Część 27
Kilka tygodni później
Eva
Przyjęcie z okazji rocznicy ślubu rodziców trwa w najlepsze. Wszyscy nasi goście są elegancko ubrani i godnie reprezentują śmietankę towarzyską Nowego Jorku. Jednak najważniejsi ludzie, którzy przybyli do naszej posiadłości to przyjaciele rodziny. Mitchellowie i Nawczenki zajmują szczególne miejsce w naszym życiu i mam nadzieję, że to już nigdy się nie zmieni.
Wchodzę do części z basenem i zamykam za sobą ostrożnie szklane drzwi tarasowe. Prędko ruszam w stronę wyjścia. Mijam kantorek, gdzie znajdują się stroje kąpielowe i ręczniki, a potem wchodzę na siłownię. Mogłabym biec, ale moje szpilki zdecydowanie mi to utrudniają. Na co dzień wybieram zdecydowanie bardziej wygodne obuwie, ale dzisiaj zależało mi, aby wyglądać seksownie. Nawet jeśli mam na sobie uroczą, koronkową sukienkę na krótki rękaw, która kończy się tuż przed kolanami. Nie wypadało ubrać się odważniej, zwłaszcza gdy tata patrzy, ale przynajmniej zjawiskowymi butami dodaję sobie drapieżności. A mam zamiar być drapieżna, niech tylko znajdę swoją ofiarę. Kilka minut temu udał się do łazienki, więc to moja okazja, aby go dopaść.
Po wyjściu z siłowni przede mną rozciąga się korytarz, który kończy się holem. Jednak, gdy dostrzegam, jak wychodzi z łazienki dla gości, podbiegam do niego i obejmuję go w pasie. Jest odwrócony do mnie plecami, ale gdy śmieje się, wiem, że doskonale zdaje sobie sprawę kto go schwytał.
– Co robisz Evo? – pyta tym swoim niskim głosem. Czy tembr głosu może podniecać? Tak! Tak! Tak!
– Zapraszam pana do gabinetu na omówienie ważnego interesu.
– A jaki to interes może mi zaoferować Eva Coletti?
– Interes nie do odrzucenia.
Nie czekam na jego odpowiedź. Uwalniam go z objęć, ale tylko po to by sięgnąć po jego rękę i zaciągnąć do gabinetu, który tak się składa jest kilka metrów dalej. Drzwi do królestwa taty są zawsze zamknięte, zwłaszcza kiedy w domu jest tyle ludzi, ale ja planowałam tę schadzkę przez cały poranek, więc wykradłam tacie klucze. Otwieram szybko wrota, a potem wciągam za sobą najprzystojniejszego faceta, jakiego w życiu widziałam. Puszczam jego rękę i przez chwilę patrzymy na siebie w ciszy. Czuję, jak atmosfera między nami gęstnieje. To napięcie seksualne jest najlepszym doświadczeniem w moim życiu. Każdemu polecam taką dawkę namiętności. Nic się z tym nie równa.
Wkłada dłonie do kieszeni swoich eleganckich, granatowych spodni i jego postawa się rozluźnia. Wygląda nonszalancko, gdy ma lekko rozpiętą, białą koszulę, a jej rękawy są podwinięte do łokci. Brązowe włosy są lekko rozwiane od wiatru, ale nadal prezentuje się nienagannie.
– Czego chcesz Coletti?
Po tym pytaniu jego usta delikatnie drgają na znak, że chciał się uśmiechnąć. Uwielbiam tę grę, gdy zmusza mnie do mówienia, czego od niego oczekuję.
Podchodzę bliżej, a gdy stoję już tuż przed nim, kładę dłoń na jego klacie, unoszę się na palcach i szepcze prosto w jego usta...
– Chcę ciebie.
Gdy chce się nachylić i mnie pocałować, odsuwam się z uśmieszkiem, a potem go omijam. Zamykam drzwi na klucz, a gdy ponownie się do niego odwracam, widzę, że bacznie mnie obserwuje.
