2. Twoja wizyta w szpitalu u Tonyego Starka (dla dziewczyn) #DodatkidoAvengers5
UWAGA!!! Ponieważ muszę opuścić wattpada publikuję niedokończoną historię, dopóki tutaj jeszcze jestem, możecie pisać w komentarzach swoje dalsze dialogi, a ja jako Iron-Man Wam będę odpowiadać, bardzo prosiliście, więc macie tyle ile dałam radę napisać<3
Pomysł od Julka242 ❣️
Byłaś bardzo zdenerwowana po pójściu do kina na film, o najnowszych wydarzeniach sprzed roku. Był tam, jak się później okazało nieprawdziwy, koniec, w którym Twój dawny przyjaciel zginął. Byłaś bardzo zmartwiona, rozpaczałaś przez długi czas.
Jednak pewnego dnia do twojego małego miasteczka doszła wielka nowina: Tony Stark żyje i wybudził się ze śpiączki! Tak się ucieszyłaś, że zmotywowało Cię to do dużego kroku, mianowicie wydałaś całe oszczędności na bilet do Nowego Yorku i nazajutrz poleciałaś. Po drodze wspominałaś swoje stare dzieje i wszystkie chwile spędzone z Tonym, a także jego wszystkie wielkie wyczyny, o których słyszałaś, które widziałaś odwzorowywane w kinie lub których byłaś świadkiem. Nie widzieliście się tyle czasu...
Lot minął szybko. Znalazłaś sobie na prędce hotel i odwiozłaś tam rzeczy, po czym od razu pojechałaś do szpitala, w którym leżał najsławniejszy w świecie miliarder.
Tam usłyszałaś jednak, że nie wolno Ci wejść do pacjenta, ale się uparłaś. Przychodziłaś rano, w południe i wieczorem. Przez ponad tydzień cały czas słyszałaś to samo: ,,Pan Stark nie jest jeszcze na siłach, musi pani poczekać".
Jednak się nie zniechęcałaś i w końcu Ci się udało. Po długich przepychankach z pielęgniarką udało ci się wejść do gabinetu lekarza Twojego przyjaciela i po długiej dyskusji pozwolił Ci się z nim spotkać. Pielęgniarka była nie przekonana i patrzyła na Ciebie spodełba, ale sprzeciwić się profesorowi medycyny nie śmiała i po jakimś czasie czekania, w końcu wpuściła Cię do sali szpitalnej nr 8.
Weszłaś powoli i dość nieśmiało. Bałaś się trochę tego spotkania. Tak dawno rzeście się nie widzieli. Bałaś się też go zobaczyć, zobaczyć w jakim naprawdę jest stanie. W końcu był po dwóch przepromieniowaniach, jednym by ratować świat, a drugim by ratować mu życie, jeszcze śmierć kliniczna i ponad roczna śpiączka, nie mogło to wpłynąć na niego dobrze.
Leżał na szpitalnym łóżku i chyba spał. Nie chcąc go budzić cicho podeszłaś i usiadłaś na krzesełku, które Opatrzność umieściła akurat przy łóżku chorego i najlepszym dla Ciebie miejscu.
Zmienił się trochę od ostatniego waszego spotkania. Wyglądał na nieco starszego niż był, w wielu miejscach jego skóra była jakby spalona i przede wszystkim bardzo zmizerniał. Nie wyglądał jednak wcale ani na starego, ani na zmizerniałego, pochorowanego biedaka, o nie, właśnie, ze nie, to wszystko było w dość małym stopniu, a starość nie dawała mu wyglądu starca lecz człowieka w średnim wieku, którym zresztą był, dalej był sobą.
Myśląc, ze śpi zachowywałaś się cicho, ale gdy usiadłaś krzesło pod tobą trochę zaskrzypiało, a Twój przyjaciel otworzył oczy i obrócił głowę w Twoją stronę. Zastygłaś w oczekiwaniu na jego reakcję. Gdy tylko Wasze oczy się spotkały uśmiechnął się i krzyknął:
- [T.I.]! Kopę lat się nie widzieliśmy! Chyba ostatnio...
- Na twoim ślubie, na który mnie nie zaprosiłeś? - uniosłaś brew, ale i uśmiechnęłaś się serdecznie, i wpadłaś w jego rozchylone ramiona. Przyjacielski przytulaś był chyba jedną z rzeczy, które teraz Wam były najbardziej potrzebne, a zwłaszcza z tak bliskim przyjacielem.
- No nie mów... - zaczął brunet, ale mu przerwałaś:
- Nie kręć, Tony. Nie dostałam zaproszenia, dowiedziałam się od Natashy i sama jak pamiętasz się wprosiłam...
