.
Byliśmy kawałkami,których
brakowało w naszych duszach,
Nie umieliśmy jednak zrozumieć sensu
naszej relacji,
Uważaliśmy się,za zwyczajnych,
nic nie znaczących tych,na których nie
zaczełoby nam zależeć,a jednak
ciągnęło nas do siebie,jak dwa magnesy,
Na początku ja stałam nad przepaścią,
Nie miałam się z Tobą poznać,
Miało być łatwiej,a stało się trudniej,
Krzywdziłam się lecz to nie twoja wina,
To ja krążyłam między światem żywych,a wyobraźnią,
Bardzo chciałam zaczerpnąć spokoju,ciszy,nie czuć nic,
Dopadła mnie znieczulica na problemy innych,
Były takie nieistotne,bezsensowne,nadające się do rozwiązania,
takie proste,
Chciałam beztroskiego życia z Tobą przy swoim boku,
Straciłam kontrolę nad nałogiem,
Nie panowałam nad tym co robię,
Ulżyłam swojej psychice niszcząc ciało,
Tak trudno było mu powiedzieć nie,
Osłabiona z worami pod oczami,
Tęskniła za swoim wybrankiem,
Wyniszczona dostała szansę,
nie przyjęła jej,
Coś jej zabroniło być szczęśliwą,
Nie umiała przyjąć pomocy nie wtedy,kiedy najbardziej
jej potrzebowała,
Uznała,że poradzi sobie sama,
Chciała żyć,ale nie takim życiem,
na pewno nie takim życiem jakie zgotował jej los,
Kłamała,jak zawodowiec,
Zataczając się jeszcze bardziej,
Wkońcu zapadła się pod ziemię będąc szczęśliwą
bez bolesnych uczuć,które przytłaczały ją najbardziej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top