30. Pytanie czy wyzwanie?

 Cały weekend poświęciłem na nadrobienie zaległości i mimo wielu zaprzeczeń rodziców wróciłem do szkoły. Zgodzili się tylko dzięki Aidenowi ,który niechętnie ,ale obiecał ,że będzie miał mnie na oku. On też wolał żebym przeleżał jeszcze przynajmniej dwa tygodnie w domu. 

 Nie mogłem sobie na to pozwolić. Egzaminy zbliżały się wielki krokami, a ja musiałem zdać je jak najlepiej żeby mieć zagwarantowane miejsce na uczelni. Aplikowanie na studia stało się innym wymiarem gdy nie chodziło już tylko o uczelnię ,a o pierwszy krok ku nowemu życiu u boku Aidena.  

 Zapakowałem do plecaka cały zestaw leków przeciwbólowych i cieszyłem się rutyną jaka na mnie czekała. Jak zwykle spotkałem Aidena na masce samochodu ,który dopalał akurat papierosa. Rzuciłem mu klucze i ruszyliśmy do szkoły rozmawiając o całkiem przypadkowych rzeczach ,jak na przykład plany na przyszły weekend.

 Nie. Tak poważnie to obgadywaliśmy ludzi ze szkoły z nadzieją ,że nikt nigdy się o tym nie dowie. Byliśmy okropni. 

 Ta rutyna była dla mnie kojąca jak promienie słońca ,które właśnie na nas padały. To było coś dla czego chciało mi się wstawać z łóżka. Aiden o tym nie wiedział ,ale kochałem widzieć go rano zaspanego ,bez życia ,ale uśmiechniętego z papierosem w ustach i z niedopiętym rozporkiem. 

 Dość dosadnie wziął do siebie prośbę moich rodziców by mieć mnie na oku. I on i Lucia nie odstępowali mnie na krok ,a wręcz stawali się uporczywi co rusz konkurując o to kogo pomoc jest dla mnie bardziej wartościowa.

 Uwolniłem się od nich dopiero na dwóch godzinach zajęć w pracowni chemicznej. Kogo jak kogo ,ale ich tam nawet nie wpuszczano. Same zajęcia dobrze mi zrobiły. Odetchnąłem nieco od jestestwa moich dwóch uzurpatorów. Zejście na lunch zajęło mi dłuższą chwilę i nim na dobre rozpakowałem kanapki dosiadł się Aiden a wraz z nim Dawson i ich ulubiona świta z drużyny -Peter i Dylan.

 Świetnie. Siedzieliśmy ściśnięci jak ogórki konserwowe w słoiku. Smród potu od Dylana i Petera ,którzy postanowili usiąść obok mnie więżąc mnie między sobą sprawił ,że odechciało mi się jeść. Kąciki ust Aidena drgnęły gdy zobaczył ten obrazek ,ale gdy zgromiłem go wzrokiem rzucił:

-Panowie dajcie mu odetchnąć. Dopiero co zagoiły mu się siniaki.

 W momencie obydwoje dali mi kilka dodatkowych centymetrów przestrzeni. 

-Pusto tu było bez ciebie ,młody.- odezwał się Dawson zajadający się frytkami. Aiden co rusz podjadał mu kilka ,a ja otworzyłem puszkę coli patrząc na bruneta ,który tłustymi palcami poprawiał czapkę na swojej głowie. -Aiden i Lu ciągle o tobie gadali. 

-Aiden przez ten tydzień był do dupy na treningach. 

-Jak ,Peter ,miałem być użyteczny jak mój kumpel leżał w szpitalu ,co? 

-Aiden martwił się o swojego braciszka.- zaśmiał się Dylan, a cała grupa w głos za nim.  Posłałem Aidenowi spojrzenie mówiące "dlaczego ci durnie wiecznie za tobą łażą?"

 Wśród kumpli Aidena czułem się jak maskotka ,którą każdy traktował jak specjalnej troski. Od kiedy wdrożył mnie do ich grupki każdy z tych spoconych byczków traktował mnie jak dziecko ,któremu przynajmniej trzy razy trzeba opowiedzieć o zasadach rzutu za trzy nie szczędząc przy tym zanudzających szczegółów. Miałem jednak wrażenie ,że cała świta stosunkowo mnie polubiła. Nawet dodano mnie na główny czat ich klubu gdzie głównie wysyłano sobie durne memy ,sprośne żarty i wyłudzano ode mnie gotowe wypracowania albo proszono o pomoc przy matmie. Nawet ustawiono mi pseudonim "maskotka drużyny". 

-Jutro gramy mecz. Wpadnij.

 Zaproszenie Dylana nieco zbiło mnie z tropu.

-Chyba ,że masz coś lepszego do roboty ,kujonie.

 W zasadzie to nie miałem żadnych planów ,a oczyszczenie nieco głowy ,przewietrzenie się i obejrzenie Aidena w akcji mogło być dobrą rozrywką.

 Nim jednak zdążyłem otworzyć usta mój ukochany odpowiedział za mnie:

-To beznadziejny pomysł. Quinn jeszcze nie czuje się najlepiej.

 Skwasiłem się.

