46

Pov Nina

- Sądziłem, że pojawisz się wcześniej Harry - powiedział z uśmiechem na twarzy. Muszę przyznać, że byłam zdezorientowana tym co się tu działo. Wszystko wskazywało na to, że Niall sam zaplanował to by tata mnie znalazł. Tylko pozostaje podstawowe pytanie, czemu to zrobił.

- Co ty bredzisz Horan? - Spytał tata obejmując mnie ramieniem.

- Sam zapłaciłem temu, który ci zdradził miejsce naszego pobytu. Jesteś tak przewidywalny, że odrazu się domyśliłem, że przyjedziesz sam z zamiarem zabicia mnie i odebrania mi Niny - mój były chłopak wyciągnął pistolet i wymierzył w mojego tate. - Odsuń się kochanie, nie chcę cię przypadkowo trafić - nawet centymetra nie drgnęłam.

- Jeśli coś zrobisz mojemu tacie, to możesz być pewny, że już nigdy w życiu nawet słowem się do ciebie nie odezwę i do dziecka także nie pozwolę ci się zbliżyć - mówiłam serio. Jak by się stała tacie krzywda to nie wybaczyłabym tego Niall'owi.

- Kotek i tak się na mnie ciągle wkurzasz. A twój tatuś też święty nie jest.

- ZAMKNIJ SIĘ - krzyknął tata na Nialla.

- Czemu? Mnie i tak już nienawidzi, w odróżnieniu od ciebie nie mam nic do stracenia - słowa mojego porywacza naprawdę mnie zaintrygowały. Co oni znowu przede mną ukrywali.

- O czym mówicie?

Mój ojciec mnie ominął i zbliżył się do Nialla.

- Ja zabieram Nine i wyjeżdżam. Zapominamy o tym co było wcześniej.

- O nie, macie mi w tej chwili wszystko wyjaśnić - poczułam nieznaczny ból brzucha, lecz zignorowałam go, bo w tym momencie miałam ważniejsze sprawy na głowie.

- Córeczko idź do samochodu, zaraz stąd jedziemy.

- Nigdzie się stąd nie wybierasz - tak naprawdę to nie słuchałam ani jednego ani drugiego. Obaj coś przede mną ukrywali i ja musiałam wiedzieć co.

- Bądźcie cicho - podniosłam głos. Dziecko chyba wyczuło moje emocje, bo zaczeło mocno kopać.

- Kochanie, będzie lepiej jak się położysz - mój były chłopak złapał mnie za dłoń. - Chodź zaprowadzę cię do pokoju.

Tata chwycił moją drugą rękę.

- Nie słuchaj go, za parę godzin będziemy w domu. Tam się dużo lepiej poczujesz.

- Ze mną będzie jej najlepiej - powiedział dość pewnie.

- Z tobą? O ile dobrze pamiętam to przez ciebie mamy te kłopoty. Gdybyś wtedy nie skrzywdził mojej córki to wszystko byłoby dobrze.

- Kilka razy już mówiłem, że nie planowałem nad sobą przez to, że byłem pijany i naćpany.

- Też mi wytłumaczenie. Ona mogła przez ciebie umrzeć - tatuś wycedził przez zęby.

- Ale żyje i teraz nosi moje dziecko. Ciesz się, że dałem ci możliwość zobaczenia jej. Nie jestem bez serca - aż miałam ochotę przewrócić oczmi. Odsunełam się od nich obu, nie trzymali mnie już za ręce.

Nagle do pomieszczenia wszedł Louis. Ucieszyło mnie to, bo liczyłam na to, że w razie czego pomoże mi ich rozdzielić, bo sama to bym nie dała rady. Lecz on zrobił coś czego zupełnie się nie spodziewałam. Zszedł mojego tate od tyłu i zdzielił go pistoletem w głowę. Tata upadł nieprzytomny na podłogę. Ja jak najszybciej tylko mogłam do niego podbiegłam.

- Coś ty do cholery zrobił! - Przyłożyłam mu rękę do szyi i sprawdziłam puls dokładnie tak jak kiedyś uczył mnie Niall. Na całe szczęście był w normie.

- Nie przejmuj się słońce, nie zabije go - oznajmił obojetnie Niall.

- To po co to wszystko? - Położyłam głowę taty na moich kolanach.

- Twój tatuś był bardzo blisko znalezienia nas. Postanowiłem więc zwabić go tu samego. Austin jest zbyt głupi by was odnaleźć - to akurat nie był zbyt logiczny tok myślenia, ale może ja po prostu się nie znam.

- Nie rozumiem cię.

- Nie szkodzi, bedziesz miałam teraz swojego tatę blisko siebie - wyciągnął ze swojej kieszeni kajdanki.

- Ty chyba nie chcesz więzić taty tu tak samo jak mnie - trudno było uwierzyć, że taka głupota przyszła mu do jego pustego łba.

- Nie śliczna, on nie będzie tak dobrze traktowany jak ty.

A myślałam, że gorzej to być nie może.

Kompletnie straciłam wene, więc nie wiem kiedy następny. Może jutro, a może dopiero w niedzielę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top