20. Dobre wymówki
-Dzień dobry. -powiedział gdy przechodziłem obok niego z szelmowskim uśmieszkiem gdy opierał się o maskę mojego samochodu dopalając papierosa.
-Wynocha z maski.- rzuciłem gdy motylki kotłowały się w moim brzuchu udając jakbyśmy wcale nie spędzili kilku dni na dokładnym badaniu swojej jamy ustnej.
Wyrzucił skrawek papierosa w zaspę śniegu ,a ja rzuciłem mu kluczyki. Otrzepałem buty i wszedłem do środka przeklinając mróz i od razu podkręcając ogrzewanie.
-Może trochę grzeczniej?- mruknął przekręcając kluczyk w stacyjce.
Przeszył mnie tym swoim złotozielonym wzrokiem i pochylił głowę zbliżając się do mnie.
-Zabieraj gębę. Moja matka patrzy.- wskazałem na okno wybiegające z jadalni. Matka akurat podlewała kwiaty i pomachała nam. Aiden nie mógł się powstrzymać i musnął ustami płatek mojego ucha. Podły. Wrzucił wsteczny i wyjechaliśmy z podjazdu.
-Dla wszystkich swoich chłopaków byłeś tak lekceważący?
Omal nie wyplułem batona proteinowego ,którego akurat zdążyłem wziąć pierwszy kęs.
-Aiden ,my nie jesteśmy razem.
-Auć. To zabolało. -złapał się za serce z swoim firmowym uśmieszkiem flirciarskiego dupka.
Nie o to mi chodziło.
-Źle mnie zrozumiałeś. Po prostu... nie proponowałeś tak oficjalnego miana.
W zasadzie nie rozmawialiśmy o żadnym mianie. Ba ,nawet nie omówiliśmy kwestii co dalej. To miało jakieś znaczenie? Dla mnie... choć ciężko było mi to przyznać miało większe znaczenie niż mógłbym przypuszczać jeśli chodziło o Aidena. A on zaś... traktował to jako zabawę? Czy może sam nie wiedział co będzie dalej z chorym przyciąganiem ,które przez ostatnie kilka dni tak nas do siebie zbliżyło?
Jechaliśmy powoli zaśnieżoną drogą. Każdy dzień mojej nieobecności w szkole i weekend spędzaliśmy razem. Zwykle przesiadywaliśmy u mnie pod pretekstem wciągnięcia się w nową grę na konsoli ,a w rzeczywistości zwyczajnie siedzieliśmy jak głupki w swoim towarzystwie robiąc to na co akurat mieliśmy ochotę. Kilka razy przeczytałem Aidenowi kilka rozdziałów książki ,on pokazywał mi jakieś durnowate filmiki z zwierzętami na YouTube , później oboje przeglądaliśmy media społecznościowe plotkując jak baby o ludziach z naszej szkoły, a później ucinaliśmy sobie drzemkę albo wychodziliśmy na zewnątrz goniąc się z Nyxem w śniegu. Po prostu było... normalnie. Tak jak chcieliśmy. Mimo ,że byliśmy razem nasza obecność nas nie drażniła ani nie przytłaczała. To tak jakbyśmy byli stworzeni do tego by razem żyć.
-Ach, zapomniałem ,że musimy się lepiej poznać i muszę jeszcze poznać twoich rodziców. A nie , mamy to już za sobą, bo ciebie i twoich rodziców znam od kołyski. Ale skoro jesteś z tych którzy potrzebują oficjalnego pytania by w naszym nieoficjalnym gronie mieć jasne miejsce to w porządku.
Zmrużyłem oczy.
-Po prostu lubię wiedzieć na czym stoję.
-Okej.- bąknął beznamiętnie jakby było mu to bez różnicy.
Uniosłem brew.
-Nie powinieneś... teraz o to zapytać?
-Nie. Pierdol się.
-To ten szacunek?-zapytałem rozbawiony. Nagle jego wulgarne żarty zaczęły być całkiem zabawne.
Ciemnowłosy chwycił mnie za dłoń ,której czubek ucałował i powiedział:
-Poczekam aż sam wybłagasz u mnie te miano.
Wyrwałem dłoń z jego uścisku i zaśmiałem się w niebogłosy.
