Rozdział 11

Shell zawiesiła nad drzwiami białe kule oświetlone żółtymi światłami. Ryū podtrzymywał jej drabinę instruując przy okazji w którą stronę powinna przeciągnąć dekorację by wyglądało jak najlepiej.

-Podaj nożyczki- rzuciła Shelly.

Chłopak dał jej do ręki narzędzie. Dziewczyna przycięła niepotrzebną część sznurka i odrzuciła.

-A twoje siostry to wszystkie takie błyskawiczne w robocie czy tylko ty?- spytał.

-Czemu pytasz?- odrzekła pytaniem spoglądając na niego z dołu.

-Chciałbym wiedzieć czy jest o co walczyć- wyjaśnił.

-W sensie?

-Na sylwestra zamierzam porwać cię do tańca. A ja wybieram tylko wyjątkowe dziewczyny.

-Serio? Którą liczbę przypiszesz mi?

-Ah, ten twój temperament.

Shell zeszła z drabiny uderzając Ryū ogonem w ramię.

-Staraj się bardziej, Romeo- syknęła.

🔸

W domu Risa razem z Osamu i Taeko przygotowywała oprawę muzyczną na jutrzejszą zabawę. Osamu siedział przy laptopie a dziewczyny wybierały muzykę.

-Weź napisz... Havana- rzuciła Taeko.

-Już mamy- przypomniał jej kuzyn.

-A KO-N "No, thank you"?- spytała Risa.

-Chyba nie- pomyślał.

-To ściągaj- poleciła mu.

Osamu przystąpił do działania, natomiast one we dwie poszły na piętro do łazienki.

-Słuchaj, masz może krem do rąk?- spytała Taeko.-Mam dość suche i muszę używać po każdym myciu a mi się skończył.

-Ja nie, ale może mama moja ma-odparła.-Chodź.

Dwie piętnastolatki wyszły z łazienki Risy idąc do pokoju jej rodziców.

W toalecie zaczęły szukać tubki z kremem. Taeko zajrzała do szufladki pod lusterkiem a Risa do szafki pod umywalką.

-O ja cię...Ale jaja- wyrwała Taeko z tonem niedowiwrzania.

-Co? Ducha zobaczyłaś?

-Nie, coś lepszego.

Wyciągnęła z szufladki coś podłużnego i plastikowego. Było w kolorze białym i niebieskim.

-Co to jest?- spytała Risa.

Taeko podała jej dziwny przedmiot by przekonała się o co chodzi.

-O...shit- rzuciła z niedowierzaniem.

-I dwie kreski- dodała Japonka.-Wiesz co to oznacza.

-Będę mieć rodzeństwo- wyszeptała.-Kurde, nie wierzę!

Na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.

-Narazie nikt nie może się dowiedzieć- powiedziała kierując się do wyjścia.

-A co zamierzasz z tym zrobić?- zwróciła jej uwagę Taeko pokazując na test.

Mutantka podniosła go na wysokość oczu.

-Zostawmy go na miejscu- postanowiła.-Nie wolno wzbudzać w nikim podejrzeń.

-Święta prawda.

Dziewczyny zaczęły dalej szukać kremu.

🔸

-Słuchaj, może i masz niezły refleks w walce, ale dziewczyny zbajerować nie umiesz- zaśmiała się Chokkan.

-Skąd ty znasz takie słowa?- zdziwił się Louis.-Mieszkasz w XVII wieku.

-Ale mam mamę z XXI -przypomniała.-W swoim świecie jestem naprawdę wyjątkowa.

-W tym też jesteś wyjątkowa... Znaczy wyjątkowo wrażliiiiiwaleczna...Znaczy wyjątkowo dobra z ciebie wojowniczka... Uff... Gorąco tu, nie?

-Pogrążasz się- zwróciła mu uwagę.-Odetchnij trochę bo się udusisz.

-Przepraszam cię.

-Spokojnie, wyluzuj. Każdy może zepsuć pierwszą randkę.

-O...cz-cz-cz-czyli uważasz to za pierwszą randkę?

-Nie, to ty tak uważasz. Tak właściwie to śmieszne by było bo w sumie nasi ojcowie to dobrzy przyjaciele.

-W jakim sensie śmieszne?

-To tak jakby skazano nas na siebie jeszcze gdyby nas nawet nie było w łonach matek.

-Skazano?

Louisowi jakoś coraz mniej podobało się to spotkanie z Kan. Szybko przekonał się, że dziewczyna to nie słodka osoba, z której podczas walki wychodzi diabeł. Córka Usagiego miała temperament, który można by porównać z charakterem Middletrona. Może bardziej by pasowała do niego?

Ale chwila! Właśnie powtarza się historia! Przecież jego matka też miała takie wredne zachowanie, ale z czasem dała się lubić (dla jego ojca kochać). W tym momencie odzyskał wiarę.

-Louis! Louis!- krzyczała na całe gardło Leslie.

Chłopak wstał ze stosu koców biegnąc do wyjścia. Chokkan udało się jakoś dostać tam chwile potem.

