Część 8

Jason

Parkuję przed Starbucksem i zanim wysiądę jeszcze przez chwilę patrzę na budynek przed sobą.
Napisał, że jest już na miejscu i zajął dla nas stolik przy oknie. Wytężam wzrok i faktycznie dostrzegam znajomą sportową kurtkę. Nie patrzy w moją stronę, tylko spokojnie popija kawę. Nie widziałem go od dłuższego czasu. Rozmawialiśmy przez telefon, ale były to krótkie i czasami niezręczne pogawędki. A wszystko przez to co znalazłem kilka lat temu w gabinecie Antona. Nie sądziłem, że coś takiego zobaczę. Byłem tam, doświadczyłem jego złości, ale wszystko pamiętam jak przez mgłę. Zobaczenia nagrania z pobicie mojej matki było jak przeżycie na nowo szoku. Nie wszystko zapamiętałem, nie taki obraz ojca utworzył się w mojej głowie.

Po obejrzeniu nagrania, wsiadłem do swojego samochodu i pojechał do domu ojca. Rzuciłem się na niego z krzykiem, a gdy mnie odepchnął od siebie, na jego twarzy była czysta konsternacja. Dopiero, gdy wyjawiłem powód mojego gniewu, postanowił wszystko zrzucić na Antona.
Od tamtej pory nasze relacje się oziębiły. Dopiero mama przekonała mnie, abym odpuścił i spotkał się z ojcem. Wiem, że chciała dla mnie dobrze. Kocham ojca, nie potrafię go nienawidzić, ale nie mogę wymazać z pamięci tego co widziałem. Już nigdy nie będzie tak jak dawniej.

Wysiadam z samochodu i ruszam w stronę kawiarni. Gdy wchodzę, od razu spotykam spojrzenie Ricka McCarthy'ego. Nadal trzyma się nieźle, choć już nie jest policjantem. Po przejściu na emeryturę, postanowił dorobić w firmie ochroniarskiej. Sprawuje porządek w prywatnych magazynach i halach towarowych. Powodzi mu się nieźle, ale nigdy już się nie ożenił.

Podchodzę do ojca, który wstaje momentalnie z krzesła i otwiera swoje ramiona dla mnie. Nasz uścisk powitalny jest dla mnie dziwnie niezręczny, ale gdy jego ramiona mocno mnie oplatają, zdaję sobie sprawę, że dla niego to chwila szczęścia. Klepię go po plechach, po czym puszcza mnie i oboje możemy usiąść przy stoliku.
Przede mną znajduje się kubek papierowy z moim imieniem.

- Nadal pijesz z mlekiem? - pyta.

- Tak, dziękuję.

- Opowiadaj synu. Co u ciebie?

- Wszystko dobrze, jestem w trakcie załatwiania spraw związanych z otworzeniem kancelarii.

- Postanowiłeś otworzyć własną kancelarię w San Francisco?

No tak, ojciec nie wie nic o moim powrocie do Nowego Jorku. I choć już dawno ta decyzja zapadła, to jakoś jemu nie potrafiłem powiedzieć o swoich planach.

- Otwieram kancelarię tutaj.

- Co to znaczy tutaj?

- Tutaj, w Nowym Jorku. Przeprowadzam się.

- Mówisz poważnie? Wracasz na dobre? - pyta zaskoczony, ale także dostrzegam coś na kształt zmartwienia. Może nawet zawodu.

- Tak, wracam do domu.

- Ale miałeś tam przyszłość, sam mówiłeś, że San Francisco jest świetne i dobrze ci się powodzi.

- Myślisz, że tutaj mi się nie powiedzie tato? - pytam ironicznie, więc ojciec szybko się poprawia.

- Nie o to chodzi. Oczywiście, że tutaj także osiągniesz sukces, jestem o tym przekonany.

- Więc dlaczego jesteś niezadowolony z mojej decyzji?

Ojciec wygląda na zmieszanego. Aby odwlec swoją odpowiedź, sięga po kubek i popija gorącą kawę. Zaczynam się zastanawiać, co mu się tym razem nie podoba. Dlaczego przeszkadza mu mój powrót.

- Cieszę się, że wracasz Jason. Dzięki temu będziemy mogli częściej się widywać.

- Ale?

- Nic.

- Daj spokój tato. Widzę, że coś jest nie tak. Mów zatem, w czym problem.

- Dobrze, ale uprzedzam, że nie spodoba ci się to co powiem. Jednak postaraj się mnie zrozumieć, jestem twoim ojcem i mam na uwadze tylko twoje szczęście.

- Słucham.

