52

Pov Nina

Pod pretekstem przewietrzenia się wyszłam z domu, nie budząc zbytnich podejrzeń. Te kilka kilometrów zdzielące mój dom od jego postanowiłam przejść pieszo. Tak naprawdę to trochę bałam się powrotu do Nialla. Wcześniej nie zrobił mi krzywdy, ale po części było to spowodowane tym, że nosiłam jego dziecko. Teraz już nic nie będzie stało mu na przeszkodzie, ale Laura jest najważniejsza, nie wytrzymałabym rozstaniu z nią.

Jak byłam już przy jego drzwiach to kilka razy zapukałam. Po krotkiej chwili otworzył mi Louis.

- Gdzie Laura? - Spytałam.

- Z Niall'em w jego pokoju - nie zważając już na nic pobiegłam do nich. Chciałam sprawdzić jak ona się ma.

Jak tam weszłam to zobaczyłam małą śpiącą na nagim torsie Nialla. On ją delikatnie obejmywał.

- Inaczej nie chciała zasnąć - powiedział pół głosem by jej nie obudzić.

Powoli do nich podeszłam.

- Lubi się przytulać - ostrożnie odłożył ją na materac.

- Musimy pogadać - chwycił mnie za dłoń i zaprowadził do salonu.

- I co teraz zamierzasz? - Spytałam by nie przedłużać. Chciałam być jasno poinformowana co się ze mną i z moją córką stanie.

- Twój ojciec wie, że tu przyszłaś? - Kompletnie zignorował moje pytanie.

- Nie, powiedziałam mu, że idę się przewietrzyć, ale możesz być pewny, że pierwsze miejsce jakie sprawdzi to będzie właśnie twój dom.

- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Tylko, że my wtedy już będziemy daleko stąd.

- Znowu chcesz mnie wywieźć? - Wcale nie cieszyła mnie informacja, że wrócę do tego domu koło lasu.

- Owszem, ale tym razem w inne miejsce, Harry by nas odrazu znalazł, a ja nie mogę pozwolić by kolejny raz mi was obie odebrał - zbliżył się i wziął mnie w ramiona. Nie objęłam go tylko stałam nieruchomo w jednym miejscu.

- Puść mnie - powiedziałam twardo, a on wykonał moje polecenie. - Nasz wyjazd to naprawdę nie jest dobry pomysł, nie myśl, że uda ci się odzyskać mije uczucia więziąc mnie. Objecuję, że pozwolę ci widywać Laure i może nawet sama się czasem z tobą spotkam, ale nie licz na to, że wrócimy do siebie, bo to nigdy nie nastąpi.

Pov Niall

Bardzo raniły mnie słowa Niny, ja w głębi serca nadal liczyłem na to, że ona mi wybaczy, że spróbuje wymazać z pamięci tamtą straszliwą noc. Lecz pomimo tego co powiedziała to i tak nie miałem zamiaru się poddać. Kochałem ją z całego serca i może naiwnie wierzyłem, że kiedyś uda mi się ją odzyskać.

- I tak będę się starał - oznajmiłem pewnie. - Już raz cię zdobyłem, teraz znowu mi się to uda.

- Wtedy to była inna sytuacja. I teraz to nie chodzi o to, że mnie zgwałciłeś to mogłabym ci jeszcze darować, ale nie to jak ze mnie zakipłeś. Umyślnie bawiłeś się moimi uczuciami - z jej oczu poleciały pojedyńcze łzy. Zabolały mnie one i ta świadomość, że to ja jestem ich powodem.

- Nie mogłem powiedzieć prawdy, twój ojciec by mnie zabił, ty także byś mnie skreśliła na samym początku. Wiesz jak się czułem badając cię po tym wszystkim, jak wiedziałem, że mogę spowodować twoją śmierć - położyłem dłonie na jej policzkach i starłem łzy. Może i miała te swoje osiemnaście lat, ale i tak w porównaniu do mnie była dzieckiem. Czułem się w obowiązku się nią opiekować, ją i moją córką.

- Nadal to mi się śni, tylko cały czas ciebie widzę. Masz taki zimny wzrok, obojętny. A na koniec mi szepczesz do ucha, że mnie zabijesz - ja także nabrałem ogromnej ochoty na to by się rozpłakać, lecz miałem w sobie tyle silnej woli by to powstrzymać. Chociaż ja powinienem być silny.

- Bądź pewna, że nigdy tego nie zrobię. Kocham cię i to ponad własne życie - zabrałem ręce z jej twarzy i znowu ją objąłem, tym razem wtuliła głowę w mój tors.

- Boję się - zakomunikowała słabym głosem.

- Niepotrzebnie, nie skrzywdzę cię już, przysięgam - glaskałem ją uspokajająco po plecach. - Będziemy szcześliwi.

Następny w czwartek.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top