Rozdział 33
DANI
Mówił, że nie wie, jak długo go nie będzie, tydzień, czy miesiąc, a ten już wczoraj minął. Evan też od tamtej pory się nie pojawił.
Ashley przyjeżdża codziennie, pewnie czuje się w jakiś sposób odpowiedzialna za to, co robi jej brat, chociaż odnośnie jego, pary z ust nie chce puścić.
Od kilku dni leje jak z cebra, co pogłębia moją melancholię. Zaczynam tęsknić za miastem, za jego gwarem i tym, że wciąż coś się dzieje. Brakuje mi też Grace i mojego ojca. W ogóle, chciałabym móc z kimś porozmawiać o wszystkim i o niczym, tak po prostu. Nie chcę wiecznie wisieć na Evie i Gregu, którzy i tak mają jakieś problemy.
Stoję w oknie i po prostu gapię się na przemian w kałuże, szarzejące niebo i drzewa, które uginają się pod naporem szalejącego wiatru. Moją uwagę, przykuwa nagle ktoś biegnący w stronę domków. Marszczę brwi i zastanawiam się, kto był tak odważny, żeby uprawiać jogging w taką pogodę.
Po chwili, kiedy totalnie przemoczony osobnik jest dość blisko, zasłaniam usta dłonią w szoku. Moje serce zaczyna bić jak szalone, całe ciało się trzęsie, a oddech przyśpiesza. Wrócił.
Biegnę do drzwi i otwieram je. Przez chwilę zapominam o wszystkim, co między nami było złe i mam ochotę rzucić mu się na szyję. Opamiętuję się jednak w porę i przełykam nerwowo ślinę.
Przyglądam się zachlapanym od błota spodniom i przemoczonej, przylegającej do ciała białej koszulce.
Spoglądam w końcu na jego twarz, kiedy odgarnia mokre kosmyki włosów do tyłu. Nie bardzo jest zadowolony ze swojego stanu, co wyraża jego skrzywiona mina.
— Będziesz się tak ślinić, czy mnie wpuścisz — pyta poważnie, ale nie odpuszcza sobie okazji, żeby się odgryźć.
Odsuwam się na bok, żeby ułatwić mu wejście. Nie może w takim stanie pójść do pokoju małego.
— Zdejmij te ubrania i idź wziąć prysznic. Przepiorę to szybko i wrzucę do suszarki — proponuję, lecz po chwili dociera do mnie, że nie mam dla niego żadnych ciuchów na zmianę. — Jeśli chcesz, oczywiście. Będziesz musiał jednak przeczekać w ręczniku, bo nie mam żadnych męskich ubrań.
Chytry uśmieszek, który pojawia się nagle na jego twarzy nie zwiastuje nic dobrego.
— Jeśli chciałaś zobaczyć mnie nago, wystarczyło poprosić moja dziewczyno — oświadcza z rozbawieniem.
I znowu ta zmiana nastroju. Kiedy jednak docierają do mnie jego słowa, otwieram usta i zamykam, znów otwieram i zamykam. Moje poliki zaczynają piec z zażenowania, a w oczach blondyna pojawiają się ogniki samozadowolenia.
— Wiesz co Aiden, pieprz się — warczę. Odwracam się i wchodzę na górę, niech sobie robi co chce.
— Wolałbym z tobą — chichocze, przystaję i zaciskam zęby. Jak Boga kocham, jeszcze jedno słowo i wyleci z powrotem na tą ulewę.
Chyba wyczuwa mój nastrój i ostatecznie przeprasza, a ja się lituję.
******
Podchodzę z czystymi, wysuszonymi ubraniami do kanapy, na której rozsiadł się Aiden.
Ręcznik, który owinął w pasie, ledwo co przykrywa, więc układam rzeczy na brzegu nie patrząc w jego stronę.
Odwracam się bez słowa, żeby odejść, lecz po chwili moje ciało wiruje w powietrzu i opadam na kanapę.
Nie mam czasu, żeby zapytać tego wariata, co do cholery wyprawia, bo zderza swoje usta z moimi. Zaciskam wargi w proteście na jego nagły atak i czuję jak jego klatka piersiowa wibruje od niemego śmiechu.
Próby walki też na nic się zdają, kiedy więzi moje ręce nad głową a nogi zakleszcza między swoimi. Obsypuje pocałunkami moją twarz i szyję.
