🍈💖💞🍈
Trochę mi lepiej chyba
Idk
Plus zoom mi się nie łączy z lekcją niemieckiego, więc macie to trochę shitpostu, głównie z Romantyzmu, bo ostatnio tylko to pochłaniam
🌌
Koncept: homofobiczne au, gdzie Julek i Adam wymykają się na supertajne spotkanie, przy czym nakrycie ich wiązałoby się z bardzo... nieprzyjemnymi konsekwencjami; a nakrywają ich (albo raczej wszyscy siebie wzajemnie) Fryderyk i Ferenc, na identycznym spotkaniu.
Au gdzie Julek ma wielkiego, puchatego czarnego kota, a Adam naprawdę bardzo lubi zwierzęta, szczególnie koty, szczególnie czarne i puchate.
Alternatywne uniwersum, gdzie to bruk sięgnął ideału, czytaj wściekli ruscy rozjebali frysiowe piamimko kostką brukową.
Ej, tak teoretycznie, czy gdyby Adaś i Julek się pobrali, to Kordian i Gustaw zostaliby rodzeństwem?
Ale to i tak nie ma znaczenia, Gustaw jest mój. Jego prawdziwy ojciec go nie kocha, pozwolił mu umrzeć trzy razy. Aż trzy! Gdyby to jeszcze był jeden raz, to bym przebolała. Ale trzy? Życia mu się skończą. Wiem, że to furry kot i ma ich dziewięć, ale no... Musiałam interweniować, jeszcze by biedak został gdzieś zamknięty o chlebie i wodzie, przy czym zapomniano by o drugim punkcie. A teraz to może sobie w spokoju wpiepszać jabłecznik, pić herbatkę i słuchać wrzasków moich żon, jednocześnie tocząc filozoficzne dyskusje z Werterem.
Also
Well, Wertuś był jak jakby jedną z osób, które ten po części obwiniał za swoją śmierć...
Znaczy to raczej był zarzut do tegi księdza, ale i tak
Ich relacja musi być ciekawa.
Also czy możemy pomówić o fakcie, że typ miał romans z gałęzią? Proszę...?
Aanajshdhdbdzjsbd
Magic au, gdzie Gustaw ma moc gadania z roślinami i ich kontroli, brata bliźniaka umiejącego widzieć przyszłość w jakichś pojebanych wizjach (ale nikt nie ogarnia, że to dwie różne osoby), a Kordian kontroluje w pewien sposób pogodę mi lata na magicznej gadającej chmurze.
Zrobię to
Może za parę lat, może za dekadę. Ale zrobię. Nauczę się pisać i to napiszę.
Fandom pierdzieli o kochaniu Salomeii Słowackiej (help, nie wiem jak się to imię odmienia), a jednocześnie odbiera jej jakby osobowość, sprowadzając ją tylko do roli uwu mamy kochanej uwu, bez własnych zainteresowań, pasji itp. Tak mi się zdaje przynajmniej.
Z mojego okna w kuchni widać wieczorem/w nocy fragment ulicy, tak oświetlony lampami. Lubię na nią patrzeć, bo wygląda na miejsce, w którym kiedyś mogę zobaczyć morderstwo i może pomogę ująć sprawcę. Nie umiem tego wyjaśnić, po prostu, no, pusta ulica i lampy. I kilmat.
Wstydzę się tego, jak trywialne i przyziemne są „Chmury“ z „Plastikowo papierowych luster“. Nie powinnam pielęgnować trywialnych myśli, powinnam być ponad to.
(to jest ten czas, gdy wy zaprzeczacie i mówicie coś mądrego)
(jak)
(„Trywializmy tak na prawdę są dobre. Ludzie spłycili ich wartość i zatarli ją językami, ale ona nadal tam jest. Zwykłe *doceń, to co masz*, *nigdy się nie poddawaj* itp często brzmi głupio i chcąc nie chcąc czasem mamy w sobie blokadę przed ich używaniem, ale to nie zmienia faktu, że treść ma sens. Biedne trywializmy, wszelkiej maści kołcze, czy nawet ludzie chcący brzmieć mądrze nie będąc mądrymi, tak je wyświechtali, a teraz się po nich depcze.)
(...)
(Trochę odleciałam, cnie)
Ptaki mają łuski.
Za to nie wszystkie ryby je mają.
Gdy byłam mała, myślałam, że Pan Tadeusz i Tadeusz Kościuszko to ta sama osoba.
I byłam pewna, że Rembrant był Polakiem.
I że na Ziemi jest z miliard krajów, a Polska to taki wypizdów o którym pamięta może z tysiąc osób i w skali świata z innymi jest to coś porównywalne do, idk, jednego osiedla względem Tokio.
Moja mama właśnie stwierdziła, że Mount Blanc i Mount Everest to to samo XDDDDDDDDD ryje z tego sjsvdb
🌌
Muszę zrobić więcej takich rozdziałów ze strumieniami myśli, trzy księżyce, jakie to cudne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top