Polska-Senegal

Najpierw jest oczekiwanie. Odliczanie dni, godzin, minut. Przygotowanie piwa i chipsów. I koniecznie szalików, koszulek, flag. Potem łezka na hymnie.

I ta duma i pewność siebie, że nasza husaria zdobędzie Moskwę, że Lewandowski strzeli pięć bramek w dziewięć minut. Że będzie tak pięknie, radośnie...

Minuty mijają i nie jest źle. Do 38 — soczyste kurwa chyba się każdemu wyrywa. Ale nie jest źle, jest nadzieja — nie ma co wieszać skóry na niedźwiedziu. Grosik włączy turbo, poda do Lewego, a ten właduje bramę lub dwie.

Są jednak błędy, panika i niecelność. Stracona druga bramka i czas uciekający przez palce. Szybko i nieubłaganie. Już nie ma marzeń o wygranej, remis brzmi nieźle, ale i on się oddala z każdą sekundą, niecelnym podaniem, niewykorzystaną szansą, stratą.

I bramka kontaktowa! Szał i soczysta kurwa. Czemu tak późno, kiedy już prawie zegar wybija 90-tą minutę?

I nadzieja. A może jednak uda się oszukać czas. Bo póki piłka jest w grze...

Ale tu już nie pomaga dwunasty zawodnik, jego głośny doping i doliczone cztery minuty. Jest zbyt nerwowo, zbyt szybko i zbyt wolno.

I koniec.
Czasu, marzeń, złudzeń. Pozostaje tylko gorzki smak porażki, łzy oraz nadzieja, że w niedzielę będzie lepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top