-A właśnie ,że czuję się w porządku i z chęcią wpadnę. 

 Jego spojrzenie przeszyło mnie na wskroś.

-Właśnie ,że nie. Musisz jak najwięcej wypoczywać żeby jak najszybciej stanąć na nogi.- powiedział bardzo dosadnie.

-Jak widzisz stanąłem na nogi. No ,na jedną ,ale to zawsze coś.

-Quinn...-syknął.

-Daj spokój ,stary. Przestań mu matkować. Na trybunach włos mu z głowy nie spadnie.-Dawson rzucił w niego frytką ,a ten przewróci oczami.

-Zachowujesz się jak stara kwoka, Deroven.- zawtórował mu Dylan.

-W dodatku ja go dopilnuję i zadbam żeby nie zaczepiały o takie wulgarne bezmózgie byczki jak wy.

 Świetnie. Tylko jej tu brakowało. Dziewczyna usiadła na skraju ławki i podała mi kawę i drożdżówkę.

-Kupiłam ci śniadanie. 

 Wymruczałem pod nosem niezręczne podziękowanie modląc się bym wydobrzał jak najszybciej by ta dziewczyna wreszcie się ode mnie odkleiła. Byłem niewdzięcznym dupkiem ,ale nienawidziłem tej wymuszonej litości uderzającej mnie z każdej strony.

-Uuu twoja była podrywa ci kumpla!- parsknął blondyn z zakręconymi włosami.

-Zazdrosny, Peter? Gustuję w rudowłosych nudnych kujonach.- przewróciła oczami. -Z Quinnem i Aidenem się przyjaźnimy, prawda?

 Przyjaźń to zbyt duże słowo ,ale Aiden wymamrotał coś w stylu potwierdzenia. 

-Lu?- zapytałem widząc skwaszoną minę Aidena.

-No?

-Czy mogłabyś to -wyciągnąłem z torby stosik papierów połączonych spinaczem.- zanieść do sali biologicznej?

-To na drugim końcu szkoły.

 Wydąłem usta by zaskarbić sobie chociaż trochę spokoju i nasycić jej chęci pomocy.

-Tak bardzo boli mnie noga.

 Niechętnie ,ale z uśmiechem chwyciła papiery i wstała. Spojrzenia wszystkich ,nawet Aidena powędrowały na jej tyłek.

 Świnie. 

-Do zobaczenia na meczu!- krzyknęła cukierkowym głosem i zniknęła.

  Zapadła chwila ciszy i po chwili odezwał się Dylan u mojego boku.

-Ona ewidentnie coś do ciebie ma. 

 Na mojej twarzy zagościł grymas ,a Aiden uśmiechnął się półgębkiem. 

-Tylko tyle ,że była świadkiem wypadku i chce mi pomóc.

-Pieprzenie. Niemożliwe żeby chociaż trochę ci się nie podobała.- trącił mnie barkiem ,a ja uniosłem znacząco brew.- Poważnie? Co z tobą nie tak? 

 Jestem gejem, ot co. Ale wolałem zachować to dla siebie. Wiedziałem jak zareagowałaby drużyna Aidena gdyby dowiedzieli się z kim się zadają. Co prawda krążyły po szkole plotki od kiedy tylko pojawiłem się w liceum ,ale sam osobiście nigdy ich nie potwierdziłem i nie dawałem nikomu powodu by tak podle plotkowano o tym czy wolę cycate blondynki czy wysokich umięśnionych mężczyzn. Od czasu gdy dyrektorka wnikliwie mnie przepytała i dała do zrozumienia ,że takie dewiacje w tej szkole są niepożądane ukrywałem swoje prawdziwe "ja" maskując się jak kameleon. Wkrótce stałem się tylko plotką, a jak to zwykle bywało z plotkami- były gorące ,ale szybko się wypalały i ginęły w ostępach pamięci.

-Nie chcę odbijać laski kumplowi. -rzuciłem w środku rozbawiony jak cholera. Do Aidena ewidentnie mocno to trafiło godząc jego skostniałe serduszko.

-Och ,myślisz ,że mógłbyś MI odbić laskę? 

-Uuu.- zabuczał cały stolik ,a ja miałem niezły ubaw grając w tym teatrzyku.

-Nawet jestem przekonany ,że mógłbym to zrobić. Każda twoja ex przerzucając się z samca alfa i skostniałego dupka chciałaby takiego...

-Taką ciepłą kluchę?

-Mhm.- wymruczałem dumnie patrząc na jego rozbawienie. Rzucił we mnie frytką ,która zostawiła tłusty ślad na mojej koszuli.

-Lucia kijem by cię nie tknęła gdyby nie ten wypadek. 

 Może to i lepiej?

-Zakład?- wypaliłem ,a wokół nas zawrzało. Aiden wyszczerzył zęby w stylu "powiedz coś więcej a będziesz miał przesrane."

-Zakład.- podał mi rękę ,a jeden z byczków przeciął. 

 Zakładanie się o dziewczynę było obrzydliwe i ani mi się śniło zbliżać do Lu by udowodnić kolegom Aidena jakąkolwiek swoją wartość. Wbrew wszystkiemu Lu jaka była taka była ,ale nie była niczyją zabawką ,a tym bardziej przedmiotem zakładu dwóch gejów. 

