Część 20

Eva

Wychodzę przed dom, trzymając kubek z owocową herbatą i siadam na kamiennych schodach. Pogoda jest coraz ładniejsza, słońce przyjemnie grzeje moje odkryte nogi. Nie muszę się opalać, dzięki naturalnej ciemnej karnacji, ale lubię wygrzewać się w promieniach słońca. Najlepiej w Toskanii. Tam to dopiero są upały. Uwielbiam!

A propos Toskanii. Dostrzegam wjeżdżające auto Dario i momentalnie przypominają mi się smsy, które wysłał ten psychopata. Co prawda nie pisał do mnie więcej, ale nadal należy wyjaśnić tę sprawę. Od kilku dni nie widziałam De Matteis 'a, więc nie miałam okazji, aby go zapytać o te gimnazjalne gierki.

Wstaję ze schodów i idę prędko w stronę samochodu. Gdy zatrzymuje się, nie czekam aż wysiądzie, tylko sama pakuję się do środka. Uważam na gorący napar, który mam przy sobie i siadam na miejsce pasażera.

Zaskoczony Dario patrzy na mnie, ale nie odzywa się słowem.

– Po co do mnie wypisywałeś? – pytam butnie.

– Słucham?

– Nie udawaj. Kto ci dał mój numer? Moi bracia czy ktoś z ochrony?

– Nie wiem o czym mówisz Coletti.

– Jasne, a kto mnie zna od dziecka?

– Pewnie wiele osób, choćby ze szkoły.

– Nie żartuj sobie ze mnie! Nie lubię takich podchodów! Jak chciałeś zapytać, jak się czuję, to po co te tajemnice?!

– Uspokój się dziewczyno.

– Nie mów co mam robić.

Wtedy Dario uśmiecha się szyderczo, nagle zabiera z mojej ręki kubek i pije moją herbatę. Moją!
Gdy oddaje mi kubek, jest już pusty. Mam już go zwyzywać od bezczelnych bobków, kiedy przekręca kluczyk w stacyjce i wprowadza auto w ruch. Robi okrążenie na podwórku, po czym rusza w stronę bramy.
Chłopacy choć zaskoczeni moją obecnością w aucie, otwierają wrota, po czym wyjeżdżamy z posesji.

– Co ty odpierdalasz? – pytam mało elegancko, ale słusznie zaciekawiona.

– Chyba musisz się trochę oderwać od domu, bo głupoty wygadujesz.

– Zawracaj!

– Nie!

– Jak nie zawrócisz to zadzwonię do mojego ojca i wtedy możesz sobie kozaczyć. Zobaczymy jak dobrze na tym wyjdziesz.

– A z czego zadzwonisz?

Cholera! Nie mam telefonu przy sobie.

– Pożyczysz telefon?

Moje pytanie wywołuje jego salwę śmiechu. No dobra, trochę zabawnie to wyszło, ale nadal nie jestem zachwycona jego samowolką. Chyba mam coś do powiedzenia prawda? Jeśli chcę by zawrócił, tak właśnie powinien zrobić!

Przez całą drogę do „nie wiadomo, gdzie" nie rozmawiamy. Jednak, gdy wjeżdżamy w nieznaną mi uliczkę, zaczynam się delikatnie martwić.
A co, jeśli nie jestem z nim bezpieczna? Jeszcze kilka tygodni temu podejrzewałam go o udział w zaginięciu Marli Jones. Jej sprawa nadal jest nierozwiązana.

Dario parkuje przy starej kamienicy. Jest zdecydowanie zabytkowa, ale dobrze utrzymana. Pozostałe budowle na tej ulicy także mają swój ciekawy urok. Wysiada z samochodu i rusza chodnikiem naprzód.
A ja?
Tak mnie zostawił bez słowa?
O tak to nie będziemy rozmawiać.

Kładę kubek na podłogę i wysiadam z auta. Ruszam za nim i choć bardzo korci mnie, aby podbiec, stwierdzam, że aż tak wielkiej satysfakcji mu nie ofiaruję. Więc nonszalancko i równomiernym tempem podążam za bałwanem.

Idzie kilka metrów przede mną i czasami odwraca głowę w moją stronę, by obdarować mnie uśmieszkiem. Nagle przystaje przy wysokiej bramie. Gdy się zbliżam, zauważam, że jest ona wykonana z mosiądzu, a jej pręty są misternie powykręcane na kształt kwiatów. Aż żałuję, że nie mam przy sobie aparatu, bo zdecydowanie chciałabym ten widok uwiecznić. Próbuję dostrzec co się za nią kryje, ale gęsta roślinność nie daje mi takiej możliwości.

