Rozdział 3

O północy wyszliśmy z kryjówki całą siódemką. Ja, Leslie, Mid, Louis, Shell, Gino i Risa. Znając wszystkie niespodzianki Middletrona to ocieraliśmy się o straszne niebezpieczeństwo, albo surowy zakaz, ale zazwyczaj kończyło się dobrze. Tyle słodkości jednego dnia (nie mówię tu tylko o jedzeniu) i nagle taka adrenalina na pewno wywróci mi żołądek do góry dnem. Co w teorii naukowej oznacza : Zwrócić to co się zjadło (Oj, sorki). Mid złapał straszną fazę i z trudem go doganialiśmy. Tak samo jak z trudem wymknęliśmy się z kryjówki. Najbardziej nasze wyjście zaciekawiło wujka Raphaela i ciocię Monę. Znali Middletrona no to rzecz oczywista, że czuli w tym jego intrygę. Mogli nawet nas śledzić, ale Risa niczego nie widziała, a miała najbardziej sokoli wzrok z nas. W końcu dotarliśmy do naszej niespodzianki.

-Już jesteśmy - powiedział Mid. - Oto siedziba największego wroga naszych staruszków.

Nie mogłam dać wiary.  Siedziba Shreddera. Najgorszy bandyta i Ninja, który sprzedał duszę diabłu, opętany zemstą, bezwzględny,okrutny.

-Nie mówisz serio - odpalam zszokowana.

-Śmiertelnie serio - odrzekł. - Chodźcie!

Już w marszu dotarliśmy do drzwi.

-Jubilatka pierwsza - powiedział Gino.

-Cykor - parsknął Mid.

Leslie uderzyła go łokciem w skorupę. Pociagnęłam klamkę i drzwi się otworzyły. Weszliśmy do środka. Kolejne wejście się rozsunęło. Staliśmy teraz w głównej sali. Było ciemno. Trochę przeszył mnie dreszcz, ale zabawa była nieziemska. Zauważyliśmy na końcu pomieszczenia stoi tron. Podeszłam do niego i siadam w poprzek.

-Na kolana! - zawołałam żartobliwie grubym głosem.

Reszta wybuchnęła śmiechem.

-Żebyś tak jeszcze miała ten legendarny Kuro Kabuto - zaśmiał się Louis.

-A co tam jest? - spytała Leslie pokazując na tron.

Spojrzałam w dół po lewej stronie. To był właśnie ten hełm. Założyłam go na głowę.

-No teraz to normalna żeńska kopia Shreddera - ciągnęła Shell.

Zdjęłam z siebie łuk i nagle poczułam nieodpartą chęć strzelania z niego. Wyciągnęłam strzale naciagając na cięciwę. W co by tu strzelić? W okno, w podłogę, w... ach! Ruchomy cel! A Risa idealnie się do tego nadawała. Wycelowalam ostrze w śmiejącą się kuzynkę.

-Angel, nie za bardzo się wczuwasz? - spytał Louis jeszcze chichocząc.

-Wręcz przeciwnie, myślę zupełnie realistycznie - odrzekłam.

Kuzyni popatrzyli na siebie.

-Loui, ona nie żartuję - stwierdziła Shell.

-Angel! - zawołał Mid.

Wypuściłam strzałę.

-Risa, uwaga! - zawołała Leslie.

Risa jednak nie zdąrzyła uciec. Strzała przeleciała ostrzem przez brzeg jej lewego ramienia. Krzyknęła z bólu kuląc się a ja dopiero teraz zrozumiałam co zrobiłam. Przy kuzynce szybko znaleźli się Shell i Gino. Zeskoczyłam z tronu biegnąc w ich stronę gdy nagle Mid chwycił mnie za ramiona potrząsając mocno.

-Odbiło ci?! Porąbało do reszty?! - krzyczał.

-Angel, dlaczego to zrobiłaś? - dociekał wystraszony Louis pochodząc do mnie.

Sama chciałabym to wiedzieć.

-Ja... ja nie wiem - odparłam przerażona.

-Jak to nie wiesz?-wtrąciła Leslie.

-Nie wiem, po... po prostu coś we mnie kazało mi strzelić - tłumaczyłam. - Nie wiem, co się ze mną stało. To było silniejsze ode mnie.

-Co wy tutaj robicie?! - rozległ się jakiś męski głos.

Spojrzeliśmy w górę. No pięknie. To wujek Raph. Mamy przerąbane na całej linii. Mid puścił mnie podczas gdy wujek zeskoczył z półki. Podszedł do Risy oglądając obrażenie.

-Nic ci nie będzie - powiedział. - Bandaż i tyle. Kto ci to zrobił?

Wszyscy skierowali swój wzrok na mnie. A ja nie miałam pojęcia dlaczego strzeliłam.

-Wujku, to ja - przyznałam się. - Ale przysięgam. Nie wiem dlaczego... Ja... ja...

-Dobra, uspokój się - przerwał mi.

Zorientowałam się, że nadal mam na głowie Kuro Kabuto. Ściągnąłam go i cisnełam w bok. Wujek Raph wyglądał na mocno rozgniewanego.

-Mid, to twój pomysł, przyznaj się! - ryknął.

-Tak - odparł.

-Ja chyba nigdy nie pojmę tych twoich pomysłów - westchnął a potem zwrócił się do nas : -Nie liczcie, że wasi rodzice się nie dowiedzą. - A potem jeszcze słówko do swego trio. - I wasza matka też się dowie. Do domu!  Wszyscy!

Ruszyliśmy za wujkiem. Boże, wszyscy patrzyli na mnie jak na wroga. Jak mogłam? Przecież to nigdy wcześniej się nie zdarzyło.  Co ze mną nie tak. W sumie to dobrze, że mama i tata się dowiedzą. Powiedzą mi dlaczego to zrobiłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top