 Ale dla takiej miny Aidena mógłbym powiedzieć dosłownie wszystko.

-Po meczu jest impreza. Wpadnij a będziesz miał okazję zbliżyć się do Lucii. Będzie alkohol ,zioło a z tym zawsze raźniej. 

 Na słowa Petera uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.

-Niech będzie ,przyjdę. 

 Gdy zabrzmiał dzwonek cała grupa zebrała się i wybiegła na boisko. Szedłem o kulach w stronę sali matematycznej gdy dorwał mnie Aiden. Poczułem jego dłoń na swoich czterech literach i szybko ją strąciłem. 

-Jesteś okropny.- powiedział i skradł mi szybkiego całusa.

-Sam się o to prosiłeś. 

-Będę po ciebie o szesnastej. Tylko błagam, postaraj się nie rzucać w oczy na imprezie.

 Przytaknąłem ,a chłopak zniknął na schodach. 

 Nie rzucać się w oczy? Przecież ja żyłem po to by się w nie rzucać. 


 ***

 W luźnych białych trampkach ,beżowych spodniach ,białej koszulce i w za dużej o dwa rozmiary klubowej bluzie Aidena wyglądałem jak idiota ,nie wspominając o nodze w gipsie i ranie nad łukiem brwiowym ,która ani trochę nie dodawała mi uroku. Cztery razy w ciągu dziesięciu minut ludzie którzy mnie omijali twierdzili ,że wyglądam jak laleczka Chucky.

 Dosłownie rude włosy i rana na twarzy sprawiały ,że byłem upiorny. Ale ignorowałem te kąśliwe komentarze i przez dłuższą chwilę oglądałem rozgrzewkę drużyny nie odrywając wzroku od Aidena. W krótkich sportowych szortach i czarnej bluzce na długi rękaw wyglądał niewyobrażalnie seksownie. Mimo ,że stałem daleko każdy jego mięsień był doskonale widoczny ,a ja zacząłem tęsknić za nim w swoim łóżku mając cichą i głupią nadzieję ,że niedługo... dojdzie miedzy nami do czegoś więcej niż tylko pocałunków i wspólnych przespanych nocy. Nie odważyłem się jednak proponować czegoś więcej. Aiden miał ostatnio sporo na głowie, a ja nie chciałem naciskać uznając ,że gdy tylko będzie gotowy da mi znak. Był tym typem ,który gdy czegoś chciał to to brał ,ale ostatnio... nie było na to zbyt wielu okazji. 

 A może byłem dla niego o tyle nowy ,że bał się... czegoś innego? Stosunek z kobietą ,a mężczyzną różnił się wieloma aspektami. Może nie był jeszcze na to gotowy?

 Przyłapałem się na tym ,że ciekła mi ślinka gdy się rozciągał ,a jego muskularne ramiona ocierały się o materiał cienkiej bluzki.

"Przestań gapić się jakbyś chciał mnie przelecieć."

 Zaśmiałem się odczytując wiadomość. Szybko i bez zastanowienia wyskrobałem:

"A może chcę?"

 Odpowiedź nadeszła szybko.

"Nie mam nic przeciwko temu ,że się gapisz ,a nawet mi to schlebia ,ale na litość ,nie przy ludziach. Pogadamy o tym w łóżku."

 Po chwili nadeszła kolejna wiadomość, a ja patrzyłem na Aidena ,który wsunął telefon do swojej torby i pobiegł do grupy kolegów. Odczytałem z policzkami rozgrzanymi do czerwoności.

"Uważaj na siebie. Kocham cię."

 Niewinny grymas zakradł się na moją twarz ,a ja nieudolnie wdrapałem się na wysoki rząd trybun gdy rozbrzmiał gwizdek. Odłożyłem kule i patrzyłem jak dwie drużyny spoconych byczków biegają za piłką. Ale skoro Aiden lubił ten rodzaj rozrywki to ja jak najbardziej chciałem mu w tym kibicować.

-Przepraszam. Przepraszam.- mówił dziewczyna przeskakująca nad niebieskimi krzesełkami.

 Już łudziłem się ,że o mnie zapomniała. 

-Przepraszam!- syknęła na faceta ,który stanął jej w przejściu. Kilka przekleństw później usiadła obok mnie.

-Quinn, pisałam do ciebie! 

-Poważnie?

 Może bym zauważył gdybym nie oznaczył jej numeru jako spam.

 Kilka osób spojrzało na nas krzywo. Już słyszałem te szkolne plotki ,że Lucia umawia się z przyjacielem Aidena. 

-Tak. Szukałam cię od pół godziny. Trzymaj.- wręczyła mi plastikowy kubek z czerwono-czarną zawartością.- Aiden mówił ,że uwielbiasz granity. Ta jest jagodowo-truskawkowa.

 Uśmiechnąłem się. Zrobiło mi się cholernie miło. To urocze.

-Dziękuję ,Lu, ale nie musiałaś.

 Wziąłem łyk przepysznej zimnej cieczy. 

