51
Pov Niall
Pojechałem z Lauro prosto do domu. Tym razem jednak jechałem dość wolno, nie chciałem jej narażać, lecz gdy już byłem na miejscu uświadomiłem sobie, że ja nic dla niej nie mam. Ani łóżeczka, i nic czym mógłbym ją nakarmić, a przecież małe dzieci często jedzą.
Najpierw jednak zaniosłem ją do domu, po czym zawołałem Louisa, ale chyba niepotrzebnie to zrobiłem, bo mała się obudziła i zaczęła płakać.
- Jak ci się udało? - Spytał wyraźnie zaskoczony Louis na widok dziecka.
- Akurat tak się złożyło, że ta niania była z nią na spacerze, a ja nie mogłem nie wykorzystać takiej okazji - kołysałem Laure w moich ramionach by się trochę uspokoiła.
- A to na pewno jest twoje dziecko?
- Tak, najpierw ją przepytałem, a dopiero potem jej przywaliłem - pocałowałem ją w jej malutki nosek. - Jedź do apteki i kup dla niej mleko i butelkę, a i zajedź po drodze do sklepu po pampersy. I jeszcze kilka ubranek dla niej.
- Okej już lecę - gdy był przy drzwiach zatrzymałem go.
- I nosidełko jakieś, bo jak Nina do mnie wróci to będziemy musieli wyjechać - coś tam do mnie powiedział, ale w ogóle go nie słuchałem. Całą uwagę poswięcałem mojej córce.
Poszedłem z nią do mojego pokoju, położyłem ją na łóżku, cały czas płakała. Przytuliłem ją do siebie i kilka razy pocałowałem w czoło.
- Nie bój się słoneczko, jestem twoim tatusiem, nic ci się nie stanie - mówiłem szeptem i głaskałem ją po plecach. Na szczęście po kilku minutach zaczęła się uspokajać. - Niedługo będzie też tu twoja mama. Potem wyjedziemy razem i już nikt nas nie rozdzieli. Będziemy szczęśliwą rodziną
***
- Nina pewnie jest przerażona - powiedział jak karmiłem Laure.
- Wątpię, pewnie odrazu się domyśliła, że to ja, bo kto by inny miał zabierać nasze dziecko, ale i tak się o nią martwi. Zadzwonię do niej później i spróbuję ją przekonać by do mnie wróciła.
- A jak Harry razem z nią przyjedzie i nas obu pozabija - to akurat była bardzo prawdopodobna możliwość, ale Nina nie pozwoliła by mnie zabić wiem to. Może i ona się opiera i zaprzecza, ale mnie kocha. Jestem o tym stuprocentowo przekonany.
- Powiem jej, że jeśli pojawi się tu jej ojciec to zabiorę Laurę i już nigdy jej nie zobaczy.
- Zrobiłbyś tak?
- Nie, ale postraszyć nie zaszkodzi.
Pov Nina
Jak Emily ze wszystkimi szczegółami opowiedziała jak wygladało to całe zdarzenie, to byłam już pewna, że to był Niall. Byłam na siebie zła, że posłuchałam taty i nie pozwoliłam mu się widywać z Laurą, może on wtedy nie porywałby mi dziecka.
- Nina, ja naprawdę przepraszam, on mnie zapytał czy to moje dziecko, a jak odpowiedziałam, że tylko się nią opiekuję to uderzył mnie tak mocno, że straciłam przytomność.
- Nic się nie stało, wiem, że to nie twoja wina.
- Musimy szybko zadzwonić na policję, niech jej szukają - chwyciła za telefon, ale w samą porę ją powstrzymałam.
- Nie trzeba, mój tata się wszystkim zajmie. A ty możesz już iść do domu, miałaś ciężki dzień - chciałam jej się pozbyć, i tak teraz to nic już nie pomoże.
- Na pewno?
- Tak.
Nic wiecej nie powiedziała tylko wyszła, a ja poszłam do gabinetu mojego taty, gdzie w tej chwili przebywał on i mój brat.
- Musimy jak najszybciej ją odzyskać, nie wiadomo co ten wariat może jej zrobić - powiedział mocno zdenerwowany tata.
- Bez przesady, to jego dziecko, nie zrobi jej krzywdy - oznajmiłam pewnie.
- Nie był bym tego taki pewien, on jest całkowicie nieobliczalny - aż miałam ochotę przewrócić oczami na słowa mojego brata. Niall nie był aniołem, ale także nie do końca zepsuty i zły.
- Zróbmy tak, najpierw sama spróbuję się z nim porozumieć, a jeśli mi się nie uda to dopiero wtedy zaczniecie działać. Zgoda?
- Dobrze, ale nie wolno ci się z nim spotykać. Załatw to przez telefon - zakomunikował tata.
- Okej, nawet nie miałam innego zamiaru - spotkanie z Niall'em byłoby zbyt ryzykowne, jeszcze znowu by mnie uwięził.
Jak byłam już w swoim pokoju to wzięłam komórkę do ręki i wyszukałam numer Nialla.
Mam bardzo trudne zadanie do wykonnia, a mianowicie przekonanie Nialla by oddał mi córkę.
Wybrałam do niego numer, odebrał dość szybko, po drugim sygnale. Widocznie spodziewał się, że do niego zadzwonię.
- Oddaj mi Laurę - powiedziałam wprost.
- Miło cię słyszeć kochanie. A jeśli chodzi o naszą córeczkę to ona śpi.
- Nakarmiłeś ją? - Spytałam, bo mała jadła rano i do tej pory na pewno zgłodniała.
- Tak i na dodatek jeszcze ją przewinąłem. Opiekuję się nią najlepiej jak tylko potrafię - mogłam odetchnąć z ulgą. Mojemu dziecku nic nie dolega.
- Objecuję ci, że jak mi ją oddasz to pozwolę wam się widywać. Wiem, że wcześniej źle zrobiłam zabraniając ci nią kontaktu.
- Chcę mieć was obie.
- Przecież wiesz, że to niemożliwe.
- Jesteś już pełnoletnia możesz decydować za siebie. A ze mną będzie ci dobrze, zobaczysz, a jeżeli twój ojciec spróbuję mi odebrać Laurę to sam z nią wyjadę. I nigdy nie zobaczysz naszej małej, przemyśl to. I jak zdecydujesz się z nami być to przyjdź do mnie, ale sama - po tych słowach zakończył połączenie.
A moja dezyzja była oczywista, muszę wrócić do Nialla.
Nastepny we wtorek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top