Rozdział 20
DANI
— A to wiedźma! — psioczy Eva, kiedy z samego rana opowiadam jej o wydarzeniach z wczorajszego wieczoru.
— Trochę żałuję, że nie zgodziłam się zostać, były to też w końcu urodziny Aidena. Och, w ogóle powinni się cieszyć w takim dniu, a nie przeżywać ten koszmar od nowa — wzdycham.
— Przestań się biczować. Już ci kiedyś powiedziałam, jak się ma miękkie serce, to trzeba mieć twardą dupę.
Święta racja, ale już taka jestem. Dobrze, że dziś wracam do pracy, przynajmniej coś innego zajmie mój zbolały umysł. W końcu całą noc nie spałam myśląc o chłopakach, ich przyjacielu i dziewczynie Aidena. W ogóle, jak mógł dzień po zerwaniu wskoczyć do łóżka z inną, z drugiej strony jako zdrada to się nie liczy. Chyba.
*********
Minęły dwa tygodnie, a ja nadal nie mogę się zdobyć na rozmowę z Aidenem. Co prawda przemyślałam już wszystko i chcę z nim być, pytanie tylko, czy on chce, po tym jak opuściłam willę.
Tak strasznie się za nim stęskniłam i jeszcze fakt, że ich singiel na okrągło puszczają w radiu mnie dobija. Gdzie się nie ruszę tam słyszę jego głos. Wiem też, że na kanałach muzycznych jest teledysk, więc ich unikam. Gdybym tylko go zobaczyła, beczałabym jak głupia krowa.
Dziś w odwiedziny przyleciała Julia z mężem i znów zarezerwowała lożę w klubie, do którego ostatnio nas zaprosiła.
Siedzimy już w lokalu i popijamy drinki, a w międzyczasie dosiadają się do nas znajomi Julii, dwie dziewczyny i trzech chłopaków. Cieszę się, że jest takie wyrównanie, bo nie chcę znowu wyglądać na samotnika wśród par.
Po kilku drinkach bawimy się wszyscy na parkiecie. Robert, chłopak, który jest dziś też bez pary, ociera się o mnie co chwilę i szczerzy. Nie to, że nie jest przystojny, ale nie jest moim blondynem i trochę mnie to zaczyna drażnić.
Wiem, że jak tylko powiem to Evie, to stwierdzi, że mam wyluzować i po prostu się bawić. Łatwo powiedzieć.
Moja przyjaciółka, wyczuwając mój nastrój, ciągnie mnie za rękę w stronę baru, beszta w międzyczasie za bycie nudziarą, po czym zamawia po dwa szoty jakiegoś paskudztwa. Chwilę po wypiciu świat staje się cudowny, wszyscy ludzie piękni, no i bawimy się.
********
Otwieram ociężałe powieki, jęczę z bólu, bo coś przygniata moje biodro. Próbuję się ruszyć, ale nie mogę.
Spoglądam na przyczynę mojego cierpienia. No tak, leżę na kanapie w salonie, na mnie z boku opiera się Eva, a na niej Greg. Wszyscy mamy na sobie wczorajsze ciuchy, masakra.
Z trudem udaje mi się wydostać z pod blondynki, idę napić się wody, bo strasznie męczy mnie suchość w gardle. Następnie biorę długi prysznic, żeby zmyć z siebie zapach alkoholu i nikotyny. Zakładam luźne ciuchy, wskakuję na łóżko w sypialni i sięgam telefon ze stolika, odblokowuję go i doznaję szoku. O. Mój. Boże. Wiadomość od Aidena.
,, Moja dziewczyno, czy próbujesz o mnie zapomnieć? To ja powinienem być na jego miejscu, normalnie powyrywałbym mu te łapy za dotykanie Ciebie, ale nie wiem, czy mam jeszcze do tego prawo. Mam? ''
Nie rozumiem o co mu chodzi, gapię się w tą wiadomość i czytam chyba z dziesięć razy, aż coś mi zaczyna świtać. Wczorajsza impreza, no tak. Był taki moment, kiedy muzyka zwolniła i Robert zaczął się do mnie kleić, próbowałam, jak radziła Eva dać się ponieść, ale nie potrafiłam i wróciłam do loży.
