7. Skazani na porażkę

W niedzielę wracam do domu 😭
Ja nie chcę. Tu mam własny pokój, dwuosobowe łóżko i mogę się zamknąć na klucz.

*******************************

Budzenie się było katorgą. Nie mogłam na niczym zawiesić myśli. Nie pamiętałam swoich poprzednich pobudek i za każdym razem byłam pewna, że aktualna jest pierwsza. W każdym razie na początku. Po wieczności patrzenia w kilkukolorową mgłę odzyskiwałam zaczynały się pojawiać krawędzie, a tym samym nieprzyjemne wspomnienia. Na dodatek ból. Gdy nic nie widziałam jedynie kręciło mi się w głowie i miałam mdłości. Im wyraźniejsze były moje doznania tym większy ból czułam. Narastał i narastał póki nie zaczęłam skomleć, wtedy ktoś wchodził do pokoju, a ja ponownie zasypiałam.

Nie jestem w stanie ocenić, jak długo trwałam w takim stanie. Tydzień? Miesiąc? Rok? A może więcej? Może przez ten cały czas karmili mnie dożylnie, albo nie byłam świadoma, że połykam? Może byłam w śpiączce? A może minął zaledwie dzień, ale z powodu zawrotów głowy, bólu i nudności dramatyzuję?

Jednego byłam pewna. Wciąż żyłam.

Jest w tym jakaś ironia, ponury żart. Usiłowałam zabić swojego przeznaczonego, lecz mi się nie udało. Gdy się o tym dowiedziałam spróbowałam zabić sama siebie, ale poległam.

Zaśmiałabym się ponuro, gdybym, była w stanie. „Poległam". Chciałoby się.

Po bliżej nieokreślonym czasie przestało mnie boleć. Leżałam na materacu w niedużym pokoju i wpatrywałam się w bladą ścianę. Czułam, że znowu jestem związana. Mogłabym powiedzieć, że wróciłam do punktu wyjścia, ale moje nowe więzienie jest zdecydowanie schludniejsze niż zimna cela. To miejsce bardziej przypominało pokój aniżeli loch. Niewielka komoda, materac, koce, toaleta, stolik, okno z kratami.

Zaczynałam też odzyskiwać poczucie czasu. Widziałam kiedy dzień zmieniał się w noc, słyszałam kiedy strażnicy się zmieniali, mogłam już spokojnie liczyć minuty bez tracenia wątku, co dziesiątą cyfrę.

Trzy dni. Tyle czasu minęło nim udało mi się usiąść.

Nie wyglądałam najlepiej. Nawet gęste, szare futro nie było wstanie ukryć jak bardzo wychudzona jestem. Prawda, codziennie w nocy, gdy spałam ktoś przynosił mi miskę wody i trochę ziemniaków z mięsem, jednak „drugie danie" było zamknięte w puszce. Obok był otwieracz. Próbowali mnie przekonać do zmiany kształtu. „Zmień się w człowieka, albo głoduj". Może pęknę. Jutro. Za parę godzin. Ale nie teraz. Nie teraz.

Między brzuchem, a klatkę piersiową miałam opatrunek. Zapewne spróbowałabym go zedrzeć i rozerwać ranę, ale po pierwsze – potrzebowałabym dłoni, żeby go chwycić, po drugie – nawet jeśli miałabym szansę zrobić do łapami lub pyskiem to i tak jestem związana i mam na łbie kaganiec, po trzecie – nie mam sił.

Spojrzałam tęsknie na puszkę. Jeszcze nigdy nic tak bardzo mnie nie kusiło. Powtórzyłam sobie po raz kolejny, że mnie obserwują, że gdy tylko się przemienię uniemożliwią mi powrót do wilczej formy. Stanę się dla nich tylko młodą kobietą, oszpeconą i bezbronną. W tej chwili byłam dla nich Ranną Bestią. Związaną, głodną, bezbronną, ale wciąż bestią.

Ale nie dawałam już sobie rady.

SAMUEL

Kręciłem kieliszkiem patrząc jak resztka krwi na samym dnie znaczy szkło na różowo. To olbrzymia ulga móc się w końcu napić własnymi ustami. Nareszcie ściągnięto mi z gardła opatrunki. Ślady po zębach prawdopodobnie zostaną mi do końca życia. Ranna Bestia pięknie mnie urządziła.

No właśnie, Ranna Bestia. Ava Moon. Po naszym pierwszym spotkaniu miałem wrażenie iż to pierwsze pasuje do niej znacznie bardziej aniżeli jej prawdziwe imię. Jestem ciekaw, czy ktokolwiek wskazałby mi kobietę, która próbowałaby zabić swojego przeznaczonego.

Moja przeznaczona. Gdyby nie szybka reakcja Marcusa pewnie już byłbym martwy, a ona siedziałaby obie teraz w domu głównym mierząc wzrokiem niesparowanych samców. Ale jednak to ja siedziałem w swojej rezydencji popijając krew, ona ranna, była zamknięta.

Próbowała się zabić. A ja powinienem był jej na to pozwolić. Jednak, nie wiedzieć czemu, perspektywa jej śmierci napawała mnie... strachem. Nie chciałem tego czuć, jednak czułem. Próbowała mnie zabić, ale była moja. Ava Moon stała się moja w momencie, w którym odkryłem iż jest moją przeznaczoną. Ona nie może umrzeć inaczej, jak z mojej ręki.

Starałem się sobie wmówić, że gdy tylko odzyska przytomność, siły i się przemieni, urządzę publiczną egzekucję. Roześmiałem się. Bo naprawdę chciałem by była przytomna, żeby móc ją poznać, żeby odzyskała siły bo obawiałem się jej śmierci, a jej przemiany, żeby móc zobaczyć jak wygląda.

Cisnąłem kieliszkiem o ścianę.

- Do diabła, z tą więzią!

Czułem, że muszę ją ochraniać. Że muszę ją mieć przy sobie. To pragnienie było delikatnie mówiąc nieodpowiednie. Szczególnie po tym jak rzuciła mi się do gardła.

Poza tym nie mogłem jej zabić. Nie byłem głupi. Doskonale wiedziałem, co to znaczy „przeznaczenie" i nigdy o tym nie zapominałem w przeciwieństwie do większości istot w tym Rannej Bestii. Czegokolwiek bym nie zrobił ona nie zginie, zamiast tego opęta moje myśli w ten, czy inny sposób. Nie będę w stanie bez niej żyć. Nie mam zamiaru walczyć z losem. Poczekam. Moon też nim nie wygra.

****************************

Żegnajcie wakacje kochaaaneee 🎶

Byłam na super wycieczce po Litwie, Łotwie, Estonii i Finlandii. Z Tallina do Helsinek płynęłam promem 😍 Wiecie jaki tam był wypasiony stół szwedzki??? Poza tym jeszcze nigdy nie byłam tak daleko od domu!

Kto też nie umiał się opalić w te wakacje? 🙋

Głównie dlatego, że strasznie ciężko mi się opala oraz nie chciało mi się. Raz ciocia mnie zmusiła. Nabrałam pięknego odcienia różu.

SameQuizy powiedziały mi, że jestem:

... w co szczerze wątpię.
Poza tym jak to się wymawia!?

Natrafiłam też na CUDOWNY filmik:

KOCHAM TAK BARDZO 😂

Kto też jest fanem Haikyuu!! ?
Napiszcie jaka jest wasza ulubiona postać.
https://media.tenor.co/images/d3ba28714e9fa4a0bc0c4223df24b6e4/tenor.gif

Do przeczytania!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top