-Jesteś popieprzony.
Wyszczerzył zęby gdy wyjeżdżaliśmy z lasu do miasta.
-Nigdy nie pozwolę ci się przy mnie nudzić.
Podróż do szkoły minęła nam w dobrych humorach. Przed szkołą nie odważyłem się zrobić tego na co miałem ochotę więc tylko delikatnie musnąłem dłoń Aidena nim rozeszliśmy się tak jak zwykle, udając ,że nasze życia to dwa osobne światy a oboje niewiele mamy ze sobą wspólnego. Ja udałem się pod salę biologiczną, a Aiden uciekł w stronę hali sportowej gdzie już czekała na niego rzesza innych goryli gotowych wypocić całe śniadanie.
Nie mogłem skupić się na lekcjach cały czas mając w głowie każdą chwilę z Aidenem. Jedyne o czym marzyłem to żeby jak najszybciej wrócić do domu by znów się z nim zobaczyć. Gościł w mojej głowie jak uciążliwa piosenka ,która nie chciała z niej wyjść. Robiło mi się gorąco gdy myślałem o naszym nocowaniu. Serce rozpierało mi szczęście kiedy przypominałem sobie jak wyglądały nasze ostatnie popołudnia. Wreszcie nie byłem samotny, a nawet coś więcej. Nie przebywałem z nim tylko po to by nie czuć samotności. Był mi potrzebny. Jak powietrze ,które czasem odbierało mi dech. Mimo swojego ciężkiego charakteru rozumiał mnie jak nikt. Znaliśmy się od podszewki i to wbrew pozorom dodawało wszystkiemu sensu.
Czy chciałem zostać jego chłopakiem? Nawet jeśli tak to co dalej? Pół roku ukrywania się, a później? Co ze studiami na dwóch różnych krańcach kraju? Rodzice prędzej czy później się dowiedzą... Nie mogłem myśleć o tym w ten sposób ,a cieszyć się tym co się działo.
A było idealnie.
Wreszcie moje dni zaczęły nabierać sensu ,popołudnia nie były okupione odrabianiem lekcji ,a wieczory nie były samotne ,a nawet kiedy spędzałem je sam to zwykle dostawałem szereg wiadomości tak durnych i sprośnych ,że skutecznie odciągały moją uwagę od całego świata wokół. Cieszyłem się, tak po prostu. Obiecałem Aidenowi ,że pomogę mu podciągnąć oceny co chociaż częściowo udobrucha Margot. Spędzałem z nim tyle czasu ,że tym razem nie udałoby mi się przeoczyć gdyby kolejny raz stało się coś złego. Kiedy z nim przebywałem Margot nie mogła podnieść na niego ręki. Byłem jak jego osobista tarcza. Obiecaliśmy sobie również ,że będziemy robić wszystko by nie prowokować jego matki. Tak było rozsądniej i bezpieczniej. Zostało tylko pięć miesięcy.
Z zadumy wyrwała mnie dopiero nauczycielka ,która zaprosiła mnie do tablicy bym rozpisał... Co rozpisał? To jeden z wiekopomnych dni kiedy naprawdę nie wiedziałem co robiłem na lekcji. Musiałem się skupić. S K U P I Ć. Ale gdy myślałem o jego torsie ,ustach ,mięśniach ,które tak naprężały się łaknąc dotyku ,o tym jak zrzucał koszulkę przez głowę ,kładł się na łóżku i poklepywał miejsce obok siebie ,o tym jak całował moją szyję nie pozwalając złapać tchu...
Okej, wróciłem na ziemię zabierając się za zadanie z mejozy i mitozy.
Przez pierwsze trzy lekcje Aiden nie rzucił mi się w oczy. Żadnej wiadomości ,jakby kompletnie o mnie zapomniał. I dobrze. W szkole też obowiązywało nas ukrywanie się. Nasze miasteczko było małe ,a plotki szybko się rozchodziły. Plotki? O czym? O dwójce przyjaciół ,którzy nienawidzili się przez całe życie a nagle coś ich zbliżyło?
