29

Pov Nina

Od razu poderwaliśmy się z Austinem do pozycji stojacej i wybiegliśmy na korytarz. Po kilkunastu krokach dalej byłam już pewna, że te krzyki dochodzą z tymczasowego pokoju mamy.

W środku mama leżała na łóżku, a Maria stała obok. Wyglądała na bardzo przerażoną.

- Co się stało? - Austin powoli się do nich zbliżył.

- Ja ttylko chciałam jją obudzić, ale ona się nnie rusza - wyjąkała. Mój brat chwycił mame za ramię i nią potrząsnął. A gdy to nie skutkowało przyłożył jej rękę do szyi by sprawdzić jej puls.

Po chwili spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem.

- Nie żyje - powiedział słabym głosem.

Wolnym krokiem podeszła do łóżka, w moje oczy zrobiły się mokre od łez, które mimowolnie się tam znalazły.

- Co to za krzyki? - usłyszałam tatę, parę sekund później znalazł się on obok mnie. Objął mnie ramieniem w pasie. - Dlaczego tak leży? - Jego głos był pozbawiony wszelkich emocji.

- Jeszcze się pytasz! Przecież to logiczne, że to ty ją zabiłeś. Pozbawiłeś ją życia tylko dlatego, że ja i Nina postanowiliśmy się do niej przeprowadzić - mój brat wygladał na wściekłego i załamanego równocześnie.

- Nic jej nie zrobiłem, i to ze względu na was. Nina słoneczne idziemy stąd - próbował mnie wyciągnąć z pomieszczenia, ale nie ruszyłam się nawet milimetr.

- Nie dotykaj mojej siostry - warknął Austin i się do nas zbliżył. - Jeszcze i jej coś zrobisz.

Tata jeszcze bardziej mnie do siebie przyciągnął. Przez jego ramię uciskające mój brzuch ledwo oddychałam.

- Według ciebie jak miałbym to zrobić, ona nie ma żadnych śladów - to akurat była prawda, a to bardzo dziwne, bo osoba w jej wieku nie mogła umrzeć we śnie.

- Mogłeś ją udusić poduszką.

- Gdybym to zrobił to byłaby sina i miała rozchylone usta. Jakoś nie widzę tego na jej ciele.

- To jak umarła - wreszcie to ja zabrałam głos. Miałam już dość tej ich wymiany słownej.

- Nie mam pojęcia, ale sądzę, że wróciła do narkotyków, widocznie zaćpała się na śmierć - odsunęłam się od taty, a zbliżyłam do Austina.

- O czym ty mówisz, mama nie ćpała - warknął mój brat.

- Robiła to jak byliście jeszcze mali potem przestała, ale jak już się wyprowadziła to nie wiadomo czy znowu nie zaczęła - mogłabym podejrzewać mamę dosłownie o wszystko, ale nie i to, że brała narkotyki.

- To prawda? - zwróciłam się do Marii, kto jak kto, ale ona by mnie nie okłamała.

- Nie wiem dziecko, twoja mama zwracała się do mnie tylko po to zlecić mi jakoś pracę, poza tym czesto wychodziła.

Miałam już dość, nie zważałam na ich dalszą dyskusje ruszyłam w stronę swojego pokoju. Chciałam być sama spróbować chociaż na chwilę zapomnieć o tym co się stało. Po płakać w samotności.

- Nie smuć się kochanie - to był głos taty. Nawet nie zauważyłam kiedy wszedł. - Ona nie zasługuje nawet na jedną twoją łzę.

- Cieszysz się, że umarła?

- Aż tak to nie, ale płakać to na pewno po niej nie będę. Umarła przez własną głupotę - chciał mnie objąć, lecz się odsunęłam.

- To jeszcze nie potwierdzone.

- Córeczko pod jej poduszką była pusta strzykawka. Pewnie z heroiną lub kokainą. Nie ma już najmniejszej wątpliwości, że przedawkowała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top