starałbym się traktować pannę odpowiednio i z szacunkiem, ale ma panna prawo sama o tym zadecydować. Jeśli nie ma panna nic przeciwko... Czy wystarczyłby czas do lata? Wtedy chyba wychodzi za mąż panny przyjaciółka.

— Tak, ślub Hali ma być przed Bożym Ciałem — odpowiedziała cicho Alicja.

W końcu odważyła się zwrócić oczy w stronę pana Adama. Chyba tak wypadało, skoro może jej się nie oświadczał, ale prosił o możliwość zalotów, nawet jeśli twierdził, że się na tym nie zna.

Po raz pierwszy zdecydowała mu się w pełni przyjrzeć. Rzeczywiście, widać było, że jest młodszy od jej ojca, chociaż może to dlatego, że nie miał dzieci. Chyba pobyt na wsi sprawił, że jego cera się opaliła, a ciemnobrązowe włosy, trochę jaśniejsze od jej własnych, lekko wypłowiały. Nie nosił brody ani wąsów, tylko lekki zarost, co akurat jej odpowiadało, bo uważała, że wąsy są odpychające. I miał jasnozielone oczy, które teraz chyba próbowały przeniknąć jej myśli.

— Oczywiście, jeśli panna odmówi, to wyjaśnię to panu Kosteckiemu i nie będę czynił pannie żadnych przykrości — zapewnił spokojnie mężczyzna.

,,Ojciec nie da mi odmówić" chciałaby odpowiedzieć Alicja, ale to byłoby nieuprzejme. I czy ten człowiek był winien temu, że jej ojciec to ,,gorączka", jak mówiła matka?

— Dobrze, akceptuję taką propozycję — powiedziała i spróbowała się uśmiechnąć.

Pan Adam odpowiedział jej uśmiechem, a ona zastanawiała się, o czym powinni teraz rozmawiać. Czy ma z nim flirtować, czy może od nowa rozpocząć temat opery? Z dylematu wyrwała ją matka, która w końcu postanowiła do nich dołączyć i poprosiła pana Bogackiego:

— Przepraszam pana, ale zaraz zacznie się drugi akt i chciałabym jeszcze coś powiedzieć córce.

— Rozumiem. — Pan Adam wstał z fotela. — Nie wypada mi za długo przesiadywać w pań loży.

Pani Beata i Alicja także powstały, aby się pożegnać. Alicja nieśmiało wyciągnęła dłoń w kierunku ,,narzeczonego", bo domyślała się, że tego się od niej oczekuje, chociaż zwyczaj całowania w rękę powoli wychodził z mody. Pan Adam ujął ją za palce i na chwilę przycisnął usta do jej przegubu. Wyczuła to tylko przez rękawiczkę, ale i tak zrobiło jej się najpierw bardzo gorąco, a potem przenikliwie zimno. Nie chciała za niego wyjść, ale po raz pierwszy ktoś dotknął jej w taki sposób, nie z poufałością rodziców czy Hali, ani chłodną ostrożnością służby. Jakby każdy gest znaczył coś ważnego. Jakby nie była już dzieckiem.

Następnego rana Alicja wyszła z Haliną na spacer po krakowskich Plantach, żeby opowiedzieć jej o spotkaniu w teatrze. Przyjaciółka była jedyną osobą, która rozumiała jej rozterki związane z tym małżeństwem i nie powtarzała tych banałów, że ślub to obowiązek i że uczucia przyjdą z czasem.

— Miło, że nie chce cię zmuszać, ale i tak nie powinnaś mieć tak starego męża — mówiła Hala, trzymając się ramienia Alicji. — Dobrze, że mój Grzegorz jest młody i piękny... — westchnęła rozmarzona.

Alicja nie odpowiedziała. Chciałaby zaprotestować, ale wtedy straciłaby jedyną wspierającą duszę. Bolało ją, że Halina przede wszystkim skupiała się na własnym szczęściu i nawet we współczuciu była triumfująca.

— Powinnaś znaleźć sobie jakiegoś innego adoratora. Jeśli państwo Kosteccy zyskają pewność, że nie zostaniesz starą panną, może dadzą ci spokój — poradziła Halina. — Ale kto by się nadawał?

,,Czy teraz to Hala będzie szukać mi męża, tak jak wczoraj rodzice?" pomyślała z ironią Alicja. W tym momencie nie pragnęła w ogóle żadnego mężczyzny. Wystarczyło kilka dni rozmów o ślubach i swataniu, aby zrazić ją do tego tematu na długo. Czy wszystko musiało sprowadzać się do tego, kto z kim wymieni pierścionki?

— Nie wiem, czy chcę wychodzić za mąż... — wydusiła w końcu dyplomatycznie.

— Chcesz zostać zakonnicą? — zdziwiła się Halina. — A może opera spodobała ci się tak mocno, że też planujesz być śpiewaczką? Dobrze wiem, jak twój ojciec opowiada całymi dniami, że artyści nie mają za grosz moralności.

— To prawda... — przyznała niechętnie Alicja. — Kiedyś zgodził się pójść ze mną i mamą na gościnny występ pani Modrzejewskiej. Stwierdził, że to całkiem niezłe, ale oburza go płacenie kobiecie, która ma nieślubne dziecko.

Halina roześmiała się.

— Najwidoczniej hrabiemu Chłapowskiemu to nie przeszkadza. Właściwie byłoby całkiem ciekawie, gdyby wszystkie kobiety mogły odejść od jednego mężczyzny do drugiego, gdy się na nim zawiodą. Na szczęście, Grzegorz jest tak doskonały, że nigdy nie będę musiała żałować, że nie zostałam aktorką.

