50
Pov Nina
Po powrocie do domu zaczęłam się zastanawiać czy dobrze zrobiłam. Niall przecież nie jest taki najgorszy i zasługuje by chociaż widywać się z Lauro. On tak na nią czekał. I mimo wszystko opiekował się mną najlepiej jak tylko mógł.
Laura okazała się naprawdę dobrym dzieckiem, przez te dwa tygodnie swojego życia mało co płaczę, a w nocy to prawie wcale. A jeśli już się zdarzy to tylko wtedy kiedy jest głodna, albo trzeba jej zmienić pampersa. Tata jeszcze wynajął dla niej opiekunkę, nie chciałam by to robił, ale się uparł, twierdząc, że pomoc mi się przyda, do szkoły także jeszcze nie wróciłam, bo nie chce na tyle godzin zostawiać małą.
Siedziałam w salonie i czytałam książkę o tym jak zajmować się dzieckiem. Cały czas miałam wątpliwości czy przypadkiem nie zrobię jej krzywdy, ona jest taka malutka.
- Nina - zostałam oderwna od lektury przez nianię Laury Emily. Sama prosiłam ją byśmy mówiły sobie po imieniu.
- Tak.
- Może zabiorę małą na spacer. Dziś nie jest tak zimno.
- Okej, ale nie za długo, bo ona jest wcześniakiem i lepiej nie ryzykować - powiedziałam i znowu zaczęłam czytać.
Pov Niall
Byłem, załamany, to już dwa tygodnie, czternaście dni nie widziałem Niny ani mojego dziecka. Bardzo za nimi tęskniłem. Wróciłem do swojego domu, liczyłem na to, że uda mi się czasem je zobaczyć, a może nawet porozmawiać. Spróbowałbym wtedy ją przekonać by do mnie wróciła.
By sobie chociaż trochę poprawić humor znowu zacząłem pić. Dzięki alkoholowi, na chwilę mogłem się od tego oderwać swoje myśli i zapomnieć, że moje życie to jedno wielkie gówno.
Otworzyłem puszkę piwna, to była dopiero moja trzecia, a było już po jedenastej. Jak na mnie to było naprawdę mało.
- I co, znowu zamierzasz sobie siedzieć i tylko pić? - Spytał Louis. Zamieszkał ze mną, odkąd przywalił Stylesowi pistoletem w łeb też jest zagrożony.
- A co mogę innego? Jak raz tam poszedłem to prawie mnie zabili. Teraz żałuję, że tego nie zrobili - przyłożyłem puszkę do ust i wziąłem kilka łyków.
- Gdybyś bardziej się starał to byś wiedział, że dziesięć dni temu, do opieki nad twoją córką została zatrudniona opiekunkę.
- No i co z tego? - Zapytałem.
Wyrwał mi puszkę z ręki.
- Wystarczy jak ją przekupisz by przyniosła ci dziecko. Każdy ma swoją cenę. A jak będziesz już miał córkę to Nina sama do ciebie przyjdzie - uśmiechnąłem się i pobiegłem do swojego pokoju po kluczyki do samochodu.
- A ty gdzie?
- Ustanę kilkadziesiąt metrów od ich domu. I przy obserwuję jak ona będzie wychodzić.
- Teraz. Poczekaj kilka godzin.
- I tak tu nie wysiedzę w tej niepewności. A może znasz zobaczę tam coś przydatnego.
Wysiadłem do samochodu i dość szybko pojechałem w pobliże domu Niny. Spodziewałem się, że dość dużo czasu tam spędzę tam najmniej kilka godzin. Lecz już po czterdziestu minutach dostrzegłem na oko dwudziestoletnią dziewczynę z wózkiem.
Wyszedłem z auta i podszedłem to tej dziewczyny, najpierw musiałem się upewnić, że to moje dziecko, bo nie chcę porwać jakiegoś innego.
- Hej - niby to przypadkiem zajrzałem do środka wózka - ładne masz dziecko.
- Ona nie jest moja, tylko się nią opiekuję, jej matka mieszka tam - pokazała na dom Niny, a ja już miałem stuprocentową pewność, że to moja córka.
Zamachnąłem się i z całej siły uderzyłem tą opiekunkę w twarz. Upadła na ziemię nieprzytomna.
A następnie najdelikatniej jak tylko potrafiłem wziąłem ją na ręce.
- Jestem twoim tatą - pocałowałem ją w czoło. Musiała wyczuć, że jest przy mnie bezpieczna, bo nie płakała. - Twoja mama niedługo do nas dołączył i będziemy nareszcie prawdziwą rodziną.
Pov Nina
Oglądaliśmy z Austinem film w telewizji. Od kiedy wróciłam to nasze relacje jeszcze się poprawiły. Spędzamy ze sobą więcej czasu.
- Jak ją przywieźliście to trochę się bałem, że będzie całe noce płakać, a tu takie miłe zaskoczenie - roześmiałam się na jego słowa. Tata kiedyś mi opowiadał, że Austin był bardzo nieznośnym dzieckiem.
- Widocznie wydała się we mnie.
Nagle do pomieszczenia wpadła zapłakana Emily z widocznym siniakiem na policzku.
- Gdzie Laura? - To była pierwsze pytanie jakie w tej chwili przyszło mi do głowy.
- Jakiś mężczyzn ją zabrał.
Następny w niedzielę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top