- I przyprowadziłaś Clinta, Wandę i Sama...
- Bo ich też nie zaprosiłeś...
- No proszę cię! - krzyknął, gdy wysunęliście się ze swoich objęć. - Tyle lat minęło, a ty w kółko to samo! Mówiłem ci, że to poczta zawaliła!
- Taaaa, a tak naprawdę po prostu o mnie zapomniałeś - Twoje oczy nieco się zaszkliły, ale widząc w jego oczach jego szczerą chęć Twojej radości, uśmiechnęłaś się spowrotem.
- Hmmm... Ale zboczyliśmy z tematu... Mi się nie wydaje, że się widzieliśmy ostatni raz na moim ślubie... - zastanawiał się Twój druh.
- Ano rzeczywiście... Ostatni raz to było na chrzcinach Morgan...?
- I na nie już na sto procent doszło do ciebie zaproszenie - uśmiechnął się triumfalnie.
- Tak, to prawda. Potem już się za bardzo nie widywaliśmy, miałam sporo pracy, no i jeszcze te pięć lat bez tylu kochanych osób... - Na to wspomnienie oboje posmutnieliście. Wtedy, wraz z pstryknięciem palcami Thanosa, w proch rozsypali się wszyscy Twoi najbliżsi... To było najstraszniejsze pięć lat Twojego życia, choć przeżyłaś przedtem wiele... Ale nie popadłaś w rozpacz, przeciwnie, wszyscy Cię podziwiali, zamiast się zamknąć przed światem, wyszłaś do niego i pomagałaś wszystkim potrzebującym. Razem z Natashą pomagałyście znaleźć domy dzieciom, które Thanos osierocił.
- Ale wrócili - powiedział ze szczęśliwym rozczuleniem, którym zaraził się od Ciebie. Właśnie, wrócili, to była jedna z tak najwspanialszych chwil w Twoim życiu... - ,,Nie ma co rozpamiętywać przeszłości, liczy się teraźniejszość". Pamiętasz? Zawsze powtarzałaś mi ten cytat, gdy rozpamiętywałem to wszystko, co zrobiłem złego w przeszłości i to też odnosi się do rozpaczy przeszłości...
- Pamiętam, wiem - powiedziałaś i uśmiech wrócił na Twoją, piękną twarzyczkę. - A tak w ogóle jak się czujesz?
- No, ogólnie dobrze, ale zakazali mi się prawie że ruszać i w dodatku wystawili mi dietę, na któ...
- Na której nie ma nabiału - dokończyłaś za niego. - I w końcu masz szansę wywiązać się z obietnicy.
- Ale to jest straszne! Zero cheeseburgerów! - powiedział z nieco teatralną rozpaczą, ale wysnułaś z tego, że rzeczywiście nie może się pogodzić z tym, ze nie może sera, a co za tym idzie cheeseburgerów.
- Cóż, Tony, nie ma co udawać, starzejesz się i twój organizm potrzebuje lepszych warunków, bo jest słabszy, a naukowo stwierdzono...
- Tak, tak, wiem, wiem, [T.I.]. Naukowo udowodniono, że nabiał nie jest potrzebny dorosłym, przeciwnie, szkodzi im. Wiem to, ale i tak życie bez niego jest okropne...
- Tony, chcesz osierocić swoją córkę i jeść nabiał, czy nie jeść nabiału i nie osierocać swojej córki?
- Ty jesteś zawsze taka okrutna...
- Naprawdę? - uniosłaś brew. - Ja chcę tylko mieć ŻYJĄCEGO przyjaciela, który nie umarł z własnej winy, osieracając przy tym dziecko.
- Och, no niech ci będzie. Jesteś piękna, mądra i do tego jeszcze dbająca i dobra, ja nie mogę, jesteś idealna - uśmiechnęliście się oboje i znowu uścisnęliście się serdecznie.
- A tak w ogóle, jak tam Morgan? - spytałaś, gdy oderwaliście się od siebie.
- Rośnie... I to szybko, nie mogę sobie darować, że przespałem ten cały rok...
- Och, lepsze to niż gdybyś umarł. Poza tym ona jest szczęśliwa z tego, że się obudziłeś i już nie będzie pamiętać tego roku. Dzieci szybko zapominają złe chwile i zwracają się ku dobrym - powiedziałaś z otuchą. - A jak tam praca?
- Firma? - spytał. - Firma trzyma się dobrze, przynajmniej trzymała się rok temu.
- Aha.
Mam nadzieją, że C.N.D...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top