Wyścig 50


23 czerwca 2024




Scorpius wziął kolejny łyk Ognistej Whisky. Siedzieli już od kilku godzin w Pokoju Życzeń, który na ich prośbę zmienił się w miejsce gdzie z przyjemnością mogliby świętować. Przed pójściem tutaj Malfoy poszedł do swojego dormitorium po odpowiedni zapas alkoholu na tę noc, a Cynthia ze swoim ulubionym Gryfiakiem do kuchni prosić skrzaty o kilka przekąsek.

– Merlinie, Hugo ­– wybełkotał ze swojego fotel Scorpius. – Przestań wyjadać nam ostatnie dyniowe paszteciki.

– No co! Lubię je!

­ – Scorpius! – krzyknęła z rogu pokoju gdzie tańczyła ze swoim chłopakiem, w rytm muzyki, która sączyła się znikąd. ­ – Odczep się od mojego Gryfiaka. I zostaw mi trochę Ognistej!

Anthony obruszył się na słowa Greengrass o jej Gryfonie, ale kiedy Scorpius spojrzał na nich po raz kolejny zamiast tańczyć przytuleni do siebie, mocno się całowali. Malfoy wziął kolejny łyk alkoholu.

Potem miał problem z powiedzeniem tego co się działo po kolei. Pamiętał jak Cynthia wyjęła mu z dłoni butelkę Ognistej, usiadła na jego kolanach i mówiła coś o tym, że jutro będą rzygać jak stąd od Lochów. Malfoy musiał jej chyba ciągle przytakiwać, bo wydawało mu się, że mówiła naprawdę mądre rzeczy.

Gdzieś w tym całym zamieszaniu – Ślizgon nie do końca wiedział czy to było przed czy po tym jak Albus stwierdził, że ma dość swoich włosów i zmusił prawie płaczącego ze śmiechu Zabiniego żeby poprosił Pokój Życzeń o maszynkę do golenia i mugolskim sposobem ściął mu włosy prawie przy samej skórze, Malfoy musiał chyba na chwilę przysnąć. Obudził się kiedy Hugo zaczął tańczyć na stole i wrzeszczeć razem z Cynthią, że wypełnili wszystkie dwanaście zadań Wyścigu.

A kiedy zaczęli wspominać wszystkie zadania jakie musieli zrobić, Malfoy był pierwszy, który chciał powtórzyć manewr, który zrobił razem z Albusem i Cynthią kiedy wykonywali piąte zadanie. Greengrass rzuciła wtedy, że chyba oszalał, bo ona nie ma zamiaru więcej skakać z własnej miotły na Orle Skrzydła Scorpiusa i wierzyć, że Potter złapie jej własność zanim ta rozbije się o ziemię. Hugo za to kazał im się zamknąć kiedy cokolwiek wspomnieli o nim, spowolnionym lataniu pod wodą i Wielkiej Kałamarnicy w jednym zdaniu.

– Scorpius? – równie pijany Albus usiadł właśnie koło niego na dywanie przed kominkiem. Malfoy nie za bardzo wiedział jak tu wylądował. Ogień wesoło trzaskał i dawał przyjemne ciepło. Scorpius miał rumiane policzki i nieco błędny wzrok, który starał się skupić na postaci przyjaciela.

– Ładnie ci – powiedział i machnął ręką w kierunku twarzy Albusa, ale jego ręka w połowie drogi jakby straciła siłę i wylądowała na barku Pottera, który nic sobie z tego nie zrobił.

– Chyba za dużo wypiłeś, nie?

– Może tak, a może nie.

Oczy Albusa – Scorpius zawsze mówił, że to kolor Avady, ale tylko wtedy kiedy jego ojca czy pana Pottera nie było w pobliżu, bo wtedy zawsze jakoś dziwnie reagowali. Albus powiedział, że to przez wojnę – dzięki ściętym włosom były jeszcze większe. I świeciły tym dziwnym blaskiem, ale to akurat dało się zrzucić na płomienie ognia z kominka, przy którym siedzieli. Albus przysunął się bliżej niego, tak że prawie stykali się kolanami.

– Będziesz zły? – wyszeptał Albus, nie spuszczając wzroku i patrząc prosto w Scorpiusa tak, że ten miał wrażenie, że kolor Avady jest jedynym co może zobaczyć.

– O co? – odpowiedział szeptem.

– O to.

