Rozdział 28

Evan 

Wchodzę do ogrodu i podchodzę do stolika, przy którym siedzi Woods. Zajmuję miejsce naprzeciwko i wpatruję się w faceta. Dobrze wie, po co tu jestem.

— Co z nim? — pyta, jakby nie wiedział.

— To co codziennie od dwóch miesięcy. Upija się, wzywa Dani, robi awanturę, trzeźwieje i od nowa — odpowiadam znudzony, bo tę samą rozmowę odbywamy codziennie. — Powiedz mi w końcu gdzie ona jest, podaj  jej numer, albo nie wiem, umów mnie z nią. — Kiedy widzę, że moje prośby nic nie zdziałają, tracę cierpliwość. — Wiesz, że to się źle skończy. To mój brat do cholery, nie chcę patrzeć bezczynnie i czekać, aż zachla się na śmierć — warczę na producenta.

— A Dani jest moją córką, dopiero ją odzyskałem. Uwierz mi, że próbuję przemówić jej do rozumu i wiem, że w końcu mi się uda. Daj mi trochę czasu. — Facet sam nie wie, co mówi. Tu kurwa nie ma już żadnego czasu. Wstaję gwałtownie, biorę krzesło, na którym siedziałem i rzucam nim, aż ląduje w basenie, ale mam to w dupie i nie oglądając się za siebie wchodzę do domu.

Trzaskam drzwiami od swojego pokoju, podchodzę do łóżka na przeciwko, siadam na jego brzegu i opieram ręce na udach. Rozglądam się dookoła i staram się coś wymyślić. Lampka w głowie zapala się i już wiem.

Ashley, czemu do cholery wcześniej o tym nie pomyślałem. Moja kochana siostrzyczka, w końcu zmądrzała, wyprowadziła się z domu rodziców, którzy nie widzą niczego poza pieniędzmi. Jesteśmy teraz w stałym kontakcie i co prawda, nie wdrożyłem jej jeszcze w sytuację Aidena, ale dziewczyna ma chyba więcej znajomości, niż sam prezydent. Warto więc spróbować.

Dzwonię do siostry i opowiadam jej całą historię, a przynajmniej to co ja wiem, oczywiście jest wściekła na brata i staje po stronie Dani, ale obiecuje pomóc i czuję jak kamień spada mi z serca. 

Kończę rozmowę, kiedy do pokoju wchodzi pozostała dwójka z zespołu. Stają przede mną, a ich poważne miny nie zwiastują nic dobrego.

— Powiedz mi Evan, ten zespół jeszcze istnieje? — pyta Drake i w tym momencie to sam zaczynam się nad tym zastanawiać. — Wszystko co do tej pory zrobiliśmy, to kilka małych koncertów i wydaliśmy płytę, a teraz nic, pieprzona stagnacja. Weź brata za dupę i niech się ogarnie. — Przesuwam dłońmi po twarzy, co ja mam im powiedzieć, jak zwykle sprzątam cały bałagan.

— Słuchaj, lubimy Dani — dodaje Marcus — ale wszystko, co się pieprzy w naszym życiu, dzieje się przez kobiety Aidena. Zdecydujcie się, albo działamy dalej, albo mówimy sobie do widzenia. — Gula w moim gardle rośnie, nie wiem co powiedzieć, proszę jedynie o cierpliwość na co oboje prychają i wychodzą.

Zbieram się w końcu w sobie i idę do pokoju obok. Widok, jaki w nim zastaję nie dziwi mnie, każdego dnia to samo. Na podłodze pełno butelek po alkoholu, pustych paczek po papierosach, brudne ciuchy dosłownie wszędzie, a na łóżku śpi spity Aiden, a przynajmniej to, co z niego zostało. Jednak odór, który dociera do moich nozdrzy jest nie do zniesienia.

