ROZDZIAŁ 18
DANI
Od ostatniego spotkania z Aidenem minął tydzień i jeszcze jeden został do premiery singla. Nie da się opisać, jak strasznie ciągnie się każdy dzień bez niego. Nie jest ze mną dobrze, no nie jest normalne, żeby po tygodniu tak tęsknić.
Czuję ulgę, ponieważ przyszła też wyczekiwana miesiączka. Nie to, że nie chcę dzieci, ale mój świat jest obecnie bardzo zakręcony.
Jest też moja matka, która po prostu nie daje mi normalnie funkcjonować. Codziennie ten sam scenariusz, po pracy wybiega za mną zalana łzami, przeprasza i błaga o spotkanie, a moi przyjaciele ją przeganiają.
Wczoraj już dla świętego spokoju chciałam się zgodzić, ale Eva powiedziała, że skopie mi tyłek i siłą zaprowadziła do samochodu.
Facet mojej, że tak powiem rodzicielki przyjechał w sprawach służbowych i o mnie nie wie. Pokój wynajął na miesiąc, z zastrzeżeniem, że pobyt może się przeciągnąć, super.
*******
Adam przydzielił mnie dziś do pracy w hotelowym barze. Nie jest to duże pomieszczenie. Moje stanowisko pracy jest po prawej stronie, na przeciwko wyjścia na taras, gdzie znajduje się kilka stolików.
Po lewej stronie zaledwie cztery boksy, ale i tak goście siadają przy barze, albo na zewnątrz.
Pomimo późnych godzin popołudniowych klienci jeszcze się nie pojawili, więc przecieram z nudów po raz setny blat. Gdyby nie muzyka z telewizora zawieszonego nad moim stanowiskiem, oszalałabym. Ale nie dziwię się ludziom, że wolą podziwiać uroki Los Angeles, niż siedzieć w tej dziurze.
Przy jednym ze stolików na zewnątrz, siada dwóch chłopaków ubranych na czarno. Zmierzam w ich kierunku, żeby odebrać zamówienie i przewracam oczami, bo wiem już kto to. Kiedy staję przy nich szczerzą się, jakby grali w reklamie pasty do zębów.
— Drake, Marcus, chciałabym was obsłużyć, ale to miejsce dla gości hotelowych, a wy już nimi nie jesteście. Przykro mi — mówię szczerze, bo pomimo to, że są wariatami to ich lubię.
— Spokojnie siostra, my tylko na chwilę — odpowiada, nadal uśmiechający się Drake. — Jak już wiesz za tydzień premiera i Aiden próbuje cię po niej gdzieś zabrać. My z kolei potrzebujemy, żebyś zaciągnęła go do willi.
Chyba oszalał, jak mogę odpuścić kolejną okazję bycia z nim sam na sam?
— Aiden ma w ten dzień urodziny i razem z producentem, mamy dla niego coś w rodzaju przyjęcia niespodzianki, no wiesz nagie hostessy, striptizerki... — Nie jest dane skończyć Marcusowi, bo Drake uderza go w kark. Spogląda na mnie i chce pewnie się tłumaczyć, ale przeszkadza mu dzwonek telefonu, który wyławia z kieszeni. Jakiś taki blady się robi.
— Słucham — mówi do słuchawki, ton jego głosu jest jakiś taki dziwny. Odchrząkuje. — U Dani. — Odsuwa szybko komórkę od ucha i mruży oczy, no i wiem czemu.
Krzyk blondyna roznosi się po całym tarasie. Chłopacy wstają nagle jak poparzeni, Drake mruczy coś o ostatnich chwilach swojego życia i znikają. Zastanawiam się, czy The Heart Crushers nie powinni pójść przypadkiem na jakąś terapię grupową. Chętnie bym w niej uczestniczyła jako wolny słuchacz, to byłoby komiczne.
*****
Kończąc pracę, żegnam się z barmanem z drugiej zmiany i przez taras kieruję się do parkingu.
