Rozdział 18
Wbiegliśmy na najbliższy taras na piętrze, ale po rzekomej mnie nie było śladu choć widok choć widok na dziedziniec po drugiej stronie był doskonały mimo późnej pory.
-Gino, jestes pewien, że widziałeś mnie? - dopytywałam.
-Tak - odparł.
-Ale tak na stówe, brat? - wałkował Mid.
-No przecież mówię - denerwował się.
Zmróżyłam oczy starając się coś dostrzec, ale dziedziniec naprawdę był pusty.
Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Dzwoniła mama. No tak, pałac był tak wielki, że trudno było odnaleźć drugą osobę. Zapewne tata już jej na mnie nagadał. Przewróciłam oczami odbierając.
-Tak, mamo?
-Angel, przyjdź do mojego pokoju.
-A gdzie on jest?
-Obok twojego.
-No dobra.
Rozłączyłam się mijając rodzeństwo.
-Muszę iść- powiedziałam.
Mój pokój był dokładnie ma drugim końcu pałacu piętro w górę. Szłam powoli by mieć całą rozmowę jak najlepiej ułożoną. Mama zapewne zacznie od tego, dlaczego naskoczyłam na tatę. Trzeba odpowiedzieć stanowczo i zrozumiale. Żadnego obwijała w bawełnę co czuje do Sharma. Potem... Potem ją wyleczę a na końcu opowiem o krysztale. Zawsze byłam stanowcza to i teraz będę stanowcza.
⚜️
Z
apukałam do drzwi po czym weszłam do środka. Pokój mamy nie różnił się zbytnio od naszych prócz jasnożółtego koloru. A mama siedziała na łóżku patrząc na mnie zniecierpliwionym wzrokiem.
-Usiądź - powiedziała spokojnie.
Zrobiłam to choć wiedziałam, że zbyt długo nie dam rady się utrzymać w bezruchu.
-Dlaczego tak potraktowałaś ojca? - spytała.
No i godzina nieowijania w bawełnę nastała. Grubo po dziewiątej wieczorem.
-Ponieważ tacie wydaje się, że Sharm jest taki jak jego ojciec - wyjaśniłam. - Myśli, że też będzie chciał walczyć z mutantami. A przecież Sharm sam nim jest! Tata nie akceptuje tego, że go kocham.
-K-kochasz Sharma?
-Tak a coś w tym złego?
-Wręcz przeciwnie. To doskonała wiadomość. Wiesz, jaki jest ojciec. Jesteś jego oczkiem w głowie i chce cie zatrzymać przy sobie.
-Tak, wiem.
-Spróbuję z nim pogadać.
Nagle zakasłała. Na to czekałam.
-Mamo, wiem, że ten kaszel staje się dla ciebie męczący, ale już wiem jak ci pomóc.
Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Przybliżyła się do niej kładąc ręce na jej klatce piersiowej.
-Nie bój się - powiedziałam.
Docisnęłam dłonie mocniej i poczułam, że coś się w niej rusza. Moje ręce rozbłysły niebieską poświatą. Odsunęłam je od mamy pytając :
-I jak się czujesz?
Odetchnęła głęboko. Też ciężar z jej płuc zniknął. Znów normalnie oddychała. Nie spała, nie dyszała. Już prawie zapomniałam jak cicho wdycha powietrze.
-Wspaniale - odparła. - Gdzie się tego nauczyłaś?
No i koniec miłych chwil.
-Tak... emm... Mamo, nie do końca was posłuchałam - przyznałam się. - Zabrałam kryształ do North Champion.
-Co?
-Przez przypadek kryształ, a raczej jego resztki wpadły do mojej rany na czole. Stąd te szwy.
-Czyli, że...
-Czyli, że teraz ten kryształ jest we mnie.
-Angel, o nie. Tylko nie ty.
-Mamo, spokojnie, wszystko dobrze. Nic mi nie jest. Ten kryształ najwyraźniej już nie kontroluje.
Nagle do naszego pokoju wypadł poobijany tata.
-Donnie! - zawołała mama.
-Tato! - krzyknęłam.
Mama klękneła przy nim a on pokazał palcem na drzwi. Spojrzałam w stronę wyjścia. Słyszałam tylko odgłosy walki. Wychyliłam się a wtedy na drugi koniec korytarza przeleciał Mid. Spojrzałam w przeciwną stronę.