Dopiero gdy kupiłem sobie w automacie pepsi na drugie śniadanie i rozłożyłem się w rogu stołówki by w ciszy i spokoju przeczytać chociaż kawałek rozdziału książki Aiden wyrósł jak z podziemi, wyrwał mi napój i połowę wypił.
-Świnia.- wyrwało mi się.
Aiden usiadł obok mnie taksując zatłoczoną stołówkę. Otworzył sobie czekoladowego batona i trącił mnie barkiem.
-Uroczo.
Pociągnąłem nosem.
-Śmierdzisz jak stado świń!-obejrzałem się na niego i zobaczyłem ,że był cały spocony w stroju do koszykówki. Dziewczęta z drugiej klasy stojące w kolejce do bemarów zastygły w miejscu przyglądając mu się jakby chciały mieć z nim dzieci.
-Za godzinę gramy mecz. Odpuść sobie jedną lekcję i przyjdź popatrzeć.
-Na stado ocierających się o siebie spoconych samców goniących za piłką? Nie ma mowy. -przewróciłem oczami. Moją pasją stało się droczenie z tym kretynem. Widziałem jak moja nieuległość go drażni. -Po ostatnich zajęciach sportowych na tej przeklętej hali mam dość.
-A szkoda. Myślałem ,że chcesz dowodu na to ,że moja kondycja pozwala na więcej niż dwa ruchy.
Przetworzyłem to w głowie ,w której namalował się obraz. Bardzo niecenzuralny i nieodpowiedni obraz.
Speszyłem się.
-Aiden ,jesteśmy w szkole i lepiej żeby nikt nie usłyszał ,że my...
-I tak nikt nas nie słucha. Wszyscy są zajęci swoimi sprawami. Spójrz.
Rozejrzałem się wokół. Miał rację. Oprócz dziewcząt ,które śliniły się na jego widok nikt realnie nas nie słuchał ,a jedynie się gapił jak na dwóch kupli ,którzy postanowili uciąć sobie pogawędkę.
-Biegłem tu z drugiego końca szkoły nie po to żeby zjeść batona.- dodał.- Mówiłem ci ,że wyglądasz seksownie w tym nowym krawacie?
-Kurwa ,Aiden ,do rzeczy. Tanie teksty zostaw na później. -przewróciłem oczami.
-Okej. Wziąłem sobie do serca to co mówiłeś dziś w samochodzie i uznałem ,że zasługujesz na to by wszystko było tak jak należy. Co robisz w weekend?
Czy on właśnie próbował zaprosić mnie na randkę? Spojrzałem na niego pytająco zamykając książkę.
-Pytasz bo chcesz żebym pomógł ci w lekcjach czy pytasz bo chciałeś zostawić mi Nyxa na cały dzień?
Parsknął śmiechem lustrując pierwszaków wchodzących na stołówkę.
-Twoja niedostępność jest tak urocza. Pytam ,bo chciałem zaprosić cię na randkę ,ale skoro nie chcesz...
-Zaczekaj!-zatrzymałem go gdy już wstawał.- O jakiej randce mowa?
-Co za różnica? Jestem pewien ,że zrobiłbyś wszystko czego bym nie zaproponował.- wzruszył ramieniem.
Miał cholerną rację. nawet jeśli chodziłoby o całodobowe zmywanie naczyń.
-W takim razie po co pytasz?
-Żeby wszystko było jak należy ,tak jak powinno być od początku. Załatwię wszystko z twoimi rodzicami.
-Lepiej załatw wszystko ze swoją matką. Wymyśl dobrą wymówkę.
Nasze wymówki musiały zyskać na sile. Po ostatnim incydencie z Eliotem rodzice krzywo patrzyli na Aidena wciąż uważając ,że ściąga mnie na złą drogę wciąż próbując ograniczyć jego wpływ na moje życie. Wymykanie się do Aidena stawało się problematyczne. Wymyślałem coraz to nowsze i głupsze wymówki niekiedy grając matce na emocjach by pozwalała Aidenowi u nas przenocować. A Aiden jak zawsze musiał stosować metodę manipulacji by wyrwać się spod skrzydeł Margot.
-Musisz zaufać mojemu zmysłowi oczarowywania.
-Chyba cholernej manipulacji.