Nigdy nie byłam nieśmiała, nigdy nie martwiłam się o to co powiedzą o mnie inni, ale on potrafi mnie wyprowadzić z równowagi. Tylko przy nim czuję się czasami bezbronna, a zarazem silna. Czy to normalne? Czuć tak dwie skrajne emocje jednocześnie? Ma nade mną władzę, ale ja także potrafię wywołać szybsze bicie serca Jasona McCarthy'ego.
Sięgam po suwak na boku mojej sukienki i go odpinam. Gdy czuję, jak materiał staje się luźny przy moim ciele, zsuwam sukienkę, cały czas patrząc na niego. Materiał opada przy moich stopach, a ja opieram się plecami o drzwi. Moja bielizna jest zdecydowanie bardziej odważna, ponieważ jest głównie wykonana z siateczki. Podobnie jak niebotycznie wysokie szpilki, one także sprawiają, że czuję się seksownie. Mina Jasona staje się napięta, a w oczach widzę pożądanie. Powoli – co jest czystą torturą – obdarza moje ciało pochlebnym spojrzeniem.
Jeszcze mnie nie dotknął, a już czuję się rozpalona do granic możliwości.
– Ubijamy interes McCarthy? – pytam poważnie.
Niespiesznie podchodzi do mnie. Czuję zapach jego perfum, co zawsze mnie wręcz odurza. Uwielbiam to, czym się pryska, mogłabym sama używać tych perfum, ale jeśli mam być szczera, wolę doznania, które on mi dostarcza.
Prawą dłonią ujmuje mój policzek. Kciukiem pieści moją skórę, a ja próbuję opanować się i nie skomleć na tak mały kontakt. No dobra, lubię dominować, lubię inicjować nasze schadzki, ale gdy już mnie dotyka, mam wrażenie, że przejmuje kontrolę i nie pozostaje mi nic innego, jak poddać się mu. Jego dłoń przemieszcza się na moje gardło. Nie ściska, nigdy nie zrobiłby mi krzywdy, ale lubi powtarzać ten gest. Prawdę mówiąc...ja to ubóstwiam.
Pochyla się nade mną i wargami muska moje usta. Chcę, by już mnie pocałował. By mnie dotykał i zabrał do krainy szczęścia, a potocznie mówiąc do orgazmu.
– Jaki dzisiaj układ mi proponujesz? – pyta szeptem.
– Proponuję niesamowite przeżycia. Proponuję coś, co będziesz wspominać z wypiekami na policzkach, gdy będziesz już starszym, statecznym panem.
– Z wypiekami? Czy to nie kobiety się rumienią?
– Mężczyźni także to robią.
– Czyli chcesz mnie zawstydzić Evo? Myślisz, że jest to możliwe?
– Oczywiście. Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych.
– Czyżby?
– Tak, właśnie tak.
Ponownie nasze usta ocierają się o siebie. Moje serce łomocze jak szalone, oddech staje się urywany, a ciało pokrywa gęsia skórka. Właśnie to ten moment jest najbardziej ekscytujący, kiedy wiesz, że zaraz cię pocałuje. Z jednej strony chcę, by już to zrobił, z drugiej – delektuję się każdym etapem gry wstępnej.
Ale czas przejść do kolejnego etapu. Chwytam za ramiączka mojego biustonosza i opuszczam je nad dół, wzdłuż moich ramion. Odkrywam nieco moje piersi, aby mógł dostrzec skrawki moich sutek, które pod wpływem podniecenia stały się twarde jak kamyki. Jego spojrzenie ląduje na odkrytym ciele, po czym bierze głęboki wdech. Mam cię McCarthy, a rumieńce są mile widziane, nie wstydź się kochany.
Dłoń trzymająca moją szyję, zjeżdża na dół, by kciukiem trącić prawy sutek. Drugą dłoń kładzie na moim biodrze i lekko ściska.
– Twój ojciec zbiłby mnie, gdy wiedział co teraz robię.
– Teraz chcesz rozmawiać o moim ojcu?
– Nie, ale to jego gabinet, jego dom i jego córka.
– I jego przyjęcie, na którym jest bardzo zajęty.
– Chyba masz rację.
– Nie jestem warta ryzyka?
