Rozdział 16

DANI

Blizny na moim ciele, zaczynają piec, a te w sercu otwierają się. Przeżyłam już wiele upokorzeń, uroniłam wiele łez, a wszystko zaczęło się dzięki potworowi, który teraz stoi przede mną.

Mam wrażenie, że zaczynam się kurczyć do rozmiarów siedmioletniej dziewczynki, żeby od nowa przeżywać tę samą tragedię.

Teraz, kiedy moje życie wreszcie zaczęło się układać, wspaniali przyjaciele, nowe mieszkanie i Aiden, pojawia się ona, moja matka. Może właśnie dlatego powróciły koszmary, być może podświadomie przeczuwałam jej powrót.

— Córeczko, tak długo cię szukałam. Już myślałam, że nigdy cię nie znajdę. — Kobieta zasłania usta dłonią, a jej oczy lśnią od łez, a ja nie wierzę w to, co widzę i słyszę.

Ta kobieta jest chyba obłąkana. Zachowuje się, jakby odnalazła zagubione dziecko, podczas gdy obie wiemy, w jakich okolicznościach nasze drogi się rozeszły.

Dość tego, nie mam zamiaru więcej się bać. Prostuję plecy i unoszę podbródek, aby pokazać, że jestem silną kobietą, a nie bezbronnym dzieckiem.

— Proszę nie nazywać mnie swoją córką, ja nigdy nie miałam matki, a tym bardziej teraz jej nie potrzebuję. Życzę miłego pobytu w naszym hotelu i przepraszam, ale muszę wracać do pracy — mówię z wymuszonym uśmiechem, po czym udaję, że przeglądam dokumenty. Z jej gardła wydobywa się dźwięk, jakby chciała coś powiedzieć, lecz do mojego stanowiska podchodzi następny klient, któremu jestem za to ogromnie wdzięczna.

Ignorując brunetkę, która kiedyś miała włosy koloru blond, zajmuję się rezerwacją nowo przybyłego mężczyzny.

*******

Mija godzina od spotkania z koszmarem mojego życia. Zajmuję się czymkolwiek, aby tylko nie myśleć o dzisiejszym zajściu.

Do budynku wchodzi młody chłopak, trzymając wielki bukiet białych róż. Podchodzi do mnie, jakby ktoś go tu siłą doprowadził.

— Kwiaty dla Dani, dziewczyny Aidena — mówi znudzonym tonem przewracając oczami, na co chichoczę, a ten się czerwieni.

Odbieram bukiet i podpisuję potwierdzenie, a chłopak odchodzi. Z małym rozczarowaniem stwierdzam, że nie ma żadnej karteczki, ale uczucie to znika, kiedy znów przypominam sobie ostatnią noc.

*******

Wychodzę z hotelu po pracy w towarzystwie moich przyjaciół, nareszcie koniec na dzisiaj. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa, a mózg się lasuje.

— Córeczko! — Nie wierzę, jak ta kobieta śmie. Spoglądam na dwójkę obok mnie. Stoją zszokowani, nie zdążyłam im w końcu przekazać dzisiejszych rewelacji.

Odwracam się do kobiety, która uzurpuje sobie nagle, prawo do bycia moim rodzicem, chcę powtórzyć to, co już jej dziś powiedziałam. Nagle przed kobietą staje Greg, chłopak ma minę, jakby miał ją zabić.

— Nigdy nie uderzyłem kobiety, ale jeśli w tej chwili nie zejdziesz z oczu mojej przyjaciółce, zrobię to. Zresztą i to nie będzie się liczyć, bo ty jesteś kurewskim potworem! — Kobieta podskakuje przerażona na słowny atak chłopaka.

Zastanawiam się, czy to, że trochę się cieszę z jej reakcji, czyni mnie złym człowiekiem.

— To moja córka, mam prawo z nią porozmawiać. Odsiedziałam swoją karę w więzieniu i żałuję. Chcę wszystko naprawić. — Nigdy nie myślałam o niej, o tym co się z nią stało. Chyba jakoś to zablokowałam. Jednak spotkała ją kara za to, jak mnie potraktowała. Spogląda teraz na mnie błagalnym wzrokiem. — Proszę daj mi szansę, umówmy się na kawę, wyjaśnimy sobie wszystko.

