2. Podziw i kłaki na posesji


Raz za razem uderzam w worek treningowy wyobrażając sobie, że to gęba tamtego oblecha. Rozszarpałam mu gardło, ale i tak za mało cierpiał. Mnie tylko dotkliwie pobił, ale inne wilczyce, które dorwał nie miały takiego szczęścia. No, ale ja już wypracowałam skuteczną taktykę. Podczas tortur nie wyrywam się, nie krzyczę, nie grożę, a jedynie udaję słabą panienkę, którą ból całkowicie paraliżuje. Jednak gdy jakaś pijawka próbowała mnie zgwałcić rzucałam się jak opętana. Nie raz delikwent obrywał pazurami po swoim koledze. A w ucieczkach bardzo pomagała telekineza, więc trudno było mnie przetrzymywać dłużej niż trzy dni. Zapomnisz wziąć z celi kluczy? Już mnie nie ma. Zawiesisz je na haczyku w korytarzu? Już mnie nie ma. Inaczej też sobie radzę.

Miewam jednak koszmary. 

Mojego oka nie udało się uratować. Orla zrobiła chociaż tyle, że mi się doszczętnie nie rozwali, choć przestraszyłam się swojego odbicia.

Do blizn potrafię się szybko przyzwyczaić, jednak ujrzenie w lustrze oka o srebrnej źrenicy i bladej tęczówce może być niemałym wstrząsem. Ale powolutku oswajam się z połowiczną ślepotą. A to oko budzi jeszcze większy respekt u wilków.

Ciągle myślę nad słowami Jasmine. Wampiry mają króla. Czy to znaczy, że moim mate jest pijawka? Szczerze wątpię. Bo niby jak, skoro mało kto żywi do nich taką niechęć jak ja? Zapewne mała się myli. Jakoś sobie nie wyobrażam, że podczas walki patrzę - a tu mój przeznaczony rzuca się na mnie ze srebrnym sztyletem.

Zbieram całą swoją siłę i uderzam. Worek aż przykłada w sufit po czym go zatrzymuję. Oddychając ciężko siadam na ławce i wypijam duszkiem pół butelki wody. Jestem cała spocona, więc marzę o chłodnym prysznicu. Ogólnie lubię się chłodzić. Picie zimnej wody, tarzanie w śniegu, zimny prysznic, chłodne jezioro. Uwielbiam to uczucie.

Kątem oka widzę jak jeden Delta dokładnie lustruje moje ciało. Nie mogąc się powstrzymać wstaję i podchodzę do niego. Szatyn zamiera zaskoczony.

- Ładne mam blizny? - pytam rozbawiona.

- Ja... - patrzy się na mnie jak na zjawę.

- Ty...?

- Wybacz, Ducem Pelagus, pójdę już - przełyka ślinę patrząc na moją oszpeconą twarz i znika w męskiej szatni.

Chichoczę pod nosem. Minęły już cztery lata i wyzbyłam się już bólu, który czułam za każdym razem gdy uciekał przede mną facet. Pewnego dnia po prostu przestało mnie to ruszać, a zaczęło bawić. 

Ducem Pelagus. Główny dowódca. Miód dla uszu mych.

Wchodzę do szatni, zrzucam z siebie wszystkie ubrania i wchodzę pod jeden z pryszniców. Dzięki sporym funduszom jeszcze sprzed wojny mamy porządne strumienie, a nie jakieś spryskiwacze. Od razu puszczam zimną wodę i rozkoszuję się tym, jak chłodzi moją skórę.

Jak ja i Evan byliśmy jeszcze szkrabami i kąpano nas w jednej wannie równocześnie to zawsze się kłóciliśmy. On chciał gorącą wodę, a ja zimną. Lub w urodziny: on mówił "tort", a ja "góra lodów". W wakacje podobnie. On - ciepłe kraje, ja - kraje zimne. Często się mnie pytał, czy aby nie mam nierówno pod sufitem. Przecież dziewczyny uwielbiają się opalać na plaży, kiedy ja wolałam nurkować w śnieżnych zaspach.

Nawet nasze wilki się pod tym względem różnią. Jego sierść jest krótka i szorstka, a moja dość długa i puchata.

Właśnie spłukuję mój ulubiony miętowy szampon ze swoich krótkich szarych kosmyków, gdy do pomieszczenia wchodzą dwie owinięte ręcznikami młode wilczyce mniej więcej w moim wieku. Wieszają materiały na wieszakach i odwracają się śmiejąc z jakiegoś żartu. Zamierają zauważając mnie. Ich spojrzenie ślizga się po moim ciele, a oczy tych ślicznotek robią się coraz większe. Ja również na nie patrzę. Są wręcz nieskazitelne, choć jedna ma na szyi oznaczenie jakiegoś Delty. Więc zapewne nie uczestniczą w wojnie. Walka jest powinnością mężczyzn, ale kobiety mają wybór.

