Lewandowski/Milik
- Robert, jestem beznadziejny - szepnąłem tak cicho, że starszy mężczyzna musiał nachylić się w moją stronę, aby cokolwiek usłyszeć.
Uśmiechnąłem się pod nosem. To była dla mnie okazja, aby bezkarnie powdychać zapach jego świeżo umytych włosów, które pachniały jabłkami. Czułem się jak u babci na wsi, zrywając te owoce do skrzynek... Taki słodki smak dzieciństwa przerodził się w gorzki smak niespełnionej miłości.
- Arek, kto ci takich głupot nagadał? - Robert spojrzał mi prosto w oczy, starając się odgadnąć, co myślałem.
- Nikt - powiedziałem zbyt szybko, powodując, że zaczął coś podejrzewać.
- Jasne.
Przysunął się do mnie bliżej, tak że stykaliśmy się kolanami. Czułem się niezręcznie i chciałem się odsunąć.
- Robert, co ty robisz? - Położył swoją dłoń na wewnętrznej stronie mojego uda. Zacząłem szybciej oddychać i mimowolnie zacząłem poruszać biodrami, pragnąc, żeby mnie dotknął troszeczkę wyżej. - Przestań - powiedziałem wbrew swoim pragnieniom. Mój głos drżał.
- Dodaję ci pewności siebie - odpowiedział, a po chwili zaczął całować moje wargi, których nie rozchyliłem, bojąc się, że stracę kontrolę nad sobą. - Ale jeśli nie chcesz. - Cofnął dłoń z mojego uda.
Jęknąłem z niezadowoleniem.
- Czyżby księżniczka się namyśliła? - zakpił.
- Nie jestem dziewczyną - mruknąłem oburzony jego bezczelnością.
- Czyżby? - Uniósł brwi i popatrzył na mnie z rozbawieniem. Uderzyłem go w klatkę piersiową. Zaśmiał się. - Uwaga, uwaga księżniczka się złości.
- Robert. - Popatrzyłem na niego ze smutkiem, odbierając jego żarty jako kpiny ze mnie.
- Kochanie, przepraszam. Nie chciałem cię urazić - wyszeptał, przytulając mnie. Instynktownie położyłem głowę na jego ramieniu, a on zaczął głaskać moje włosy.
Uniosłem brwi.
- Kochanie?
Czule pogłaskał mnie policzku.
- Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia - oznajmił, patrząc mi z nadzieją w oczy i zadając mi nieme pytanie, które mogłem odczytać z mimiki jego twarzy: "Czy ty odwzajemniasz moje uczucia? "
Jak mogłem go nie kochać? Był idealny, można wręcz powiedzieć, że był moim księciem z bajki.
Skinąłem głową.
Pocałował mnie ponownie, ale tym razem odwzajemniłem pocałunek, wkładając w niego wszystkie swoje uczucia.
- Kocham cię - wyszeptałem mu do ucha, kiedy przerwaliśmy całowanie, chcąc zaczerpnąć powietrza.
- Ja ciebie też, księżniczko.
Rzuciłem w niego butem, trafiając go w głowę. Jęknął. Uśmiechnąłem się triumfalnie. Skoro nie mogłem trafić w piłkę to przynajmniej mogłem w Roberta.
- Zero szacunku dla starszych...
- I kto tu teraz księżniczkuje!
- Hmm... Chyba muszę naprawić swój błąd.
Usiadł na moich kolanach i zaczął namiętnie całować.
Czy to był raj?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top