Rozdział 5

DANI

Dziwne wydarzenia z wczorajszego dnia, spowodowały, że nie spałam prawie całą noc. Kiedy już udało mi się zasnąć, nadszedł kolejny koszmar.

Odkładam słuchawkę telefonu i opuszkami palców masuję skronie. Jestem zmęczona i nie rozumiem, co się do mnie mówi.

Przed chwilą, kilka razy pytałam klienta o dane, aż się dziwię, że nie zrezygnował z rezerwacji. Nie pomaga też fakt, że jestem sama na recepcji i nie mam nawet do kogo się odezwać.

Eva została dzisiaj skierowana do obsługi baru i też pewnie biedna z nudów umiera. Tam do wieczora,  zazwyczaj żywej duszy nie ma.

Siadam i udaję, że pracuję, ale tak naprawdę, po raz kolejny rozmyślam nad wydarzeniami wczorajszego dnia. Byłam tak przestraszona słowami Aidena i reakcją jego brata, że zwiałam z durną wymówką wizyty u fryzjera. Zapewniłam ich oczywiście, że nic mi nie jest.

— Cześć piękna. — Zrywam się z siedzenia i przykładam przerażona prawą dłoń do klatki piersiowej. Spoglądam na Grega, który jest powodem mojego, nieomal zawału serca.

— Wiesz? jestem jeszcze dość młoda i chciałabym trochę pożyć — mówię do niego z wyrzutem.

— Dobra, dobra. — Śmieje się,  paskuda jeden. — Zaraz ci ta złość przejdzie. Dzisiaj wieczorem zabieram ciebie i blondi na karaoke.

Chciałabym mu odmówić, bo w moim aktualnym stanie, miałam zamiar od razu po pracy, wskoczyć do łóżka. 
Jednak bardzo lubię Grega, już kilka razy miałam okazję z nim wyjść i nie żałuję.

Chłopak wygląda też całkiem nieźle, jest szatynem o czekoladowych oczach i śniadej cerze. Ciałko ma też dobrze zbudowane, jest o głowę wyższy ode mnie.

Nigdy nie był jednak obiektem moich westchnień, myślę o nim raczej, jako o trzy lata starszym bracie.

— Dobra, zgadzam się — odpowiadam.  — Musisz jeszcze pogadać z Evą.

— Właściwie to blondi mnie tak urobiła. — No tak, jakby mogło być inaczej.

Kręcę głową i proszę go o adres lokalu, ten jednak nalega, żeby po nas przyjechać. Po krótkiej kłótni w tej kwestii, wygrywam. Wolę, żeby nikt nie widział, w jakich mieszkamy warunkach.

******

Wieczorem podjeżdżamy pod bar. Wysiadamy z taksówki, kiedy podchodzi Greg i znacząco wyciąga ramiona, pod które go z Evą ujmujemy i kierujemy się w stronę wejścia.

Wkraczamy do budynku i rozglądam się zaciekawiona, bo nigdy nie byłam w tego rodzaju lokalu. Naprzeciwko wejścia, w głębi, znajduje się wielki szklany, podświetlony na zielono bar. Po prawej niewielka scena, a przed nią kilka stolików. Greg kieruje nas w prawo do rzędu boksów, nakazuje nam usiąść w jednym z nich, a sam udaje się do baru po drinki.

Ja i Eva, nie mamy może jeszcze dwudziestu jeden lat, ale wielki brat zawsze coś wykombinuje.

Po około trzech drinkach, zaczynamy z Evą chichotać z byle czego. Greg wyjawia nam swoje podejrzenia o romansiku, pani z pod czwórki i Adama.

— No, a tak w ogóle to zapisałem was i niedługo pewnie będziecie wywołane na scenę — wypala nagle z miną niewiniątka.

— Nie zribiłeś tego! - krzyczymy obie, a potem zaśmiewamy się do łez i wijemy po siedzeniach.

Gdy już stajemy przed faktem dokonanym, wybieramy piosenkę Glorii Gaynor ,, I Will Survive". Tytuł nieźle pasuje do naszej sytuacji, choć piosenka jest o czymś innym.

Odwracamy się z Evą do siebie i zaczynamy szaleć na scenie, wyśpiewując, jak dwie wariatki. Fałsz,  goni fałsz, ale co mi tam, póki alkohol krąży w moich żyłach, to mam to gdzieś.