Potem Scorpius poczuł wargi Potter na swoich własnych. Nie miał pojęcia co się właśnie dzieje, a jego przytłumiony umysł przez alkohol nie mógł zdecydować czy się odsunąć czy odpowiedzieć na pocałunek. Dlatego jak ostatni idiota siedział przy kominku pochylony w stronę Albusa, z ręką na jego barku i ustami przyciśniętymi do tych drugich i nic nie zrobił.

Potter szybko się odsunął i spuścił zawstydzony wzrok. Scorpius już nie miał poczucia, że zieleń jego tęczówek go opętała.

A potem – zanim Malfoy zdążył cokolwiek powiedzieć czy zrobić – Albus wstał, chwycił Pelerynę Niewidkę, pod osłoną której dostali się na siódme piętro i wybiegł z Pokoju Życzeń.

– Coś się stanęło...? – spytał zdzwiony Weasley, a Ślizgon nie miał siły nic mu odpowiedzieć.

– Jak już to stało, dzieciaku – mruknął Anthony.



***



Malfoy nie był idiotą. I wiedział, że Albus go unikał kiedy do dormitorium wrócił dopiero rano i bez słowa poszedł do łazienki. Scorpius patrzył na niego wściekły i kiedy chciał się odezwać, Potter po prostu wyszedł. I blondyn gdyby nie był Malfoy'em i Ślizgonem to pewnie wybiegł by za nim i zrobić okropną awanturę na środku Pokoju Wspólnego. Ale się powstrzymał i poszedł na śniadanie, dziękując wszystkim bóstwom za eliksir na kaca i regenerujący.

Albus go prawie zignorował i gdyby nie zaczerwienił się spuszczając wzrok jak tylko zobaczył, że Scorpius usiadł przy stole w Wielkiej Sali, to Malfoy stwierdziłby, że jego obecność w ogóle nie została zauważona. Westchnął głęboko i nałożył sobie jajecznicę na talerz. Cynthia z Anthonym chyba odpuścili sobie śniadanie, a Hugo przy stole Gryfonów właśnie patrzył zamglonym wzrokiem w swój puchar z sokiem dyniowym.

Uczniowie rozmawiali głośno, a najmłodsi Puchoni sprzeczali się o coś przy swoim stole. Malfoy już miał ochotę wstać i kazać im się zamknąć, bo niektórzy tutaj pili przez całą noc i latali w ciemności przez Zakazany Las, ale na szczęście prefekt Hufflepuffu już przy nich stała i próbowała uspokoić.

Scorpius już otwierał usta, by powiedzieć coś do Albusa o narwanych pierwszoroczniakach, kiedy przypomniało mu się, że nie może.

Odłożył widelec na talerz z większą siłą niż było to potrzebne.

Przecież to nie tak, że Scorpius był zły na przyjaciela! Wiedział przecież, że Albus jest gejem i był pierwszym, który był gotowy wygarnąć Ginny Potter co sądzi o jej zachowaniu wobec syna kiedy dowiedziała się o jego orientacji. Pomagał mu również na czwartym roku poderwać jednego Krukona, z którym i tak nic nie wyszło. Ale na Merlina! Wizja tego, że Scorpius i Albus mieliby być razem nieco go przerażała. Bo Potter był jego przyjacielem, pierwszym i jedynym, który był dla niego tak bliski jak rodzina. I Scorpius nie miał ochoty niszczyć tego dla kilku pocałunków. A jeśli zwalą to wszystko na alkohol i emocje, które krążyły w ich ciele po skończeniu dwunastego zadania, to mogliby chyba udawać, że nic takiego nie miało miejsca.

Ale zanim Malfoy z nową determinacją odwrócił się w stronę Albusa (który ku zaskoczeniu nadal miał obcięte króciutko włosy, co powodowało, że dziewczyny w Wielkiej Sali szeptały zachwyconego jego nowym wyglądem), to sowia poczta zaatakowała.

A jedna krwistoczerwona koperta zawiązana przy nóżce jeden z szaro-popielatych sówek, spowodowała, że Scorpius mógł skupić się tylko na niej. I Malfoy – ku własnej satysfakcji – zobaczył, że do stołu Krukonów gdzie był szef grupy, której ukradli wczoraj znicz, podlatuje sowa z czarną kopertą. Oznaczało to, że Emerson i reszta nie przeszli do Finału. 






****

Zaskoczeni? Albus i Scorpius? 

W ogóle bardzo dobrze pisało mi się ten rozdział i mam nadzieję, że wam dobrze czytało? 

5 rozdziałów do końca. 

Do następnego, 

Demetria1050 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top