Jason uśmiecha się zawadiacko, po czym kolejny raz dotyka mojego sutka. Dość gry wstępnej! Ujmuję w dłonie jego twarz i sięgam po jego usta.
Zanim do końca oboje stracimy panowanie nad sobą i zrobimy to tuż przy drzwiach, gdzie ktoś przechodzący korytarzem mógłby nas usłyszeć, odpycham go od siebie i biegnę w stronę sali konferencyjnej.
Gdy zatrzymuję się przy ogromnym stole, gdzie zasiadali najwięksi biznesmeni tego miasta, obracam głowę w jego stronę i widzę, że także przyspieszył kroku. Nie odrywając od niego spojrzenia, odsuwam na bok krzesło, by zrobić sobie miejsce, po czym kładę dłoń na szklany blat. Pochylona, wypinam tyłek w jego stronę i na ten widok uśmiecha się zawadiacko. Idąc w moja stronę, wyciąga z kieszeni portfel, po czym dostrzegam w jego dłoniach pozłotko z prezerwatywą.
Odrywam od niego oczy i patrzę przed siebie. Słyszę za sobą ciche szuranie, po czym czuję jego dłonie na swoich biodrach. Składa pocałunek na moich plecach, a potem wsuwa dłoń między moje nogi i odsuwa na bok moje majtki.
Jednym płynnym ruchem wbija się w mnie, przynosząc tym samym mój głośny jęk. Momentalnie zakrywa dłonią moje usta i przysuwa swoją twarz do mojego ucha.
– Lubię twoje krzyki, ale teraz postaraj się być cicho skarbie. Chciałbym jeszcze trochę pożyć.
Przytakuję, więc odkrywa moje usta i jego dłoń wędruje do mojej piersi. Ściska ją, po czym zaczyna się we mnie coraz szybciej poruszać.
***
Jason
Staram się być opanowany i nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi, ale jak mam to do cholery zrobić, gdy Eva rozbawiona rozmawia z jakimś gachem?! Widać, że się znają i to wcale nie jest dziwne, od lat rodzina Coletti urządza takie przyjęcia, więc ich dzieci poznały wielu wpływowych ludzi i ich potomków. Jeśli się nie mylę to chłopak, który właśnie pożera wzrokiem moją dziewczynę, to syn potentata paliwowego. Stoję kilkanaście metrów od nich i krew mnie zalewa, gdy ponownie Eva uśmiecha się do niego serdecznie.
Zaczynam zastanawiać się, dlaczego nadal nasz związek pozostaje tajemnicą. Fakt, ustaliliśmy, że nie będziemy się spieszyć z ogłaszaniem naszej relacji ze względu na naszych rodziców. Tym bardziej, że nadal nasi ojcowie są podejrzewani o makabryczne działania wobec młodych kobiet. Sprawa na chwilę ucichła, ale od Antona wiem, że policja go obserwuje.
– Jak się bawisz Jason?
Obracam się w prawo i napotykam uśmiechniętą mamę. Podobnie jak ja, trzyma w dłoni kieliszek z kolorowym drinkiem.
– Dobrze, chociaż nie lubię splendoru.
– I mówi to wzięty prawnik?
Moja kancelaria oficjalnie jest otwarta i już w pierwszym tygodniu jej funkcjonowania, zdobyłem kilku bardzo ważnych klientów. Mam nawet na koncie pierwsze zwycięstwo na nowojorskiej sali sądowej.
– Wiesz, że te wszystkie przyjęcia bawią mnie tak samo, jak Antona.
– Tak, w tym jesteście podobni. Gdyby mógł, zostałby w domu i oglądał film.
Oboje patrzymy na obmawianego, który dyskutuje o czymś ze swoją matką.
– Jak się czuje babcia?
– Dobrze, ale ostatnio zauważyłam, że często chwyta się za biodro. Gdy zapytałam, czy coś ją boli, zbeształa mnie i kazała się odpieprzyć.
– Cała Oksana.
– Dokładnie, ale ma już swoje lata...