Gdy piosenka dobiega końca, odwracamy się w stronę publiczności. Ludzie siedzą ze szczękami zwieszonymi do podłogi.

Marszczę brwi i zastanawiam się, czy nie powinni zacząć klaskać, albo chociaż gwizdać.

— Zobacz laska, byłyśmy tak zajebiste, że im mowę odjęło — mówi rozradowana blondyna i kłania się dookoła dziękując.

Chwytam ją w końcu pod rękę i siłą ciągnę w kierunku boksów. Biedna nie zdaje sobie sprawy, z tego jaka jest prawda.

Gdy jesteśmy już blisko naszego miejsca przeznaczenia, mój uśmiech gaśnie. Czyżbym była aż tak pijana, że widzę pięciu Gregów?

Nie, to nie to. To The Heat Crushers we własnej osobie, a raczej osobach. Marszczę po raz kolejny brwi i przechylam głowę na bok, bo z mimiką ich twarzy jest zdecydowanie coś nie tak. Greg wstaje, podchodzi i nas przytula.

— Przepraszam, ale byłyście okropne. — Jego ciało zaczyna się trząść, a z ust wydobywają się dziwne dźwięki. On się z nas śmieje, typ paskudny jeden.

Siadamy w końcu, chłopacy podają nam drinki, które wcześniej zamówili. Cała grupa zajmuje się rozmową, ale do mnie niewiele dociera.

Jestem zbyt zajęta, zerkaniem na gościa, po przeciwnej stronie i on też nie pozostaje mi dłużny. Nagle w kieszeni moich jeansów, czuję wibrację. Wyjmuję telefon i zerkam na wiadomość od Evy.

Ciekawe, czy dzisiaj też będzie próbował zjeść Ci język.

Drake, który siedzi obok mnie, parska piwem, które przed chwilą popijał. Cholera, musiał to przeczytać. Spoglądam na niego groźnym wzrokiem.

— Nic nie powiem — szepce mi do ucha.

— I nie radzę — odpowiadam, próbując brzmieć groźnie, ale jakoś mi to nie wychodzi.

Zażenowana, przepraszam wszystkich i udaję się do toalety. Promile już zaczynają we mnie buzować, więc droga wydaje mi się trochę kręta, ale nie poddaję się i docieram do celu.

Załatwiam potrzebę, myję dłonie. Spoglądam w lusterko i nieomal odskakuję na widok tej wiedźmy, którą w nim widzę. Łapię doła i stwierdzam, że czas wracać do domu.

Otwieram drzwi toalety i mój wzrok od razu pada na Aidena. Stoi naprzeciwko oparty o ścianę z rękoma skrzyżowanymi na piersiach.

Po raz kolejny, budzi się odważna część mnie.

— A oto mój bóg grecki. — Wymachuję rękoma w jego kierunku. Blondyn łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie.

— Chyba masz już dość na dzisiaj, hm? — mówi delikatnym głosem.

— Tak, chciałabym już się położyć — odpowiadam, wydymając dolną wargę. Nagle coś mnie kusi. Odchylam głowę do tyłu tak, żeby spojrzeć mu w oczy. — NIE! Właściwie, to ciebie bym chciała — krzyczę.

Staję na palcach i zaczynam ustami przesuwać po jego szyi. Moje dłonie. wędrują do brzegu jego czarnej koszulki, odchylam ją, żeby móc dotknąć jego wspaniałego ciała.

Nagle łapie mnie za nadgarstki, przerywając moje zamiary. Spoglądam na niego oburzona.

— Wczoraj byłam kochaniem, a dzisiaj już mnie nie chcesz? — pytam, a w jego oczach pojawia się rozbawienie.

— Mógłbym cię teraz przerzucić przez ramię, zanieść do tej łazienki i zerżnąć, ale jutro byś tego nie pamiętała — mówi, po czym jego wyraz twarzy poważnieje — ale nasz pierwszy raz, zdecydowanie będziesz pamiętała, kochanie.

Próbuję z nim nadal dyskutować, kiedy w moim żołądku tworzy się coś w rodzaju małego tornada. Moje gardło wydaje dziwne dźwięki, po czym nastaje ciemność.

********

Rozkręciłam się dzisiaj😂
Miłej lekturki😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top