Hummels/Reus
Twoje, własne małe arcydzieło.
- Marco, odbierz ten telefon - mruknąłem do słuchawki. Cholerny Reus, musiał strzelić focha.
'Czemu nie może zrozumieć, że przejście do Bayernu Monachium jest dla mnie szansą? Przecież to nic nie zmieni w naszym związku.' - myślałem, rzucając telefonem o ścianę i patrząc, jak smartphone roztrzaskał się w drobny mak.
Nagle do drzwi mojego niewielkiego mieszkania w Dortmundzie ktoś zapukał. Otworzyłem je, a w progu stał zapłakany Marco. Jego zwykle radosne, błękitne oczy były zaczerwienione od płaczu, a blond włosy pozostawały w artystycznym nieładzie. Wyglądał uroczo i niewinnie. Miałem ochotę go pocałować.
- Widzę, że już jesteś gotowy do przeprowadzki - mruknął ironicznie, wskazując na zapakowane pudła stojące przy ścianie. - Nie tracisz czasu.
Zamknął drzwi i wszedł do małego salonu połączonego z kuchnią. Usiadł na kanapie, z którą wiązały się nasze najszczęśliwsze chwile. Przeżywanie awansu do finału Ligi Mistrzów, świętowanie zwycięstwa w Bundeslidze... Trochę tych wspomnień z tą kanapą było związane. Pierwszy pocałunek, pierwszy raz...
- Napijesz się kawy?
Pokręcił głową.
- Wszyscy mnie zostawiliście. Najpierw Mario, potem Lewy, a teraz ty. Opuściliście mnie dla Bayernu. Jakby nie było innego klubu. - Westchnął i otarł łzy z twarz. Uśmiechnął się smutno.-Ale skoro ma to sprawić, że będziesz szczęśliwy, to akceptuję twój wybór, chociaż to tak bardzo boli.
Dosiadłem się do niego na kanapie i objąłem go. Położył mi głowę na ramieniu i zacząłem głaskać jego złociste, wyjątkowo nienażelowane włosy.
- Mars, to nic nie zmieni... Wiesz, że cię kocham - wyszeptałem mu do ucha.
- Tak, bardzo mnie kochasz, że o twoim transferze dowiedziałem się z telewizji - prychnął, ale nie zabrał głowy z mojego ramienia.
- Przepraszam.
- Nie ufasz mi? Nawet Mario powiedział mi o swojej decyzji w sprawie zmiany klubu. Robert też.
'Robert to, Robert tamto. Czy on może wreszcie przestać mówić o Polaku? Wiem, że go kocha. Widzę, jak się na niego patrzy, ale nie może go mieć. Lewy ma żonę, którą uwielbia.' - przeszło mi przez myśl.
- Robert...
Marco roześmiał się.
- Mati, ty jesteś zazdrosny...
Pocałował mnie. Jego usta smakowały Nutellą.
-Mars, czy ty podkradłeś Nutellę Manuelowi?! - zapytałem. - Przecież on cię zabiję. Dla niego to rzecz święta.
Parsknął tylko śmiechem i znów zaczął mnie całować.
Rozległo się pukanie do drzwi i do mieszkania wtargnął rozsierdzony Neuer. Normalnie para z ust mu leciała.
- Gdzie, jest moja Nutella?! - warknął i złapał Marco wpół, jak szmacianą lalkę.
- Manu, nie denerwuj się tak, bo złość piękności szkodzi - zakpił Marco. - Trzymaj.
Podał mu do połowy opróżniony słoik, ale Neuer machnął ręką i postawił Marsa na ziemi.
- Tobie się bardziej przyda - powiedział i wyszedł.
Marco popatrzył na mnie, nie wiedząc o co chodziło bramkarzowi.
- Czy ty kogoś masz? - wyszeptał, a jego usta drżały.
- Nie, głuptasie. Kocham tylko ciebie.
Złączyłem nasze wargi w pocałunku.
- Ja ciebie też.
Jednak Manu zasiał ziarno niepewności w sercu Marco, bo patrzył na mnie podejrzliwie. Ale nic nie mogłem zrobić. Mars sam musiał się przekonać o sile naszych uczuć.
---------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że Jesteś zadowolona z tego shota. Manu i Nutella musieli być. Myślę, że pozostałym moim Robaczkom/Tygryskom (taki fetysz) też się podoba, prawda?
Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top