Kapustka/Lewandowski
Dla nutellka838
Wysiedliśmy z autokaru i wzięliśmy swoje bagaże, po czym udaliśmy się do hotelowej recepcji po klucze. Kłóciliśmy się tam chwilę o to z kim będziemy dzielić pokój.
- Bartek, będzie dzielił pokój ze mną - oznajmił Lewy i pociągnął mnie za sobą.
Dobrze, że trzymał z całej siły moją dłoń, bo zemdlałbym z wrażenia. Mój idol, najlepszy polski napastnik ostatnich lat chciał spać ze mną w jednym pokoju. Moje nastoletnie serce biło jak oszalałe, a policzki zrobiły się krwistoczerwone.
'Kapustka, ogarnij się' - starałem się opanować, ale bliskość Roberta źle na mnie działała. Znaczy dobrze na mnie działała, tylko że za bardzo. W jego obecności myślałem, tylko o tym aby przeczesać dłonią krótkie, kruczoczarne włosy, czy pocałować wąskie, malinowe wargi...
Tak. Ja, Bartosz Kapustka. Pomocnik Cracovii. Byłem zakochany w Nim. Robercie Lewandowskim. Ale to nie była moja wina, tylko jego. Czemu był tak cholernie doskonały? Idealnie wysoki, szczupły, umięśniony, utalentowany... No, czemu?
Dotarliśmy do pokoju, a Lewy zamknął za nami drzwi. Na klucz. Zostałem z nim sam na sam. W moich spodniach zaczęło się robić ciasno. Cholera.
Czułem, że się do mnie zbliżał. Moje serce, aż bolało. Myślałem, że zaraz zejdę na zawał. Obiekt moich nastoletnich, mokrych snów zbliżał się do mnie. Zdecydowanie zbyt szybko niżbym sobie tego życzył.
Zdjął swoją koszulkę.
- Trochę tu gorąco - szepnął mi uwodzicielsko do ucha, po czym ściągnął również ciemne jeansy.
Zacząłem się ślinić. Wyglądał gorąco w samych bokserkach i skarpetkach.
Instynktownie również chciałem się rozebrać.
- Zrób to - powiedział. - Widziałem, jak się ślinisz na mój widok. Chcesz tego, więc weź to.
W jego oczach widziałem pożądanie, a jego bokserki również wyglądały na niezbyt wygodne. Ściągnąłem z siebie ubrania, a on złączył nasze usta w pocałunku.
Upadliśmy na wielkie, małżeńskie łóże, nie przerywając pocałunku, dopóki nie zabrakło nam powietrza w płucach.
***
- Robert - wyszeptałem do śpiącego mężczyzny, z którego ust nie znikał uśmiech. - Kocham cię.
Po moich policzkach spłynęły łzy. Ten 'związek' nie miał racji bytu. On miał żonę, a mi nie dawała spokoju ex. Byłem dla niego tylko odskocznią od Anki i pierożków bezglutenowych.
Zasnąłem i wydawało mi się, że Robert wyszeptał słowa, które tak bardzo chciałem usłyszeć.
- Ja ciebie też.
------------------------------------------------------------------------------------------
Już ponad 10k wyświetleń i ponad 900 gwiazdek. Jestem w szoku. Zaczynając to pisać w pod koniec czerwca, myślałam, że będzie to czytać max 10 osób i to te, które już wcześniej miało doczynienia z moją twórczością, a jest Was 3 razy więcej. Szok.
Musi Wam się podobać skoro czytacie i komentujecie.
Jeśli chcielibyście się o mnie więcej dowiedzieć, to zapraszam do czytania "Nominacji" są tam odpowiedzi na pytania zadawane przez innych użytkowników Wattpada, ale możecie w komentarzach zadawać swoje. Na pewno odpowiem. Link podam w komentarzu.
Jeszcze raz Wam dziękuję. Jesteście wspaniali.
Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top