Rozdział 8

DANI

– Nie byłem z nią i jej nie chcę. – Podnoszę głowę, żeby spojrzeć na właściciela tego seksownego głosu.  Jednocześnie staram się zignorować dreszcze, które przechodzą przez całe moje ciało.

– Nie rozumiem, co ma pan na myśli. – Sama jestem zaskoczona oschłym tonem własnego głosu.

Nie chcę wyjść na jakąś sukę, ale lepiej zakończyć tę głupią zabawę teraz, niż potem płakać nad złamanym sercem.

Opuszczam z powrotem głowę i kontynuuję pracę nad dokumentami, mając nadzieję, że ten sobie pójdzie. Kiedy po dłuższej chwili, wyczuwam nadal jego obecność, spoglądam ponownie w górę.

Blondyn stoi z pełnym uśmiechem, świecąc swoimi bielutkimi zębami, a na jego policzkach znowu pojawiają się te cholernie seksowne dołeczki.

– Wydaje mi się, że moja dziewczyna jest zazdrosna. – Że co?!

No tego już za wiele, za kogo on się uważa?

– Nie jestem twoją... – Ktoś z boku krzyczy nagle moje imię, oczywiście musiał się teraz pojawić mój cholerny szef.

Podrywam się z siedzenia, na równe nogi i czekam na kolejny opieprz.

– Tak się traktuje klientów!? Mam cię wysłać na jakieś specjalne, dodatkowe szkolenia!?

– Przepraszam. – Tylko tyle udaje mi się z siebie wydusić.

Kopię się mentalnie po tyłku, bo wiem, że Adam ma rację. Do moich oczu, zaczynają napływać łzy bezradności. Spoglądam na Aidena,  kiedy ten podchodzi do mojego pracodawcy.

– Ta pani nie musi wstawać, kiedy ze mną rozmawia, a już na pewno, nikogo nie będzie przepraszała — mówi dosadnie. — A teraz przejdziemy do innego pomieszczenia i pozwolimy jej pracować w spokoju — dodaje zdecydowanym tonem, a ja mam wrażenie, jakby Adam się zaczął kurczyć.

Ostatecznie, skinieniem ręki wskazuje na swój gabinet, tuż za recepcją i oboje odchodzą.

Przez resztę dnia, siedzę jak na szpilkach. Gdy tylko w pobliżu pojawia się mój szef, trzęsę się jak osika i modlę, żeby mnie nie zwolnił.

Myślę też dużo o Aidenie, podoba mi się i czuję coś w rodzaju zauroczenia, już od momentu kiedy się poznaliśmy, ale żeby zaraz dziewczyna?

A ta z wczoraj, to kto?

Miałam już chłopaka, z którym zerwałam rok temu. Byliśmy ze sobą trzy miesiące, spaliśmy też ze sobą. Nadszedł jednak taki moment, kiedy stwierdziłam, że nie chcę go dłużej okłamywać, a prawdy też nie wyjawię.

Oczywiście chodziło o miejsce mojego zamieszkania, zawsze miałam jakąś wymówkę i czas spędzaliśmy u niego. Przy nim, jednak nie czułam tego, co czuję przy Aidenie. Pomocy!

*******

Wychodzę po pracy na parking i kieruję się do samochodu, przy którym czekają na mnie Eva i Greg. Nie wiadomo skąd, nagle pojawia się Aiden.

Staje przede mną, z rękoma w kieszeniach i powagą wymalowaną na twarzy.

– Chodź ze mną – mówi to takim błagalnym tonem, że robi mi się go żal.

Spoglądam pytającym wzrokiem na Evę, bo nie wiem co mam zrobić. Na pewno blondyna odpowie na nie, bo z tego co pamiętam, to wczoraj mianowała chłopaka zdrajcą, szują i debilem. Jednak moja przyjaciółka potrafi zaskakiwać.

– Idź Dani – mówi do mnie z delikatnym uśmiechem, po czym odwraca się do blondyna - Jakby przyszło ci na myśl, żeby zrobić jej jakąś krzywdę, to ostrzegam, że wykastruję cię dziadkiem do orzechów. – No dla mnie to jakoś groźnie nie brzmiało.

Zszokowana zachowaniem dziewczyny, na przemian otwieram i zamykam usta, jak ryba. No i co mam zrobić?

