Rozdział 24

DANI

Leżę już kolejny dzień na łóżku i gapię się w okno. Nie mogę jeść, nie mogę spać i wszystko, co dzieje się dookoła jest nieistotne.

Przez moją głowę, przewija się na okrągło obraz jego, tej kobiety i pytanie dlaczego?

Nigdy nie skrzywdziłam drugiego człowieka, byłam wdzięczna za każdą, nawet najmniejszą rzecz, którą dostałam od życia. Więc za co?

Pierwszy raz w żałuję, że moja matka nie dokończyła swego dzieła, że jej się nie udało.

Najlepsze jest to, że musiałam zobaczyć tę scenę, żeby w pełni zrozumieć swoje uczucia. Co by było, gdybym mu to po porostu powiedziała? Już się chyba nie dowiem.

Po co jednak były wszystkie jego obietnice i wyznania? Wzdycham ciężko. Od tego całego analizowania,  moje płuca przestają ze mną współpracować.

Trzaśnięcie drzwiami przerywa moje udręki, związane z rozmyślaniem nad czymś, co już przeminęło bezpowrotnie.

Przede mną pojawia się sylwetka Evy. Pierwszy raz chcę, żeby sobie poszła. Dziewczyna trzyma w dłoni dzbanek z wodą i patrzy na mnie, jakbym przed chwilą zabiła szczeniaczka.

— Dani Jensen, przeszłaś już w życiu przez takie gówno, a leżysz i użalasz się nad sobą przez takiego, nic nie wartego dupka. Albo po dobroci pozbierasz swoje dupsko i przyjdziesz zjeść z nami kolację, albo cię zmuszę i ostrzegam, woda jest lodowata. —  Dziewczyna unosi naczynie i powoli je przechyla. Serio?

— Dobra wstaję. Daj mi tylko chwilkę na prysznic — chrypię.

Podczas kolacji współlokatorzy przypominają mi, że jutro wracamy do pracy. Tak się totalnie zamuliłam w sobie, że zapomniałam o tym. Cieszę się jednak, bo będę miała zajęcie, czas się pozbierać, Eva ma rację.

**********

Wchodzimy do hotelu, kiedy za recepcją czeka na nas Adam. Podchodzimy do niego, pytając o obowiązki na ten tydzień, lecz ten spogląda na mnie i pojawia się ten jego głupi uśmieszek, który mówi mi, że mam przerąbane.

— Ty już nie potrzebujesz nic wiedzieć, wypad z mojego hotelu i żebym cię więcej tu nie widział —  nakazuje z wyższością, a ja patrzę na niego jak taka głupia, bo myślę, że się przesłyszałam.

— Ale co takiego zrobiłam, ja..

— Ten kochaś z zespołu dzwonił. Chyba mu się znudziłaś, bo uskarżał się na twoją nachalność. Groził, że jeśli cię nie zwolnię, to ja poniosę konsekwencje. Zmykaj.

Jestem w szoku, całe moje ciało drętwieje.

— Dani, idź do samochodu i czekaj tam na nas — cedzi Greg przez zęby, nie spuszczając wzroku z mojego już byłego szefa, a jednocześnie wyciągając dłoń z kluczykami w moim kierunku.

Mam świadomość, że nic już tutaj nie zdziałam i nawet nic nie czuję, dosłownie nic.

Nie ma we mnie smutku, czy żalu, jest mi już wszystko jedno. Biorę kluczyki od bruneta i szybkim krokiem wychodzę z tej dziury, wsiadam na tylne siedzenie samochodu i czekam.

Mija jakieś kilka minut i gapię się na wejście do budynku, nagle wychodzą z niego pewni siebie, Greg i Eva, a za nimi wybiega rozwścieczony Adam,  wymachujący rękoma w powietrzu.

Blondynka pokazuje mu przez ramię środkowy palec, na co rozdziawiam usta, co oni zrobili? Para wsiada do przedniej części pojazdu i przybijają sobie piątkę. O!

*******

Po powrocie do domu siadamy na kanapie. Od wyjścia z hotelu nikt się nie odezwał, więc liczę, że teraz dowiem się, co się stało.

— No to jesteśmy bezrobotni —  wypala Eva i dopiero teraz zaczyna to do mnie docierać, a także fakt, że wszystko układało się normalnie, dopóki nie poznałam... Jego.

— To moja wina — kwilę teraz bezradnie zasłaniając twarz dłońmi.

— Przestań beczeć, to tylko pomogło nam w decyzji, która powinna być już dawno podjęta. Już ci powiedziałam, że przez takich debili nie warto płakać. — Na reprymendę przyjaciółki ogarniam się, choć nadal martwi mnie, co teraz zrobimy.

— Mam dla was pewną propozycję dziewczyny. Wy chcecie mieć coś swojego, ja też. Jeśli zgodzicie się na moją propozycję, to natychmiast zadzwonię gdzie trzeba i zostawiamy to cholerne miasto za sobą — wypala Greg.

Słuchamy z Evą uważnie, co ma do zaproponowania chłopak i im dalej opowiada, tym bardziej jestem podekscytowana. Jeśli to wypali, nasze marzenie się spełni. Obie na wszystko się godzimy, nawet nie bardzo mamy inny wybór.

********

Minęły ponad dwa tygodnie i jesteśmy w drodze na lotnisko, nie odjechaliśmy jeszcze za daleko od naszego, już byłego miejsca zamieszkania, kiedy coś w moim umyśle zaczyna mnie męczyć i nie daje mi spokoju.