Nagle przede mną staje moja matka, no i od nowa jedzie, mam dość jej przeprosin, bo to nie zmieni mojego życia. Mogłaby przynajmniej dać mi trochę czasu, a nie mnie osaczać przy każdej okazji.
Tak też jej mówię i w tej właśnie chwili z zapłakanej i rozżalonej, kobieta zmienia się w potwora z moich snów. Gdyby wzrok pełen takiej nienawiści mógł zabić, to w tym momencie już bym była martwa.
— Ty mała niewdzięczna dziewucho, ja cię urodziłam, to dzięki mnie żyjesz. — Nagle uderza mnie z całej siły w lewy policzek, moja głowa odchyla się w drugą stronę, a dłoń automatycznie dotyka obolałej strony twarzy. Po chwili zostaję szarpnięta za prawe ramię i pchnięta na ziemię. Jakby tego było mało ciągnie mnie za włosy.
Boże co mam zrobić, czuję się znów jak małe dziecko. Nagle słyszę krzyk i ktoś pomaga mi wstać, to jej facet.
— Co ty robisz głupia kobieto?! — krzyczy zdezorientowany mężczyzna, a moja matka znów zamienia się w niewiniątko. Ona jest chora psychicznie, powinna być zamknięta w wariatkowie.
Uważam, że dość tego, więc wyjawiam nasze relacje mojemu wybawcy. Po chwili przychodzi też Adam i zaczyna się na mnie wydzierać, ale mężczyzna i barman staja w mojej obronie. Mój szef spogląda jeszcze raz na mnie i litując się nad moim wyglądem daje mi kilka dni wolnego po czym oddalam się.
Przez resztę tygodnia wypoczywam w domu, z relacji Evy wiem tyle, że moja matka ze swoim facetem wynieśli się z hotelu.
*******
Nadszedł wielki dzień dla zespołu, no i są urodziny Aidena. Umówiłam się z chłopakami, że pod ich nieobecność przyjadę do willi i tutaj będę oglądała ich debiut. Przykro mi jednak, że musiałam odmówić Aidenowi wizyty za kulisami, ale na pewno nie chciałby potem tutaj przyjechać. Chłopak był strasznie rozczarowany.
Siedzimy z Evą, Gregiem i Grace na kanapie w głównej części domu Woodsa. Gapimy się w ekran telewizora. Mężczyzna prowadzący program przeprowadza wywiad z zespołem, ale nic co jest powiedziane do mnie nie trafia. Trzymam z całej siły kciuki i czekam, aż zaczną grać.
Kiedy w końcu ten upragniony moment nadchodzi zespół zajmuje swoje miejsce i zaczynają. To piosenka, którą Aiden nucił mi za każdym razem do snu, utwór jest wolny i zmysłowy, a jednocześnie ma ostre brzmienie.
Kiedy zaczyna śpiewać, wiem, że robi to dla mnie, a ja zalewam się łzami i czuję jak potwór. Dlaczego dałam się namówić na tą niespodziankę?
Chlipię już teraz na głos jak głupia, moi przyjaciele wciskają mi w dłonie chusteczki. Co mogę powiedzieć? Kocham tych chłopaków i jestem z nich dumna.
Kiedy kończą, widownia w studiu szaleje, dziewczyny piszczą, a ja podrywam się z kanapy i skaczę jak zwariowana. Spoglądam na Grace, która obserwuje mnie zaszklonymi oczami, podchodzę i przytulam się do niej.
Po pewnym czasie, w willi zaczynają przechadzać się kelnerzy z tacami, witając pierwszych gości. Czekamy na zespół, z nerwów wypiłam już trzy kieliszki szampana, mam nadzieję, że mój chłopak mi wybaczy, kiedy dowie się jaki miałam motyw.