— Aiden, co ty wyprawiasz? — chrypię. Wtedy on unosi głowę i obdarowuje mnie, moim ulubionym uśmiechem. Wpatruję się w niego i zaczynam przepadać.
Resztki zdrowego rozsądku dają o sobie znać i zamykam oczy, nie mogę na to patrzeć, jednak on nie daje za wygraną i zaczyna ocierać się o mnie swoją nabrzmiałą męskością, jasna cholera.
— Złaź ze mnie — syczę i resztkami sił wiercę się w nadziei, że uda mi się uwolnić, lecz nadaremnie. Kiedy jednak dłuższą chwilę nie podejmuje żadnego ruchu, unoszę powieki, żeby ujrzeć jak nadal się szczerzy.
— Moja przyszła żona zrobiła się waleczna — oznajmia z dumą. Że co?
Gdzie on był przez ten miesiąc, na jakimś praniu mózgu? Patrzę na niego jak na wariata, a ten całuje szybko czubek mojego nosa i wstaje po czym zbiera swoje ubrania w jedną rękę, podtrzymując drugą ręcznik w pasie i kieruje się na górę.
— Chyba postradałeś zmysły, jeśli myślisz, że kiedykolwiek się na to zgodzę ty...głupku ty! — krzyczę za nim.
— Moja kobieta i moje dzieci, będą nosiły moje nazwisko — odpowiada kontynuując swoją wędrówkę. Kobieta? Dzieci? Jakie dzieci?!
*******
Przez resztę dnia Aiden zajmuje się Loganem i nie wspomina sytuacji z poranka. Obserwuję go jednak bacznie, próbując się doszukać jakichkolwiek oznak rozdwojenia jaźni i tym podobnych.
Kiedy w końcu zbieram się na odwagę, żeby zapytać, gdzie był, wzdryga ramionami i zmienia temat. Na dodatek okazuje się, że jego samochód popsuł się przy wjeździe na teren ośrodka i będzie zmuszony zostać tu na noc, cwaniak jeden.
Krzyżuję jednak jego plany, kiedy oświadczam, że ma do wyboru wolny domek, albo pieszą przechadzkę do miasta. Może on zwariował do reszty, ale ja jeszcze nie i wiem jak noc z nim by się skończyła. Aż tyle samokontroli w sobie nie mam.
Najdziwniejsze jest to, że kiedy informuję go, iż po klucze od domku, musi udać się do Evy, ten chętnie się godzi. Nic już z tego nie rozumiem.
************
EVA
Ostatni goście opuścili lokal i obsługę też wysłałam do domu. Siedzę przy barze sącząc drinka i rozmyślam nad ostatnią kłótnią z Gregiem. Nie czaję faceta, im prędzej zrozumie, że to ja rządzę w tym związku, tym szybciej dojdziemy do porozumienia i wszystkim lepiej będzie się żyło.
Odwracam się do wejścia na dźwięk zamykanych drzwi i nie wierzę własnym oczom. Aiden we własnej osobie.
— Wiesz, już chciałam namówić Dani, żeby zrobiła test na ojcostwo. Skoro jednak odważyłeś się do mnie przyjść, po tym, co zrobiłeś mojej przyjaciółce, wnioskuję, że jednak masz jaja — oświadczam, próbując się nie roześmiać, na co blondyn wywraca oczami.
— Widzę, że Greg ma nadal pełne ręce roboty, hm? — pyta rozbawiony.
— Dobra czego chcesz?
— Oprócz kluczy? Robię taki mały rachunek sumienia. Dla niej zrobię wszystko. — Unoszę brew w zaciekawieniu, po czym wchodzę za bar i otwieram dla niego piwo, stawiam na blacie, a dla siebie robię drugiego drinka, bo czuję, że długa rozmowa przed nami.
No to niech się spowiada, a ja już mu dam takie rozgrzeszenie, że do końca życia będzie skamlał, kiedy tylko usłyszy moje imię.
***********
Jednak nie wszystko wyszło na jaw, jak obiecałam. W ogóle rozdział miał inaczej wyglądać, ale w trakcie pisania zupełnie inne pomysły mnie nawiedziły. Eva i Aiden w jednym pomieszczeniu, serio odważny jest :D
Dziękuje za gwiazdki i komentarze, pozdrawiam i całuję. Piszcie ludzie, co myślicie♥♥♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top