r.2
ᴋᴏᴍᴇɴᴛᴀʀᴢ @juluniakotunia
,, Może że ta dziewczyna zaczeła iść do tego lasku żeby znaleść mamę ale skręciła w nie tę drogę i się zgubiła i znalazł ją chłopiec w jej wieku załuszmy Daniel i ona mu o wszystkim powiedziała i on zaproponował jej żeby kilka nocy spędziła u niego z matką w domu. "
(zmieniam trch i dodaje swoje)
- Mamo! - wołała dziewczynka idąc zapłakana w strone lasu. Chodziła i nawoływała po ścieszce, do momentu aż dotarła do rozwidlenia drogi. Załamana nie potrafila sobie przypomnieć co zrobiła by 𝑫𝒐𝒓𝒂. Płakała już na tyle mocno, że nie miała sił stać. Padła na swoje kolana brudząc je błotem. Przez chwile klękała tak przed dwoma ścieszkami i chciała się poddać. Ale w głebi serca odnalazła nadzieje że jej mama jej nie zostawiła, że jej mama ją kocha. Zaczeła biec pomiędzy rozwidleniem dwóch dróg. Begła przez krzaki, chaszcze i drzewa nic nie widząc przez łzy w oczach. Zaczeło padać. Lać. Oddychała głośno, ciężko i krztusiła się łzami. Za chwile jednak las się skończył i wbiegła na drogę. Zdziwiona zapomniała wychamować bieg i upadła na ostry mokry beton. Bolało. Miała poobdzierane kolana ręce i nie mogła się podnieść. Zaraz straciła przytomność.
Druga w nocy. Lał deszcz. Lussi leżała poobijana na drodze. Podbiegł do niej chłopczyk. Na oko miał tyle samo lat co Lussi.
- halo? - spytał słodkim głosikiem.
- mamo! Tutaj leży dziewczynka! - rozpłakał się i pobiegł (z tamtąd też wybiegł) do domu z przeciwka. Mieszkali w samym środku lasu w wielkiej dwu piętrowej willi tylko oni. Droga kończyła się małym parkingiem.
Chwile później przybiegła niska pani w związanych brązowych jak kawa z mlekiem włosami i szlafroku.
- O mój boże! - usiadła obok dziewczynki i zaczeła sprawdzać czy oddycha.
- żyje, żyje... Jacke idź już do domu bo cały zmokniesz i przygotuj herbatę i, i, i.. Koc. Idź - mówiła zestresowana Pani.
- juz jestem mokry - powiedział ale grzecznie pobiegł do domu. Kobieta ostrożnie podniosła Lussi i zaniosła ją do budyku gdzie czekał już na nią fotel z kocykiem. Gdy Mama chłopca położyła już ją dziewczynka się poruszyła. To był dobry znak. Chłopczk podszedł do Lussi i przykrył ją kocykiem. Jego mama się do niego uśmiechneła i powiedziała aby poszedł zpowrotem do łóżka.
- mamo ja chce spać na kanapie - oznajmił.
- eh.. No dobrze, będe tutaj z tobą spać - westchneła. Rozłożyli i pościelili łóżko, a woda na herbate została w czajniku.
I wszyscy zasneli.
Rano pierwszy wstał chłopiec. Czuł się bardzo odpowiedzialny za nową koleżankę, bo to w końcu on ją znalazł. Gdy się obudził usiadł na blacie kuchennym na przeciwko fotela (kuchnia i salon były połączone) i bawił się jabłkiem. Czekał aż dziewczynka wstanie. Po godzinie Lussi zaczeła się wiercić i mruczyć coś pod nosem. Trzęsła się z zimna. Zauwawszy to, chłopak zaparzył herbatę i chciał jej dać lecz jeszcze nie otworzyła oczu.
Za pietnaście minut wstała i zaczeła się rozgladac po pokoju. Była na granatowym przytulnym fotelu okryra fioletowym kocykiem, a przed nią byla kuchnia z wielką czarną wyspą i blatami. Na nim siedział chłopczyk.
-hej, masz, to herbata - powiedział szybko gdy zauważył że się obudziła.
- mama? - zapytała smutno.
- czemu leżałaś w środku nocy na drodze? - spytał zmartwiony. Lussi się rozpłakała.
- nie płacz, jestem Jacke. A ty? - spytał troszcząc się.
- Lussi jestem - przedstawiła się, ocierając oczy z łez.
- powiesz mi co sie stało? Tylko już nie płacz bo moja mama śpi - powiedział a dziewczynka zaczeła chlipać.
- mamaa - zaczeła łamiącym głosem - poszla z plaży i nie wróciła - przerwała na chwilowy płacz - i ja się zgubiłam - dokończyła.
- o.. No to... Możesz u nas przenocować. Masz herbate. Widze że się trzęsiesz z zimna, pij ją - poprosił. Podszedł do dziewczyny i przytulił ją żeby było jej cieplej. I było. Ale dalej drżała z zimna. Była cała obolała. Mama chłopca się obudziła o dziesiątej. Zastała dzieci w kuchni rozmawiających o swoich ulubionych owocach. Jacke streszczając powiedział mamie co się stało Lussi wczoraj, i że dobrym pomysłem byłoby by została chociaż na pare dni u nich w domu.
- dobrze, strasznie mi przykro. Lussi, z tego co zrozumiałam, tak? Ja jestem Zofia, ale możesz mi mówić Zosia czy jak wolisz. Co lubisz jeść? - spytała mama Jacke'a
- Zawsze chciałam spróbować pizzy... Zwykle mama robi mi chleb z szynką i serem. - wyznała.
- ojej, naprawde?.. To... Nie dobrze... W takim razie zjemy duużoo pizzy, zgoda? Na poprawe chumoru. Jak będzie się robić to opatrze ci rany - pocieszała ją Zosia.
- Taaak! - krzyknął Jacke a Lussi się zaśmiała.
Prawdziwy śmiech. Dawno go nie zrobiła.
I tak właśnie, znalazła chwilowy nowy dom i Jacke oraz Zofia ją uratowali. Miała bardzo duże duże szczęście. Bardzo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top