Patrzę na mamę, która ze smutkiem obserwuje swoją teściową. Wiem, że są bardzo ze sobą związane, nigdy nie widziałem, aby pokłóciły się na tyle poważnie, by omijać się w domu.
– Znasz ją, nie zdziwiłbym się, gdyby dożyła setki.
– Och, życzę jej tego z całego serca. Nie wiem, jak sobie poradzę, gdy jej zabraknie.
– Hej, mamo, nie martw się – mówię i obejmuję ją ramieniem dla pocieszenia. Przytula się do mojego boku, patrzy na mnie i się uśmiecha.
– Kiedy tak wyrosłeś? Kiedy wy wszyscy tak wyrośliście?
– Naprawdę chciałabyś, abyśmy nadal byli dzieciakami, które szukają guza? – pytam rozbawiony, ale gdy widzę jak jej oczy błyszczą, chyba już mam swoją odpowiedź.
– Teraz mogę tylko czekać na wnuki. Znów będę mogła cieszyć się małym, słodkim szkrabem w domu.
– Mamo...
– Bądź dla niej dobry Jason.
Zaskoczony, słysząc ostatnie słowa mamy, patrzę na nią, czekając na wyjaśnienia. Mama natomiast milczy, odsuwa się ode mnie, po czym kieruje swój wzrok na Evę.
Ponownie wraca do mnie spojrzeniem, uśmiecha się i odchodzi w stronę męża i teściowej.
Eva
Boże, gdyby wzrok mógł zabijać, to nie wiem, czy ja padłabym ofiarą spojrzenia Jasona, czy biedny Holden. No dobra, wcale nie jest taki biedny, a jego uśmieszki i flirt zdecydowanie nie zaliczam do niewinnych. Dlatego po kolejnym żarcie, który był naprawdę zabawny, postanawiam opuścić to towarzystwo.
Wchodzę do namiotu, gdzie ustawiono stoły wyłożone przeróżnymi daniami od najlepszej restauracji w Nowym Jorku. Sympatyczna kelnerka pyta mnie, co podać, więc wybieram kilka smacznie wyglądających przekąsek z ciastem francuskim.
Gdy mój talerz jest już pełny, u mego boku pojawia się Jason. On także sięga po porcelanową podstawkę i ignorując obsługującą dziewczynę, sam nakłada sobie wybrane danie.
– Coś taki zły?
– A jak myślisz?
– Nie mam pojęcia Jason.
Mam, ale po co odbierać sobie zabawę. Z zazdrością mu do twarzy. Jest wtedy o wiele przystojniejszy z tą zaciętą miną.
– Ty już wiesz chichotko.
– Chichotko?
– Oj twój kompan musiał być taki zabawny podczas rozmowy. Stałem daleko, a i tak usłyszałem twój śmiech.
– Nie mylisz się. Miał w zanadrzu bardzo dobre kawały. Boże, już dawno tak się śmiałam – mówię, po czym uśmiecham się szeroko.
– Chcesz mnie wykończyć? Czy może prowokujesz, abym się na niego rzucił z pięściami?
– Zrobiłbyś to?
Moje pytanie nie jest sposobem na flirt. Na poważenie zaczynam się zastanawiać, czy pobiłby się z kimś w przypływie zazdrości o mnie. Z jednej stronie czuję, że spodobałoby mi się to, ale z drugiej nie chcę, aby wdawał się w bezsensowne bójki, skoro i tak tylko o nim myślę.
– Masz wątpliwości?
– Nigdy nie widziałam cię agresywnego...
– To nie znaczy, że nie umiem się bić Evo. Nie dawaj mi powodów, abym się złościł, bo źle to się skończy dla twojego kabareciarza – mówi poważnie, po czym bierze do ust krakersa z kawiorem.
– Jak bardzo to źle o mnie świadczy, skoro twoje słowa mnie podnieciły? – pytam cicho.
Jego kąciki ust lekko drgają, zwiastując uśmiech. Gdy w końcu to robi, jednocześnie kręci głową z bezradności.
– Godzinę temu wymknęliśmy się z gabinetu, gdzie się kochaliśmy Evo.