– Co to za miejsce?

– Zobaczysz.

Dario wyciąga z kieszeni starodawny klucz, otwiera bramę i zaprasza do środka. Już mam wchodzić, gdy nagle słyszę dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Oglądam się za siebie i widzę, że to Sarah zaparkowała za autem Dario. Wysiada z nietęgą miną, jakby pytała co się dzieje?

– Możesz wrócić do domu jak grzeczna dziewczynka albo sprawdzić co się kryje za bramą – mówi mój towarzysz, po czym wchodzi do środka.

Przez dosłownie sekundę zastanawiam się nad tym co zrobić. Powinnam wrócić do domu, ale czy tak właśnie postąpię? Nie, ciekawość może mnie zabić. Całe życie tak właśnie to odczuwałam.

Podążam za Dario kamienną ścieżką. Zielone krzewy otaczają mnie po obu stronach, a w oddali słyszę śpiew ptaków. Mam wrażenie, jakbym spacerowała po lesie, ale gdy ścieżka się kończy zdaję sobie sprawę, gdzie jestem.
To przepiękny ogród botaniczny. Pełno tu różnorodnych kwiatów, krzewów, drzew i sukulentów. Nawet są tutaj ozdobne oczka wodne, przyozdobione skałami.

Dario stoi przy jednym z nich w głębi ogrodu, więc i tam zmierzam.

– Skąd znasz to miejsce? – pytam.

– Powiedzmy, że jakiś czas temu poznałem właścicieli i dzięki małej przysłudze otrzymałem klucz do tego małego raju na ziemi.

– Nie sądziłam, że gustujesz w takich miejscach?

– Dlaczego?

– Nie wiem, bardziej zachowujesz się jak typowy gangster bez sumienia i wyższych uczuć. Pasujesz do klubu nocnego, a nie do tajemniczego ogrodu.

Ponownie udaje mi się go rozbawić. Czekam, aż przestanie się śmiać. Kiedy w końcu poważnieje, patrzy na mnie łagodnie. Ciekawe...

– Od kilku dni chodzisz przygnębiona. Powiesz mi co się dzieje?

– Nie widzieliśmy się od kilku dni, więc skąd możesz wiedzieć jaka jestem?

– Ty mnie może nie widziałaś, ale ja ciebie tak.

Robię krok w tył, kładę teatralnie dłoń w miejscu, gdzie znajduje się serce i mówię dramatycznie...

– Zabrałeś mnie tutaj, bo chcesz mnie zabić? Jesteś moim stalkerem?

– Tak Evo, mam niecne plany wobec ciebie – mówi niskim głosem, ale dostrzegam chęć uśmiechu. Na sekundę jego kąciki ust się unoszą.

– W takim razie całe szczęście, że pewnie gdzieś w tych krzakach czai się już Sarah z bronią wymierzoną w twoją dupę.

– Najwyżej umrę szczęśliwy.

– Co? – pytam zdezorientowana.

Nie odpowiada na moje pytanie, tylko szybko pokonuje dzielącą nas odległość, kładzie dłonie na moich ramionach i wpija się w moje usta. Gdy czuję, jak napiera na mnie językiem, umieszczam dłonie na jego klacie i odpycham go.

– Co ty wyprawiasz?!

– Myślałem, że tego chciałaś – oznajmia rozbawiony.

– Po czym wnosisz?!

– Między nami coś jest, warto to sprawdzić.

– Słucham? Niby co skłoniło cię do takiego myślenia?

– Ciągle mnie zagadujesz i choć przeważnie masz wtedy do mnie nieuzasadnione pretensje, to lubię nasze pogawędki. I ty także.

– Nie mów za mnie okej?

– Ty nigdy byś się do tego nie przyznała. Jesteś za bardzo uparta.

– Ustalmy coś, nie podrywałam cię, a te nasze pogawędki nic nie znaczyły.

– Masz kogoś?

– Co cię to interesuje?

– Ty mnie interesujesz, więc pytam kto jest moim konkurentem.

Ten facet jest niemożliwy albo chory na umyśle. Nigdy nie dawałam mu do zrozumienia, że jestem nim zainteresowana w taki sposób. Dobrze, potrafię stwierdzić, że jest bardzo przystojny i ta nutka tajemniczości dodaje mu męskiego uroku, ale to wszystko. Nawet jeśli złamane, to moje serce jest zajęte. Może dlatego nie zauważyłam jego intencji...

– Nie masz konkurenta, bo nie bierzesz udziału w zawodach Dario. Między nami do niczego nie dojdzie.