-Dla ciebie wszystko co najlepsze.- odparła poprawiając swój luźny blond warkocz. Zaciągnęła go przed ramię zakrywając rażący dekolt swojej zielonej bluzki. -Aiden dał ci bluzę. 

 Pomachał nam gdy zdobyli punkt. Lucia bez zastanowienia odmachała ,a ja jedynie skinąłem. Przecież nikt nie mógł się domyśleć ,nawet po tak małych gestach.

-Jest dość ciepła. -rzuciłem bez sensu. 

-Pasuje ci. Rude włosy i pomarańcz to dobre połączenie. Zawsze mi dawał bluzę.

 Skoro potrzebowała takich porównań by uporać się z bolesnym rozstaniem byłem w stanie to znieść. Aiden co chwila zerkał na nas jakby spodziewając się ,że Lu zaraz zacznie opowiadać mi wszystkie burzliwe szczegóły ich związku.

 Poprawiłem na sobie czarną bluzę z pomarańczowymi rękawami i logiem szkoły. 

-Jeśli to dla ciebie problem...-zsunąłem bluzę z ramienia.

-Nie!- zaprzeczyła ostro.- Proszę przestańcie wszyscy traktować mnie w... ten sposób.

-W porządku.- wymamrotałem. -Gdzie twoje koleżanki? Zazwyczaj się bez nich nie ruszasz.- zmieniłem temat.

-Żartujesz?- przewróciła oczami i oparła się na dłoniach.- To głupie siksy ,które po zerwaniu z Aidenem uznały mnie za gorszy sort i same próbują do niego startować. Można z nimi porozmawiać co najwyżej o nowych łaszkach i chłopakach z drużyny. 

 Czyli Lu przykleiła się do nas bo... wszyscy się od niej odwrócili. Z każdym dniem zaczynałem patrzeć na nią inaczej. Była po prostu zagubioną nastolatką ,która szukała uwagi i zrozumienia. Zupełnie jak ja przez wszystkie lata, a ta otoczka ,którą wokół siebie stworzyła była ułudą. Dlatego tak zależało jej na tym by być obok nas. 

-Wolę porozmawiać z tobą. Wiem ,że mnie nie lubisz ,ale chociaż jesteś prawdziwy.- dodała.

-Dlaczego uważasz ,że cię nie lubię?-zapytałem zdziwiony.

-A nie jest tak? Wiem ,że was wkurzam i jestem... byłą twojego faceta. Pewnie wielu złych rzeczy się o mnie dowiedziałeś.

-Nie. Może cię to zdziwi ,ale nie rozmawiamy z Aidenem o waszym związku. Nie jesteś taka za jak myślisz. Każdy czasem się gubi ,ale osobiście uważam ,że źle cię oceniłem. Jesteś naprawdę w porządku. -uśmiechnąłem się delikatnie. Mówiłem całkowicie szczerze. Mimo ,że czasami mnie irytowała i nie darzyłem jej wielką przyjaźnią to kiedy zrzucała maskę zdziry była do zniesienia. Prawdziwa. 

 Wyprostowała się zadowolona.

-Ale na litość ,schowaj te cycki bo robi mi się niedobrze. -dodałem.

-Po prostu na nie nie patrz.

-Nie da się. Zakrywają cały kadr. 

 Parsknęła gromkim śmiechem.

-Aiden nie narzekał. 

-Zabawne.- trąciłem ją ramieniem.- Teraz woli moje cycki.

-Lub ich brak. 

 Teraz to ja parsknąłem i oboje zaczęliśmy klaskać gdy drużyna Aidena zdobyła kolejny punkt.

-Sypiacie ze sobą?- zapytała ,a kilka osób spojrzało na nas krzywo. 

 Speszyłem się.

-To... nasza sprawa, Lu. 

-Och.- westchnęła.- Przepraszam ,nie wiedziałam.

 Rozmawianie z nią o tym było niezręczne. Nie miałem co prawda piętnastu lat żeby wstydzić się słowa seks ,ale nie miałem ochoty rozmawiać o naszym pierwszym razie ,którego nie było ,bo ciągle był czymś przerywany. A to Aiden skatowany przez matkę, a to mój wypadek ,a to rodzice ,którzy siedzieli za ścianą. To nie tak miało wyglądać. 

-Nie nadarzyła się okazja. 

 Dziewczyna uśmiechnęła się podejrzanie.

-Żałuj ,ale najlepsze przed tobą. 

 Powinienem był rzucić coś w stylu ,że nie powinniśmy o tym rozmawiać bo to chore ,ale zaintrygowała mnie dając przedsmak karmiąc ciekawością moją ciemną stronę ,która ostatnio nie myślała o niczym innym.

-Tak uważasz?- poprawiłem się udając ,że wcale ten temat mnie nie zainteresował

-Seks z Aidenem jest czymś co cię uzależni, uwierz mi. -skinęła na niego głową gdy ten na nas patrzył.- To ten typ ,który dobrze wie kiedy być delikatnym ,a kiedy nie sprawiając ,że błagasz o więcej.- przeszły ją ciarki, a ja przełknąłem głośno ślinę.- I nie lubi robić tego tylko w łóżku pod kołdrą. -rozmarzyła się podobnie jak ja. -Kiedy chce potrafi rozgrzać do czerwoności ,ale to nasze spontaniczne akcje wspominam najlepiej.- zachichotała.

