16

Pov Nina

- Jeszcze nigdy w życiu się tak nie zmęczyłem - zaczął narzekać Niall jak tylko wróciliśmy z dwugodzinnych zakupów. Od razu usiadł na moim łóżku. - Chyba należy mi się jakaś kilku miesięczna rekonwalescencja.

On był gorszy od Austina, bo ten dopiero po trzech godzinach zaczynał marudzić. A jeżeli chodzi o Niallera to już po piętnastu minutach stwierdził, że jeśli czegoś nie zje to umrze z głodu, więc poszliśmy to pizzerii. On wtedy zamówił sobie dużą pizzę, a ja zadowoliłam się sałatką z kurczaka. Na szczęście uwinęliśmy się z tym w dwadzieścia minut. I wtedy mogłam zacząć moje krótkie aczkolwiek udane zakupy.

- Nie dramatyzuj już tak. Chcesz coś do picia?

Nic nie odpowiedział tylko kiwnął głową.

Ja uznałam to za potwierdzenie i poszłam do kuchni.

- Hej - powiedziałam do obierającej ziemniaki Marii.

- Nina gdzieś ty się przez ten cały czas podziewała. Już chciała do twojego ojca dzwonić - ona od zawsze była taka nadopiekuńcza. Nie przeszkadzało mi to jednak.

- Mam nadzieję, że nie sama, bo to by było bardzo nieodpowiedzialne - przewróciłam oczami. Mam nadzieję, że teraz nie będą mnie tak cały czas kontrolować, bo chyba oszaleję.

- Nie martw się, byłam z Niall'em.

- Z tym doktorem - kiwnęłam głową - jak mu się tak dokładnie przyjrzałam to doszłam do wniosku, że on dobrym człowiekiem to nie jest.

- Rozmawiałaś z Austinem?

- Tak, ale to nie jest istotne - chciała coś jeszcze powiedzieć jednak jej przerwałam.

- Ja go lubię i nic tego nie zmieni nawet gadanie twoje ani Austina - wyciągnęłam z lodówki dwie puszki pepsi i ruszyłam do mojego pokoju.

- Przyniosłam colę, mam nadzieję, że lubisz - oznajmiłam jak tylko otworzyłam drzwi.

- Jasne - rzuciłam mu puszkę, a on ją złapał - usiądź - poklepał swoje kolana.

Mocno się wahałam przed tym, i szczerze mówiąc to się nawet tego bałam.

- Tu mi wygodnie - usiadłam w fotelu.

- Chce tylko byś usiadła mi na kolanach. To nic złego, musisz w końcu przełamać ten strach - miał stuprocentową rację, nie mogłam przez całe życie bać się kontaktu z innymi ludźmi - no weź, przecież już raz to zrobiłaś.

- Wtedy to akurat była inna sytuacja. Opatrywałam cię.

- A teraz się do mnie tylko przytulisz - nie chcąc już słuchać tego jego gadania podeszłam i usiadłam na jego kolanach. Odrazu objął mnie w tali.

- I po co to wszystko?

- Po to byś się ze mną oswoiła kochanie - położył głowę na moim ramieniu.

- Jakoś nie widzę ku temu wielkiej potrzeby - chciałam się od niego odsunąć jednak nie pozwalało mi na to jego ramię owinięte wokół moich bioder.

- Ja tak. Bardzo mi się podobasz i mam nadzieję, że ja tobie też chociaż troszeczkę - jego usta znalazły się na mojej szyi i zaczęły składać na niej pocałunki. Mnie w tym samym czasie przeszły dreszcze. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułam.

- Przestań - szepnęłam mój głos był cichy i urwany.

- Dlaczego miałbym to zrobić, przecież widzę, że tego nie chcesz. Zaufaj mi, ja uczynię cię szczęśliwą - po krótkim szarpaniu udało mi się wyrwać z jego objęć.

- Nie rób tak więcej - odsunęłam się od niego kilka kroków.

- Nina, ślicznotko ty moja, ja cię nigdy nie skrzywdzę - szybkim krokiem do mnie podszedł i przyciągnął do siebie. Skłamałabym twierdząc, że ten jego ruch mnie nie przestraszył. Pomimo, że znajdowałam się w moim domu, swoim własnym pokoju bałam się. - Czuję jak twoje serduszko szybko bije, niepotrzebnie.

Zbliżył swoje usta do moich warg i delikatnie je musnął.

- Odkąd cię tylko zobaczyłem, nie potrafię przestać o tobie myśleć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top