Przysuwam się do niego jeszcze bliżej i szepczę.
– Kochamy się w twoim mieszkaniu, w wygodnym łóżku i bez pośpiechu. W gabinecie to my się ostro pieprzyliśmy i chętnie to kiedyś powtórzę.
Jason po tych słowach prawie się dławi jedzeniem, a potem szybko się prostuje. Mierzy mnie mocnym spojrzeniem i wygląda, jakby nie był zadowolony.
– Nie nakręcaj mnie, gdy dookoła jest tylu ludzi przeklęta kobieto – burczy ze złości, a mnie chce się z tego śmiać. Ma rację, nie powinnam prowokować faceta, gdy jesteśmy na przyjęciu.
– Dobrze, będę grzeczna – oznajmiam skruszona.
– Dziękuję.
Gdy znów wygląda na spokojnego i rozluźnionego, ponownie pochylam się do niego i mówię...
– Będę grzeczna, bo ty mnie o to prosisz. Zrobię wszystko, ale to dosłownie wszystko co będziesz chciał Jason. Spełnię każdą prośbę i każde polecenie. Każdą zachciankę...
Jason ciężko przełyka ślinę, a jego mina wyraża napięcie, a jednocześnie podniecenie. Jeszcze raz obdarowuję go słodkim uśmiechem, po czym odwracam się do niego plecami i odchodzę w stronę gości.
Namierzam w tłumie Amelię, a gdy do niej podchodzę, zaczynam się zastanawiać, gdzie się podziała Lilly.
– Nie mam pojęcia, przed chwilą tutaj była...– mówi Amelia, przeczesując spojrzeniem najbliższe otoczenie. Nagle się zatrzymuje i wskazuje palcem na garaż.
– To Lilly, a obok niej...czy to? – pytam, a potem zamieram, gdy utwierdzam się w przekonaniu, że to Boris trzyma ją za rękę i po chwili razem znikają za drzwiami garażu.
Spoglądam na Amelię, która także ma wypisany szok na swojej twarzy. Proponuję przyjaciółce, aby zobaczyć co się tam wyrabia, a przynajmniej później przycisnąć tę dwójkę do wyznania prawdy. Jednak telefon mojej towarzyszki zaczyna dzwonić i jej cała uwaga po raz setny skupia się na Paulu, z którym pisze od tygodni.
– Chce się spotkać – mówi cicho.
– Poważnie?
– Tak.
– To świetnie!
– Sama nie wiem.
– Czego nie wiesz dziewczyno? Oszalałaś? Piszecie od tak dawana, jesteś nim zauroczona i zgaduję, że on tobą także, więc dlaczego nie chcesz się z nim poznać w realu?
– A co, jeśli się rozczaruje?
– O czym ty mówisz? Ile drinków wypiłaś? Boris dał ci piersiówkę z wódką?
– Eva nie rozumiesz. Ty i Lilly jesteście przebojowe i zabawne, a ja?
– A ty jesteś najwspanialszą dziewczyną, jaką znam. Masz dobre serce i wspaniały charakter. Do tego jesteś piękna – oznajmiam poważnie, po czym kładę dłoń na jej ramieniu i lekko je ściskam, aby dać jej odrobinę otuchy i może trochę odwagi.
– Boję się, że nasza rozmowa nie będzie się kleić. Pisanie to co innego.
– Jak nie zaryzykujesz, to nigdy się nie dowiesz. Posłuchaj, cały czas myślisz, że on się rozczaruje tobą, a może będzie na odwrót? Może to on nie będzie taki wspaniały jak sobie to wyobraziłaś? Dlatego przestań zakładać coś z góry i po prostu się z nim spotkaj.
– Masz rację. Skoro chce przyjechać aż z Minneapolis, to chyba znaczy, że jest mną zainteresowany.
– I tak właśnie powinnaś myśleć. Do boju dziewczyno, walcz o swoje! – Na potwierdzenie swoich słów, unoszę pięść do góry na znak zwycięstwa. I dokładnie w tym samym czasie przechodzi obok nas wuja Kris. Zabawnie marszcząc brwi, przyglądając się mojej pozycji zwycięscy, więc momentalnie się poprawiam i obdarowuję uroczym uśmiechem.