Nie mogłam uwierzyć. Mój największy koszmar. Ja zabijająca Leslie. To byłam ja oblepiona smołą a z tyłu widziałam skrzydła z tej samej mazi. To coś miało błękitne, świecące oczy.
-Mamo! - zawołałam.
Zjawiła się przy mnie w sekundę. Pokazałam jej obraz walki. Zmarła. Jasne, widok poobijanej rodziny trzymających się na resztkach sił nie był miłym widokiem. To coś, znaczy brzydsza wersja mnie przygwoździła właśnie Louisa do ściany.
-Zostaw go, Za - Naron! - zawołała mama.
Za - Naron? A kto to jest? Ten demon z kryształu?
Dziwadło puściło Loui'ego i podeszło do nas.
-Moja poprzednia pomocnica a teraz i jej córka - powiedziała.
-Wykorzystałaś i zawładnęłaś mną! - sprostowała mama.
Wyciągnęła do niej ręce podnosząc ją do góry.
-Angel, przydałaby mi się pomóc - jęknęła.
Szybko dołączyłam do niej. Za - Naron była silna, więcrzuciłyśmy nią o ścianę. Zmieniła się w wirujący dym i zniknęła.
-To jeszcze nie koniec?-zawołała.
Podbiegłyśmy do rodziny. Podniosłam ciocię Monę a mama wujka Leo.
-Wszystko dobrze? - spytałam.
-Dzieciaki? - dopytał Raph.
-Super - odparł Mid z drugiego końca korytarza.
-Za-Naron nie odeszłaby tak po prostu - stwierdziła mama. - Musiała coś wyczuć.
-A gdzie Donnie? - wyrwał Mikey pomagając wstać Risie.
Mama zamarła. Ja zresztą też. Jeżeli zniknęła to musiało o co chodzić. Pobiegłyśmy we trójkę z Leslie do pokoju. Mama klękneła przy tacie unosząc mu głowę.
-Donnie?
Tata otworzył oczy. Było z nim źle.
-Gdzie Za-Naron? - spytał.
-Uciekła, ale sprałyśmy jej manto - odparłam.
-To dobrze - westchnął z uśmiechem przełykając ślinę.-Moje dziewczyny.
Po chwili dotarła cała reszta.
-Tato, przepraszam cię - powiedziałam. - Nie powinnam się z tobą kłócić.
W oczach miałam łzy.
-Ciiiii, przestań - przerwał mi. - Nie ma o czym mówić. Miałaś rację. A teraz posłuchaj. Musisz zaopiekować się mamą i Leslie, jasne?
-Ale tato...
-Dasz sobie radę, córciu. Liczę na ciebie.
Leslie rzuciła mu się w ramiona.
-Tato...-szlochała.
-Skarbie, nie płacz - pocieszał ją. - Pamiętasz jak graliśmy kiedyś w karty a ty zawsze mnie odgrywałaś?
-Tak.
-Masz teraz ograć swoją siostrę tak, żeby nie miała czego zbierać.
Zaśmiałam się. W kartach zawsze byłam dobra.
-Donnie... - zaczęła mama.
-Zawsze będę was kochał - odrzekł. - Pamiętajcie o tym.
-My ciebie też... Ja ciebie też.
Tata patrzył na swych braci.
-Panowie, obiecajcie, że pomożecie Angel.
-Obiecujemy - odparł Leo zdławionym głosem. - Nie zostawimy ich.
Tata skinął głową, uśmiechnął się i po chwili... koniec.
-Tato! - zawołałam.
Zabiła go. Za-Naron zabiła mojego ojca! Nagle tata pękł niczym bańka mydlana rozbryzgując na tysiące niebieskich drobinek. Chciało mi się płakać. Musiałam być silna, ale mogłam powstrzymać łez. Wzięłam Leslie w ramiona. Musiała się na kimś wypłakać.
-Angel, będzie dobrze - powiedział Louis kucając przy nas i kładąc mi rękę na ramieniu. - Masz nas.
-I masz mnie - rozległ się inny głos.
Spojrzałam na wejście. Sharm szedł w moją stronę. Nic nie powiedział. Milczał. Klęknął przy mojej mamie, którą już tulił Leo po czym potarł jej ramię. Następnie zbliżył się do mnie i Leslie obejmując nas. Co mogłam zrobić teraz?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top