— Już ja ci kurwa wyjaśnię, ty wredna wiedźmo. — Ożywa moja przyjaciółka i doskakuje do mojej matki. — Wyjaśnię ci, jakie Dani miała koszmary, jak krzyczała nieraz całe noce. Tak ci zaraz skopię dupę ty potworze, za to co jej zrobiłaś, że już nigdy nie usiądziesz. Odpierdol się! —  Nie czekając na odpowiedź Eva bierze mnie pod rękę i ciągnie do samochodu.

***********

AIDEN

Siedzimy z chłopakami w biurze Woodsa i omawiamy sprawy,  związane z wypuszczeniem naszego pierwszego singla. Ma się to odbyć, już za dwa tygodnie i to występem na żywo w telewizji. Jestem tak cholernie podekscytowany, a jednocześnie obawiam się jak zostaniemy przyjęci przez widzów.

Woods próbuje też z nas wydusić, dlaczego trzymamy jeszcze Stevena, który po ostatnich ekscesach rzadko bywa w willi, jako managera. Jak mam mu to kurwa wyjaśnić, powiedzieć, że nas szantażuje? To będzie koniec.

Drzwi pomieszczenia otwierają się i wchodzi przedmiot naszej rozmowy, urżnięty w trzy dupy. No to będzie zabawa.

— Widzę, że zebranko za moimi plecami się odbywa. Panie Woods, to są moje pieski i to ja decyduję, kiedy mogą szczekać. — Dosłownie w tym momencie wybucha piekło, wszyscy szczerze go nienawidzimy i każdy z nas ma już dość.

Zrywamy się na równe nogi i wrzeszczymy na siebie, wyciągając od nowa wszystkie brudy. Nie wytrzymuję i uderzam pięścią w jego twarz, faceta odrzuca do tyłu na ścianę, po której się osuwa na podłogę.

— Dość! — Wszyscy nagle spoglądamy na producenta i dociera do mnie, że właśnie wszystkiego się dowiedział.

Mężczyzna podnosi swoją komórkę z biurka i dzwoni po ochronę. Zajebiście. Kiedy w pokoju pojawia się dwóch goryli, Woods każe wyprowadzić Stevena z posesji, z zakazem ponownego wejścia.

Manager szarpie się i wlepia we mnie pełen nienawiści wzrok.

— To jeszcze nie koniec. Już ja dopilnuję, żeby ta twoja suka się dowiedziała prawdy. — Nie jest mi dane, żeby mu obić za to mordę, bo robi to jeden z ochroniarzy. Po tym Steven zostaje wyniesiony.

Kiedy zostajemy znów sami z Woodsem, nastaje długa cisza. Facet patrzy na nas tak poważnie, że zaraz ze stresu zemdleję jak gówniarz. Siada w swoim fotelu, klaszcze w dłonie i zaczyna się śmiać.

— No, w niezłą intrygę was wciągnięto. Od razu wiedziałem, że ten facet jest chory psychicznie. Nie martwcie się, zajmę się nim. Wierzę wam chłopaki, ale lepiej będzie jak tą rozmowę dokończymy jutro, a teraz idźcie się odstresować. — Kiwamy głowami i wychodzimy, jednak przypominam sobie coś i zatrzymuję się na chwilę.

— Woods, ta osoba z rodziny, której szukałeś, odnalazłeś ją? — pytam z nadzieja na pozytywną odpowiedź, ten facet jest w porządku, więc mu tego życzę.

— Myślałem, że tak. Wiesz, cieszyłem się jak głupi, bo miałem ją na wyciągnięcie ręki. Okazało się, że to nie ona. — Opiera się na krześle i spogląda na prawo w okno, jakby miał nadzieję, że ją za nim ujrzy. Cicho wychodzę i kieruję się do sypialni.

Chciałbym pojechać do mojej dziewczyny, ale w takim nastroju, prawdopodobnie bym coś spieprzył. Wysyłam więc tylko wiadomość, że tęsknię i dziękuje za ostatnią noc. Chciałbym też napisać, że ją kocham, ale tylko bym ją tym wystraszył. Tak, zajebiście ją kocham.

*********

W końcu udało mi się napisać następny rozdział. Co myślicie? 

Dziękuję wam, że jesteście ze mną, jestem bardzo wdzięczna za to, że czytacie to opowiadanie, gwiazdkujecie i piszecie komentarze. Tych, którzy nie komentowali jeszcze, zachęcam, bo bardzo ważna jest dla mnie Wasza opinia. Całuję i pozdrawiam :)



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top