Rozdział 15
Noc była pełna pracy. Po intensywnym wymyślaniu piosenek, szukaniu nut, akordów, czasem też podkładów muzycznych i po pierwszych próbach śpiewu całe Młode Pokolenie zmożył tak głęboki sen, że wszyscy pospali się w przypadkowych miejscach- na stole, pod ścianą, na podłodze, na stosach papierów.
Mid zsunął się z krzesła, uderzając w panele. Poczuł to uderzenie, ale był tak otumaniony, że ból chyba nie dotarł mu do mózgu. Rozwarł nieco powieki rzucając okiem po pomieszczeniu z zamiarem ponownego pogrążenia się w śnie.
-Tato, nie!- usłyszał czyjś głos.
Zapomniał szybko o śnie. Leniwie wsparł się na łokciu wodząc wzrokiem po pokoju. Wszyscy, którzy leżeli na podłodze, nadali nieprzytomnie oddychali. Nie mogliby tak krzyczeć.
Tylko Kan spała przy stole. A właściwie już nie spała. Pocierała powieki gośno wzdychając.
Syn Raphaela podniósł się do pionu, siadając znów na krześle.
-Kan, wszystko gra?- spytał.
-Mid?- upewniała się.
-Tak.
-Miałam tylko zły sen.
-Co ci się śniło?
-Śniło mi się... śnił... Muszę iść do ojca.
Podniosła się z siedzenia, odwracając w kierunku drzwi. Wyciągnęła rękę, by rozsunąć drzwi, ale i tak uderzyła w nie głową.
-Kurde- syknęła.
-Może ci pomogę?- zaproponował.
-Byłabym wdzięczna- odparła.-Sześć lat bez wzroku, a ja nadal nie umiem do końca opanować wszystkich zmysłów. W walce jakoś inaczej to wychodzi.
-Na szczęście masz takiego kogoś, jak ja, który zawsze służy ramieniem- zaśmiał się.
Zgiął rękę w łokciu. Chokkan oparła się o niego. Mid rozsunął drzwi wychodzące razem z przyjaciółką.
-Dobra robota, brachu- rzuciła szeptem.
Rzuciła okiem na zegar ścienny.
-Rany!- krzyknęła wstając z Gino.-Wstawać, ludzie, już siódma!
Młodzież podrygała gwałtownie zrywając się na równe nogi.
Sharm uniósł głowę Angel ręką, reszta podzwigała się nawzajem szybko wyrywając ze szponów przyjaznego otumanienia sennego.
-Ej, ludzie, a gdzie Mid i ta... no...jak tej z długimi uszami było?- usiłował przypominieć sobie Osamu.
-Chokkan!?- wykrzykneli Gino i Louis.-Ona i Mid?!
-Wyszli, bo Kan musiała gdzieś iść i Middletron jej pomaga tam dotrzeć- wyjaśniła Shell przeciągając się.
-A my chyba mamy iść ulotki roznosić- przypomniał jej Ryū.
-Akurat się wydrukowały- wyrwała Taeko składając ryzy kolorowych papierów na stole.
Risa ułożyła kolejny stos.
-Świetnie, to pinezki i zszywacze w dłoń, Shelly- rzucił chłopak.
-A my wracamy do prób- wtrąciła Angel.
-To ja zaraz wrócę- rzekł Louis idąc w stronę drzwi.
Drogę zagrodziła mu Leslie wyciągając przed nim rękę.
-Stop, Casanovo- powiedziała.-Ty i Gino ogarnięcie instrumenty ze szkoły muzycznej. Z tego co wiem, jest dzisiaj zamknięta.
-A Sharm i Osamu trochę uporządkują plac by było jak rozstawić sprzęt- rozkazała Angel.-Dziewczyny, my dalej zdzieramy gardło.
🔸
-Nie mieliśmy jakoś okazji pogadać- zauważyła Chokkan.
Dwójka znalazła się już na korytarzu. Po obu stronach rozciagały się drzwi prowadzące co pokoju rodziców, ciotek i wujów.
Mid spojrzał na nią gwałtownie nieco zbity z tropu.
-No, jakoś nie- odparł brzmiąc bardzo opanowanie i z wyluzowaniem.
-Bo właściwie to tak się zastanawiałam...- rzekła.-Czy ty, Louis i Gino nie... nie rywalizujecie o mnie?
Mid aż się zastał. To pytanie zupełnie wbiło go w ziemie. Nie bardzo wiedział, co ma jej odpowiedzieć.
-S-skąd taki pomysł?- wydukał.
-Po prostu tak to wyglada- odparła.-Wasza trójka bardzo często się przy mnie kręci. A to, że jestem ślepa, wcale nie oznacza, że niczego nie wyczuwam.
Middletron podrapał się po szyi.