Alicja przelatywała wzrokiem po kwitnącej trawie i rządzie drzew, żeby Hala nie zauważyła zirytowania na jej twarzy. Ciekawe, czy po ślubie to urzeczenie ukochanym minie, czy nadal będzie umiała myśleć tylko o nim. W drugim wypadku rzeczywiście i ona powinna szybko znaleźć męża. Nie chciała żyć w samotności, gdy przyjaciółka poświęci się małżeństwu.

— Pewnie was ucieszy, że kolejnego wieczoru nie spędzicie w domu — odezwał się ojciec przy obiedzie. Wciąż był zły, że Alicja nie określiła się jednoznacznie, co do ślubu z panem Bogackim. — Spotkałem na rynku Bogdana Karłowskiego. Pamiętacie go? To ten bankrut.

— Tak, zachodzę czasem na herbatę do jego żony — odpowiedziała matka, przegryzając kawałek mięsa. — Oni nie są bankrutami, tylko mają trochę długów. Na pewno niedługo je spłacą.

— Zapewne chcą w to wierzyć — zadrwił pan Stanisław. — W każdym razie okazało się, że Karłowski ma bratanka, któremu chce zapisać te wszystkie długi. Skończył szkoły we Lwowie i wczoraj przyjechał, by z nimi zamieszkać i opiekować się stryjem i ciotką na stare lata. Jutro organizują kolację na jego cześć. Moim zdaniem mogli te pieniądze przeznaczyć na spłatę długów, ale niegrzecznie było odmówić.

Alicja westchnęła. Nie miała ochoty na żadne wyjścia, po ostatnich przygodach chciałaby odpocząć i w spokoju zająć się rozmyślaniem, co powinna dalej zrobić i czy jest szansa na ucieczkę przed małżeństwem z panem Adamem. Państwo Karłowscy nie byli specjalnie ciekawi, nigdy się z nimi nie przyjaźnili, więc to zaproszenie wydawało się zupełnie zbędne. Ale ostatecznie nikt nie pytał jej o zdanie.


Witajcie w nowym rozdziale :) Mam nadzieję, że się Wam spodobał i miło spędziliście przy nim czas. Czekam na Wasze opinie.

Osoby, które czytały moje wcześniejsze prace, wiedzą, że od czasu do czasu lubię strzelić jakąś ciekawostką i porozmawiać z Wami w notatce o tle, więc dzisiaj garść informacji z epoki.

1. Chciałam bardzo tu opisać jakiś konkretny teatr krakowski, ale niestety nie znalazłam takiego, w którym mogłyby się odbywać wystawienia oper :/ Teatr Miejski, obecny imienia Słowackiego, nie został jeszcze otworzony, a Narodowy Stary Teatr, obecnie imienia Modrzejewskiej, mocno podupadał. Natomiast w ,,Artystach", których planuję, prawdopodobnie będę musiała sobie i tak wymyślić jakiś swój teatr, żeby bohaterowie mieli swobodę twórczą, więc mam nadzieję, że taka doza fantazji nie jest dla Was jakąś herezją.

2. Kobietom zasadniczo nie wypadało chodzić do teatru bez męskiego towarzystwa, natomiast loże były traktowane jako ,,przedłużenie domu" i tam kobieta mogła sobie spokojnie siedzieć samotnie, bez obaw, że jej reputacja ulegnie pogorszeniu.

3. Jeśli ktoś z Was interesuje się tym, co dzieje się wokół średniowiecza i dynastii Jagiellonów w Polsce w ostatnich latach, to może Was zdziwić wzmianka o ,,różnicy, jak między Jadwigą i Jagiełłą". Obecnie duża część historyków przyjmuje, że Władysław Jagiełło był około dziesięciu lat starszy od swojej pierwszej żony. Nie jest to dużo, w latach, które opisuję, była to różnica wręcz wzorcowa. Natomiast w XVII, XIX i XX wieku przyjmowało się, że Jadwiga była aż dwadzieścia lat młodsza od swojego męża, czyli jako dwunastolatka poślubiłą trzydziestodwuletniego mężczyznę. Wiązało się to z kreowaniem wizerunku tej królowej jako męczennicy, która poświęciła własne szczęście dla dobra kraju i wyszła za mężczyznę, którego nie byłaby w stanie pokochać i z którym była bardzo nieszczęśliwa.

4. Helena Modrzejewska, czyli najsłynniejsza polska aktorka tamtych lat, miała burzliwe życie osobiste. Jako młoda kobieta wdała się w romans z żonatym mężczyzną, któremu urodziła dwoje dzieci, syna i córkę. Niestety, jej towarzysz szybko stał się zaborczy i przemocowy, a utrata córeczki ostatecznie oddaliła ich od siebie i Modrzejewska odeszła, żeby robić karierę na scenie. Jej kochanek zatrzymał ich wspólnego syna, ale jakiś czas później pogrążył się w długach i nałogu. Wówczas znana już Helena zaproponowała, że spłaci jego długi, jeśli odda jej dziecko i nigdy już nie będzie szukał z nim kontaktu, a on się zgodził. Potem Modrzejewska wyszła za pochodzącego z arystokratycznej rodziny Karola Chłapowskiego.

Mam nadzieję, że tego typu informacje są dla Was ciekawe :) Nie jestem historykiem, ale na studiach mam sporo przedmiotów, które czerpią z historii, głównie historii kultury, więc większość ciekawostek raczej jest akuratna, ale jeśli widzicie jakies błędy, to oczywiście piszcie.

Rozdział z dedykacją dla -Pelargonijka , która dzielnie wspiera mnie na mojej wattpadowej drodze. Zajrzyjcie koniecznie do jej prac historycznych, które są pełne bogatego researchu.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top