Ostatecznie, żegnam się z przyjaciółmi i odchodzę z Aidenem. Oficjalnie oszalałam.

Okazuje się, że chłopak wynajął samochód, do którego pomaga mi wsiąść.

Wyjeżdżamy z parkingu i ruszamy w nieznanym mi kierunku. Żadne z nas nic nie mówi, dopóki samochód nie zatrzymuje się na jakimś parkingu przed lasem.

Przyciskam tył głowy, mocniej do zagłówka i patrzę przed siebie. Nagle czuję, jak wsuwa swoją dłoń pod moją i splata nasze palce razem.

Natychmiast się spinam i przełykam nerwowo ślinę.

– Byliśmy wczoraj umówieni na małą imprezę, na której miało być kilka ważnych osób. Nie miałem bladego pojęcia, że ten...Steven, umówił nas z jakimiś panienkami. Dowiedziałem się dopiero w recepcji – tłumaczy wczorajszą sytuację.

– Nie wiem dlaczego mi się tłumaczysz - mówię nadal patrząc przed siebie - Nie znamy się i nic o sobie nie wiemy. – Nagle w szybkim tempie chłopak porusza się, odpina mój pas, unosi mnie z miejsca pasażera i sadza bokiem na swoich kolanach.

Swoje czoło opiera na mojej skroni. Całe moje ciało, znów napina się i błądzę wzrokiem po wnętrzu samochodu.

– Moje życie zaczęło się w momencie, kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy, Dani. To co zostawiłem za sobą, to jedno wielkie gówno i jest nieistotne. – Nie mam bladego pojęcia, jak zareagować na jego słowa, ani co mam mu odpowiedzieć. Jestem po prostu zagubiona w tej całej sytuacji.

Z drugiej strony myślę sobie, że czuję się z nim cholernie dobrze i wiem, że kiedy przyjdzie pora na powrót do domu, będzie mi ciężko się z nim rozstać. Jak określić tego rodzaju uczucia, po tak krótkiej znajomości?

Moje rozmyślania przerywa Aiden, który przykłada swoją dłoń do mojego policzka i okręca moją głowę tak, że nasze spojrzenia się spotykają.

Chwilę później jego wzrok opada na moje usta. Pochyla się i całuje ich kąciki, czekając na moje zdecydowanie. Po chwili rozchylam wargi, zapraszając go do pełnego pocałunku, nie muszę czekać długo. Zaczyna całować mnie powoli i zmysłowo, nasze języki delikatnie plączą się. Z mojego gardła wydobywa się ciche jękniecie, jedną dłonią obejmuję jego szyję, drugą wplatam w jego włosy.

Blondyn odchyla moją koszulkę i zaczyna ręką błądzić po moim ciele. Kiedy dociera do brzegu mojego biustonosza, przerywa pocałunek, delikatnie przygryzając moją wargę.

Odrywa się teraz ode mnie wyjmując swoją dłoń z pod mojej koszulki. Zaciska powieki, opiera swoje czoło o moje.

– Przepraszam. Zasługujesz na więcej szacunku – dyszy w moje usta. – Powinienem cię zabrać w jakieś przyzwoite miejsce, ale chciałem mieć cię tylko dla siebie.

– Jakoś nie narzekam – mówię, a moje policzki pewnie robią się purpurowe. Opieram nagle głowę na jego ramieniu. – Zaśpiewaj mi coś. – Sama jestem zaskoczona swoją nagłą prośbą, którą on po chwili spełnia. Obejmując mnie mocniej, nuci piękną balladę, a ja nawet nie wiem, kiedy zasypiam.

*******

– Obudź się moja dziewczynko. Mógłbym jeszcze tak długo zostać, ale ty musisz pewnie rano wstać do pracy. – Wyrwana ze słodkiego snu, zgadzam się leniwym skinieniem głowy i przesiadam z jego pomocą, z powrotem na swoje miejsce.

Droga powrotna mija bardzo szybko, Aiden odprowadza mnie do drzwi mieszkania i delikatnie całuje na dobranoc. Wymieniamy się też numerami telefonów. Gdy wchodzę do mieszkania opadam na kanapę w salonie i szczerzę się jak głupia przez długi czas wspominając spotkanie z moim...no właśnie, chłopakiem?

********************************

Rozdział miał być trochę dłuższy, ale chciałam już dzisiaj wam go wstawić. Jak wrażenia? Piszcie :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top