- Jeśli zostajesz w Nowym Jorku, to oznacza, że jesteś nie tylko blisko mnie i matki, ale także Antona. Nawczenko to nadal gangster...

- Skończ tato, nie chcę jednak tego słuchać...

- Pytałeś, więc odpowiadam. Gdy byłeś w San Francisco przynajmniej nie miałeś nic wspólnego z ruską mafią, a teraz ten cały Nawczenko wciągnie cię w swoje brudne interesy.

- Nie znasz go, więc nie oceniaj.

- Jesteś prawnikiem, będzie chciał, abyś go reprezentował. Wplącze cię w niebezpieczne interesy...

- Tato, przestań.

- Mój syn nie będzie gangsterem, nie kiedy ma przed sobą świetlaną przyszłość. Ten popapraniec nie będzie....

- Dosyć! - krzyczę, co przyciąga uwagę pozostałych gości w kawiarni.

Ojciec nie kończy swojego zdania, ale widzę w nim tę samą złość, która i mnie ogarnia. Zaczynam się denerwować, a bicie mojego serca przyspiesza. Wstaję z krzesła i bez pożegnania wychodzę z lokalu.

Z przyspieszonym oddechem ruszam w stronę samochodu. Gdy chwytam za klamkę, słyszę, jak mnie woła, ale nawet nie patrzę na niego, tylko zajmuję miejsce za kierownicą, następnie odpalam silnik i wyjeżdżam z parkingu.
W lusterku wstecznym widzę jego oddalającą się postać i jest mi cholernie ciężko.
Jestem zły, jestem rozżalony i mam ochotę kogoś uderzyć. To ostatnie sprawia, że jeszcze bardziej się denerwuję. Nie jestem taki, nie jestem nim.

***

Piłka płynnie przelatuje prze kosz, więc podbiegam i zgarniam ją, aby dalej kozłować i ponownie wycelować. Kolejny raz trafiam.

Od prawie godziny daję sobie wycisk na placu za domem, ale potrzebowałem tego. Nie przeszkadza mi późna pora, póki światło z latarni przyświeca mi pole widzenia, będę trenować.

Muszę wyrzucić z siebie negatywne emocje. Po spotkaniu z ojcem reszta dnia była dla mnie ciężka. W domu nie chciałem pokazywać swojego podłego nastroju. Także podczas rozmowy z Vanessą przez telefon, starałem się wszystko ukryć. Nie chcę nikogo martwić i obciążać swoimi wewnętrznymi problemami. Wystarczy, że ja mam zjebany dzień.

Kolejny raz celuję trafnie. Nagle słyszę oklaski. Odwracam się w stronę dobiegającego dźwięku. Anton stoi klika metrów dalej i pali papierosa.

- Niezły rzut Młody - mówi z uśmiechem, po czym wypuszcza z ust dym.

- Myślałem, że rzuciłeś palenie.

- Oficjalnie rzuciłem, ale czasami wymykam się na małego dymka.

- Ukrywasz się przed moją mamą, czy swoją? - pytam rozbawiony. Anton także zaczyna się śmiać, ale po chwili mówi poważnie.

- Człowieku, ja się ukrywam przed wszystkimi kobietami w tym domu. Są zbyt opiekuńcze.

- Ale robią to dla twojego dobra i zdrowia przede wszystkim.

- I bardzo to doceniam, ale czasami mogłyby się odczepić te baby.

Ponownie głośno się śmieję. Tego mi było trzeba, po prostu się pośmiać.

Anton kończy palić, po czym rzuca niedopałek na trawę i przydeptuje. Nadal się uśmiecha, ale jego baczne przyglądanie się mojej osobie, mówi mi, że zaraz zacznie się pogawędka.

- Wcześniej wyglądałeś, jakbyś chciał zabić albo tę piłkę, albo kosz.

- Musiałem oczyścić głowę, a sport to dobra metoda.

- Już podczas kolacji byłeś nieobecny. Co się dzieje Jason? Masz jakieś problemy z kancelarią?

- Nie, wszystko idzie zgodnie z planem.

- To może problemy z kobietą? One potrafią być problematyczne, wiem z doświadczenia.

- Nie, z Vanessą wszytko w porządku - odpowiadam z uśmiechem, ale wiem, że to go nie zniechęci od rozmowy.

I nie chodzi o to, że Nawczenko lubi wiedzieć wszystko i o wszystkich. Nie, to nie ten typ. Nie lubi jak to mówi "wpierdalać się w nie swoje sprawy", ale zawsze potrafi jakimś dziwnym sposobem wyciągnąć ze mnie to, co go interesuje. Niby nie zadaje dużo pytań, niby nie oczekuje odpowiedzi, a jednak nie raz złapałem się na tym, że opowiadam mu wszystko ze szczegółami, czego absolutnie nie planowałem. I tym razem jego cierpliwość zbiera swoje owoce...