Nagle od strony głównego wejścia dochodzą nas okrzyki radości i gwizdanie. Wrócili, on tu jest. Automatycznie zaczynam gładzić swoją nowo zakupioną, białą sukienkę. Nie wiem jak mam się zachować, czy do nich podejść, czy czekać, aż wyplączą się z objęć innych gości.
Stoję więc jak ten słup soli. Po chwili oto i jest on, spogląda na mnie zszokowany. Uśmiecham się nieśmiało, ruszam w jego stronę i rzucam się mu na szyję.
— Proszę nie gniewaj się, wiesz przecież, że cię kocham. — O matko, skąd ja to wzięłam, no nieźle wypaliłam. Głupia, głupia ja. Odsuwam się i chcę szybko zacząć się tłumaczyć, że nie o takie kochanie mi chodziło, ale Aiden przykłada mi palec wskazujący do ust.
— Nie waż się tego cofać, moja dziewczyno — mówi chrypiącym głosem. odsuwa palec z mych warg i zamyka oczy jakby obawiał się, że jednak to zrobię.
Po kilku sekundach jego powieki unoszą się, a na ustach pojawia mój ulubiony uśmiech. Chwilę później przywiera nimi do mnie i całuje. Zatracam się w tym pięknym pocałunku, ale nie na długo. Wokół nas słyszę ochy i achy, co powoduje, że się spinam, a Aiden zaczyna się cicho śmiać w moje usta.
Odsuwam się w końcu od niego i podchodzę do innych członków zespołu z gratulacjami. Oczywiście, kiedy pada kolej na Marcusa przytula mnie, a jego ręka wędruje do mojego tyłka, wiem, że robi to na złość Aidenowi. Ten z kolei mruczy coś o wyrwaniu ręki i wsadzeniu jej w cztery litery żartownisia.
Godzinkę później impreza rozkręca się na całego i przenosimy się do ogrodu przy basenie. Złożyłam już blondynowi życzenia, ale prezent czeka na niego w sypialni.
Stoję akurat sama, bo Eva i Greg już się zmyli, wiem dobrze dlaczego, a Aiden zniknął z jakimś sztywniakiem w garniturze. Fajny strój na imprezę przy basenie.
Rozglądam się w poszukiwaniu blondyna, kiedy zauważam wchodzącą do ogrodu dziewczynę.
Idąc spogląda na wszystkich z wyższością. Kiedy zatrzymuje się w dość oświetlonym miejscu, zauważam na jej rękach różne blizny i zadrapania.
W końcu dziewczyna odnajduje mnie wzrokiem, uśmiecha się krzywo i podchodzi. Mam bardzo złe przeczucia, a kiedy już stoi dosłownie przede mną, widzę żeńską kopię Stevena. O cholera.
— To ty jesteś tą biedaczką z hotelu — stwierdza głośno, a wszystkie rozmowy wokół cichną.
Zachowuje się jakby mnie już znała i mierzy od dołu do góry nienawistnym spojrzeniem. Za nią nagle pojawiają się chłopacy z zespołu, Aiden wplata palce w swoje włosy, po czym ciągnie, jakby chciał je wyrwać.
— Dani, nie wierz w nic, co ona ci powie, to nie jest prawda — mówi spokojnym głosem Evan, na co dziewczyna zaczyna się histerycznie śmiać.
Spoglądam na rockmanów i marszczę brwi w oczekiwaniu, że ktoś w końcu wyjaśni, co się dzieje.
— Widzę, że Aiden nie pochwalił się swojej dziewczynie, co z kolegami mi zrobili — oznajmia nieznajoma i zakrywa usta dłonią, udając szok.
— O co chodzi? — pytam głupio.
— Otóż twój chłopiec, dziewuszko, wykorzystał mnie seksualnie, a potem wszyscy zafundowali mi niezłe lanie.
******
No! Coś tam, coś tam się wyjawia, zbliżają się wielkimi krokami dramaty i kolejne sekrety. Komentujcie, gwiazdkujcie, jeśli się wam podoba. Buziaki i pozdrawiam♥♥♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top