#196
Gdzieś na pustkowiu...
Szatan: HAHA! Śmiertelnicy! Nakazuje wam skoczyć!
Francja: Ale czemu?
Szatan: Bo tak
Szatan: Anglik! Skacz!
Anglia: NIE!
Szatan: Gentleman by skoczył.
Anglia: Hm, skoro tak mówisz... *skacze*
Szatan: To kto następny? Niemiec?
Szatan: No dawaj, nie jestes chyba gorszym gentlemanem od niego? Co?~
Niemcy: O nie, nie ma mowy!
Szatan: Kurde, Niemiec... To ROZKAZ!
Niemcy: TAK JEST! *skacze*
Szatan: Ok. Teraz ty, Francuz! Zachowaj się jak gentleman i skocz!
Francja: Co?! NIE!
Szatan: Ale to cholerny ROZKAZ
Francja: NIE!
Szatan: Ale kiedy to jest w modzie!
Francja: Ach
Francja: Wszystko dla sztuki! *skacze*
Szatan: No i ostatni i wolne~
Szatan: ...
Szatan: Ktoś ty?
Polska: Polak
Szatan: Aah ty to i tak nie skoczysz. W sumie to dla mnie dobrze. Nara!
Polska: Słucham?
Polska: Ja nie skocze?!
Szatan: Co-
Polska: I ty mi mówisz, że
JA.
NIE.
SKOCZĘ?!
Polska: TAK?
Polska: To patrz frajerze! Skocze! *skacze*
Polska: *gdzieś w przepaści* I CO? ŁYSO CI?!
Szatan: WTF ;-;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top