44

Pov Nina

Jeszcze nigdy się tak nie bałam, nawet wtedy gdy Niall mnie gwałcił i mało co nie zabił. Nie był to jednak strach o mnie tylko o moje dziecko.

- Uspokój się kochanie, wszystko będzie dobrze - łatwo było mu powiedzieć, ale trudno wykonać.

Ułożył mnie na łóżku i w szybkim tempie podszedł do szafki. Kilkanaście sekund w niej czegoś szukał, aż wyciągnął stetoskop. No nie powiem spodziewałam się czegoś zupełnie innego.

Momentalnie znalazł się obok mnie i podwinął mi bluzkę do góry.

- Postaraj się leżeć spokojnie - włożył sobie słuchawki do uszu, a drugą część do mojego brzucha. Wzdrygnełam, bo to było dość zimne.

- Co robisz? - Spytałam zaskoczona podnosząc się.

- Nic takiego - delikatnie mnie popchnął tak bym znowu leżała. - Tętno naszej córeczki jest prawidłowe. Nie musimy się niczego bać - jego słowa podziały na mnie kojąco, choć nadal odczuwałam ten nieznośny ból.

- To czemu mnie tak boli?

- To tylko przez to, że się zdenerwowałaś. Spróbuj opanować nerwy i powinno już być dobrze - zdecydowałam się go posłuchać i tak nie miałam innego wyjścia. On zawsze stawia na swoim.

Po pietnastu minutach, czułam się już o wiele lepiej. Oczywiście nadal mnie jeszcze trochę bolało, ale było to ledwo odczuwalne. Niall cały czas był przy mnie i masował mój brzuch, twierdząc, że to dobrze podziała na dziecko. Nie mam pojęcia ile w tym było prawdy, lecz postanowiłam mu się nie sprzeciwiać, bo jak znam życie to i tak by to nic nie dało.

- Już nie mogę się doczekać kiedy się urodzi - wypalił nagle. Ja niestety byłam innego zdania.

- Ta, tylko szkoda, że to ja będę musiała ją urodzić - nie zamierzałam ukrywać przed nim, że strasznie bałam się porodu. Do tego nie miałam pewności czy uda mi się go przeżyć.

- Nie będzie tak źle, zobaczysz.

- A odbierałeś kiedyś poród? - Spytałam choć znałam odpowiedź.

- No nie - odparł niepewnie.

- No właśnie, szkoda tylko, że postanowiłeś sobie akurat na mnie ćwiczyć - oznajmiłam mu. Naprawdę ogromnie się bałam tego co ma się wydarzyć za cztery miesiące.

- Kotek - złapał mnie za szczękę i nakierował moją twarz tak bym patrzyła mu w oczy. - Przysięgam, że zrobię wszystko byleby byś tylko urodziła bez żadnych komplikacji, ale nawet jeśli coś nie pójdzie po mojej myśli to i tak zrobię co się da byś przeżyła ty i dziecko. Nie pozwolę wam umrzeć.

Pov Niall

Nie chciałem martwić Niny swoimi obawami, ale powoli zaczynałem wątpić czy podjąłem właściwą dezyzję zabierając ją do siebie nim urodzi. Równie dobrze mogłem poczekać te kilka miesięcy, a dopiero potem zabrać moją córkę, a później zawabić do siebie Nine.

Jak zasnełaś to po cichu wyszedłem z pokoju. Miałem nadzieję, że Louis nie pogniewa się na mnie za ten mój wybuch zazdrości, bo teraz gdy wszystko przymyślałem to już wiem, że sam sobie nie poradzę.

Znalazłem go w kuchni, pił piwo.

- Jutro wyjadę - powiedział jak mnie zobaczył.

- Nie wygłupiaj się. Nerwy mnie poniosły, że ona woli spędzać czas z tobą niż ze mną.

- Okej rozumiem. Pogodziliście się?

- Nie zupełnie. Najpierw się pokłuciliśmy jednak dostała przez to skurczy potem już rozmawialiśmy normalnie - też wyjąłem sobie piwo z lodówki i otworzyłem je. Miałem ochotę na coś mocniejszego, ale wolałem zachować trzeźwość umysłu.

- Może jedźmy gdzieś dalej i znajdźmy jakiegoś zaufanego ginekologa, który się nią zajmie. Nie ryzykuj tak bardzo - on miał rację, lecz mój strach względem tego, że Harry mi odbierze dwie najwazniejsze dla mnie osoby był zbyt duży.

- Poradzę sobie, mam potrzebną do tego aparaturę. Poza tym sądzę, że Nina będzie miała lekki poród. Jej brzuch nie jest zbyt duży - oznajmiłem sam nie do końca w to wierząc.

- Obyś miał rację, bardzo polubiłem Nine - przyłożyłem puszkę do ust i wypiłem kilka łyków.

- A ja ją kocham i to z całego serca.

Jakby były błędy to za nie przepraszam, bo pisałam ten rozdział w biegu. Mam jednak nadzieję, że wam się spodoba.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top