Aiden oparł się na rękach patrząc na mnie maślanym wzrokiem i szczerząc zęby. Kąciki moich ust drgnęły.
-Mam ochotę cię pocałować.
Żywy ogień znów zapłonął w moich żyłach.
-Spróbuj a wywołasz niezłe zamieszanie. Te dziewczyny -skinąłem na grupę dziewcząt ,które wciąż nie odrywały od niego wzroku.- wyglądają jakby chciały cię przelecieć. - odparłem.-Widzimy się popołudniu?
-To propozycja?
Całowanie Aidena gdy tylko nikt nie patrzył stało się już niemal nawykiem. Byłem cholernym tchórzem ,bo przez gardło nie mogła mi przejść propozycja by wreszcie... by pójść o krok dalej. Przez ostatnie dni towarzyszyły nam tylko pocałunki, te leniwe ,łapczywe ,rozpalające do czerwoności i te dające poczucie bezpieczeństwa. Aiden nie naciskał na nic więcej ,nawet nie próbował do tego dążyć ,a ja nie naciskałem nie wiedząc jak ten zareaguje.
Mimo ,że nosiło mnie jak cholera i być może byłem durniem ,którym targały hormony ,ale chciałem więcej. Dużo więcej.
-Wynagrodzisz mi to ,że w szkole musimy udawać ,że ledwie się lubimy.
Usłyszałem dźwięk powiadomienia ,lecz nie na moim telefonie. Ciemnowłosy spojrzał na wyświetlacz telefonu. Widziałem ,że dostał wiadomość ale nie zauważyłem od kogo.
Dostrzegłem ,że jego twarz skostniała ,a pewność siebie zniknęła tak jak cały humor z jakim się tu zjawił. Pobladł.
-Wszystko w porządku?-zapytałem ,a ten poderwał się na równe nogi.
-Muszę iść. -rzucił tylko ,wstał i pokierował się do wyjścia.
-Do zobaczenia popołudniu.- krzyknąłem ,ale on to zignorował.
Dokąd się udał i po co?
***
Na literaturze miejsce przede mną było wolne. Aiden odpuścił sobie lekcje co było bardzo w jego stylu jednak... Obiecywał ,że nie będzie wagarował by jak najmniej prowokować matkę. Musiało wydarzyć się coś co było bardzo dobrym powodem jego nieobecności.
Zapominając o całym świecie wyciągnąłem telefon i wyskrobałem szybką wiadomość:
"Wszystko okej?"
Odpowiedź nadeszła szybciej niż się spodziewałem.
"Nie czekaj na mnie po szkole. Wrócę sam."
Czekałem na wiadomość ,która sprostowałaby to gdzie i z kim był ,ale ona nie nadeszła.
-Quinnlan. Na mojej lekcji nie używamy telefonów. -zestrofowała mnie nauczycielka ,a ja posłuchałem.
Przez resztę lekcji Aiden nie rzucił mi się w oczy. Ukryłem swój niepokój. Znałem Aidena bardzo dobrze i wiedziałem ,że chodzi swoimi ścieżkami i nienawidzi kontroli. Uznałem że gdy przyjdzie pora sam powie mi co się stało. Ufałem mu w jakiś głupi sposób i wiedziałem ,że w jakim miejscu ten człowiek się nie znajdzie poradzi sobie.
Zaniepokoiłem się dopiero kiedy wsiadając do samochodu zauważyłem bandę zdzir wśród której brakowało tej głównej- Lucii. Aiden był z nią? To dość dziwaczny zbieg okoliczności ,że oboje zniknęli z lekcji w tym samym momencie. Udawałem jeszcze przez moment ,że sprawdzam coś w telefonie gdy wataha dziewczyn przeszła obok mnie. Liczyłem ,że usłyszę cokolwiek na temat Lu i Aidena ,ale plotkowały akurat o projekcie z fizyki.
Po co miałby być z nią? Byłem zdezorientowany i potrzebowałem wyjaśnień. To niemożliwe żeby to wszystko... było tylko jakimś głupim żartem. Wiedziałem ,że Aiden to dupek jak ich mało ,ale nie zrobiłby mi tego. Narósł we mnie ból ,który godził mnie w serce. Po co miałby spotykać się ze swoją byłą za moimi plecami?
