53
Pov Nina
- Nie wyjeżdżajmy, proszę - powiedziałam do Nialla gdy on pakował swoje rzeczy. Nie chciałam opuszczać tego miejscu, taty i Austina.
Na chwilę oderwał się od zajęcia i spojrzał na mnie.
- Przecież wiesz, że nie mamy wyjścia. Twój ojciec nie pozwoli być nam razem, a ja bez was nie wytrzymam - wrócił do pakowania swoich ubrań do walizki.
W takiej sytuacji, postanowiłam uciec się do innego środka perswazji. Nie zamierzałam z niego korzystać i to już na pewno nie względem Nialla, ale on nie zostawiał mi innego wyboru.
Podeszłam do niego i przytuliłam się do jego pleców. Zaplotłam także swoje ręce wokół jego pasa.
- Spróbuję przekonać tate by pozwolił nam się spotykać - nadal coś czułam do Nialla, ale nie byłam pewna, że nasz związek przetrwa. Lecz teraz zależało mi tylko na tym by zwrócił mi wolność.
- Z tego co zauważyłem to on za bardzo cię nie słucha.
- Wszystko się zmieniło, nasze relacje się bardzo poprawiły - odwrócił się i przyciągnął mnie do siebie.
- To tym bardziej mnie do ciebie nie dopuści. A jeśli nawet mnie nie zabije to ciągle będzie próbował nas skłucić - przewróciła oczami na jego słowa.
- Jakbyś nie zauważył to ja mam swój rozum i sama potrafię podjąć decyzję. A poza tym to jestem już pełnoletnia - no nie powiem mocno mnie zdenerwował. Miałam mu jeszcze coś powiedzieć, ale przeszkodził mi płacz Laury.
- Chyba zgłodniała - powiedział z uśmiechem na twarzy. Wyraźnie cieszył się z tego, że nasza rozmowa została przerwana.
- Wyjdź - nie zamierzałam wyciągać piersi przy nim.
- Po co?
- Bo będę musiała nakarmić ją piersią, czyli wyciagnę cycka i jej go dam - starałam się brzmieć tak dosadnie by nawet on zrozumiał.
- Widziałem cię już bez stanika, i całą nagą, więc nie masz się czego wstydzić - rozsiadł się na łóżku. Chcąc nie chcąc odpiełam sobie stanik, a następnie wyjęłam jedną pierś z bluzki i włożyłam sutek mojej córce do buzi.
Niall jeszcze bardziej się do mnie przybliżył i poglaskał Laure po główce.
- Ona jest taka śliczna.
- Tak - pierwszy raz od dawna mogłam się z nim zgodzić. Nasza córka była najładniejszym dzieckiem na świecie.
- Może w to nie wierzysz, ale ja naprawdę chcę dla was jak najlepiej. W nowym miejscu inaczej spojrzysz na naszą sytuację. Objecuję, że już nie będziesz zamknięta w domu. Dam ci tyle swobody ile tylko sobie za życzysz - chwycił moją wolną dłoń i splótł nasze palce.
- Tutaj może być tak samo. Nie chcę zostawiać taty i Austina, kocham ich - podniósł się do pozycji stojacej i przeszedł się po pokoju.
- Dobra, zostaniemy tu, ale mam jeden warunek.
- Jaki?
- Wyjdź za mnie.
Dziś krótki, ale dlatego, że nie mam zbytnio czasu. Następny w sobotę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top