Gdy odchodzi, odczuwam ulgę, że nie pytał z jakiego powodu dopinguję Amelię, ale kiedy zauważam, w którą stronę się kieruję, zamieram na moment. Chwytam kumpelę za ramię, aby także zwróciła uwagę na wujka.
– Jeśli Lilly i Boris robią to co mi się wydaje w garażu, to zaraz stracisz brata bliźniaka – oznajmiam z powagą, cały czas wpatrzona w Mitchella.
– O kurwa.
To chyba pierwszy raz, gdy słyszę jak bezceremonialnie Amelia Nawczenko przeklina. A to potwierdza tylko moje założenie. Sprawa jest poważna, na tyle, że Boris może za chwilę stracić życie. A w najlepszym wypadku przyrodzenie.
Jason
Nie mogę oderwać wzroku od Evy, chociaż bardzo się staram niczego po sobie nie pokazywać. Co chwilę ktoś mnie zagaduje i pod lawiną pytań na temat mojej kancelarii, nie mogę zrobić to co chcę najbardziej. Czyli spędzić czas z moją dziewczyną. Nawet jeśli jest oficjalnie tylko przyjaciółką.
Od jakiegoś czasu dyskutuje z Amelią, po czym unosi rękę do góry. Prawie parskam śmiechem, gdy zauważam Krisa Mitchella, zaskoczonego postawą jego chrześniaczki. Kilka sekund później obie dziewczyny stają jak wryte, obserwując oddalającego się wujka.
Zaintrygowany ich zachowaniem, postanawiam podejść do nich i zapytać co teraz kombinują. Przysięgam, że gdy Eva Coletti wpadnie na jakiś pomysł, nie sposób jej zatrzymać. To także w niej kocham.
Zaraz, kocham? Nie, to nie tak. To tylko wyrażenie. Kocham koszykówkę, kocham dobre jedzenie i jeszcze wiele towarzyszących mi rzeczy w życiu codziennym. Ale czy mogę kochać Evę? Czy to nie za wcześnie na takie uczucia? Czy ja w ogóle rozpoznałbym ten stan? Nie jestem zamknięty w sobie, bywałem zauroczony i podekscytowany poznaniem kogoś bliżej, ale nie czułem, że to jest na zawsze, że nie mogę żyć bez tej osoby. Czy mogę żyć bez Evy? Pewnie tak, ale czy chcę bez niej żyć? Cholera, tutaj robią się schody.
Im bliżej jestem dziewczyn, tym bardziej chciałbym objąć Evę i przytulić jak przystało na jej faceta. Jednak teraz to byłby zły pomysł. Jej rodzice o nas nie wiedzą i chyba nie byłoby fair, aby zrzucić na nich taką bombę i to podczas ich przyjęcia.
Już mam się odezwać, ale obie ruszają na przód. Nie widziały, jak się zbliżam, więc nie pozostaje mi nic innego, jak podążyć za nimi i dowiedzieć się, gdzie tak pędzą.
Goście zostają w tyle, a dziewczyny znikają za drzwiami garażu. Kiedy jestem już blisko owego wejścia, słyszę uniesiony głos Krisa. Wchodzę do środka i pierwsze co zauważam, to Lilly poprawiającą swoją sukienkę. Obok niej stają dziewczyny, ale gniew Mitchella jest skierowany na kogoś innego. I tym kimś jest mój młodszy braciszek, który ma ewidentnie poczochrane włosy.
– To moja córka! Co tu się wyprawia do cholery?!
Krzyk Krisa ponownie rozchodzi się po całym pomieszczeniu, a gdy Boris mnie zauważa, robi skwaszoną minę i wygląda na odrobinę zawstydzonego.
– Co się dzieje? – pytam i staję obok brata. Kris ciężko oddycha, usta ma ułożone w wąską linię, a i oczy wyrażają niepohamowaną złość. Domyślam się co tu zaszło i rozumiem gniew wujka, ale brat to brat. Stanę zawsze po jego stronie.
