32

Pov Nina

- Może wezmę go do siebie i będziesz go u mnie odwiedzać. A za to kupię ci ślicznego kotka - siedzieliśmy z Niall'em w moim pokoju i już od pół godziny zastanawialiśmy się co zrobić z pieskiem.

- Tata nie zgodzi się na żadne zwierzę. Choćbym go prosiła.

- Nie rozumiem go, ja zrobiłbym wszystko byleby cię uszczęśliwić.

- Jak go nazwiemy? - Spytałam, mój szczeniaczek zasnął mi na kolanach.

- Nie mam żadnego pomysłu. Ty coś wymyśl - przez chwilę mu się przyjrzałam i odrazu przyszła mi do głowy pewna myśl.

- Może misio?

- Okej, ale czemu tak?

- Bo ma śliczne futerko i lubi się przytulać - dał mi szybkiego buziaka w usta.

- Ładnie, ale nie zapominaj o mnie. Ja też bardzo lubię się przytulać - popchnął mnie bym upadła na łóżko. -  Uwielbiam cię też całować.

Odsunął się ode mnie i wziął Misia na ręce i położył go na fotelu.

- Radzę ci nam nie przeszkadzać, bo sam ci zrobię budę i będziesz przez tydzień siedział na łańcuchu na dworze - powiedział do psa, ale jak tylko się odwrócił to on do mnie odrazu podbiegł.

- Czemu on mnie nie słucha? - Jęknął.

- Może cię nie lubi - wtulił się we mnie, a ja zaczęłam go głaskać.

- Po części go rozumiem, też bym wolał ciebie - gdy Niall usiadł koło mnie i położył mi rękę na kolanie to Misiek zawarczał. - On chce mi cię całkowicie zabrać.

- Nie narzekaj - sama zaniosłam Misia na fotel. Tym razem jednak nie uciekł.

- Jak ja z nim wytrzymam? Chyba będziesz musiała bardzo często mnie odwiedzać - znowu rzucił mnie na łóżko. A on znalazł się nade mną.

- Zastanowię się jeszcze nad tym.

- To nie była prośba tylko stwierdzenie. Chce cię mieć ciągle przy sobie - włożył ręce za moją koszulkę, a następnie jednym ruchem ją ze mnie ściągnął.

Co prawde widział już mnie nagą, ale mimo wszystko poczułam się dziwnie. A gdy już chwycił moje spodenki to ogarnął mnie strach.

- Zostaw - zakomunikowałam dość cichym głosem. I odepchnęłam jego ręce.

- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy.

- Ja naprawdę na razie nie chce - próbowałam go z siebie zrzucić, ale nijak mi to nie wychodziło.

- Słoneczko objecuje, że nic cię nie zaboli. A jeżeli będzie ci się bardzo nie podobać to przestanę - chwycił moją szczękę i nakierował moją twarz tak bym patrzyła mu w oczy. - Wiem, że się boisz, ale musisz mi zaufać. Zgoda?

Pokiwałam głową.

- Powiedz to kochanie.

- Tak, zgadzam się - nie byłam dość pewna tej decyzji, ale nie chciałam go rozczarować.

- Dobrze, masz klucz do drzwi? - No trochę mnie zdziwiło to jego pytanie.

- Tak.

- A gdzie on jest?

- W szafce obok - zszedł ze mnie i otworzył szafkę, a jak już znalazł klucz to podszedł do drzwi włożył go do zamka i przekręcił.

- To tak na wszelki wypadek gdyby komuś do głowy przyszło nam przeszkadzać - po kilku sekundach już był przy mnie.

- Ale przestaniesz gdy cię poproszę? - Pomimo wszystkiego chciałam mieć tą pewność.

- Oczywiście kochanie - pozbył się swojego ubrania, pozostając jedynie w bokserkach. - Sama zdejmij reszte śliczna - powoli wykonałam jego prośbę. Serce dawno już mi tak nie kołatało. Ledwo co łapałam powietrze.

- Nie zapominaj o oddychaniu - upomniał mnie.

Gdy już byłam całkowicie naga położyłam się na łóżku, gdy jego rękę powedrowała pomiędzy moje uda, ja je mimowolnie zacisnęłam.

- Tylko podotykam, rozluźnij się - rozszerzył je i jego dłoń zaczęła pieścić moje wnętrze.

Szczerze to nawet nie było tak źle jak myślałam.

- Musisz mi się całkowicie poddać, wtedy robię tak by nic nie zabolało.

- Okej - poczułam jego palce na mojej łechtaczce. Było to naprawdę dziwne uczucie. Nawet trochę przyjemne, więc postanowiłam przestać myśleć i pozwolić przejąć uczuciom kontrolę nad sobą.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top