Przemierzam szybko pokój, żeby dotrzeć do okna, otwieram je i zaciągam się świeżym powietrzem. Odwracam się, żeby znowu spojrzeć na brata. Tak dalej być nie może, wyciągnę go z tego chociaż bym miał zamknąć go w jakimś lochu i powiązać łańcuchami.

***********

DANI 

Wściekła Eva wybiega z biura i psioczy coś bez ładu i składu w kierunku Grega, który tylko wybucha śmiechem. Łapie dziewczynę, przerzuca ją sobie przez ramię i daje siarczystego klapsa na tyłek, wchodząc z powrotem do pomieszczenia mruczy coś o głupich, pyskatych kobietach.

Kiedy drzwi za parą roku zamykają się, spoglądam na naszą barmankę, Olivię, która również stała się naszą przyjaciółką. Piwne oczy dziewczyny błyszczą od rozbawienia, kiedy stawia przede mną szklankę wody.

— Też bym chciała, żeby facet miał takiego bzika na moim punkcie — mówi szatynka, po czym wzdycha jakby z rozmarzenia.

— Ciesz się wolnością moja droga, bo takich facetów na świecie już nie ma — odpowiadam, a ta spogląda na mnie smutno. Trochę jej opowiadałam o swoich doświadczeniach z panem A. Coraz częściej otwarcie mogę o tym mówić, nie płacząc potem w poduszkę.

Mam oczywiście chwile załamania, kiedy dzwoni mój ojciec i prosi, żebym zgodziła się na kontakt z Evanem. Podobno nie jest dobrze, ale nikogo nie obchodził mój stan, kiedy zostałam zdradzona. Odmawiam więc za każdym razem i proszę, żeby nie wracał do tematu, tym bardziej, że jesteśmy w coraz bliższych stosunkach. Ostatnio zaproponował nawet, żebym przyjęła jego nazwisko, zgodziłam się. Jest teraz dumnym, przyszłym dziadkiem, którego wnuk będzie nosił nazwisko Woods.

*********

Pod koniec ósmego miesiąca ciąży, Eva ruga mnie za to, że nie mam kupionej jeszcze pełnej wyprawki i siłą wywozi do miasta na zakupy. Biega jak zwariowana od sklepu do sklepu, a ja biedna mama słonica człapię się za nią.

Oczywiście oprócz podstawowych zakupów, dziewczyna traci głowę i kupuje masę ciuszków, których podejrzewam maleństwo nie będzie w stanie znosić. Musiałabym przebierać go kilka razy dziennie. Nie mówiąc o zabawkach, niektóre z nich są odpowiednie dla o wiele starszych dzieci. Ta dziewczyna oszalała.

Wygłodniałe po zwariowanej, sklepowej rewolucji, chowamy torby z zakupami do samochodu i kierujemy się ulicą do restauracji. Idąc chodnikiem wysłuchuję, jak Eva przeżywa niezakupienie kilku rzeczy więcej, śmieję się z jej głupoty, gdy ta nagle przestaje mówić, przystaje i ściska moje ramię.

Spoglądam pytająco na przyjaciółkę, która z przerażeniem patrzy w przód, podążam za jej wzrokiem i zamieram.

Kilka metrów dalej stoi Evan, a obok niego drobniutka blondynka. Oboje coraz to większymi oczyma, wpatrują się w mój brzuch. No to mam przesrane. 

— No to w nogi — szepce Eva, łatwo powiedzieć, ale innego wyjścia nie mam. Odwracamy się i szybko wracamy do naszej firmowej furgonetki. Udaje się nam dostać do pojazdu i kiedy blondynka rusza chłopak wali dłońmi w szybę, wykrzykując, aby się zatrzymała. Po małych manewrach udaje się nam odjechać.

Docieramy na miejsce i otwieram drzwi od swojego domku. Kocham to miejsce, na przeciwko wejścia drewniane schodki na górę, gdzie naprzeciw siebie są dwa pokoje. Jeden to moja sypialnia, a drugi będzie należał do mojego synka. Na końcu krótkiego korytarza, łazienka. Na parterze otwarta przestrzeń, która jest salonem z małym aneksem kuchennym. Ogólnie domek jest mały, ale dla naszej dwójki wystarczy.

