Rozdział 5

Moja mama była demonem? Ta spokojna osoba była takim mrocznym potworem? Nie,no to jest niemożliwe! Totalny szok!Ten kryształ. To wszystko przez niego. Ale dlaczego odczuwałam taką nagłą potrzebę by go odzyskać.

-Co? - spytałam. Tylko na takie słowo było mnie stać.

-Przez pół roku podróżowaliśmy po kosmosie i wtedy mama na pewnej planecie otrzymała ten kryształ - tłumaczył tata. -  Z początku pomagał w kontroli jej mocy, ale po powrocie na Ziemię on stopniowo przejął kontrolę też nad nią samą.

Oniemiałam. Mówili mi o kosmosie, ale o tej planecie ani słowa.

-I co było dalej? - dociekałam.

-Zamieniłam się w mroczną bestię, ale tata i wujkowie ocalili mnie - wyjaśniła mama. - Przypomnieli mi kim jestem. A kryształ osobiście robiłam na kawałki. Nie wiem dlaczego nadal jest w całości, ale możliwe, że Za-Naron scalila go a z czasem przemieszczał się w tą i tamtą.

-Za-Naron? - zaciekawiłam się. - Kto to?

-Demoniczne stworzenie z tej samej planety co kryształ- wyjaśnił tata. - Teraz już wiesz, dlaczego jest taki niebezpieczny.

Pokiwałam głowę. Jasne, nie chciałam stać się jakimś demonem, ale chciałam odzyskać ten kryształ. Kto wie, może mnie uda się przejąć kontrolę nad nim. Bez ryzyka nie ma zabawy. Pokażę rodzicom, że ze mną wszystko gra. A ta wpadka ze strzałą to pewnie tylko jakiś impuls. Tak, na pewno.

-Idź lepiej spać - poradziła mama. - Jutro jedziecie do North Champion.

-Okay - odparłam. - I przysięgam, że już nigdy nie tknę tego kryształu.

-Moja mądra dziewczyna - dodał tata z uśmiechem.

Wyszłam z ich pokoju. Jasne, pójdę spać, ale najpierw załatwię jeszcze jedną sprawę. Za drzwiami usłyszałam jak mama zakasłała. Miałam tylko nadzieję, że tata nareszcie jej pomoże. Zaraz, a może ja jej pomogę? Jeżeli nauczę się kontrolować ten kryształ to może zdołam nauczyć się jakiejś techniki uzdrawiania. Zabiorę kryształ do North Champion, nauczę się go "obsługiwać" i znajdę sposób na wyleczenie mamy.

-Och, Angel, ty to masz łeb - powiedziałam do siebie zabierając ręce.

Na szczęście salon świecił pustkami, więc droga do laboratorium poszła jak z płatka. Rozsunęłam powoli drzwi by narobić jak najmniej hałasu. Gdzie tata mógłby położyć tak ważny przedmiot. Biurko, stół, szuflada, pół... półka z trofeami! Pobiegłam szybko do kręconego fotela, podsunęłam go do półki o weszłam po nim. Łatwo nie było bo fotel non stop się ruszał. Jest! Za skrzynką z Kłączem. Wzięłam go, ale pytanie gdzie go teraz schować tak by nikt go nie znalazł? We włosach! Moje loki były na tyle skręcone, że nikt nie zobaczy co w nich mam. Wsunęłam kryształ w miejsce czubka a potem szybko pobiegłam do pokoju. Nikt jeszcze nie spał. Błagam, żadnych pytań! Chcę się położyć i zasnąć a nie gadać.

-I co, Angel? - zaczęła Shell.

-Co co? - odparłam znużona.

-Jak się czujesz? - wyjaśnił Gino.

-Okay - rzekłam obojętnie szukając wzrokiem Risy. - O, no i Risa... strasznie cię przepraszam, że cię zraniłam. Nie wiem, co mi odwaliło.

-Spoko, Angel - odpowiedziała machając ręką. - W osiemnastkę wszystko się wybacza. A poza tym jestem wyznawczynią naszej zasady :"Bez ryzyka nie ma zabawy ".

To jest właśnie optymizm. Nie wiem, gdzie znalazłabym drugą taką super żółwio-dziewczynę. Bez słowa weszłam na swoje łóżko, walnęłam się na poduszkę i myślałam tylko, by spać.

-Ange, poprowadzisz jutro Imprezowóz? - spytał Louis.

Poderwałam się od razu.

-Ja?

-Masz urodziny - przypomniała Leslie. - Kiedyś musi być ten pierwszy raz na długi dystans.

-To jak? - dociekał Mid. - Podejmujesz wyzwanie?

Hmm... podejmuje ryzyko? Kurde, jestem Ninja! No tak czy nie?

-Bez ryzyka nie ma zabawy - wyznałam zasadę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top