-Leslie, tutaj- powiedział.

Siostra podbiegła do niego zziajana i w nie najlepszym stanie. Była roztrzęsiona.

-Młoda, co się stało?- spytał.

-Twoja mama- wydyszała.-Coś z nią jest nie tak.

Żółw rozszerzył oczy. Serce mocniej mu zabiło. Pędem wybiegł z garażu kierując się w stronę domu.

Kan idąc za nim przez przypadek zdeżyła się z głową Lessie. Obie padły na zimną ziemię.

-Przepraszam- rzuciła Chokkan.

-Przeżyje- odparła masując głowę.-Zaraz... chwila...

Przetarła oczy raz i drugi. Zamrugała kilka razy.

-O mój Boże, o Boże!- krzyknęła w panice.-Ja nie widzę! Nie widzę! Jestem ślepa!

-Co ty wygadujesz, przejrzyj oczy i już- poradziła Kan.

Sama otworzyła oczy i aż krzyknęła:

-Ała! Parzy!

-Co cię parzy?

-Słońce! Jej, jak jasno!

-Jak może być ci za jasno skoro jesteś niewiadoma?

-Ale o to chodzi, że... Jej... Ja widzę! Ja widzę!

-Jak to widzisz? To czemu ja nie widzę?

-Nie wiem.

-Zabrałaś mi wzrok!

-Les, niczego ci nie zabrałam! Chodź do domu, trzeba to wyjaśnić.

Pomogła podnieść się przyjaciółce po raz pierwszy od dawna przeskanowujac ją wzrokiem. Od razu stwierdziła, że ma ładne blond włosy.

🔸

Mid z Gino siedzieli w swoim pokoju rozmyślając o tym, co teraz robią Kan i Louis. Pierwszy z nich ledwo już trzymał nerwy by tylko czegoś nie rozwalić. Drugi wolał pomyśleć, w którym momencie ją poderwać.

-Nie no, ja nie wytrzymam!- warknął Middleteon.-Zaraz tam pójdę i mu czaszkę rozłupie!

-Siedź na skorupie!- uspokoił go.-Wszystko byś siłą załatwiał.

-No a ty co zamierzasz zrobić?

-Delikatniej przede wszystkim.

-Ja się zgodziłem na ten układ z tobą tylko dlatego, że potrzebna mi pomoc, ale do niczego się nie przydasz!

-Pewnie, że nie bo mi na Chokkan zależy bardziej niż tobie.

-Powiedz to jeszcze raz!

Szykował się do uderzenia brata gdy nagle dostrzegł coś ciekawego.

-Ty, patrz- rzucił.

Gino odwrócił się patrząc na łóżko siostry.

-Co?- zdziwił się.

-Szafka nocna- wyjaśnił.

Podszedł do mebla Shell otwierając ją. Wyciągnął z niej jakąś czerwoną książkę ozdobioną brokatowymi gwiazdkami.

-Co to?- zapytał brat.

-O Boże, jesteś najstarszy a najbardziej nieogarnięty- westchnął Mid.-Przecież to pamiętnik naszej siostry.

-Nie... Mid, to jej prywatne myśli.

-Zobaczmy co tam jest.

-Mid, zostaw.

-14 grudnia. Zbliżają się magiczne chwilę w gronie mojej najbliższej rodziny, co oznacza, że zjawi się także Caleb! Ach, jestem cała w skowronkach! Nie wiedziałem, że z niej taka wrażliwa pisarka.

-Co ty robisz?

Bracia spojrzeli na drzwi. Stała tam Shell. Wyglądała jakby wyrosła z szoku w ziemię.

-Musisz bardziej dbać o zabezpieczenia swych myśli, siostrzyczko- rzucił złośliwie.

-Oddaj mi to!- krzyknęła biegnąc w jego stronę.

-17 stycznia. Obchodziły wyjątkowe, jubileuszowe urodziny cioci Aishi. Jubileuszowe bo 40. Caleb sunie ze mną przez cały parkiet nieskończenie wiele razy. Gdybym nie była tylko 14-latką i gdybym nie kochała się w Jasie (Dżejsie) z Shadowhunters, chyba bym wzięła z nim ślub.

-Mid, przestań- wrzeszczała starając się mu zabrać pamiętnik.

-O, to jest ciekawe!

-Mid, oddawaj!

Brat popatrzył na nią ze złośliwym uśmiechem.

-Oddam, jak coś dla mnie zrobisz.

-Czego?

-Pomożesz mi zbajerować Chokkan.

-Po moim trupie!

-Pewnie, że po trupie jak ojciec z matką to przeczytają. Gino słuchaj, bo to z tego roku.
30 grudnia. Poznałam chłopaka innego niż wszyscy. Nazywa się Ryū. Boskość w Japonii mi się ukazała! Tata już warczy pod nosem i jest gotowy, żeby wybić mu wszystkie zęby. Ale mu nie dam!

-Dobra!!! Oddaj!

Mid zaśmiał się podając jej książkę.

-Świnia z ciebie!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top