Rozdział 20

Colin wpatrywał się w Fortisa wstrząśnięty - zupełnie jak ja.

Tak by się skończył mój wypad na jagody...

- Czy... Czy jej przejdzie? - spytał chłopak, rzucając siostrze krótkie spojrzenie.

Avida przestała już krzyczeć i teraz tylko wiła się niespokojnie, pojękując.

- Tak. Zaraz zapewne wszystko zwymiotuje - odparł czarnowłosy.

Blondynka popatrzyła na siedzącego na niej fae ze zdziwieniem, po czym zacisnęła usta i zzlieleniała. Fortis natychmiast ją puścił, odsuwając się od niej na pół metra. Avida podniosła się na klęczki, a jej ciałem wstrząsnęły torsje. Zaczęła wymiotować. Bardzo obficie wymiotować. Colin wstał i podszedł do mnie. Na twarzy miał wymalowaną troskę o siostrę, ale zdecydowanie przeważało na niej obrzydzenie.

No proszę... A własna krew mu nie przeszkadzała.

Fortis również wstał i z tym samym wyrazem obrzydzenia dołączył do Colina.

- Faceci... - mruknęłam pod nosem, podchodząc do wymiotującej kobiety.

Jak tylko pojawi się wydzielina inna niż [1]krew to wymiękają... Ropa? Wymioty? Trzeba uciekać!

Usiadłam za nią i zebrałam w ręce jej długie blond włosy, żeby uchronić je chociaż przed ubrudzeniem wymiocinami. Końcówki były całe przesiąknięte krwią i błotem, a tuż przy głowie wplątały się pojedyncze liście i grudki ziemi.

- Dziękuję - szepnęła między jedną torsją a drugą.

Zrobiło mi się ciepło na sercu. Czułam jakby ten prosty gest był w pewnym sensie zadośćuczynieniem za ból jej brata. Nie wiem jakim cudem przytrzymywanie włosów miało jakikolwiek związek z postrzeleniem kogoś z łuku... Ale mojemu sumieniu wystarczyło, więc przestałam się czepiać.

Avida pozbywała się treści żołądka dobre dziesięć minut, a kolejne dziesięć tłumiła odruch wymiotny, który pozostał mimo, że nie miała już czego zwrócić. Podeszłam do Fortisa i poprosiłam o wodę. Sięgnął pod materiał swojej skórzanej [2]katany i wyciągnął ze środka [3]piersiówkę. Popatrzyłam na przedmiot z powątpiewaniem i rzuciłam fae pytające spojrzenie.

- To jest woda. Spokojnie - odpowiedział na moje nieme pytanie.

- Jeżeli nie, to w imię kobiecej solidarności pobiję cię - ostrzegłam go zabierając piersiówkę i podając ją Avidzie.

- Już się boję - odpowiedział sarkastycznie.

Kusiło mnie, żeby odwrócić się i mu przywalić. Powstrzymałam się jednak. Wzięłam uspokajający oddech i wypuszczając powietrze zobaczyłam, że Avida krzywi się przełykając łyk napoju.

A to kłamca! To jednak wódka!

Odwróciłam się w stronę Fortisa z chęcią mordu w oczach. Alkohol na pusty żołądek to samobójstwo!

- Nic mu nie rób. To woda - usłyszałam za sobą głos blondynki. Obróciłam się zbita z tropu - Chciałam tylko sprawdzić czy rzeczywiście dotrzymasz obietnicy. Tak z czystej ciekawości - wytłumaczyła.

- To co, idziemy coś zjeść? - zapytał Colin z figlarną iskierką w oku i szerokim uśmiechem.

- Tak! - krzyknęłam, odwracając się gwałtownie i przytakując energicznie.

- Nie - jęknęła Avida w tym samym momencie.

Colin rzucił nam obu rozbawione spojrzenie.

- Gdzie ta kobieca solidarność? Nawet się ze sobą nie zgadzacie w tak prostej kwestii...

- Zgadzamy się we wszystkich kwestiach w jakich trzeba - odparłam, broniąc reputacji solidarności między przedstawicielkami płci pięknej.

Colin otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale nic nie wymyślił i po chwili je zamknął.

- Zagięła cię braciszku - zauważyła z cwanym uśmieszkiem Avida.

Chłopak spuścił wzrok, przypatrując się swoim butom z ogromnym zainteresowaniem. Natomiast stojący obok niego Fortis próbował wyglądać na poważnego. Nie udało mu się. Na jego usta wypłynął szeroki uśmiech - piękny, szeroki uśmiech. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby coś wywołało u niego taką reakcję...

- Widzę, że z męską solidarnością też coś krucho - cmoknęłam, wskazując głową na Fortisa, który pod wpływem niedowierzającego spojrzenia Colina, przybrał natychmiast maskę obojętności.

Parsknęłam śmiechem, ale nikt oprócz mnie tego nie zrobił.

Zadziwiająco szybko adaptuję się do otoczenia. W końcu jestem rutynowo porwana, kupiona i sprzedana... Zależy z której patrzeć strony. Mam dziwne życie, więc i dziwne reakcje...

***
Ten rozdział jest wyjątkowo krótki i równie dobrze mógłby się znaleźć na końcu poprzedniego, ale tamten był już tak długi, że postanowiłam go odrobinę przyciąć :)

[1] wyjątkiem jest oczywiście krew kobiety podczas okresu. A jakże...

[2] katana
- tu: kurtka
- broń, która przypomina mi miecz samurajski, ale ja się nie znam, więc mnie nie słuchajcie xd

[3] piersiówka
Jeśli ktoś nie wie to proszę bardzo, zaglądnijcie do mediów.
Zazwyczaj znajduje się w niej wódka albo spirytus, więc reakcja naszej Rose jest jak najbardziej prawidłowa :P

Niech żyje kobieca solidarność! :D

Do następnego ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top