- Spotkałem się dzisiaj z ojcem.

Anton przytakuje, a potem wsuwa dłonie w kieszenie spodni i zaczyna spacerować po placu.

- Pokłóciliście się? Dlatego chodzisz taki zgnębiony?

- Tak.

- Mogę zapytać o co?

Wiem, że Anton nie ma dobrego zdania o moim ojcu i nic go nie ruszy, ale i tak nie chcę powtarzać, co o nim powiedział. Oprócz kobiet w tym domu, ja także czuję pewną opiekuńczość względem tego faceta. Ma już sześćdziesiąt lat, więc swoje przeżył i nie muszę go ochraniać, ale jednak chcę mu pewnych rzeczy zaoszczędzić.

- Był zaskoczony moim powrotem.

- Zaraz, chcesz mi powiedzieć, że pokłóciliście się o twój powrót do domu? Co z nim jest nie tak? Nie cieszy się, że syn będzie mieszkać w tym samym mieście co on?

- Cieszy się, że mnie będzie widywać. Z resztą, nieważne, zapomnij.

Zaczynam kozłować piłkę, potem unoszę ją do góry, celuję i rzucam do kosza. Nagle Anton zjawia się pod samym koszem i zgarnia piłkę. Tym razem to on kozłuje, ale jego ruchy już nie są aż tak energiczne, jak jeszcze kilka lat temu. Zamiast rzucać do kosza, przytrzymuje piłkę pod ramieniem.

- Wyrzuć to z siebie Młody, będzie ci lżej.

- Ojciec boi się, że skoro będę mieszkać w Nowym Jorku to wciągniesz mnie w swoje interesy.

Brwi Antona unoszą się do góry, po czym gwizda, słysząc wieści.

- Rozumiem, że miał na myśli te nielegalne interesy.

- Tak, chodziło mu o Bratvę.

- Nie dziw się staruszkowi, że nie polubił Bratvy. Poznał ją lata temu w niezbyt miłych okolicznościach.

Nie mam zamiaru pytać co oznaczają te słowa. Pamiętam, że to właśnie on po nas przyjechał tej feralnej nocy, kiedy ojciec dotkliwie pobił mamę. Mnie także uderzył, ale to było nic w porównaniu z tym, jak potraktował swoją żonę.

- Powiedziałem mu, że nigdy nic mi nie proponowałeś, ale on lubi...

- Zwalać całą winę na mnie, wiem o tym synu. Rick McCarthy nie może mnie niczym zaskoczyć. I nie martw się tym co mówi, naprawdę nie musisz tego robić.

- Ale...

Nie kończę zdania, tylko zamykam oczy i odwracam się plecami do Antona. Po chwili czuję jego dłoń na swoim barku.

- Ale co?

Ponownie staję do niego twarzą i postanawiam wyznać mu prawdę.

- Odkąd widziałem to nagranie, za każdym razem, gdy z nim rozmawiam i nie ważne czy przez telefon, czy podczas spotkania, zawsze gdzieś to wisi nade mną. W którymś momencie pojawia się pytanie w głowie "jak on mógł tak postępować?", rozumiesz?

- Rozumiem Jason.

- A ja nie rozumiem, nie rozumiem nic co ma z nim wspólnego. Nie rozumiem, dlaczego tak potraktował mamę? Nie rozumiem, jak może spojrzeć mi prosto w oczy i zapytać co u mnie słychać? Nie rozumiem, jak może po prostu żyć i nie czuć się winny...

- Jestem ostatnią osobą, która usprawiedliwiałaby twojego ojca, ale to było dwadzieścia lat temu Jason. Miał czas na zrobienie sobie rachunku sumienia i może tak właśnie się stało. A to, że mówi o mnie źle to zupełnie inna sprawa. Jestem kim jestem, nie wypieram się tego. Nie jestem czysty jak łza i w jakimś sensie Rick ma prawo martwić się o jedynego syna. Jesteś jego dzieckiem i należysz do rodziny szefa Bratvy. I choć mdli mnie na samą myśl o tym, to czasami trzeba postawić się na jego miejscu.

Nie wiem skąd on bierze tyle cierpliwości i przede wszystkim wyrozumiałości. I choć nadal wywołuje u ludzi trwogę, to mam wrażenie, że im jest starszy tym bardziej cechuje go spokój. A może to szczęśliwe życie rodzinne tak go odmieniło.