 A ja żałowałem ,że nadal z tym zwlekaliśmy. Co było ze mną nie tak ,że Aiden ,który wręcz ociekał seksem przez tak wiele miesięcy... nawet tego nie zaproponował? Narastał we mnie coraz większy niepokój.

-Znalezienie kogoś podobnego w łóżku jemu będzie cholernie trudne.- posmutniała. -To co ma w spodniach jest niezastąpione. 

 Trąciłem ją łokciem.

-Ej, mówisz o moim chłopaku. Lepiej wyprzyj z myśli to co właśnie w nich masz. 

 Parsknęła śmiechem.

-Przepraszam. Czasami zapominam, że to już więcej mnie nie spotka. 

 Niepewnie chwyciłem jej dłoń patrząc w jej błękitne oczy ignorując biust ,który malował mi się tuż przed oczami.

-Spotka cię jeszcze wiele dobrego.

 Uśmiechnęła się nieznacznie.

-Dobry z ciebie człowiek, Quinn. Żałuję ,że wcześniej tego nie widziałam. Może dziś miałabym prawdziwego przyjaciela. 

 Oglądaliśmy mecz nie wspominając już o tym co było. Co jakiś czas tylko Lu łapała się na tym ,że wspominała boskie ciało chłopaka albo mecze na które ją zapraszał. Wkrótce temat zszedł na szkołę ,a my plotkowaliśmy jak najgorsze plotkary o jej dawnych koleżankach za co powinniśmy spłonąć w piekle. Co jakiś czas k klaskaliśmy gdy drużyna Aidena zdobyła punkt aż wreszcie ogłoszono ich zwycięzcami. Aiden wbiegł do nas po trybunach. Cały ociekał potem ,a jego twarz była czerwona lecz roześmiana. Adrenalina pulsowała w jego żyłach gdy cała drużyna wrzeszczała z radości.

-Wygraliśmy!- krzyknął i kucnął przede mną. Lu dokładnie taksowała jego spocone czoło i krople potu spływające po czarnych kosmykach włosów.

-Wiem ,prosiaczku. Gratulacje.- parsknąłem gdy jego miodowo-zielone spojrzenie świdrowało mnie intensywnie jakby świat wokół nas nie istniał. 

-Chciałbym cię pocałować. -powiedział cicho tak by nikt nie słyszał.

 Dyskretnie ująłem jego dłoń.

-Jestem z ciebie dymny chociaż śmierdzisz jak stado samców alfa. 

-Trzeba to opić!- zakrzyknął ,a ja wskoczyłem mu na barana. Zniósł mnie po trybunach ,ale ani mu się śniło mnie puścić. Przylgnąłem do niego swoim torsem gdy biegliśmy w stronę jego drużyny. Ogłuszyły mnie okrzyki ,uściski i wrzawa. Lucia zniknęła z naszego pola widzenia ,a ja wziąłem kule i pokuśtykałem za Aidenem do szatni czekając aż weźmie prysznic. Zlustrowałem go od góry do dołu gdy wycierał swoje mokre włosy ręcznikiem ,który wrzucił do torby. Jak zboczeniec wpatrywałem się w umięśniony ,boski ,nieziemski...

 Rozmarzyłem się.

 Narzucił na siebie czarną bluzę z kapturem i wsunął czarne jeansy. Odezwał się dopiero gdy zawiązywał trampki:

-O czym tak plotkowaliście z Lu? 

 Oczywiście o cóż innego miał zapytać. Przywiodłem na myśl naszą rozmowę. Nie opuszczała moich myśli od kiedy tylko Lu odważyła się narobić mi smaku na Aidena. W tych mokrych włosach ,wilgotny po kąpieli wyglądał tak nieziemsko ,że pragnąłem się z nim pieprzyć choćby tu i teraz. 

 Uśmiechnąłem się jak ostatni zboczeniec mając w głowie obraz tego jak wyglądałoby nasze zbliżenie w ciszy w kabinie prysznicowej starając się być jak najciszej żeby nikt nas nie usłyszał. 

-Pytasz jakbyś miał coś na sumieniu.- powiedziałem kryjąc swoje zadumanie. 

-Mam wiele na sumieniu ,kochanie.-rzucił na mnie okiem wiążąc kolejnego buta.- Niepokoi mnie to ,że możesz rozmawiać z nią na tematy ,które mogą przyprawić cię o jakąś durną zazdrość albo zmienić postrzeganie mnie. 

 Uśmiechnąłem się i pokuśtykałem do niego. Klęknąłem przed nim i wsunąłem się między jego kogi. Oparł się o ścianę. 

-Dlaczego Lu miałaby powiedzieć coś złego na twój temat?- zapytałem flirciarsko z durnym uśmieszkiem ,który Aiden ewidentnie dostrzegł.

-Boję się ,że kiedy zaczniesz słuchać o naszym związku zrazisz się do mnie ,zaczniesz się foszyć ,oddalać i być zazdrosnym dupkiem ,który będzie wiercił mi dziurę w dupie ,że ją traktowałem lepiej. 