Powrót do domu minął mi w ciszy, podobnie jak obiad i odrabianie lekcji. Rodzice ciągnęli mnie za język ,ale nie chciałem z nikim rozmawiać mając w głowie masę scenariuszy. Siedziałem w pokoju na parapecie jak kołek widząc zgaszone światło w pokoju chłopaka. Dlaczego jeszcze nie wrócił? Było już dawno po osiemnastej. Obiecał spędzić razem popołudnie. Nie zignorowałby tego bez powodu.
A może miał lepsze zajęcie na popołudnie? Na przykład bzykanie swojej ex?
Nie ,nie mogłem tak myśleć. Byłem idiotą ,że dopuszczałem do siebie takie myśli ,jednak coś we mnie wrzało. Zazdrość? Tak, byłem cholernie zazdrosnym idiotą ,który gdyby mógł odnalazłby tego idiotę i sprał dupę za to ,że pozwolił mi czuć tą palącą zazdrość.
Serce waliło mi mocno gdy wpatrywałem się w jego dom. Czy to możliwe ,że poczułem coś więcej niż tylko zainteresowanie? O Stevena nie byłem zazdrosny gdy dowiedziałem się ,że ma kogoś. Nigdy nie czułem podobnego palącego bólu w klatce piersiowej. Ta pustka ,ta niewiadoma zabijały mnie od środka.
Zakochałem się w nim? Zadałem sobie to pytanie w duszy ,a odpowiedź ugrzęzła mi w gardle. Zawsze kochałem Aidena w jakiś sposób. Najpierw pokochałem go jako młodszego o kilka godzin irytującego przyszywanego brata ,później mimo młodzieńczej nienawiści kochałem go na tyle ,że oddałbym mu nerkę ,ale nie dał spisać zadania domowego. A teraz kiedy wszystko tak drastycznie się zmieniło nie mogłem dopuścić do siebie myśli ,że zakochałem się w idiocie ,który dręczył mnie od pierwszego dnia życia.
Zakochałem się w idiocie ,który być może traktował mnie tylko jako test swojej orientacji. A może byłem tylko chwilą uniesienia ,kimś dzięki komu udowodnił sobie ,że może mieć każdego? A może byłem tylko częścią zakładu?
Nie zauważyłem kiedy moje policzki były mokre od gorzkich łez. Nie ,on nie skrzywdziłby mnie w ten sposób. Patrzył na mnie w taki sposób ,w jaki nie patrzy się na kogoś kto jest obojętny.
Uspokoiłem się. Musiałem przestać dramatyzować i opierać cały swój świat na nim. Aiden musiał wrócić jeszcze dziś ,więc jeszcze dziś wszystko mi wyjaśni.
Wieczorem ojciec poprosił mnie o odśnieżenie kostki przed garażem. Od razu się zgodziłem. Każde zajęcie było dobre na odciągnięcie myśli i zabicie czasu. Wsadziłem słuchawki w uszy ,włączyłem jakąś popową piosenkę ,ubrałem się jak eskimos i zacząłem odśnieżanie. Jakąś godzinę później miałem odśnieżony cały podjazd. Z nudy uznałem ,że wieczór jest na tyle piękny ,że odśnieżę jeszcze ścieżkę prowadzącą na ganek.
Wtedy zobaczyłem taksówkę zatrzymującą się przed bramą domu Derovenów. Wysiadł z niej Aiden ,który przeskoczył nad furtką i ruszył w stronę drzwi wejściowych. Taksówka odjechała ,a ja krzyknąłem:
-Aiden!
Zignorował to ,choć słyszał mnie doskonale. Wszedł do domu i trzasnął za sobą drzwiami ,a ja miałem wrażenie ,że świat pode mną się wali.
***
Chwycił mnie za uda zaciskając na nich swoje duże dłonie. Przywarł moje pośladki do biurka , a sam wsunął się między moje nogi nie przestając mnie całować tak łapczywie ,że robiło mi się słabo z przyjemności. Powiodłem dłonią po jego twardym torsie i jednym ruchem pozbawiłem go koszulki na co on nie pozostał mi dłużny. Przywarł do mnie jeszcze bliżej na co nasze klatki piersiowe się ocierały o siebie przy każdym ruchu.