– Skoro nikogo nie masz, to dlaczego tak się wzbraniasz?

– Nie muszę mieć faceta, by odmówić pocałunku.

– Za bardzo komplikujesz. Widzę jaka jesteś energiczna i odważna, ale przez to, że twój ojciec jest bossem jesteś ograniczona. Nawet nie możesz swobodnie poruszać się po mieście, a co dopiero wybrać się z koleżankami do klubu. Nie możesz pozwolić sobie na całkowitą wolność. Nie możesz poznawać życia, tak jak większość młodych ludzi to robi.

– I mówisz mi to, ponieważ?

– Ponieważ żal mi patrzeć, jak jesteś tłamszona. Nie chcesz zrobić coś szalonego?

– Pocałunek z tobą ma być czymś szalonym? Szczerze? Zgadzam się w stu procentach. To szaleństwo.

Dario z szelmowskim uśmiechem zbliża się do mnie.

– Nie ma nic bardziej szalonego od dwojga ludzi, których ciągnie do siebie, choć nie powinno. Pożądanie, zmysłowość...to może być twój sposób na odnalezienie własnej wolności. To może być sposób, aby przeżyć coś ekscytującego i wspaniałego w swojej prostocie.

– Romans według ciebie jest prosty?

– Tak, bo wtedy liczą się tylko doznania i uczucia, które ci towarzyszą przy drugiej osobie. Myślisz tylko o jej dotyku i o tym co nastąpi za chwilę.

Po tych słowach unosi rękę i palcem wskazującym pieszczotliwie przejeżdża po moim odkrytym ramieniu. Zatrzymuje swój ruch przy moim nadgarstku. Po chwili obejmuje go, a moje tętno przyspiesza.

Nie wiem, dlaczego denerwuję się przy nim, ale za to jestem pewna, iż chcę to teraz zakończyć. Odsuwam się, a nasz kontakt zostaje przerwany. Patrzy na mnie przenikliwie, ale nic nie mówi. Odwracam się do niego plecami, po czym ruszam w stronę wyjścia. Mam nadzieję, że Sarah jest gotowa, aby odjechać. Nie chcę dłużej tutaj zostawać.

***

Jason

Po kolacji z rodzicami i moim rodzeństwem wracamy z Vanessą do mieszkania w centrum. Jestem pod wrażeniem jak to miejsce w tak krótkim czasie się zmieniło. Nie brakuje już ani mebli, ani potrzebnych urządzeń czy dodatków. Nadal z uśmiechem wspominam akcję szalonej ekipy, która wparowała z misją remontową.

Vanessa udaje się do łazienki, aby zażyć relaksującej kąpieli, a ja nalewam sobie szklaneczkę whisky i siadam na wygodnej kanapie.

Moje myśli podążają do kobiety, która wcale nie jest teraz w tym mieszkaniu. Dlaczego nie mogę wyrzucić Evy z głowy? Dlaczego za każdym razem, gdy ją widzę, postępuję lekkomyślnie i niestosownie? Po każdej naszej rozmowie mam więcej spraw do przemyślenia i nie podoba mi się to. Zburzyła mój spokój, jeszcze kilka tygodni temu miałem wszystko poukładane!

Odkładam szklankę na stolik i sięgam po laptop.

Kilka minut później do salonu wchodzi Vanessa, ubrana w jedwabny szlafrok.

– Tylko mi nie mów, że będziesz jeszcze pracować? – pyta, po czym kręci głową z niezadowolenia. Jednak i uśmiech pojawia się w końcu na jej twarzy.

– Mam pierwszego potencjalnego klienta, muszę przyjrzeć się dokumentom.

– I nie możesz zrobić tego jutro?

– Van...

– Dobrze, dobrze, nie będę ci przeszkadzać.

Podchodzi i składa pocałunek na moim czole. Życzy mi szybkiej i owocnej pracy, a następnie znika za drzwiami sypialni.

Mam wyrzuty sumienia, które dręczą mnie od czasu, gdy Eva mnie pocałowała. Czasami mam wrażenie, że Vanessa wie o wszystkim, że potrafi czytać mi w myślach.

Niedawno o mało co sam nie wyznałem jej prawdy. Ale gdy spojrzałem w jej oczy, które wyrażały ufność wobec mnie, zwyczajnie stchórzyłem. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji, nigdy nie miałem sekretów przed swoimi partnerkami. Nigdy nikogo nie oszukiwałem. Dlatego teraz czuję się jak żałosny gnojek, który ma kobietę w swoim łóżku, a myślami jest przy innej.

Evo Coletti, co ty ze mną zrobiłaś do cholery!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top