-A traktowałeś ją lepiej?

 Ujął mój podbródek gdy powiodłem dłonią po guziku jego spodni.

-O tym właśnie mówię ,Quennie. -pocałował mnie delikatnie.- Przy tobie jestem sobą ,przy niej nie byłem. 

 Ta odpowiedź w zupełności mi wystarczyła. 

 Wtedy Aiden ucałował moją dłoń i pociągnął mnie do góry przerywając to co właśnie zamierzałem zrobić. Podał mi kule i ruszył w stronę drzwi.

-Ekipa już na nas czeka.

 Serce waliło mi od podniecenia i narósł we mnie zawód.

 Ale wieczór był długi podobnie jak noc ,a to był dzień kiedy wreszcie chciałem dopiąć swego. 

-Dokąd w zasadzie jedziemy?- zapytałem gdy byliśmy już na zewnątrz. 

-Donikąd. To tutaj. 

-Gdzie?- spytałem wokół nas widząc tylko boisko i las ciągnący się z jego trzech stron.

-Chodź. To najlepsza miejscówka na picie po meczu.

Pokuśtykałem za nim w stronę linii drzew i weszliśmy do lasu. Nie minęła chwila kiedy dobiegła mnie głośna muzyka i krzyki.

Otworzyłem szeroko oczy. Na wydeptanym placu w lesie ,na środku rozpalono ogromne ognisko wokół którego rozstawiono prowizoryczne ławki z desek z odzysku i pni drzew. Dawson akurat dorzucał drewno do ognia ,a ja lustrowałem tłum jakiego się nie spodziewałem.

Przecież tych wszystkich ludzi nawet nie było na meczu.

Po boku ktoś ustawił stolik a na nim papierowe kubeczki ,szklane butelki pełne wódki i napoje. Zebrała się wokół niego cała zgraja ludzi ze szkoły ,którzy poza szkolnymi korytarzami i lekcjami wyglądali całkiem inaczej. Gdzieś pod drzewem ktoś ustawił ogromny głośnik ,z którego biła głośna ciężka muzyka ,a obok niego ustawiono kilka krat z piwem. Dwoje chłopaków nadal donosiło alkohol ,a mnie podświadomie zatkało.

Wszyscy zaczęli klaskać i wiwatować na widok Aidena. Nim się obejrzałem zniknął mi z oczu a goryle z drużyny podrzucali go w górę skandując jego imię jako kapitana. Wszyscy cieszyli się jak dzieci z pierwszego wygranego meczu w sezonie , a ja klaskałem w dłonie szczerząc się jak idiota gdy wszyscy zebrani podchodzili do Aidena się przywitać ,gratulować albo zwyczajnie zagadać.

A mój chłopak był w swoim żywiole. Dzikie imprezy ,uwielbiający go tłum i dobra zabawa- to było coś co go napędzało. Nie oczekiwałem ,że spędzi ze mną każdą minutę imprezy. Byłem szczęśliwy widząc jak cieszy go obecność goryli z drużyny ,ich dziewczyn i wszystkich tych przypadkowych ludzi ,którzy przyszli tylko załapać się na alkohol i przyjacielskie pogaduchy.

W oddali zobaczyłem Lu palącą trawę ,która pomachała mi i wróciła do rozmowy wśród drugoklasistek, które zawzięcie jej coś tłumaczyły. Nawet jej nie chciałem zabierać przyjemności z tej imprezy. Ona też potrzebowała luzu ,a ja ostatnie czego chciałem to być kulą u nogi i pokazać tym jaki jestem nieporadny i sztywny.

Usiadłem na ławce wyciągając nogę w gipsie na tyle ,że uśmierzyło to nieco ból. Patrzyłem na Aidena ,który zabawiał towarzystwo przy stoliku z alkoholem. Sam osobiście zostałem wypytany przez kilka nieznajomych mi dotąd osób o to co zaszło na klatce schodowej odpowiadając za każdym razem ,że to nieszczęśliwy wypadek. Później słuchałem o zmazywaniu mojej krwi z płytek i sensacji jaką wywołałem w szkole tym ,że omal nie kopnąłem w kalendarz.

-Hej ,nie poczęstujesz się niczym?- zapytał Dawson spieszący do grupy z czterema zimnymi jak lód piwami.

Wzruszyłem ramionami.

-Taka niedola. -wskazałem na nogę.

-Daj spokój ,jak coś łykniesz będzie ci lepiej. Z tą nogą i tak nie będziesz prowadził.

Nim się obejrzałem brunet otworzył butelkę piwa o drugą z nich i podał mi napój.

-Dzięki. -wymamrotałem.

-Przyjechałeś z Aidenem? -zadał mi pytanie a ja przytaknąłem. Skwasił się.- Och ,to dlatego on dziś pije tylko soczki.

Puścił mi oczko i zniknął.

Okej ,to było dziwne.

Wziąłem łyk gorzkiej cieczy i myślałem ,że zwrócę. Nigdy nie piłem gorszego paskudztwa. Smakowało jak gorzka woda gazowana , a po jednym łyku mój żołądek był nabrzmiały jakbym wypił kilka litrów wody. Mimo to pociągnąłem kolejny łyk czując jak w moich żyłach zaczyna płynąć przyjemne ciepło. Wsłuchiwałem się z popową piosenkę ,która akurat przygrywała.

