Rozdział 21

AIDEN 

Wchodzę z samego rana do kuchni, o dziwo nikogo poza Grace jeszcze nie ma. Zawsze jestem ostatnim, który schodzi na śniadanie.

Podchodzę do drobnej kobiety i przytulam ją, witając się, po czym siadam przy wyspie. W tym momencie do pomieszczenia wkracza też Woods, jakiś taki inny jest. Siada, a Grace stawia przed nami filiżanki z kawą.

— Aiden, jak sprawy z Dani? — pyta producent. Od feralnego zdarzenia mogłem liczyć na niego tak samo, jak na chłopaków.

— Cisza. Prosiła, żebym dał jej trochę czasu i go daję, ale nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam. Cholera, niepotrzebnie wysyłałem jej tą wiadomość po pijaku.

— Jaką wiadomość — warczy na mnie. O co mu chodzi?

— Drake i Marcus wyciągnęli mnie ostatnio do klubu, ona tam była. Jakiś debil się do niej kleił, nie chciałem znowu spieprzyć sprawy, więc trzymałem się z daleka. Wróciłem do domu, upiłem się i napisałem do niej, coś o tym, że próbuje o mnie zapomnieć i czy mam jeszcze jakieś prawa do niej. — Woods tylko wzdycha, a po chwili jakby coś knuł.

— Widocznie się przestraszyła. Czas, żebyś się u niej zjawił i wyjaśnił to nieporozumienie, przywieź ją do nas na obiad w niedzielę, chciałbym ją lepiej poznać. — Na jego ostatnie słowa, moja szczęka zaciska się, bo nie podoba mi się, aż takie zainteresowanie jej osobą. Facet zaczyna się śmiać z mojej reakcji. — Nie przejmuj się Aiden, to nie to, co myślisz, jestem...za stary do niej.

**********

Już trzeci wieczór z rzędu siedzę w samochodzie, pod tym cholernym hotelem i nie ma jej. Nie mam odwagi, żeby jechać do jej mieszkania, bo jak tylko wyjdzie Eva, zacznie mi grozić kastracją, a ja chciałbym jeszcze zachować swoje klejnoty.

Nagle nachodzi mnie głupia myśl, że mogło się jej coś stać, może jest chora i dlatego nie ma jej w pracy. Nie myśląc więcej odpalam samochód i gnam do jej domu.

Kiedy już jestem pod drzwiami mieszkania, na zmianę walę pięścią w drzwi i duszę przycisk dzwonka. W końcu otwiera je Greg, nie zadając żadnych pytań przeciskam się obok niego i pędzę prosto do sypialni Dani. Otwieram drzwi  i wchodzę w momencie, kiedy ona wyłania się z łazienki. O słodziutki Jezu.

Dani przystaje zszokowana, zapewne moją obecnością, ale nie widzę wyrazu jej twarzy. Jestem zbyt zajęty gapieniem się na te kuse majteczki i prześwitującą koszulkę. Mój rozporek za chwilę eksploduje. Spoglądam w końcu w jej oczy i wiem, że czuje to samo co ja.

Oboje startujemy do siebie i w końcu następuje ten długo wyczekiwany moment.

Całuję moją dziewczynę, jestem tak zachłanny i samolubny w tym pocałunku, że Dani odrywa się ode mnie, żeby złapać tchu.

— Co ci tak długo zajęło — dyszy w moje wargi, a ja unoszę kąciki ust w przebiegłym uśmieszku. Nie mogę pozwolić, żeby czekała dłużej. Łapię ją pod tyłek, unoszę ponawiając pocałunek i idę z nią do łazienki.

Sadzam ją na umywalce, trzęsącymi się rękoma odpinam pasek, a potem zamek spodni. Zsuwam z siebie dolną część garderoby i w końcu odchylam na bok jej stringi, przejeżdżam palcami po jej dolnych wargach, żeby sprawdzić, czy jest gotowa. Ooo tak, jest bardzo gotowa.

Kiedy już chcę się należycie przywitać po tak długiej rozłące, Dani kładzie dłoń na mojej klatce piersiowej.

— Prezerwatywa Aiden — O kurwa, no tak zapomniałem, ale przy niej nie myślę o niczym innym. Schylam się do kieszeni spodni i wyjmuję portfel, a z niego foliowe opakowanie, rozrywam je i nakładam gumkę. Wchodzę w nią i jestem kurwa w niebie, pompuję raz za razem, jednocześnie przyciągając swoją dziewczynę, żeby dotrzeć jak najgłębiej. Przysięgam, że oszaleję przez tą kobietę.

— Cholernie tęskniłem za tym, za całą tobą — dyszę w jej usta, po czym jeszcze bardziej przyspieszam swoje ruchy, aż oboje zaczynamy się trząść i w tym samym dochodzimy, a nasze krzyki odbijają się o ściany pomieszczenia.

Oboje w końcu dochodzimy do siebie i kiedy mam już zdjąć prezerwatywę zamieram. Spoglądam na Dani, która nic nie zauważyła i szybko zdejmuję to, co pozostało. Bierzemy prysznic i idziemy do łóżka.