– Niech Boris się pochwali, jak rozbierał Lilly! Moją córkę!
– Tato, przestań, to nie jego wina! – odzywa się wzburzona Lilly, która nagle staje pomiędzy tatą a Borisem.
– Lilly do cholery jesteś jeszcze za młoda, co ty sobie wyobrażałaś?!
– Tato, mam prawie osiemnaście lat i nie wmówisz mi, że w tym wieku nie miałeś dziewczyny.
– Jesteś jego dziewczyną? Bo pierwsze słyszę! Nakryłem was przypadkiem w garażu, a teraz nagle jesteście parą?! Kpisz sobie ze mnie?!
Lilly choć delikatną urodę odziedziczyła po mamie, gdy się złości zdecydowanie przypomina swojego ojca. Przez chwilę mierzą się ostrymi spojrzeniami i gdy mam już się odezwać do pomieszczenia wchodzi ochroniarz Dragon, a za nim sam Coletti. O kurwa, jeszcze mojego nieświadomego teścia tu brakowało.
– Podobno jakaś awantura się tutaj rozpętała? Mogę zapytać co się dzieje? – pyta Asa, patrząc na swojego przyjaciela.
– Zawołaj Nawczenkę – odpowiada Kris.
Zerkam na Borisa, która momentalnie blednie i ciężko przełyka ślinę. Coletti przytakuje, po czym Dragon wychodzi z garażu, zdecydowanie, aby wykonać polecenie.
Eva dyskretnie spogląda na mnie, ale trwa to dosłownie chwilę. Zaczynam zastanawiać się, jak zareagują wszyscy na wieść o tym, że spotykam się po kryjomu z córką włoskiego bossa. To Kris zawsze wydawał mi się najbardziej spokojny i opanowany, a teraz przypomina czynny wulkan. Chyba na przykładzie braciszka, mam okazję zobaczyć jak to będzie wyglądało. Tyle, że Asę chyba nikt nie przebije. Tak, zdecydowanie jestem w gorszej sytuacji.
Tata wchodzi do garażu, a gdy widzi nas wszystkich, na jego twarzy wypływa prawdziwe zdziwienie. Kris bierze głęboki oddech i streszcza co zobaczył, gdy tutaj wszedł. Z tego co zrozumiałam nie doszło do zbliżenia, ale byli bardzo blisko. Jako ojciec musiał przeżyć traumę, widząc prawie rozebraną córkę, która była przyciśnięta do jurnego nastolatka. Po relacji przyglądam się twarzy Borisa i nie zauważam, aby miał jakieś siniaki, więc chyba w porę dziewczyny się tutaj pojawiły.
– Boris? Wszystko w porządku? – pyta tata i kamień spada mi z serca. Co by się nie działo, Anton zawsze będzie po naszej stronie. Nawet jeśli jego dzieci wyrosną na diabłów, to i tak nigdy nic złego nie powie na nas.
– Czy ty słyszałeś co powiedziałem? Obmacywał moją nieletnią córkę?!
– Kris do cholery, mój syn ma dokładne tyle samo lat co Lilly! To gówniarze, zgadzam się, ale nie pamiętasz, jak to było za młodu?
– Pamiętam jaki byłem w jego wieku i dlatego tak się wkurwiłem! – krzyczy. Wskazując palcem na Borisa, który widząc reakcję ojca, nabrał pewności siebie.
– Panie Mitchell, zapewniam, że nie chciałem wykorzystać Lilly. My...my chyba się kochamy.
Słowa Borisa sprawiają, że w pomieszczeniu zapada grobowa cisza. Wszyscy patrzą na mojego brata, który prostuje się dla potwierdzenia powagi swoich słów, podchodzi do Lilly i ujmuje ją za rękę. Najzabawniejsza reakcja należy do głównej zainteresowanej, która mruży na niego oczy.
– Nie powiedziałam, że cię kocham – mówi cicho, ale i tak wszyscy słyszymy.
– Dlatego dodałem słowo chyba – odpowiada Boris. I wtedy słyszymy parsknięcie śmiechu Asy.