— Mamy jeszcze sporo czasu, prawda? — pytam.

— Wiedziałam cholera, czekałam tylko kiedy z tym wypalisz. Dani nie rób tego sobie — odpowiada Eva nerwowo na moje pytanie.

— To nie to, co myślisz, chcę pożegnać się z Grace, była dla mnie taka dobra i nie wybaczę sobie, jeśli jej nie podziękuję. — Taka jest prawda, mam nadzieję, że nie spotkam blondyna, bo mogę się totalnie rozsypać.

Przyjaciele przystają na moją prośbę. Całą drogę do miejsca przeznaczenia,  kręcę się nerwowo i przygryzam palce, a kiedy wjeżdżamy już na teren posesji, całe moje ciało się trzęsie nerwowo. Sama tego chciałam.

Wysiadam z pojazdu i prędko kieruję się do głównego wejścia. Podobnie jak przy samej bramie wjazdowej, wszyscy napotykani panowie z ochrony uśmiechają się do mnie na powitanie, a przybyło ich kilkoro odkąd zespół stał się rozpoznawalny.

Moja wędrówka po domu kończy się i docieram do kuchni. Staję w wejściu i przyglądam się kobiecie, która właśnie pichci coś przy kuchence i właściwie to nie wiem, co mam teraz powiedzieć. Nagle Grace odwraca się i kiedy mnie zauważa, rusza w moim kierunku z wielkim uśmiechem na twarzy, po czym wita mnie całusem w policzek. W sercu mnie ściska na myśl, że ostatni raz się z nią widzę.

— Tyle razy prosiłam Aidena, żeby cię przywiózł i chyba w końcu się zlitował. Siadaj kochana. — Kobieta gestem ręki wskazuje na miejsca przy blacie, a ja stoję jak ten słup soli i zastanawiam się nad jej słowami. To ona nic nie wie?

— Grace — szepcę i sama nie wiem dlaczego.  — My już nie jesteśmy razem, przyjechałam się pożegnać i podziękować ci, za to, że zawsze byłaś dla mnie taka dobra.

Kobieta patrzy teraz na mnie jakbym zwariowała.

— Dani, co ty mówisz? Przecież...

— Śpieszę się, dbaj o siebie Grace i podziękuj panu Woodsowi za to, że też był dla mnie taki dobry — mówię z przykrością, a mój głos zaczyna się łamać, więc odwracam się i dosłownie uciekam stąd.

Wybiegając na zewnątrz wpadam z impetem na kogoś, kto natychmiast chwyta mnie za ramiona. Zaciskam natychmiast powieki i modlę się, żeby to nie był on.

— Dani, co ty tutaj robisz? —  Otwieram oczy i robię dwa kroki w tył, żeby móc spojrzeć na podobiznę człowieka, który mnie zniszczył.

— Byłam pożegnać się z Grace i przy okazji ją oświeciłam, bo nie jest na bieżąco z informacjami.

— Cholera, to nie tak, a mój brat jest debilem, który znowu dał...

— Dość tego Evan. Powiedz mu tylko, że całym sercem go nienawidzę! —  Biorę głęboki wdech i zaciskam dłonie w pięści. — Powiedz mu, że mam nadzieję, że nigdy więcej go nie spotkam, a na koniec powiedz mu, że mam nadzieję, iż zazna tego samego co zrobił mi! — wydzieram się ile sił, po czym omijam go i wsiadam do samochodu. Teraz mogę zacząć nowy etap w swoim życiu, byle ten też się nie spartolił.

********

— Jasna cholera, ale nam strachu narobiłaś — piszczy Eva, kiedy otwieram oczy i rozglądam się po białym pomieszczeniu. Próbuję sobie przypomnieć, co się stało.

No tak, odkąd wystartował samolot źle się czułam. Kiedy po wylądowaniu dotarliśmy na parking lotniska, zaczęło mi się kręcić w głowie, a potem film mi się urwał.

Chcę poprosić przyjaciółkę o wodę, bo przez suchość w gardle nie mogę nic z siebie wydusić, wtedy do pomieszczenia wchodzi mężczyzna w białym kitlu. Ma około czterdziestu lat i kruczoczarne włosy.

— Widzę, że jestem w samą porę, na długo nam pani odpłynęła, już się martwiliśmy — spogląda na kartę w swojej ręce, po czym spogląda na mnie znad okularów. Zadaje kilka pytań o moje samopoczucie i wskazuje na kroplówkę, z mojej lewej strony. Dopiero teraz zaczynam odczuwać ucisk wenflonu w nadgarstku. —Więc, jest pani bardzo odwodniona i to było główną przyczyną utraty przytomności.

— Wiedziałam, przecież ona ostatnio najchętniej żyłaby samym powietrzem — skarży moja zdradziecka przyjaciółka, a lekarz patrzy na mnie z wyrzutem.

— Rozumiem, ale mogła do tego dojść jeszcze jedna rzecz. Z badania krwi wynika, że ma pani podwyższony poziom hormonu hCG. — Pięknie, zaraz się okaże, że jestem chora, cholera wie na co. — Z jego poziomu wynika, że jest pani w około piątego, szóstego tygodnia ciąży.

***********

I jest następny, co myślicie? Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Dziękuję bardzo za wszystkie gwiazdki i komentarze. Życzę Wam miłego, pięknego dnia ♥♥♥

























Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top