Kapustka/Nawałka
- Bartek, chodź tu na chwilkę - przywołałem do siebie nastolatka, który ze złością podawał kolegom piłkę.
Młody zawodnik podszedł do mnie ze spuszczoną głową.
- Co się dzieje? - zapytałem z troską w głosie. Zła dyspozycja jednego z zawodników przekładała się na całą drużynę. - Mi możesz wszystko powiedzieć. Jesteście dla mnie jak dzieci. - Wskazałem ręką na całe zbiorowisko mężczyzn.
Popatrzył na mnie podejrzliwie. Czy on sądził, że jestem pedofilem? Żona mi w zupełności wystarczała.
- Milik, jak jeszcze raz nie trafisz w piłkę, to będziesz musiał podawać rękę Löwowi, za każdym razem, kiedy go zobaczysz - powiedziałem niezadowolony, że młody napastnik nie może nawet na treningu zaprezentować się dobrze.
Pozostali kadrowicze roześmiali się, a Arek obiecał poprawę. Po czym znów nie trafił w piłkę.
Chyba będę musiał zadzwonić do Joachima i poprosić go, aby na miesiąc wziął do siebie Milika. Może nauczy go to dyscypliny. Ogólnie Low to był fajny chłop - o ile sobie nie grzebał w majtkach. Nie, żebym sam nie lubił tego robić, ale w miejscu publicznym - jeszcze - mi się nie zdarzyło.
- To, co cię gnębi? - zapytałem, ciągnąc Kapustkę w odosobnione miejsce.
- To takie krępujące... No... bo... ja... widziałemjakLewygrzebałwmajtkachNeuera.
Nic niezrozumiałem z jego bełkotu.
- Mógłbyś powiedzieć to jeszcze raz.
- Widziałem jak Lewy grzebał w majtkach Neuera - powiedział, strasznie się rumieniąc.
Biedactwo. Był jeszcze taki młody i naiwny. Chociaż Lewandowski i tak dostanie opieprz. Mało ma w kadrze przystojnych chłopaków, jak Szczęsny, Krychowiak, Piszczek i inni? A Niemca - przynajmniej rodowitego, a nie żadnego imigranta - mu się zachciało.
Poklepałem Bartka po plecach.
- Czy jeszcze coś cię trapi?
- Trenerze, a bycie gejem to jest zaraźliwe?
Jakimś cudem pohamowałem śmiech.
- Myślę, że Lewy zna odpowiedź na to pytanie - oznajmiłem, gestem informując, żeby wrócił ze mną na boisko.
- Lewandowski!
- Tak, trenerze...
- Porozmawiaj z Kapustką.
Skinął głową i razem z zawodnikiem Cracovii udał się do hotelu.
Biedak nie wiedział, co go czeka.
- Peszko, ty jesteś na boisku, czy w barze?! - krzyknąłem, zabierając mu butelkę Finlandii i powiększając tym samym barek.
Boże, Boże z kim ja musiałem współpracować?! Przecież oni są gorsi niż dzieci. Dobrze, że nie pytali mnie, o to jak powstają dzieciaczki.
- Trenerze, Krycha mówi, że dzieci znajduje się w kapuście, ale to jest oczywiste, że przynosi je bocian, prawda? - usłyszałem nad uchem głos Szczęsnego.
Nic innego nie pozostaje mi, tylko się powiesić
--------------------------------------------
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top