- Wkurwia mnie to wszystko, nawet jeśli należy do przeszłości.

- Jason, twoja mama nie chciałaby, abyś się tym zadręczał. Odeszła od niego, uwolniła się i od lat prowadzi szczęśliwe życie u mojego skromnego boku - mówi z uśmieszkiem, więc nie pozostaje mi nic innego, jak odwzajemnić ten gest.

- Nadal uważam, że ojciec nie powinien tak o tobie mówić. Nie zna cię, nigdy nie chciał słyszeć moich tłumaczeń.

- Dla mnie liczy się tylko to, co ty o mnie myślisz.

Anton przeprowadził ze mną wiele takich męskich rozmów. Przyznaję, że nieraz czułem się skrępowany jego otwartością, ale teraz gdy jestem już dorosły, doceniam jego chęci. Nie jest tylko moim ojczymem, jest tatą i przyjacielem. Mama nie mogła znaleźć dla siebie lepszego partnera. Nawczenko spisuje się na medal. Nawet jeśli wymyka się z domu, by zapalić papierosa.

- Nie chcę jeszcze wracać do domu, ale ty wracaj do mamy.

- A może udamy się na małą przejażdżkę? - pyta, po czym rusza w stronę garaży.

Nie czeka na moją odpowiedź, doskonale zdaje sobie sprawę, że pójdę za nim. Nie tylko dlatego, że nie mam ochoty jeszcze spać, ale ciekawość zawsze mną kierowała. Co tym razem wymyślił ojczulek?

***

Nie spodziewałem się, że mówiąc o przejażdżce miał na myśli akurat to miejsce. Jest już wieczór i lampy uliczne dają słaby widok. Jednak w oddali dostrzegam ochroniarzy Antona, którzy obserwują otoczenie. Nieodłączny aspekt życia szefa Bratvy.

Postanawiam na razie się nie odzywać. Chcę dać Antonowi chwilę na zadumę. Za każdym razem, gdy tutaj jesteśmy, jest innym człowiekiem. Smutnym, pogrążonym we własnych myślach, ale także można dostrzec złość w jego oczach. Nie wiem, jak często przyjeżdża sam w odwiedziny. Nigdy się nie przyznał.

- Dlatego nigdy nie wciągnę cię do mojego świata. Ani ciebie, ani twoje rodzeństwo.

Wypowiada te słowa z powagą, ale także z łagodnością. Obaj patrzymy na kamienną tablicę z imieniem i nazwiskiem jego zmarłego przyjaciela.

Boris Pokrovsky.

Miał trzydzieści dziewięć lat, gdy zginął podczas akcji Bratvy. Nie znam szczegółów, ale pamiętam tego szalonego gościa. Był zabawny, wszędzie było go pełno. Pamiętam, że po jego śmierci Anton przeżywał ciężkie chwile. Tak ciężkie, że prawie rozwalił naszą rodzinę. Jednak w porę się opamiętał i mama postanowiła dać mu drugą szansę. Ja także o nią zostałem poproszony. I choć byłem na niego zły jako dziesięciolatek, nie potrafiłem długo się na niego gniewać.

Wynagrodził nam wszystkie dni, które spędziliśmy z mamą sami w jego apartamencie. I dotrzymał obietnicy. Po tylu latach mogę powiedzieć śmiało, że jego słowa miały pokrycie. Każdego dnia był dla nas, tak jak my dla niego.

- Czy po tylu latach tęsknisz za nim mniej? - pytam.

- Nie. Tęsknię za nim jeszcze bardziej. Zastanawiam się, jaki by był w wieku sześćdziesięciu lat. Pewnie nadal by pajacował, wątpię by to akurat się zmieniło. Ale gdy patrzę na ciebie, na Amelię i Borisa, zastanawiam się czy mój przyjaciel także miałby teraz rodzinę. Dzieci i żonę. No może dzieci, ale po rozwodzie. Nawet po kilku rozwodach.

Może to nie wypada na cmentarzu, ale śmieję się ze słów Antona. On także w końcu się uśmiecha.

- Chyba rozumiem co chcesz powiedzieć. Mój ojciec błędnie myśli, że będziesz chciał wykorzystać fakt, iż jestem prawnikiem. Za dużo już straciłeś przez Bratvę.

- To prawda i tracić więcej nie mam zamiaru.

Jeszcze raz patrzę na grób Borisa. Tuż obok niego stoi pomnik równie ważnej osoby dla naszej rodziny. Jego matki, Marii. Zmarła kilka lat temu i Anton zobowiązany obietnicą, zrobił wszystko, aby spoczęła przy boku syna. Tak mieli już pozostać razem w wieczności.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top