Nie ruszałem się z ławki ,bo miałem wszystko czego potrzebowałem -wygodę ,ciepło ,piwo i widok na Aidena. Odpaliłem papierosa , a nagle dosiadło się do mnie kilka osób z klasy ,które nigdy ze mną nie rozmawiały. Było całkiem... miło porozmawiać z kimś innym. Nim się obejrzałem wyzerowałem piwo ,a nagle dosiedli się kolejni ,którzy opowiadali jakieś durne sprośne żarty. Było już dawno ciemno kiedy większość z nas była podpita ,jedynie Aiden trzymał się trzeźwo.  Gdyby tylko nie moja noga zamieniłbym się z nim i dziś to ja bym prowadził by on mógł się nawalić z kumplami.

-Hej ,ludzie ,mam pomysł! -krzyknął Dylan ,a wszyscy zebrali się przy ognisku. Niektórzy usiedli na swoich bluzach ,a inni opierali się o drzewa.

Aiden wybałuszył oczy na widok mojej pustej butelki po piwie. Przeszyłem go wzrokiem mówiącym ,że to tylko jedno i w dodatku wymuszone. Nigdy nie byłem na żadnej imprezie ,ale nauczono mnie, że odmawianie jest niegrzeczne.

-Twoje pomysły na ogół są do dupy ,Dylan. -krzyknęła szatynka z drugiego końca ogniska. Ten się ani trochę nie zraził.

-Zagrajmy w pytanie czy wyzwanie!- krzyknął wskakując z butelką piwa na skrzynkę po wódce.

-To gra dla dzieci! -krzyknął ktoś inny.

-To najlepsza gra po pijaku ,palancie. -skarcił go ktoś.- Będzie śmiesznie. I tak nikt jutro nie będzie pamiętał!

Rozbrzmiała wrzawa.

-Dobra dobra.- uciszył ich Dylan. -Zasady są takie ,że kto jest nominowany i wykona zadanie wybiera osobę ,której chce zdać pytanie czy wyzwanie. Jeśli ktoś nie wykona zadania musi cmoknąć mnie w dupę!

-Fuj- wszyscy krzyknęli chórem.

-Wierzcie ,że nie warto!

-Przecież ta gra służy tylko temu żeby się z kimś przelizać! 

- Cisza! Ja zaczynam. Cassidy! - Dylan wskazał butelką piwa na czarnowłosą, która opierała się o drzewo i dopijała piwo. Od razu rozpoznałem w niej jedną z dawnych przyjaciółek Lucii należącą do dawnej watahy zdzir.-Pytanie czy wyzwanie?- zapytał.

-Pytanie. -rzuciła od razu jakby wiedząc czego może się po nim spodziewać.

-Za ile zrobiłabyś mi loda?

Cały tłum parsknął a ja się zgorszyłem. Co za dzieci. Najgorsze ,że całkiem mnie to bawiło.

-Za milion lat. Czy gdybym wybrała wyzwanie padłoby "zrób mi loda"?

-Okej okej. Czaje.

-Nawet dziś dostałeś kosza. -parsknęła dziewczyna u jego boku. Czarnowłosa rozejrzała się po tłumie.

-Lucia.- odnalazła blondynkę popijającą drinka na ławce naprzeciwko mnie.

-Pytanie. -odparła od razu niepocieszona tą durną zabawą.

-Jak wiele razy przystawiałaś się do innych facetów będąc z Aidenem?

Miałem wrażenie ,że nawet muzyka ucichła. Na policzkach dziewczyny mimo że buchnął rumieniec ale nie dała tego po sobie poznać. Zachowała grobową, wręcz obojętną minę.

-Raz. Do jego kurwa ojca. Co to w ogóle za pytanie? -oburzyła się. - To jakaś zemsta ,Cas? To oczywiste ,że W TRAKCIE naszego związku nigdy nie flirtowałam z nikim. Ale zrywaliśmy dość często. -wzruszyła ramionami a tłum popadł w śmiech.

-Okej. Zaakceptowane. Wybieraj. -odezwał się pomysłodawca tej głupiej zabawy.

-Aiden. 

 Gdy wypowiedziała jego imię tłum jakby przewidział żeby nie stawać między dwoma byłymi partnerami ,którzy byli topową parą we wszystkich szkolnych latach.

-Niech będzie pytanie. -rzucił udając jedynie rozbawionego.

A mi stanęło serce. Mogła zapytać dosłownie o wszystko ,szczególnie po tych kilku drinkach ,które wypiła by leczyć swoje złamane serce.

-Dlaczego mnie zostawiłeś?

Wszyscy z niecierpliwością czekali na odpowiedź ,a ja... jak mogła o to zapytać? Doskonale znała odpowiedź na to pytanie. Ona chciała żeby się przyznał. Przy wszystkich. Chciała go zgnieść , zrujnować za to co jej zrobił.