-Nawet jeśli tamta dwójka bije się o ciebie to nic mi o tym nie wiadomo- wyrwał.
-A ty?
-Ja jestem po prostu miły.
-I skąd ta miła odmiana?
-A kto powiedział, że nie jestem taki cały czas?
-Przecież widzę... znaczy słyszę. Często krzyczysz i się awanturujesz. Tylko teraz jesteś delikatny.
Żółw nie wiedział co ma jej odpowiedzieć.
-Ja... To geny ojcowskie
i trochę matczyne- wyrzucił.-Taki się już urodziłem. Ale to nie oznacza, że nie ma tej drugiej strony medalu.
-Zauważyłam- zaśmiała się.-Chyba już jesteśmy.
Mid popatrzył na drzwi przed nimi. Ostatnie w korytarzu. Drzwi prowadzące do pokoju rodziców Chokkan.
-Chcesz tam iść sama, czy mam wejść z tobą?- dopytał się.
-Muszę porozmawiać z ojcem sam na sam- westchnęła córka Usagiego.
-Ale mogą jeszcze spać.
-To nic, poczekam.
-Czyli... do zobaczenia na scenie, tak?
-Na scenie? Mid, jeszcze trochę prób przed nami. Wiec do zobaczenia na próbie.
-Okay.
Chokkan puściła jego ramię naciskając na klamkę. Nastolatek spuścił wzrok, by nie patrzeć na nią.
-Emm... Middletron- powiedziała Kan.
-Tak?- zareagowała bardzo szybko znów na nią patrząc, choć ona tego nie widziała.
-Powinieneś częściej być tak opanowany- poradziła mu.-Nie mówię, że charakter wojownika jest zły, jednak gdy stajesz się miły... robisz się także uroczy.
Przyłożyła palce do ust posyłając mu podmuchem pocałunek.
Gdy zniknęła za drzwiami, Mid stał jak wryty nie do końca rozumiejąc, co się przed chwilą stało. Chokkan dała mu poradę, nazwała uroczym i za pośrednictwem powietrza cmoknęła?
-O kurczę...-wyjąkał.-Ale jaja. Ja jej się chyba podobam.
🔸
-Czy to miasto nigdy nie śpi?- syknęła Shell przycisnąć kolejny plakat na słupie.
Tokyo, choć o wczesnej porze, już tętniło życiem rodem z popołudniowego ruchu.
-Absolutnie nigdy, kochanie- zaśmiał się Ryū.-Tokyo ma otwarte oczy 24 h. A Nowy Jork tak nie ma?
-Ma, ale chyba nie aż tak, jak tutaj, bo tam mi to nie przeszkadza- westchnęła.-Zaskakujące, że nikt nie krzyczy na mój widok.
-W tym mieście jesteś zupełną normą. Wielu dziwaków tu widziałem.
-Dziwaków?
-Znaczy... Ty nie jesteś dziwna.
-Tylko moja rodzina?
-Nie! Żadne z was... Nie miałem tego na myśli.
-Dawaj kolejny plakat i się zamknij.
Zabrała mu jeden papier podchodząc do następnego słupa.
-Aha, rozumiem- rzucił szarmancko stając po drugiej stronie.-Chcesz się ze mną podroczyć, tak? Okay, lubię takie zagrywki.
-Haha, kto powiedział, że się z tobą droczę?
-Nie zaprzeczaj, Shelly. Wiesz, że cię pociągam.
-Ty mnie pociągasz? Haha, nie no ludzie trzymajcie mnie, bo umrę ze śmiechu!
Przyczepiła plakat biorąc kolejny od chłopaka.
Poszła dalej. Ryū westchnął ciężko kręcąc głową.
Niespodziewanie Shell wróciła do niego, całując w policzek.
-Jak diabli- wysyczała mu do ucha.
Chłopak popatrzył na nią Z szerokim uśmiechem.
-No wiedziałem!- zawołał.-Ach, ty, ja i "Rewrite the stars" to będzie dobrane trio!
-Szczególnie, gdy po tej piosence mój ojciec cię zabije*- zaśmiała się.
-To co, kawka po plakatach?- zaproponował.
-Szybka kawka- podkreśliła.
-Jak sobie życzysz- skłonił się nastolatek.
-Hahahaha...oj, Ryū- zachichotała Shell.
~~~~~~~
No to takie posklecane na szybko, ale z pomysłem😏😂 Jak fajnie jest mącić ludziom w głowach. Szczególnie z Chokkan. Do nexta!
*"Rewrite the Stars" to piosenka o pragnieniu szczęścia ze sobą, ale też o murach dzielących zakochanych, w tym znaczeniu Shell ma na myśli Raphaela jako taki mur. Szczególnie ciężko będzie tej dwójeczce być ze sobą gdy Raph pogrzebie Ryū żywcem i zatańczy na jego grobie 😂😂😂
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top