Przyjaciółka pomaga wnieść mi wszystkie pakunki, po czym wychodzi, o co ją proszę. Potrzebuję pobyć sama i się wyciszyć. Rozsiadam się na kanapie w salonie i zastanawiam się, czy dzisiejsze spotkanie to czysty przypadek, czy oni mnie szukają.

**********

Logan Woods, przyszedł na świat tydzień przed wyznaczonym terminem porodu. Dziś rano wróciliśmy do domu ze szpitala i przed chwilą udało mi się wypchnąć za drzwi domu Evę, która cały dzień męczyła go przytulaniem i obcałowywaniem tej małej, słodkiej buźki.

Układam mojego synka w kołysce i stoję nie mogąc się nacieszyć tym małym człowieczkiem. Włosy ma ciemne, jak ja, ale jego oczy są ciemnoniebieskie. Podobno większość noworodków takie ma, a potem zmieniają kolor, wiem jednak, że te zawsze takie będą.

Uśmiecham się, kiedy mały tworzy słodkie minki, lecz po chwili zrywam się z miejsca, bo ktoś nachalnie zaczyna walić do drzwi.

Jestem przekonana, że to Eva i zbiegam na dół, po czym otwieram drzwi gwałtownym szarpnięciem. 

Nie mam czasu na żadną reakcję, kiedy ojciec mojego dziecka wprasza się do domu przy okazji trącając mnie w ramię. Przechadza się po salonie, po czym wbiega po schodach do góry, a ja za nim. 

Otwiera drzwi od mojej sypialni, rozgląda się nerwowo i odwraca do miejsca, gdzie śpi moje, właściwie nasze dziecko. Wpada do pomieszczenia i podchodzi do kołyski. Staję z boku dosłownie nie wiedząc co myśleć, bo nie dociera do mnie, że to się dzieje. 

Po chwili, odwraca się i w końcu mogę w pełni zobaczyć jego twarz. Nie ma w niej niczego, co przez cały czas pamiętałam. Jego oczy są przekrwione, a usta układają się w dziwny grymas, kiedy podchodzi coraz bliżej, cofam się tak długo, aż moje plecy nie opierają się o ścianę.

Blondyn staje teraz bardzo blisko, nasze szybkie oddechy mieszają się ze sobą, spoglądam głębiej w jego oczy i mój umysł mówi mi, że powinnam się bać, ale serce z jakiegoś powodu się cieszy.

— Aiden, porozmawiajmy — szepcę niepewnie.

— Teraz chcesz kurwa rozmawiać? — pyta wściekle, po czym uderza pięścią w ścianę nad moją głową, a ja wzdrygam się. Co mu jest?

— Pamiętasz, jak mówiłaś, że mnie nienawidzisz? — Kiwam twierdząco głową, nie wiedząc, do czego on zmierza. — To podziel to sobie przez pieprzone godziny, kiedy ukrywałaś przede mną prawdę o moim dziecku. — Jego głos ocieka jadem i wiem do czego zmierza. — Ja. Tobą. Gardzę.

Z moich oczu natychmiast wypływają strugi łez, nie potrafię spojrzeć mu w oczy. Czuję jedynie jak się ode mnie odsuwa i unoszę niepewnie wzrok, kiedy on stoi już tyłem do mnie w drzwiach.

— Jutro przyjdę do mojego syna i spróbuj mi to kurwa utrudnić, to dopiero pożałujesz, ze mnie kiedykolwiek poznałaś. — Po tym wychodzi, a kiedy słyszę trzaśnięcie drzwi na dole, opadam na podłogę i łkam.

*****************

Obiecałam, więc daję następny. Miałam dzisiaj luzy, więc co mi tam. No i jak, ktoś zadowolony? Ktoś chce mnie udusić. Piszcie. Buziaki i pozdrawiam : )




















Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top