— Nie było cię ostatnio w pracy. — Nie wiem, czy bardziej oznajmiam, czy pytam.

— Mam w końcu miesiąc urlopu, skąd wiesz?

— Miałem dość czekania i chciałem cię w końcu zobaczyć, czemu tam w ogóle pracujesz? — pytam zmieniając temat. Na myśl, jak traktuje ją ten debil, cholera mnie bierze. Chociaż mam nadzieję, że szefunio pamięta naszą ostatnią rozmowę, na temat traktowania pracowników i się odczepił.

— To jest moja pierwsza praca i nie myślałam jeszcze nad zmianą. Zarobki nie są takie złe, możemy sporo odłożyć z Evą i w końcu spełnić nasze marzenie o własnym, małym biznesie.

— Nie chcę, żebyś pracowała w tej dziurze. Lada chwila wydamy płytę, będę w stanie ci pomóc. Rzuć to, proszę.

— Aiden, jeśli ty w tej chwili nie porzucisz tego tematu, to lada chwila znajdziesz się za drzwiami — odpowiada rozdrażniona. Lubię ją taką i mój kolega chyba też, bo nagle zaczyna się prężyć.

— Okej. Powiedzmy, że na razie ta rozmowa zostaje zawieszona — mruczę i ponownie zabieram się za to, co moje.

***********

— DANI —

Nie tak wyobrażałam sobie nasze pierwsze spotkanie. Myślałam, że będą to godziny rozmów i tłumaczeń. Kiedy jednak go zobaczyłam, nie mogłam się opanować, totalnie mi odbiło na jego punkcie. Jednak nie żałuję tego. Po co bardziej komplikować sobie życie, każde z nas przeszło już dość i myślę, że oboje zasługujemy na coś dobrego.

*******

Jest niedziela i wchodzę właśnie z Aidenem do domu Woodsa, który zaprosił mnie na obiad. Na myśl, że za każdym razem, kiedy tutaj jestem coś złego się dzieje, ciarki mnie przechodzą. Ale co mogę zrobić, jeśli przystojny rockman, błaga mnie godzinami na kolanach, żebym zgodziła się przyjść. Takiemu nie można się oprzeć.

Oczywiście najpierw idę do kuchni, żeby przywitać się z Grace. Kiedy tylko kobieta mnie zauważa, podchodzi do mnie szybko i przytula, pewnie cieszy się, że w tej męskiej dziczy pojawiła się druga kobieta. Gdy jednak odrywamy się od siebie, w jej oczach lśnią łzy.

— Grace, stało się coś? — pytam zaniepokojona.

— Nie kochana, po prostu stęskniłam się. Teraz wszystko jest tak, jak powinno być. — Marszczę brwi na jej odpowiedź, z jednej strony trochę to dziwne, ale zapewne chodzi o to, że Grace kibicuje mi i Aidenowi jako parze. Uśmiecham się więc ciepło i nalegam, że pomogę jej w przygotowaniach do posiłku.

Kiedy zasiadamy w końcu do stołu w jadalni, przez długi czas jest niezręcznie i słychać tylko brzęczenie sztućców. Spoglądam ukradkiem z nad talerza na każdego z zebranych, mój wzrok na na chwilę zatrzymuje się na Woodsie, który wpatruje się we mnie z dziwnym błyskiem w oczach. Uśmiecham się przelotnie i z powrotem zabieram za jedzenie. W myślach po raz pierwszy proszę Marcusa, żeby w końcu powiedział coś głupiego i rozładował atmosferę.

— Dani, Aiden wspominał, że masz wolne od pracy. Tak sobie pomyślałem, że mogłabyś na ten czas zostać z nami, byłabyś bliżej swojego chłopaka i Grace przydałby się ktoś do towarzystwa — wypala nagle producent.

— Miło mi, ale wiem, że macie teraz dużo pracy i nie chciałabym w żaden sposób być ciężarem. — Moja przemowa nagle ożywia zebranych, wszyscy przekonują mnie do pozostania, a Aiden ma minę zbitego szczeniaczka. A co mi tam, zgadzam się na co Grace klaszcze radośnie, chłopacy wiwatują.

— Witaj w domu Dani. — Na radosne oświadczenie Woodsa, przechodzi przez moje ciało jakiś dziwny dreszcz, ale nie w sensie złego uczucia. To uczucie jakbym naprawdę wróciła do domu.

************

— Woods —

Wchodzę do gabinetu i kieruję się do biurka, przy którym siadam, wyjmuję z szuflady zdjęcie moich córek, jedną straciłem bezpowrotnie z winy kobiety, która nie powinna się nigdy nazywać matką. Drugiej nie mam zamiaru stracić. Oddam wszystkie pieniądze, poruszę niebo i ziemię, żeby w końcu moja Danielle miała to, na co zasługuje.

*********

Kolejny rozdział za nami. Co myślicie o Woodsie? I czy długo będzie tak pięknie?

Za wszystkie gwiazdki i komentarze bardzo dziękuję. Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego dnia :)







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top