Rozdział 30

DANI 

Minęło kilka dni od czasu, kiedy pokazałam Aidenowi, że każdy ma granice cierpliwości i Dani, którą kiedyś kopano po tyłku przy każdej okazji, wydoroślała.

 Dziś w końcu na żywo, Logana zobaczą mój ojciec i Grace, których wcześniej jak na złość rozłożyła grypa. Musieli do tej pory jedynie, zadowalać się wysłanymi przeze mnie nagraniami i zdjęciami małego.

Zostawiam Evę męczącą, po raz kolejny mojego synka i zbiegam na dół otworzyć drzwi. Od razu dopada do mnie kochana Grace, ściskamy się witając. Po chwili mój ojciec mruczy do kobiety, żeby w końcu dała mu dostęp do jego córeczki i również mnie przytula. Śmieję się przez łzy, bo strasznie za nimi tęskniłam i wreszcie tu są. 

— A teraz pokaż mi małego Woodsa — mówi zacierając dłonie z niecierpliwością.

— Że co?! — krzyk z zewnątrz powoduje, że wszyscy odwracamy się. — Nie dałaś Loganowi mojego nazwiska? — burzy się Aiden, którego za ramię szarpie drobna, wyraźnie wściekła blondynka. Z drugiej strony stoi Evan, który przygląda się też tej dwójce z uniesionymi brwiami.

— Ogarnij się debilu — mruczy dziewczyna, po czym lekko zakłopotana podchodzi do mnie i wyciąga rękę. — Miło cię w końcu poznać osobiście, jestem Ashley, siostra tych idiotów. — Kciukiem drugiej ręki, wskazuje przez ramię na chłopaków. — Witam się z nią i mam wrażenie, że z Evą znajdzie wspólny język. 

Spoglądam ponownie na blondyna, zaciekawiona, czy ma jeszcze jakieś obiekcje i gotowa się bronić za każdą cenę, lecz ten chyba jednak nie zamierza podejmować żadnej dyskusji.

Nagle Grace oświadcza, że przygotuje dla wszystkich posiłek, a ja jeżę się i chcę wtrącić, że Aiden nie zostanie długo, lecz musiałabym wyprosić przy okazji jego rodzeństwo, a aż tak bezduszna już być nie potrafię.

Po tym, jak wszyscy już zapoznali się z moim synkiem, faceci wychodzą przedyskutować jakieś sprawy związane z nagraniami, nasza kochana staruszka idzie do kuchni, a ja zostaję z Ashley. Uśmiechamy się do siebie, każda z nas ma pewnie wiele pytań, ale żadna nie wie od czego zacząć.

— Musicie z Aidenem pogadać — wypala nagle dziewczyna z grubej rury. Moja mina rzednie, na co ta spogląda na mnie przepraszająco. — To nie tak, że będziecie jeszcze kiedykolwiek razem i nikt tego nie oczekuje, ale jeśli wyjaśnicie sobie wszystko, łatwiej będzie każdemu z was zacząć od nowa — wyjaśnia szybko i wiem, że ma rację, tylko dlaczego moja klatka piersiowa zaciska się na myśl, że blondyn kiedykolwiek zacznie nowe życie z kimś innym?

************

Kolacja dzięki Bogu, przebiega w dobrej atmosferze dzięki Grace, która zagaduje całe towarzystwo. Od czasu do czasu, czuję na sobie spojrzenie Aidena, lecz ignoruję to.

Nagle dzwoni mój telefon i wstaję przepraszając, po czym odbieram połączenie od Patricka, naszego organizatora imprez. Mężczyzna pyta, czy mogę na chwilę przyjść do biura, ponieważ wystąpił jakiś problem. Oznajmiam gościom, że na chwilę muszę wyjść i udaję się do lokalu.

Kiedy wchodzę do budynku, kieruję się najpierw do baru i witam z Oliwią, oraz czekającym na mnie Patrickiem. Mężczyzna wstaje ze stołka i prowadzi mnie do biura trzymając rękę na moich plecach.

— Zabierz te pieprzone łapy z mojej kobiety! — wrzeszczy od wejścia Aiden. Odwracam się do niego z zamiarem pokazania mu, gdzie jego miejsce, lecz przypominam sobie o klientach. Podchodzę do niego szybko.

— Chodź ze mną do biura — cedzę przez zęby z wściekłością. Blondyn mruży oczy i widzę, że kusi go, żeby powiedzieć coś głupiego. Ostatecznie kiwa głową na zgodę i prowadzę go w kierunku pomieszczenia.