– To cię bawi? Bawi cię to, że moja nastoletnia córka ma schadzki z chłopakiem? Że prawie nakryłem ich na seksie? – pyta nadal zirytowany Kris, ale jego ton głosu już nie jest uniesiony. Istnieje szansa, że jednak Boris ujdzie z życiem.
– Kris, wybacz, masz rację, ale...no co zrobisz? Zabijesz chłopaka? Poza tym Lilly nie wygląda na nieszczęśliwą, więc...– Asa nie kończy zdania, tylko sugestywnie wzrusza ramionami. Nie spodziewałem się tego po nim.
– Ustalmy jedno, nikt nie zabije mojego syna – dodaje z ciężkim westchnieniem Anton.
– Tato, jestem prawie dorosła...
– Prawie.
– Tato, ale czy możesz się uspokoić i spojrzeć na to inaczej? – pyta Lilly.
– Jak niby mam na to spojrzeć?
– Mam chłopaka i znasz go od dziecka, więc jeśli złamie mi serce, będziesz wiedział, jak go dopaść.
Tym razem to ja nie mogę się powstrzymać i z moich ust ucieka śmiech. Boris odwraca się do mnie, obdarowuje mnie srogim spojrzeniem, po czym wypala bez zastanowienia.
– Ja też się pośmieję, jak wuja Asa będzie ci grozić śmiercią.
Kolejny raz zapada cisza. Odruchowo patrzę na Evę, co było największym błędem jaki mogłem wtedy popełnić. W końcu moje spojrzenie ląduje na Asie, która patrzy to raz na mnie, to raz na córkę. Wystarczyła chwila, aby poskładał wszystko w całość. Aby zrozumiał słowa Borisa.
– Ty i moja córka? – pyta niskim głosem, patrząc mi prosto w oczy.
– Tak, od jakiegoś czasu się spotykamy. Zapewniam, że traktuję poważnie Evę...
Nie kończę zdania, ponieważ Coletti podchodzi do mnie i uderza pięścią w twarz. Odsuwam się do tyłu, łapiąc się za policzek. Gdy ponownie na niego patrzę, nagle wizję zakrywają mi plecy Antona, który staje pomiędzy mną a ojcem Evy. Dziewczyna po chwili podbiega do mnie i opiera dłonie o moją klatę.
– Jason? Wszystko w porządku? – pyta zmartwiona.
– Tak – mówię, po czym wychodzę na przód, a ją odsuwam za siebie, aby nie była przypadkiem w polu rażenia złości Asy.
– Nie waż się bić mojego syna Asa, ostrzegam cię – mówi Anton, a gdy widzę, że obaj patrzą na siebie groźnie, coś kłuje mnie w sercu. Przyjaźnią się od tylu lat, nie mogę pozwolić, aby to wszystko przepadło.
Kładę dłoń na ramieniu ojca, który odsuwa się na bok i obraca się moją stronę.
– Już dobrze tato. – Ponownie się prostuję i staję naprzeciwko nadal wściekłego mężczyzny. – Zasłużyłem. Nie mam do ciebie pretensji.
– Ty nie masz do mnie pretensji? Czy ja się kurwa przesłyszałem?
– Masz rację, masz prawo być wściekły. Powinienem przyjść i z tobą porozmawiać, a nie się ukrywać.
– A może w ogóle nie powinieneś zadawać się z dziewczyną dziewięć lat młodszą?!
– Tato, przestań, nie jestem dzieckiem – wtrąca się Eva, która staje obok mnie. Wyciągam ramię i odruchowo ją osłaniam. Ten gest zauważa Asa, marszczy brwi ze zdziwienia, ale po chwili znów przybiera waleczną postawę.
– Myślisz, że zrobiłbym coś córce? Tak o mnie myślisz Jason? A może ty Eva podzielasz jego zdanie?
– Nie, nie myślę tak – odpowiadam, a gdy zerkam na dziewczynę, widzę łzy w jej oczach.
– Tato, nie chciałam, abyś tak się o nas dowiedział...
Asa prycha ze złości, po czym obraca się do nas plecami i rusza w stronę wyjścia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top