Dawniej, z rok temu, patrząc na nie omal bym się nie popłakała. Już zapomniałam jak to jest nie posiadać żadnych blizn.

Obydwie kobiety przełykają ślinę, gdy patrzę im w oczy. Wiem co widzą. Wilczycę poharataną jak deska do krojenia i, o zgrozo, jednym ślepym okiem.

- Chcecie wziąć prysznic, czy podziwiać moje przeboskie ciało? - prycham z rozbawieniem i obracam się do nich plecami. Szczerzę zęby w uśmiechu gdy słyszę jak wciągają powietrze na widok moich pleców.

Po spłukaniu reszty mydlin, wytrzepuję się jak pies i osuszam ręcznikiem. Owijam go na sobie i idę się przebrać. Sportowy stanik, damskie bokserki, luźne spodenki do kolan, o wiele za duża koszulka (skradziona mamie, która z kolei ukradła ją tacie), szare skarpetki i buty do łażenia po górach. Stawiam na wygodę. Z moim wyglądem nawet stanik push up, szpilki i króciutka kiecka nie odwróci od niego uwagi. Choć niespecjalnie mi to przeszkadza. Na froncie jest masa napalonych facetów, a dzięki mojemu ciału i facjacie mam święty spokój. No i temu, że każdy, któremu zdarzyło się naruszyć moją przestrzeń osobistą dostawał w zęby. 

Docieram do domu Alfy. Tata wybudował go tuż przed narodzinami Isaaca. Wchodzę do środka i od wejścia moje wyczulone zmysły informują mnie, że ktoś jest w kuchni. Udaję się do tegoż pomieszczenia i zastaję mojego brata czatującego przy ekspresie do kawy.

- Dzieńdoberek! - krzyczę na co mój bliźniak podskakuje.

- Kobieto, nie strasz. Kiedy wstałaś?

- Jakieś dwie i pół godziny temu - wzruszam ramionami i otwieram lodówkę z zamiarem wszamania wielkiej kanapki z serem i szynką.

- Ale... jest siódma... - Evan gapi się na mnie jak na wariatkę.

- Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje. A poza tym jestem Ducem Pelagus, muszę wcześnie wstawać by te wszystkie wilkołaki upilnować.

- To, o której ty idziesz spać?

- Zazwyczaj o dwudziestej pierwszej. Choć nie zawsze. Jak mam dłuższy urlop to potrafię sobie całkowicie rozregulować zegar biologiczny. Czemu pytasz?

- Bo jak od miesiąca prawie w ogóle nie śpię - jęczy. - Te pijawki co chwila się dosysają i strasznie dużo roboty z pozbywaniem się ich.

- Biedaczek! - prycham. - To ja tu praktycznie na jedno oko nie widzę! No ja nie mam powodzenia u płci przeciwnej!

- O czym ty gadasz? - mruczy biorąc do rąk filiżankę i patrząc się na jej zawartość jak na cud.

- Musisz być naprawdę śpiący, że nie zauważasz tych wszystkich kobiecych spojrzeń. Jesteś przystojny jak nasz tata, ale w łagodniejszy sposób! Poza tym masz takie rzęsy, że mowę odbiera.

- Wiem, wiem, ale nie w głowie mi teraz spódnice. Raczej te superszybkie mrożonki - wzdycha.

- A twoja mate?

- Moja kto?

- Wiesz, o czym mówię.

- Ano wiem, ale udaję, że nie, bo skrycie żywię nadzieję, że sobie odpuścisz ten temat.

- Ha, ha. Bardzo śmieszne. Zastanawiałeś się może kim ona jest?

- Nie.

- Mogę liczyć na jakąś mniej lakoniczną odpowiedź?

- Nie.

Już mam zamiar pociągnąć go za język (kto wie czy nie dosłownie), gdy wbija nam do domu jakaś Omega.

- Kotołaki! Kotołaki na naszym terytorium! - skrzeczy na całe gardło.

Zajebiście, z bratem nawet pogadać nie można, bo jakieś kłaki wparowały nam na posesję.


************************

Cześć i czołem! Oto drugi rozdzialik! Jakby kto podstaw matematyki nie znał. 

Kłaniajcie mi się narody! Na kartkówce z chemii napisałam tylko dwie właściwości chemiczne na pięć zadań i to dość obszernych. BRAWO JA!

Jak myślicie, jaką rolę zagrają tu kotołaki?

Większe zakwasy mam po opiece na siedmiomiesięcznym dzieckiem niż półtora godzinnym i intensywnym treningu pływackim *klasku, klasku, klask*.

Poza tym aparat mojej koleżanki uważa, że mam 27 lat. No, ale według niego Angelika jest 21-letnim facetem. Obydwie mamy krótkie włosy, ale chyba już wiadomo kto posiada bardziej kobiece rysy. Co z tego, że starsze o sześć lat. No i ona ma tunel.

Do przeczytania!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top