Przypominam sobie też, jak w pewnej chwili poczułam to coś, co zawsze czuję przy Aidenie. Rozglądałam się dookoła z nadzieją, że go ujrzę ale nadaremno, w końcu zignorowałam uczucie wybuchających fajerwerków w moim brzuchu i klatce piersiowej. Dalej już nic nie pamiętam. Jasna cholera, a jeśli zrobiłam coś głupiego?
Teraz to ja mogłabym jego zapytać, czy mam jakieś prawo, co do jego osoby. Spieprzyłam na całej linii. Brawo.
*********
Następny tydzień leci zadziwiająco szybko, chyba przez nadmiar pracy w hotelu. Zawsze przed urlopem Adam daje nam tak popalić, że potem przez pierwszy tydzień z miesiąca wolnego leżymy z Evą i nie mamy siły się ruszyć. Choć w tym roku pewnie będzie inaczej, bo blondynka, będzie z Gregiem, a ja, no właśnie. Cierp ciało coś chciało.
Nadal nie mam odwagi napisać, ani zadzwonić do Aidena, zarywam noce myśląc o nim i zastanawiając się czy odebrałby telefon. Nie znoszę tej niewiedzy.
Od początku tygodnia, kiedy kończę pracę i wychodzę z hotelu, po drugiej stronie ulicy stoi facet, który dziwnie się zachowuje. Dzisiaj jest tak samo, tylko tym razem, bezczelnie robi mi kilka zdjęć swoim telefonem komórkowym, po czym ucieka. Greg próbuje go dogonić, ale bez skutku. O co znowu cholera chodzi?
************
Woods
Siedzę od godziny w biurze i czekam na na moich informatorów. Nie cierpię, jak ktoś się spóźnia, tym bardziej, że chodzi o tak ważną sprawę, a raczej osobę. Poprzednich zwolniłem, bo przez kilka lat płaciłem im masę pieniędzy i nic nie potrafili znaleźć.
W końcu rozlega się pukanie do drzwi i po chwili wchodzi mój wieloletni przyjaciel, Ben. Siada na fotelu po drugiej stronie biurka.
— Sprawa z dziewczyną załatwiona. Cała rodzina to wariaci, ale jak tylko wspomniałem tatusiowi, że ujawnimy, jak przez jego córeczkę zginęły dwie osoby, to przystał na wszystko. Umieściliśmy ją w wariatkowie i długo z niego nie wyjdzie. Postarałem się też o szczególne warunki. — Po jego uśmiechu widzę jak te warunki mogą wyglądać. Dobrze.
— A co z bratem? — pytam, wolę go mieć też na oku, bo czuję, że tak jak siostra, będzie próbował namieszać.
— Nie ma. Zaginął. Jak kamień w wodę — odpowiada zmartwiony.
Rozlega się ponowne pukanie i w końcu wchodzą spóźnieni informatorzy, oboje przerażeni, bo wiedzą co ich czeka. Podchodzą do biurka i kładą na nim teczkę.
— Panie Woods, przepraszamy za spóźnienie, ale do ostatniej chwili zbieraliśmy informacje. Dziewczyna, której pan szuka nie nosi już nazwiska matki. — Patrzę na niego zdezorientowany, w tym czasie drugi wyciąga zdjęcia z teczki i układa przede mną. Prostuję w fotelu i schylam nad fotografiami dziewczyny. Jak mogłem być tak głupi, przecież były tak podobne. Pytałem ją też o pełne imię, ale jej koleżanka zmyła moje nadzieje.
— Nosi teraz nazwisko rodziny zastępczej, w której się wychowywała. Oto pańska córka, Danielle Jensen.
— Gratuluję Daniel.
*********
JEST! Myślałam, że nie dam rady jeszcze w weekend, ale udało się. No nie ma w tym rozdziale Aidena, ale tatuś się znalazł, ciekawe, co dalej. Ja wiem :) Pozdrawiam was serdecznie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top