Wplotłem palce w jego włosy chcąc go więcej ,więcej pocałunków ,więcej jego języka ,jego ust ,więcej jego cichych pomruków za każdym razem gdy wbijałem palce w jego plecy.
Chciałem więcej ,o wiele więcej. Dziś żadne z nas nie miało żadnych hamulców. Jedynym hamulcem mogłoby być to ,że rodzice mogli wrócić w każdym momencie ,ale nie dbaliśmy o to. Żar tlił się w nas na tyle ,że bez zastanowienia odpiąłem guzik jego spodni a on szybkim ruchem pozbył się ich w diabły. Zacisnął dłonie na moich pośladkach ,a ja oplotłem go w pasie nogami. Nie zauważyłem nawet kiedy moje plecy dotknęły materaca ,a Aiden górował nade mną. Powiódł językiem po mojej szyi i torsie ,a z moich ust wydarł się jęk kiedy jego język zatrzymał się u szczytu spodni. Rozpiął guzik i zsunął je ze mnie leniwie szczerząc się jakby rozpakowywał świąteczny prezent. Nim się obejrzałem byłem całkowicie nagi ,a on kreślił językiem okręgi na wewnętrznej stronie mojego uda.
A później powędrował wyżej ,a ja zacisnąłem dłonie na pościeli ściskając ją kurczowo jako jedyną kotwicę trzymającą mnie na miejscu. Rozkosz popłynęła w moich żyłach jak ogień gdy jego usta znów przywarły do moich ,a wtedy poczułem coś twardego między swoimi nogami.
-Kochasz mnie?-zapytał zachrypniętym głosem milimetry od mojej twarzy.
-Tak.- wydusiłem i zacząłem oddychać szybko gdy obrócił mnie na brzuch. Oparłem się na łokciach wbijając je w pościel.
-Powtórz. -polecił ostro chwytając obiema rękami moje pośladki ,a w jeden z nich uderzył z impetem. Przeszedł mnie dreszcz podniecenia.
-Kocham cię ,Aiden.
Po tych słowach wszedł we mnie tak głęboko ,że wrzasnąłem z przyjemności po raz kolejny:
-Kocham cię.
Jego ruchy były powolne ,jakby zmuszał mnie do błagania o więcej. Przygwoździł mnie do materaca tak mocno ,że nie mogłem się ruszyć.
-Nie widzisz ,że to żarty ,gówniarzu?
Jego ton diametralnie się zmienił. Nie byłem w stanie odwrócić się by spojrzeć mu w twarz.
-Co?
-Myślisz ,że ktokolwiek byłby w stanie cię pokochać? -mówił i w międzyczasie przyspieszył.- Tym bardziej ja? Sądziłeś ,że spośród wszystkich wybiorę ciebie? Głupi dzieciaku. Zawsze byłeś tak naiwny.
Kręciło mi się w głowie. Czułem zbyt wiele na raz ,zbyt wiele przyjemności i żalu. Nie byłem w stanie myśleć o jego słowach gdy pieprzył mnie tak mocno ,że nie byłem w stanie wypowiedzieć słowa.
-Aiden...- wydusiłem trzymając się kurczowo pościeli.- Zwolnij.
-Przespanie się z takim zdesperowanym frajerem jak ty wzbogaciło mnie o dwieście dolców.
Nie ,to nie mogła być prawda.
-Aiden, błagam...
Pochylił się nade mną nie przestając. Chwycił mnie za szyję i wyszeptał mi do ucha:
-Zawsze będziesz tylko słabym frajerem.
Łza popłynęła po moim policzku. A ja błagałem żeby to nie było prawdą.
***
Obudziłem się cały zlany potem i zdyszany. Spojrzałem na godzinę na telefonie. Było grubo po pierwszej.
Z ulgą opadłem na poduszkę. To tylko sen.
Wstałem z łóżka chwiejnym krokiem wyglądając przez okno. Światło w pokoju Aidena nadal się świeciło. Nie spał, ale nie napisał żadnej wiadomości jak zwykle gdy tylko znajdował chwilę wolnego czasu. Zbywał mnie?
A może ten sen miał być proroczy?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top