**********

Wchodzimy do środka i wściekłość aż we mnie buzuje, więc jeśli wyleci znowu z czymś głupim, to nie ręczę za siebie.

— Ten facet próbuje zgrywać tatusia mojego syna — tłumaczy się Aiden natychmiast, no to ma chłopak tupet. Spoglądam na niego, jakby stracił rozum.

— Wyjaśnię ci coś, bardzo dokładnie, lecz ostatni raz, więc słuchaj uważnie — zwracam się bardziej, jak do nastolatka, niż mężczyzny, skoro tak się zachowuje, to tak będzie traktowany. — Nikt nie próbuje zastąpić cię jako ojca Logana i nikt inny nim nie będzie. Co do tego, kto mnie dotyka i z kim ja jestem, to nie twoja sprawa. I żeby było jasne, ja nie jestem twoją kobietą. — Podchodzę do niego i staję tuż przed nim. — To prawo straciłeś, kiedy potraktowałeś mnie jak zero i zdradziłeś.

Nagle na jego twarzy, widocznie maluje się ból i żal, schyla się do mnie, a jego wzrok ląduje na moich ustach. Przełykam nerwowo ślinę, mając nadzieję, że nie planuje tego, co myślę.

— Nigdy cię nie zdradziłem, moja dziewczyno — szepce w moje usta, a ja cofam się i biorę zamach ręką, żeby go spoliczkować, lecz ten łapie mój nadgarstek i z powagą spogląda mi głęboko w oczy. — Nie sądzisz, że najwyższy czas to wyjaśnić? — Pomimo, że jestem wściekła, to chcę już mieć to za sobą i tak jak mówiła siostra Aidena, każde z nas musi ułożyć sobie życie od nowa, z czystym sumieniem i sercem.

Godzę się, wtedy blondyn mnie puszcza i siadam na fotelu za biurkiem, wskazując mu ten na przeciwko. Zajmuje swoje miejsce i wzdycha głęboko, a ja chyba trochę obawiam się tego co za chwilę mogę usłyszeć.

— Dobra, zacznę od początku. Po pierwsze i najważniejsze, nigdy nie byłaś niczyim zastępstwem. Faktem jest, że zauważyłem podobieństwo do Isabelle, ale dopiero, kiedy Evan zwrócił mi na to uwagę — mówi z powagą.

— Serio Aiden, aż za taką głupią mnie uważasz? — pytam urażona.

— Dani, pomyśl tylko. Poznałem twoją siostrę, kiedy mieszkała z matką, o ojcu nawet nie chciała rozmawiać i powiedziała mi, że jest jedynaczką. Z kolei ty nie znałaś swojego ojca, a matka zgotowała ci popieprzone dzieciństwo, rodzeństwa też nie miałaś. Podobieństwo było małe. Wytłumacz mi tylko, w jaki sposób robię z ciebie głupią?! — unosi się teraz urażony, a ja nie wiem, co mam mu odpowiedzieć. — Powtarzam, nigdy nie byłaś niczyim zastępstwem, bo dla mnie byłaś zawsze tylko ty, bo tylko ciebie kochałem. — To wyznanie wzbudza we mnie wiele sprzecznych ze sobą emocji, jedną z nich jest żal, że użył czasu przeszłego. Głupia ja, co ja wyprawiam? Muszę mu pokazać, że jestem silna.

— Wiesz, może nie jestem ekspertem w tych sprawach, ale kiedy się kogoś zdradza, to raczej nie jest to wyrazem wielkiej miłości — prycham, udając obojętną i rozglądam się dookoła, byle nie patrzeć na niego.

— Powiedziałem ci już, że cię nie zdradziłem — odpowiada takim tonem, jakby tracił cierpliwość. — Pamiętasz te urodziny na których graliśmy? — pyta i w końcu decyduję się na niego spojrzeć. Jakbym mogła zapomnieć, to po nich wszystko się posypało.

— Pamiętam bardzo dobrze — szepcę.

— Jak tylko skończyła się impreza, spieszyłem się do ciebie. Cholernie chciałem być już przy tobie — wzdycha i spuszcza wzrok. — Kiedy wyszedłem z lokalu, przy samochodzie czekał na mnie Steven... i matka Isabelle. — Moje serce zaczyna walić z nieopisaną prędkością, a żyły na całym ciele zaczynają pulsować. Aiden unosi wzrok, nasze spojrzenia, krzyżują się i już wszystko wiem. — Twoja matka.

*************

Wróciłam!!! Nie miałam czasu na wattpada w tym tygodniu za wiele, ale nadrobię. Czytajcie, komentujcie, gwiazdkujcie. Pozdrawiam i całuję : )















Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top