-Bo się zakochałem. - odparł z pełnym przekonaniem. -Lu, pytanie czy wyzwanie? -kontynuował a mi opadła szczęka. Zabijali się wzrokiem jakby tocząc ze sobą durny pojedynek.

-Pytanie.

-Czy zdarzyło ci się kiedyś świadomie zrobić komuś krzywdę?

Potrzebowałem popcornu ,na już. Serce waliło mi jak na najlepszym filmie akcji choć wiedziałem jak opłakane skutki mogła nieść ta głupia zabawa.

Lucia zrozumiała aluzję, ale postanowiła brnąć dalej. Wszyscy wokół przyglądali się tej scenie z równym zaciekawieniem co ja.

-Tak ,ale nie ma dnia żebym tego nie żałowała.

Aiden postanowił nawet nie czekać więc od razu wypali z:

-Pytanie.

- Czy jest coś czego nikt o tobie nie wie ,a zniszczyłoby ci to życie zarówno w szkole jak i prywatnie? I od jak dawna kochałeś się w kimś innym sypiając ze mną?

Jak mogła o to pytać? Była pijana i zjarana. Mówiła wszystko co ślina na język miała jej przynieść.

-Mam zbyt wiele sekretów by opowiedzieć o nich w jedną noc. -przerwał na moment nie przerywając kontaktu wzrokowego.- Pięć lat.

-O kurwa ,stary. To serio słabe.- poklepał go po ramieniu Peter.

- Jak bardzo mnie nienawidzisz?-zapytał ostro nie czekając aż zdecyduje. Miałem wrażenie że to był moment kiedy ta gra się na moment skończyła, a zaczęła się gra między nimi.

-Tak bardzo ,że chciałabym urwać ci jaja, ale nie chcę krzywdzić twojej połówki.

-Wyzwanie. -warknął widząc że jego kolej.- Daj mi wyzwanie.

Kurwa. Miałem ochotę go zatrzymać ,ale było już za późno. To wszystko szło za daleko.

Lucia rozejrzała się po tłumie i uśmiechnęła pijackim uśmieszkiem wiedząc ,że jutro będzie tego żałować.

-Pocałuj Quinna.

Wzrok wszystkich padł na mnie.

-Co? To idiotyczne.-oburzyłem się udając głupiego. -Dlaczego wyzwanie ma dotyczyć mnie?

-Albo cmoknie ciebie albo Dylana w dupę.

Patrzyłem na Aidena ,w którym gotowała się złość.

-Jesteś popieprzona. -wycedził przez zęby. -Poważnie muszę całować tego kujona?

Wiedziałem ,że nie mówił tego poważnie ,ale zabolało. Posmutniałem nieco gdy dotarło do mnie ,że nawet gdyby cała szkoła dowiedziała się o jego orientacji Aiden najpewniej wstydziłby się tego ,że chodzi z kimś takim jak ja. On był powszechnie uwielbiany, zabawny ,charyzmatyczny, przystojny ,zawadiacki a ja byłem... Ciepłą kluchą bez życia. Nie pasowałem do kogoś takiego jak on.

-Całuj go!- wrzeszczał tłum a Dylan już zdążył ściągnąć spodnie ukazując swoje bokserki w różowe kropki.

Przełykałem głośno ślinę gdy Aiden zbliżył się do mnie z taką odrazą jakby miał pocałować ropuchę.

W porządku ,jest w porządku... On wcale tak nie uważa. -powtarzałem sobie w głowie.

Nim zdążyłem wstać on klęknął przede mną i mocno chwycił mnie za szyję. W jego spojrzeniu malowało się słowo "przepraszam". Zacisnął mocno usta kiedy wszyscy się na nas gapili.

I mnie pocałował w najgorszy możliwy sposób. Odepchnąłem go od siebie ,a on zaśmiał się w głos.

-Deroven zrobi wszystko żeby nie przegrać! -wrzasnął Dawson. -A żeby nie całować tego śmiecia w dupę pocałuje nawet tego kujona. -dodał śmiejąc się. Przyjaciel pomógł mu wstać z stery wilgotnych liści.

-Aiden i Quinnie, zakochana para! -krzyknęła jedna dziewczyn okupując stolik z mocnymi trunkami.

-Żartujecie? Myślicie że z kimś takim jak on ktokolwiek chciałby być? Nie jestem pieprzonym desperatem! -krzyknął z uśmiechem , a jedna z bajecznie pięknych dziewczyn podeszła do niego i zbliżyła się niebezpiecznie widząc dłonią po jego torsie. Nie odrzucił jej. Przez kolejne minuty kiedy wszyscy darli ze mnie łacha on pozwalał się obmacywać jakiejś panience obdarowując ją maślanym wzrokiem jakby chciał ją przelecieć. Gdy jego ręka powędrowała na jej talię ,a kolejna osoba rzuciła we mnie papierowym kubeczkiem krzycząc "kujon" łzy napłynęły mi do oczu.

Pierwszy raz od miesięcy przestałem czuć się bezpiecznie. Gdy na chwilę padła kurtyna miłości znów zobaczyłem dawnego Aidena.

Tego Aidena ,którego tak bardzo się bałem. Zabrałem kule i uciekłem.

On nawet tego nie zauważył.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top